Saga o Hrafnkelu.pdf

(183 KB) Pobierz
692887506 UNPDF
SAGA O HRAFNKELU OFIARNIKU FREJA
1. O HALLFREDZIE
Było to za dni króla Harapa Pięknowłosego *, syna Halfda-na Czarnego, syna króla Łowczego Gudroed, syna
Halfdana Szczodrego a powściągliwego w biesiadach, syna Eysteina Freta, syna króla szwedzkiego, Olafa — kiedy
mąż imieniem Hallfred przybył na statku do Islandii, do Doliny Szerokiej. Leży ona poniżej ziemi Doliny Rzecznej.
Na statku znajdowali się: jego żona tudzież syn imieniem Hrafnkel; ten miał podówczas piętnaście zim, był silny i
dzielny.
Hallfred pobudował się tu. W zimie zmarło się tutaj poddanej z obcej ziemi, imię jej było Arnthrud; od niej zwie
się to miejsce od tej pory Arnthrudowe. Ale z wiosną przeniósł Hallfred swą siedzibę ku północy, poza zagajnik, i
osiadł tam, gdzie jest Dolina Kozia.
Tu przyśniło mu się jednej nocy, że przystąpił doń mąż jakiś i rzekł:
— Tu siedzisz, Hallfred, a tu wcale bezpieczno nie jest. Załóż swą zagrodę na zachód od Morskiej Rzeki. Tam
jest całe twoje szczęście.
Po czym Hallfred, ocknąwszy się, ruszył przez Krętą Rzekę ku przylądkowi, osiadł na tym miejscu, które odtąd
zwie się Hallfredowe, i mieszkał tam do starości.
Pozostawił na starym miejscu kozę i capa, a tegoż dnia,
Harald Pięknowłosy (Harfager) wstępuje na tron 863 r. i jednoczy Norwegię. Saga zatem o Hrafnkelu należy do najstarszych sag ro-
dowych.
- 45 -
w którym Hallfred wyprowadził się, oberwanie góry zasypało dwór i zabiło te zwierzęta.
Z tej przyczyny zwie się to miejsce odtąd Doliną Kozią.
tam drogę suchszą, ale dłuższą, zwaną teraz jeszcze Drogą Hallfredową. Tą drogą jeżdżą tylko ci, którzy umieją
się dobrze rozeznać w ziemi Doliny Rzecznej.
2. O HRAFNKELU
Hrafnkel miał to we zwyczaju, że latem jeździł po puszczach. Podówczas cała Dolina Lodowcowa miała ludzkie
osiedla aż po most. Hrafnkel pojechał wzdłuż Doliny Rzecznej i dojrzał, że od tej Doliny Lodowcowej idzie w
górę Dolina Pusta. Zdała mu się ta dolina lepsza pod uprawę niż wszystkie inne, które widział przedtem. Kiedy
wrócił, prosił ojca, aby się podzielił z nim dobytkiem, mówiąc, że chce sobie tam zbudować swoje gospodarstwo.
Ojciec przystał na to.
Hrafnkel zbudował sobie w tej dolinie swoją zagrodę i na- zwał ją Dworem Głównym. Wziął za żonę
Oddbjoergę, córkę Skjaldulfa z doliny Rzeki Łososiowej. Mieli dwóch synów, starszy zwał się Thorir, a Asbjoern
— młodszy.
Kiedy Hrafnkel objął w posiadanie ziemię Dworu Głównego, zarządził wielką obiatę i kazał wnieść wielki
chram. Nie miłował żadnego boga, jak tylko Freja, jemu dawał połowę wszelkiego dobytku swego.
Hrafnkel wziął pod uprawę całą dolinę i dawał ludziom ziemię, ale chciał być ich zwierzchnikiem i uczynił się ich
ofiarnikiem. Stąd dano mu do nazwiska przydomek i nazwano go Ofiarnikiem Freja. Był bardzo niewyrozumiały,
ale dobrze wychowany. Przyniewolił on ludzi z Doliny Lodowej, żeby tworzyli jego drużynę wiecową. Był miły i
łagodny wobec swoich ludzi, ale wobec narodu z Doliny Lodowej surowy i zawzięty; nigdy oni nie mogli na nim
dojść swych uraz. Hrafnkel stawał często do pojedynku i nie płacił nikomu odszkodowania, cokolwiek by
przestąpił.
Bardzo jest ciężko podróżować w Dolinie Rzecznej, bo jest Kamienista i ma mokradła. Niemniej Hrafnkel i
Hallfred jeździ. do siebie, gdyż była przyjaźń między nimi. Hall- ta droga byłą za uciążliwa i wyszukał sobie
przejście poprzez góry, które stoją w ziemi Doliny Rzecznej. Wynalazł
3. GRZYWACZ FREJA
Był mąż imieniem Bjarui. Zamieszkiwał gospodarstwo zwane Domy przy Źródłach. Leży ono w dolinie
Hrafnkela. Miał on żonę i dwóch synów. Jeden z nich zwał się Sam, drugi zwał się Eywind. Obaj byli dorodni i
 
692887506.001.png
dzielni. Eywind siedział w domu przy ojcu. Sam natomiast miał żonę i mieszkał w północnej stronie doliny, w
obejściu zwanym Domy Igrzyskowe. Był bardzo zasobny, ale kłótliwy i obeznany z prawem.
Eywind puścił się w podróż, popłynął do Norwegii i pozostał tam przez zimę. Potem wybrał się w daleki świat i
zatrzymał się czas jakiś w Bizancjum, gdzie król grecki miał go w cenie.
Hrafnkel posiadał skarb, który przenosił nad wszystko; był nim siwy ogier z czarnym pasem wzdłuż grzbietu.
Nazywał go Grzywaczem Freja. Konia tego dał swemu przyjacielowi, Fre-jowi, przez połowę. Do stworzenia
onego miał miłość tak wielką, że zaprzysiągł zabić każdego, kto by wbrew jego woli jeździł na nim.
4. EINAR NA SŁUŻBIE
Był mąż imieniem Torbjoern. Był bratem Bjaruiego i mieszkał w dolinie Hrafnkela, w obejściu zwanym Na
Wzgórzu. Leży ono na wschód od Głównego Dworu. Torbjoern miał mało pieniędzy, ale dzieci dużo. Jego
najstarszy syn zwał się Einar, był rosły i silny.
Zdarzyło się jednej wiosny, że Torbjoern oświadczył synowi, aby sobie poszukał gdziekolwiek utrzymania.
— Bo nie potrzebuję więcej sił roboczych poza tymi ludźmi, którzy tu są. A ty znajdziesz łatwo utrzymanie, boś
jest zdatny. Nie brak miłości jest powodem, że cię proszę, abyś odszedł, boś najużyteczniejszy z moich dzieci.
Moje ubóstwo
- 46 -
- 47 -
i mój niedostatek są tego powodem. Inne moje dzieci wezmą się teraz do pracy, ale tobie przyjdzie łatwiej znaleźć
utrzymanie niż im.
Einar odrzekł:
- Zbyt późno powiedziałeś mi to; o tym czasie wszyscy
już pobrali dobre służby, a mało mi się uśmiecha brać z musu jedną z pozostałych.
Za czym wziął Einar konia i ruszył do Głównego Dworu. Hrafnkel siedział w izbie. Pozdrowił on Einara
przyjaźnie i wesoło.
Einar prosił go o zajęcie.
Hrafnkel odparł:
— Czemu przychodzisz tak późno? Ciebie wziąłbym był pierwszego przed innymi. Ale teraz rozdzieliłem już
wszystkie roboty, została tylko jeszcze jedna, której pewno wziąć nie zechcesz.
Einar zapytał, co za jedna. Hrafnkel odrzekł, że nie ma nikogo do owiec, a do tego potrzeba mu zdatnego
człowieka. Einar na to, że wszystko mu po równo, co by to była za robota, chce tylko mieć zajęcie przez cały rok.
— Moje warunki powiem tobie zaraz — odparł Hrafnkel — masz pilnować pięćdziesięciu owiec-matek na hali i
znieść do domu drzewo na cały opał letni. Tym zarobisz sobie na całkowite utrzymanie. Muszę cię jednak o czymś
zawiadomić, podobnie jak wszystkich moich pasterzy: Grzywacz Freja pasie się w dolinie ze swoim stadem. Na
niego musisz mieć oko przez lato i zimę. Przestrzegam cię atoli przed jedną rzeczą: życzę sobie, abyś go nigdy nie
dosiadał, choćbyś mniemał, żeś w największej potrzebie, albowiem złożyłem był przysięgą uroczystą, że zabiję
tego, kto by jeździł na nim. Z nim chodzi dwanaście klaczy. Każda z nich, czy za dnia czy w nocy jeździsz
zapragniesz, jest do twego użytku. Postępuj zatem tak, jak powiedziałem, stare bowiem przysłowie mówi: „Nie
przynosi szkody ten, kto ostrzega innych". Teraz znasz moje postanowienie.
Einar odrzekł, że nie będzie chyba tak ograniczony, aby jeździć na ogierze, który mu jest zabroniony, kiedy są
klacze pod wierzch.
5. SKARGA OGIERA
Einar wraca teraz do domu po przyodziewek i przesiedla się do Głównego Dworu. Po czym ruszono na halę "w
dolinie Hrafnkela, nazywaną Halą Kamienistą.
W lecie szło Einarowi bardzo dobrze, aż do samego pełnego lata nigdy mu owce nie uszły, ale potem przepadło
mu ich trzydzieści jednej nocy. Einar szukał ich po wszystkich pastwiskach i nie mógł najść. Prawie przez cały
tydzień owiee jak nie ma, tak nie ma.
Aż jednego ranka składa się tak, że kiedy Einar wychodzi wcześnie na pole, mgła od południa już znikła i drobny
deszcz przestaje mżyć. Bierze on kij, uździenicę i derkę wełnianą pod popręg. Przechodzi potem przez potok Łąki
Kamienistej, przepływający obok hali. Nad brzegami jego leży stado, które wieczorem było na hali. Zapędza
kierdel owiec z powrotem na halę i idzie szukać tych-, których brak.
Widzi teraz klacze nad brzegiem potoku i postanawia złapać jedną z nich pod wierzch, w tym przekonaniu, że
prędzej posunie się naprzód, jadąc konno, niż idąc. Podchodzi do klaczy i ugania się za nimi. Są płochliwe, nie
nawykłe do ludzi, chodząc jedynie z Grzywaczem. A ten stoi spokojnie, jak gdyby wrósł w ziemię.
Einar widzi, że ranek przechodzi, i myśli, że Hrafnkel się
nie dowie, że on jeździł na ogierze.
Po czym bierze ogiera, zakłada mu uzdę, ścieli derkę pod sobą, na grzbiecie konia i jedzie pod górę, wzdłuż
 
przesmyku Łąki Kamienistej, potem wyżej do lodowców i na zachód, wzdłuż lodowców, aż tam, gdzie wypływa
potok lodowcowy, wreszcie wzdłuż potoku na dół, na Halę Dymną.
Wypytuje wszystkich pasterzy po halach, czy kto nie widział jego stada. Otrzymuje odpowiedź, że nie widziano.
Einar jedzie na Grzywaczu Freja od świtania aż do półwie-czoru. Ogier niesie go szybko i daleko, bo jest dobry.
Wtem przychodzi Einarowi na myśl, że trzeba mu teraz zapędzić kierdel pasący się na hali, choć tamtych owiec
nie odnalazł. Jedzie teraz na wschód, po wyżynach, do doliny Hrafnkela.
- 48 -
Sagi islandzkie — 4
- 49 -
A kiedy zjeżdża na halę Łąki Kamienistej, słyszy beczenie z parowu, około którego poprzednio przejeżdżał.
Nawraca tam i widzi, jak. biegnie ku niemu tych samych trzydzieści owiec-matek, których mu było brak przez cały
tydzień. Zapędza je do domu razem ze stadem pozostałym. Ogier jest cały mokry od znoju, pot kapie z każdego
włosa. Zbryzgany jest błotem i wyczerpany do cna. Tarza się po ziemi dwanaście razy, a po-tem rży głośno. A
potem wielkimi skokami zbiega drogą na dół.
Einar puszcza się za nim i chce mu zabiec drogę. Chce go schwycić i przywieść do klaczy z powrotem. Ale
Grzywacz jest teraz tak płochliwy, że Einar nie może go podejść.
Koń zbiega w dół doliny i staje nie pierwej, aż dobiegł do
Głównego Dworu. Tam Hrafnkel siedzi za stołem.
Grzywacz Freja stanął przed drzwiami i zarżał głośno,
Hrafnkel mówi do żony, która podawała do stołu, żeby wyszła
do drzwi.
..— Bo koń jakiś zarżał, a* głos zda mi się podobny do rże-BiąjGrzywacza.
Żona wychodzi do drzwi i widzi Grzywacza Freja bardzo zaszarganego. Mówi Hrafnkelowi, że Grzywacz stoi
przed drzwiami bardzo zabłocony.
— Czego może chcieć ten źrebak, że tu przyszedł do do- —mu mówi Hrafnkel. — Coś w tym niedobrego.
Po czym wychodzi, widzi Grzywacza Freja i odzywa się: Nie podoba mi się bardzo, że cię tak urządzono,
wychowanku mój Ale rozum swój zachowałeś, piośpiesz kiedyś mnie o tym pośpieszył zawiadomić. Będziesz
pomszczony. Idź teraz do swego stada.
Grzywacz ruszył zaraz w górę doliny do swoich klaczy z powrotem.
6. ŚLUB SPEŁNIONY
położył się wieczorem do łoża i spał przez noc. Ale rano kazał sobie przyprowadzić konia i osiodłać, i
wyje-chał na halę. Jechał w świtce niebieskiej, miał siekierę w ręku, poza tym broni żadnej.
- 50 -
Einar co dopiero zapędził stado do zagrody. Leżał na wale zagrodowym i liczył sztuki, podczas gdy kobiety
zajęte były udojem.
Einar i kobiety pozdrowiły Hrafnkela.
Hrafnkel zapytał, jak mu idzie.
Einar odpowiedział:
— Szło mi źle, trzydzieści matek zatraciło się na cały ty
dzień. Ale się teraz naszły.
Hrafnkel odrzekł, że czegoś w tym rodzaju nie bierze za złe.
— Jeśli tylko nie stało się nic gorszego? Że owce ginęły,
zdarzało się to rzadziej, niż można się było spodziewać. Ale
czyś ty wczoraj nie jeździł na Grzywaczu?
Einar odparł, że nie może się tego zaprzeć.
— Dlaczegoś jeździł na koniu, który ci był zabroniony,
kiedy było tyle innych, które mogłeś brać? Odpuściłbym ci
-pewno, gdyby nie prześwięta przysięga, jaką złożyłem. Zacnie
to jednak z twojej strony, żeś przyznał się do czynu.
W przeświadczeniu atoli, że niedobrze wychodzą na tym ludzie, którzy przysięgi swoje łamią, zeskoczył z siodła
i zabił Einara.
Potem powrócił do domu i oznajmił o tym, co się stało.
Później wysłał innego człowieka do strzeżenia stada na hali.
Zasię zwłoki Einara kazał zanieść z hali nad wiszar skalny
w zachodniej stronie i sporządził przy kopcu mogilnym straż
 
nicę z kamieni. Zwie się ona Strażnicą Einara i według niej
Oznacza się środek wieczoru na hali.
7. POMOC SAMA
Torbjoern dowiaduje się Na Wzgórzu o śmierci swojego syna, Einara. Nie podoba mu się ta nowina.
Dosiada konia, jedzie do Głównego Dworu i prosi Hrafnkela, aby mu za śmierć syna dał okup. Hrafnkel
odpowiada, że zabił więcej ludzi niż tego jednego.
— Nie jest to dla ciebie tajemnicą, że ja grzywny karnej
- 51 -
nie płacę nigdy. Z tym muszą się ludzie pogodzić. Jednakowoż ten postępek mój nie podoba mi się więcej niż
jakiekolwiek z zabójstw, których się dopuściłem. Byłeś długo moim sąsiadem i podobałeś mi się. Nasz stosunek
wzajemny był dobry. Byłbym niejedno mniejsze przebaczył Einarowi, ale na ogierze nie powinien był jeździć. A
teraz muszę żałować, że byłem za rozmowny; a rzadko przychodzi nam żałować, żeśmy mówili za mało. Zaś teraz
na dowód, że ten postępek mam za gorszy niż inne kiedykolwiek popełnione, będę zaopatrywać twoje
gospodarstwo domowe w mleko przez lato, a w bydło na ubój przez zimę i tak będę w każdym półroczu
postępował tak długo, jak długo ty prowadzić będziesz gospodarstwo. Wyprawę twoich synów i córek urządzać
będziemy do spółki i baczyć na to, aby byli zaopatrzeni dobrze. I wszystko w moim domu, czego zapragniesz, jest
dla ciebie, rzeknij tylko, byś nigdy nie cierpiał braku. Władaj na twoim dworze, jak długo znajdziesz w tym
upodobanie, albo przenoś się do mnie, kiedy ci się ono uprzykrzy. Będę miał wówczas o tobie staranie aż po dzień
śmierci twojej. Zgódź się na tych warunkach zawrzeć wyrównanie między nami. Spodziewam się, że bardzo wielu
ludzi powie o tym, że ten człowiek otrzymał cenę wcale wysoką.
65535 Nie chcę tych warunków — mówi Torbjoern.
65536 Jakich chcesz tedy? — pyta Hrafnkel
Na to Torbjoern odeprze:
—. Chcę, abyśmy wyznaczyli mężów, którzy mają rozsądzać między nami. Hrafnkel odpowiada:
—Wtedy wychodziłoby na to, jak gdybyś ty był mi równy,
a na takich warunkach nie zawrzemy żadnej zgody *.
Na to Torbjoern odjeżdża i kieruje się w górę doliny Hrafn-kela. Przybywa do Domów przy Źródłach, odnajduje
swego
Stosunek Torbjoerna do Hrafnkela rzuca światło na ustrój tego społeczeństwa kmieci. Istnieją różnice w hierarchii majątkowej i ro-
dowej, ale nie ma różnicy stanowej. Moralne poczucie równości dźwiga każdego i krzepi w tym społeczeństwie ludzi wolnych. Są
słabsi, nie ma gorszych. O gorszości stanowi dopiero charakter, „niski sposób myślenia" — jak się wyraża krewniak Torbjoerna, Sam.
- 52 -
brata i opowiada mu o tym, co się stało. Prosi on Bjaruiego, by stanął przy nim w tej sprawie.
Bjarui odpowiada na to, że nie czuje się równy rodem Hrafnkelowi.
— Bo chociaż pieniędzy posiadamy wiele, to jednak mie-
rzyć się z nim nie możemy. Prawda jest w tym słowie: ten
mądry, kto się umie opanować. Wiele on skarg sądowych uda-
remnił i to takich ludzi, którzy więcej przewagi mieli niż my.
Mnie się widzi, żeś postąpił niedorzecznie, odrzucając tak
dobre warunki. Nie chcę mieć z tą sprawą nic do czynienia.
Torbjoern rzuca na to niejedno twarde słowo swemu bratu, Bjaruiemu, i powiada mu, że tym mniej jest
przydatny, im więcej go się potrzebuje.
I odjeżdża; a tak bracia rozchodzą się niezbyt łagodnie.
Torbjoern nie zatrzymuje się, aż dopiero w dole, przy Do-mach Igrzyskowych. Puka do drzwi. Ktoś zbliża się
do dźwie-rzy. Torbjoern prosi Sama, aby wyszedł.
Sam pozdrawia przyjaźnie stryja i prosi go, aby został. Torbjoern ociąga się z przyjęciem zaproszenia. Sam
postrzega zgryzotę Torbjoerna i pyta, co się stało. Ten oznajmia o śmier-ci swego syna, Einara.
— Nie ma w tym nic nadzwyczajnego — mówi Sam — że
Hrafnkel zabija ludzi.
Torbjoern pyta, czy Sam zechce go jako w tej sprawie podpomóc.
— Tak się mają te rzeczy, że człowiek ów stał mi co praw-
da najbliżej, ale cios padł również i od ciebie niedaleko.
— Czy żądałeś jakiego okupu od Hrafnkela? — pyta Sam.
Torbjoern opowiada z całą prawdą swoje spotkanie z Hrafn-
 
kelem.
65535 Niesłychana to rzecz — mówi Sam — żeby Hrafnkel
ofiarował komu tyle, co tobie. Pojadę z tobą w górę, do Głów-
nego Dworu, tam trzeba nam będzie wystąpić potulnie przed
Hrafnkelem i słuchać, czy on swoje zaofiarowanie podtrzyma
jeszcze, czy nie. Zapewne uczyni to.
65536 Dwie rzeczy mogę ci zapowiedzieć z góry — rzecze
Torbjoern — Hrafnkel tego nie uczyni, a ja jego zaofiarowań
nie przyjmę, niemniej jak wtedy, kiedy odjechałem odeń.
- 53 -
Sam odeprze:
— Ciężko to będzie, jak sądzę, z Hrafnkelem prawować się.
Torbjoern na to:
— I dlatego wy, młodzi ludzie, nie posuniecie się nigdy naprzód, bo przeceniacie wszystkie trudności. Myślę, że
nie ma drugiego, kto by miał tak lichy ród, jak ja. Mnie się zdaje, że źle stoi sprawa z takimi ludźmi, którzy są
jakoby, świadomi prawa, jak ty, i gorliwie zabiegają w skargach małych, ale uchylają się od powództwa, które jest
tak ważne, jak to. Na pewno zrobią tobie z tego zarzut, jakożeś w rodzie naszym najskłonniejszy do sporów.
Teraz widzę, jaka to z tobą sprawa.
Sam zapyta:
— Czy ci wyjdzie na lepsze, jeżeli ja podejmę oskarżenie,
a obaj potem wyjdziemy zawstydzeni?
Torbjoern na to:
— A jednak wielka byłaby w tym dla mnie pociecha, gdybyś się ujął za moją sprawą, jaki by był jej wynik.
Odpowiedział Sam:
— Niechętnie czynię to i tylko przez wzgląd na nasze po
krewieństwo. Ale wiedz, że, według mnie, nadajesz się do
tego mało.
Po czym wyciągnął Sam rękę i przejął skargę Torbjoerna.
8. NA WIECU
Sam każe sobie teraz podać konia i jedzie w górę doliny. Jeździ po dworcach i zawiadamia o zabójstwie. Zbiera
stronników przeciw Hrafnkelowi.
Hrafnkel zwiaduje się o tym i ma to za śmiechu godne, że Sam podjął się powództwa przeciw niemu.
Lato przechodzi, tak samo i najbliższa zima.
Ale na wiosnę, kiedy nadszedł dzień pozwu, jedzie Sam ze swego dworu w dół, do Dworu Głównego, i pozywa
Hrafnkela na roki sądowe za zabójstwo Einara.
Potem zjeżdża Sam doliną na dół i zbiera ludzi wiecowych. Po czym zachowuje się spokojnie, aż się ludzie do
wiecu uzbroją.
Hrafnkel śle teraz poselstwo do Doliny Lodowcowej w dół i wzywa mężów. Otrzymuje siedemdziesiąt chłopa ze
swej drużyny wiecowej. Z tą gromadą jedzie na wschód przez zie-mię Doliny Rzecznej, potem na wschód, naokół
wyższego końca jeziora, i przez idącą w poprzek perć do Doliny Stro-mej, pod górę przez Dolinę Stromą i ku
południowi, przez Toporową Regle, do fiordu Bera, a potem, zwykłą drogą ludzi wiecowych, do Seitan. Z Doliny
Rzecznej czyni to siedemnaście dni drogi na południe do błonia wiecowego.
Kiedy już Hrafnkel odjechał z okolicy, Sam zbiera ludzi koło siebie.
Dostaje przeważnie samych wyrostków za towarzyszy wyprawy i chłopców, których zaciągnął. Ludziom tym
dał broń i odzienie, i mieszkanie.
Sam ruszył inną drogą z doliny. Pojechał ku północy, do mostu, potem przez most, a stamtąd przez hale Doliny
Trawiastej i pozostał przez noc w tej dolinie. Stąd ruszyli do Przylądka Szerokiej Nasady, a potem wyżej, wzdłuż
Gór Błękitnych, do doliny zwanej Zakątem, potem na południe ku Piachom, aż przybyli do Góry Owczej, a stąd na
błonia wiecowe.
Hrafnkela tam jeszcze nie było. Jego jazda trwa dłużej, bo jego droga dłuższa.
Sam rozbija namioty nie w pobliżu tego miejsca, gdzie ludzie z fiordów wschodnich koczować zwykli. Nieco
później przybywa Hrafnkel na wiec. Rozbija namioty tam, gdzie przywykł. Słyszy, że Sam jest na wiecu. Zda mu
się to śmieszne.
Wiec ten był bardzo liczny. Prawie wszyscy naczelnicy byli na nim, jacy są na Islandii.
Sam odwiedził wszystkich naczelników i prosił o pomoc i poparcie. Ale wszyscy dali tę samą odpowiedź, że nie
mają Samowi tyle do zawdzięczenia, aby się wdawać w spór z ofiar-nikiem Hrafnkelem, a tym samym narażać na
niebezpieczeństwo swoją cześć. Mówili takoż, że ci, co mieli spory wiecowe z nim, najczęściej tak na tym wyszli,
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin