Katarzyna Emmerich.txt

(193 KB) Pobierz
�YWOT  I  BOLESNA  M�KA  PANA  NASZEGO
JEZUSA  CHRYSTUSA

(fragment dotycz�cy starego testamentu)

napisa�a Katarzyna Emmerich (ok. 1790)
Wyda�o CWD REGINA POLONIAE Cz-wa, do kupienia w ARCE - We Wroc�awiu
------------------------------------------------------------------------------------------------------


Spis tre�ci
Wst�p
Upadek Anio��w
Stworzenie �wiata
Adam i Ewa
Drzewo �ywota i drzewo wiadomo�ci
Upadek
Przyrzeczenie zbawienia
Wygnanie z Raju
Rodzina Adama
Kain. Dzieci Bo�e. Wielkoludy
Noe i jego potomkowie. Patriarchowie Hom i D�emszyd
Wie�a Babel
Derketo
Semiramis
Melchizedech
Job
Abraham
Melchizedech ofiaruje chleb i wino
Abracham otrzymuje Sakrament Starego Przymierza
Jakub
J�zef i Azent
Arka Przymierza


Wst�p

Anna Katarzyna tak opowiada�a o tym, co widzia�a podczas zachwycenia, b�d�c jeszcze ma�ym dzieckiem: �Rozwa�aj�c w pi�tym czy sz�stym roku �ycia pierwszy artyku� Sk�adu Apostolskiego: �Wierz�, w Boga Ojca Wszechmog�cego, Stworzyciela nieba i ziemi, � r�ne obrazy o stworzeniu nieba i ziemi stan�y mi przed oczyma. Widzia�am upadek anio��w, stworzenie �wiata i raju, Adama i Ewy, oraz grzeszny tych�e upadek. S�dzi�am, �e ka�dy cz�owiek widzi te tak samo, jak wszystkie inne przedmioty, i dla tego te� opowiada�am o tym �mia�o rodzicom, rodze�stwu i przyjaci�kom; wreszcie jednakowo� spostrzeg�am, �e si� ze mnie �miano, pytaj�c mnie, czy posiadam mo�e ksi��k�, w kt�rej to wszystko jest opisane. Wtedy ani s��wkiem wi�cej o tych rzeczach nie wspomina�am, s�dz�c, �e nie godzi si� zapewne o tym m�wi�. Miewa�am te widzenia w nocy i we dnie, w polu, w domu, chodz�c, pracuj�c, w�r�d rozmaitych zatrudnie�. Kiedy razu pewnego, bez najmniejszego podst�pu, o Zmartwychwstaniu Pana Jezusa inaczej m�wi�, im, tj. z pewno�ci� i w przekonaniu, �e ka�dy inny tak samo t� tajemnic� pojmowa� musi, jako ja j� pojmowa�am, nie wiedz�c wcale, �e ten spos�b pojmowania szczeg�lnym jest moim przywilejem; inne dzieci, dziwuj�c si� temu, wy�mia�y mnie i oskar�y�y przed nauczycielem, kt�ry mnie surowo upomnia� bym sobie w przysz�o�ci podobnych uroje� nie robi�a. Miewa�am jednakowo� te wizje dalej, a patrza�am na nie jak dzieci�, kt�re przypatruje si� obrazom i je sobie t�umaczy na sw�j spos�b, nie troszcz�c si� o to, co ten lub �w obraz przedstawia. Poniewa� za� cz�ciej widzia�am, �e te same przedmioty na obrazach �wi�tych w Pi�mie �wi�tym by�y przedstawiane w najrozmaitszy spos�b, lecz bez najmniejszego uszczerbku dla wiary mojej, wi�c uwa�a�am te wizje moje za ksi��k� z obrazkami, a przypatruj�c si� tej ksi��ce jak najspokojniej, wzbudza�am nast�puj�ca dobr� intencj�: wszystko na wi�ksz� chwa�� Bo��. W sprawach duchowych wierzy�am jedynie w to, co Pan B�g objawi� i przez Ko�ci� Sw�j �wi�ty do wierzenia podaje, czy tam wyra�nie napisane lub nie napisane. Nigdy te� w to, co w zachwyceniu widzia�am, nie wierzy�am tak, jak widzia�am. Patrza�am na wszystko tak samo, jako przypatrywa�am si� rozmaitym ���bkom, kt�re, jakkolwiek by�y rozmaite, wcale mi nie przeszkadza�y; w ka�dym, bowiem ���bku, cze�� oddawa�am tej samej Boskiej Dziecinie. Tak samo te� rzecz si� mia�a z owymi obrazami, przedstawiaj�cymi stworzenie nieba i ziemi i cz�owieka; patrz�c na nie, oddawa�am cze�� Panu Bogu Wszechmog�cemu, Stw�rcy nieba i ziemi.




Upadek Anio��w

Najpierw widzia�am przestw�r pe�en �wiat�o�ci; a w tym przestworze, jako kul� jeszcze bardziej l�ni�c�, podobn� do s�o�ca i le��c� w s�o�cu, widzia�am � tak mi si� zdawa�o � jedno�� w Tr�jcy. Nazwa�am to wszystko zgod�, a widzia�am z niej jakoby skutek; wtem powsta�y pod ow� kul� jakoby w sobie le��ce jasne ko�a, pier�cienie i ch�ry anio��w, niezmiernie ja�niej�cych, pot�nych i pi�knych. To morze �wiat�o�ci le�a�o jakoby s�o�ce pod owym wy�szym s�o�cem. 

Z pocz�tku wszystkie te ch�ry wychodzi�y z owego wy�szego s�o�ca jakoby w zgodzie i mi�o�ci. Naraz spostrzeg�am, �e jedna cz�� tych wszystkich k� si� zatrzyma�a; zatapiaj�c si� we w�asn� pi�kno��. Czu�y w�asn� rozkosz, widzia�y ca�� sw� pi�kno��, zastanawia�y si�, tylko sob� by�y zaj�te.

Najpierw wszystkie, przej�te uwielbieniem dla Boga, nie posiada�y si� od rozkoszy i rado�ci; nagle jedna cz��, nie my�l�c ju� o Bogu, zapatrzy�a si� we w�asn� istot�. W tej chwili widzia�am, jak owa ca�a cz�� ch�r�w ja�niej�cych upad�a na d� i si� za�mi�a, widzia�am, jak inne ch�ry ich miejsca zaj�y; nie widzia�am jednakowo�, czy ich �ciga�y, wychodz�c z formy obrazu. Tamte sta�y spokojnie, zaj�te sob� i spad�y na d�, za� te, kt�re si� nie zatrzyma�y, wst�pi�y w ich miejsce, a to wszystko nast�pi�o od razu. 

Po ich upadku widzia�am na dole tarcz� cienist�, jakoby ta tarcza by�a ich mieszkaniem; pozna�am, �e wpad�y we form� niecierpliw�. Przestrze�, kt�r� odt�d zajmowa�y, by�a daleko mniejsza, od tej, kt�r�, b�d�c u g�ry, zajmowa�y, dla tego te� wydawa�y mi si� daleko wi�cej �cie�nione.

Od chwili, kiedy, b�d�c dzieckiem, widzia�am, �e owe ch�ry spad�y, we dnie i w nocy ba�am si� ich dzia�alno�ci, mniemaj�c zawsze, �e �wiatu wiele szkodz�. Zawsze oko�o �wiata kr���; dobrze, �e nie maj� cia�a, inaczej bowiem za�mi�yby s�o�ce i patrzeliby�my na nie jako na �my s�o�ca, a to by�oby strasznie.

Zaraz po upadku widzia�am, �e duchy, pozosta�e w�r�d k� l�ni�cych, korzy�y si� przed ko�em Bo�ym, b�agaj�c, by to, co by�o upad�o, znowu by�o naprawione. Potem widzia�am poruszenie i dzia�anie w ca�ym kole �wiat�a Bo�ego, kt�re dot�d sta�o spokojnie i, jak czu�am, na t� pro�b� czeka�o.

Po tej akcji ch�r�w anielskich przekona�am si�, �e odt�d mocnymi pozosta� i ju� wi�cej rozlecie� si� nie mia�y. Pozna�am te�, �e taki przeciwko nim zapad� wyrok odwieczny: walka mia�a trwa� dop�ty, dop�ki ch�ry upad�e nie b�d� przywr�cone. A ten czas wydawa� si� duszy mojej niezmiernie d�ugim, prawie niemo�liwym. Walka mia�a by� na ziemi, za� tam, u g�ry, �adnej nie mia�o by� wi�cej walki, tak On postanowi�.

Po takiej pewno�ci nie mog�am ju� wi�cej mie� lito�ci z szatanem, albowiem widzia�am, �e z w�asnej z�ej woli gwa�tem upad�. Tak�e na Adama nie mog�am si� gniewa�; zawsze te� litowa�am si� nad nim, albowiem s�dzi�am, �e to wszystko by�o przewidziane.




Stworzenie �wiata

Zaraz po pro�bie pozosta�ych ch�r�w anielskich i po poruszeniu B�stwa widzia�am, jak oko�o tarczy cienistej po prawej stronie, ciemna powsta�a kula.

Teraz oczy zwr�ci�am bardziej ku tej ciemnej kuli na prawo od tarczy cienistej, i zdawa�o mi si�, jakoby si� coraz bardziej powi�ksza�a; widzia�am te� ja�niejsze kropki wychodz�ce z masy i pokrywaj�ce j�, a tu i �wdzie wyst�puj�ce w szerszej, jasnej p�aszczy�nie; zarazem widzia�am posta� odgraniczaj�cego si� l�du od wody. Potem widzia�am na jasnych miejscach poruszenie, jakoby w nich si� co� o�ywia�o. Widzia�am te�, jak na l�dzie wyrasta�y ro�liny, a w�r�d tych ro�lin widzia�am �ywe rojowisko. Poniewa� by�am dzieckiem, wi�c s�dzi�am, �e te ro�liny si� porusza�y.

Dotychczas wszystko by�o szare, teraz stawa�o si� coraz ja�niejsze, podobne do wschodu s�o�ca. By�o tak, jako jest na ziemi nad ranem i jakoby wszystko ze snu si� budzi�o.

Wszystko inne z obrazu, znikn�o. Niebo by�o lazurowe a s�o�ce na nim przechodzi�o. Widzia�am tylko jedn� cz�� ziemi o�wiecon� s�o�cem a ta cz�� by�a bardzo pi�kn�, wi�c s�dzi�am, �e to raj. Wszystkie zmiany na owej ciemnej kuli wydawa�y mi si� jakoby wyp�ywaj�ce z owego najwy�szego ko�a Bo�ego. Kiedy s�o�ce stan�o wy�ej, wszystko wygl�da�o jak nad ranem, gdy si� ze snu budzimy; by� to pierwszy poranek, o czym �adna nie wiedzia�a istota. By�y jakoby ju� istnia�y od wiek�w, by�y niewinnymi. Gdy s�o�ce sz�o wy�ej spostrzeg�am, �e i drzewa i ro�liny coraz wy�ej wyrasta�y Woda by�a ja�niejsz�, i �wi�tsz�, wszystkie inne kolory by�y czystsze i ja�niejsze, wszystko by�o niezmiernie przyjemnym; nie by�o te� �adnego �ladu stworze� takich, jakie s� dzisiaj. Wszystkie ro�liny, kwiaty i drzewa inaczej wygl�da�y; teraz wszystko wygl�da jakby spustoszone i poprzekr�cane, jakby zwyrodnia�e.

Cz�sto patrz�c w naszym ogrodzie na ro�liny i owoce, kt�re w krajach p�nocnych wydawa�y mi si� wielkie, szlachetne i smaczniejsze, jak np. pomara�cze, my�la�am sobie: czym te nasze owoce s� w por�wnaniu z owocami kraj�w p�nocnych, tym owoce kraj�w p�nocnych, a nawet jeszcze gorsze, s� w por�wnaniu z owocami raju. Widzia�am te� r�e bia�e i czerwone, s�dz�c, �e one oznaczaj� m�k� Pa�sk� i zbawienie. Tak�e widzia�am drzewa palmowe i wielkie, szerokie drzewa, rzucaj�ce cie� na wz�r dachu.

Zanim widzia�am s�o�ce, wszystko wydawa�o mi si� ma�ym na ziemi, potem wi�kszym, a wreszcie bardzo wielkim.

Drzewa nie sta�y g�sto. Z ka�dego rodzaju ro�lin, przynajmniej wi�kszych, widzia�am tylko jedne, a widzia�am, �e sta�y osobno, jak na zagonach w ogrodzie, podzielone na gatunki. Zreszt� wszystko by�o zielone, a tak czyste i w takim porz�dku, �e wcale nie przypomina�o, i� tutaj r�ka ludzka czy�ci�a i porz�dkowa�a. Pomy�la�am sobie, jak�e to wszystko pi�kne, bo jeszcze �adnych nie ma ludzi! Nie by�o jeszcze grzechu ani zburzenia. Tutaj wszystko zdrowe i �wi�te; tutaj nic jeszcze nie sporz�dzane; tutaj wszystko czyste, chocia� nie czyszczone.

P�aszczyzna, kt�r� widzia�am, by�a lekko pag�rkowat� i ro�linami pokryt�; w �rodku by�o �r�d�o, z kt�rego wyp�ywa�y rzeki na wszystkie strony, a z tych rzek niekt�re znowu jedna w drug� wp�ywa�y, W tych rzekach spostrzeg�am najpierw ruch i �yj�ce zwierz�ta; potem widzia�am, jak te zwierz�ta tu i �wdzie z pomi�dzy krzew�w, jakoby ze snu si� budz�c, wygl�da�y. By�y oswojone i zupe�nie inne, ani�eli dzisiaj; nawet w por�wnaniu do dzisiejszych zwierz�t by�y jak ludzie: czyste, szlachetne, szybkie, mi�e i �agodne. Trudno wypowiedzie�, jakimi by�y. Najwi�kszej cz�ci zwierz�t nie zna�am. Widzia�am s�onia, jelenia, wielb��da, a przede wszystkim nosoro�ca, kt�rego tak�e w arce widzia�am, gdzie mianowicie by� mi�ym i �agodnym. By� kr�tszym od konia, tak �e g�owa jego by�a bardziej zaokr�glona. Nie widzia�am �adnych ma�p, �adnych owad�w i brzydkich zwierz�t; my�la�am so...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin