H. Sienkiewicz - Potop.txt

(2440 KB) Pobierz
Henryk Sienkiewicz

"Potop"

 


















By� na �mudzi r�d mo�ny Billewicz�w, od Mendoga si� wywodz�cy, wielce skoligacony i w ca�ym Rosie�skiem nad wszystkie inne szanowany. Do urz�d�w wielkich nigdy Billewiczowie nie doszli, co najwi�cej powiatowe piastuj�c, ale na polu Marsa niepo�yte krajowi oddali us�ugi, za kt�re r�nymi czasami hojnie bywali nagradzani. Gniazdo ich rodzinne, istniej�ce do dzi�, zwa�o si� tak�e Billewicze, ale pr�cz nich posiadali wiele innych maj�tno�ci i w okolicy Rosie�, i dalej ku Krakinowu, wedle Laudy, Szoi, Niewia�y - a� hen, jeszcze za Poniewie�em. Potem rozpadli si� na kilka dom�w, kt�rych cz�onkowie potracili si� z oczu. Zje�d�ali si� wszyscy w�wczas tylko, gdy w Rosieniach, na r�wninie zwanej Stany, odbywa� si� popis pospolitego ruszenia �mudzkiego. Cz�ciowo spotykali si� tak�e pod chor�gwiami litewskiego komputu i na sejmikach, a �e byli zamo�ni, wp�ywowi, wi�c liczy� si� z nimi musieli sami nawet wszechpot�ni na Litwie i �mudzi Radziwi��owie.
Za panowania Jana Kazimierza patriarch� wszystkich Billewicz�w by� Herakliusz Billewicz, pu�kownik lekkiego znaku, podkomorzy upicki. Ten nie mieszka� w gnie�dzie rodzinnym, kt�re dzier�y� pod owe czasy Tomasz, miecznik rosie�ski; za� do Herakliusza nale�a�y Wodokty, Lubicz i Mitruny, le��ce w pobli�u Laudy, naok�, jakoby morzem, ziemiami drobnej szlachty oblane.
Pr�cz Billewicz�w bowiem kilka by�o tylko wi�kszych dom�w w okolicy, jako So��ohuby, Montwi��owie, Schyllingowie, Koryznowie, Sici�scy (cho� i drobnej braci tych�e nazwisk nie brak�o) zreszt� ca�e porzecze Laudy usiane by�o g�sto tak zwanymi �okolicami� albo m�wi�c zwyczajnie: za�ciankami zamieszka�ymi przez s�awn� i g�o�n� w dziejach �mudzi szlacht� lauda�sk�.
W innych okolicach kraju rody bra�y nazw� od za�ciank�w albo za�cianki od rod�w, jako bywa�o na Podlasiu; tam za�, wzd�u� lauda�skiego porzecza, by�o inaczej. Tam mieszkali w Morezach Stakjanowie, kt�rych swego czasu Batory osadzi� za m�stwo okazane pod Pskowem. W Wo�montowiczach na dobrej glebie roili si� Butrymowie, najd�u�sze ch�opy z ca�ej Laudy, s�ynni z ma�om�wno�ci i ci�kiej r�ki, kt�rzy czasu sejmik�w, zajazd�w lub wojen
murem w milczeniu i�� zwykli. Ziemie w Dro�ejkanach i Mozgach uprawiali liczni Domaszewiczowie, s�ynni my�liwi; ci puszcz� Zielonk� a� do Wi�komierza tropem nied�wiedzim chadzali. Gasztowtowie siedzieli w Pacunelach; panny ich s�yn�y pi�kno�ci�, tak i� w ko�cu wszystkie g�adkie dziewcz�ta w okoliey Krakinowa, Poniewie�a i Upity pacunelkami nazywano. So��uhubowie Mali byli bogaci w konie i byd�o wyborne, na le�nych pastwiskach hodowane; za� Go�ciewicze w Goszczunach smo�� w lasach p�dzili, od kt�rego zaj�cia zwano ich Go�ciewiczami Czarnymi albo Dymnymi.
By�o i wi�cej za�ciank�w, by�o i wi�cej rod�w. Wielu z nich nazwy istniej� jeszcze, ale po wi�kszej cz�ci i za�cianki nie le�� tak, jak le�a�y, i ludzie innymi w nich imionami si� wo�aj�. Przysz�y wojny, nieszcz�cia, po�ary, odbudowywano si� nie zawsze na dawnych pogorzeliskach, s�owem: zmieni�o si� wiele. Ale czasu swego kwitn�a jeszcze stara Lauda w pierwotnym bycie i szlachta lauda�ska do najwi�kszej dosz�a wzi�to�ci, gdy� przed niewiel� laty, czyni�c pod �ojowem przeciw zbuntowanemu kozactwu, wielk� si� s�aw� pod wodz� Janusza Radziwi��a okry�a.
S�u�yli za� wszyscy lauda�scy w chor�gwi starego Herakliusza Billewicza; wi�c bogatsi jako towarzysze na dwa konie, ubo�si na jednego, najubo�si w pocztowych. W og�le szlachta to by�a wojenna i w zawodzie rycerskim szczeg�lnie rozmi�owana. Natomiast na tych sprawach, kt�re zwyk�� materi� sejmik�w stanowi�y, mniej si� znali. Wiedzieli, �e kr�l jest w Warszawie,
Radziwi�� i pan Hlebowicz, starosta, na �mudzi, a pan Billewicz w Wodoktach na Laudzie. To im wystarcza�o, i g�osowali tak, jak ich pan Billewicz nauczy�, w przekonaniu, �e on tego chce, czego i pan Hlebowicz, ten zn�w z Radziwi��em idzie w ordynku, Radziwi�� jest r�k� kr�lewsk� na Litwie i �mudzi, kr�l za� ma��onkiem Rzeczypospolitej i ojcem rzeszy szlacheckiej. Pan Billewicz by� zreszt� wi�cej przyjacielem ni� klientem pot�nych oligarch�w na Bir�ach - i to wielce cenionym, bo na ka�de zawo�anie mia� tysi�c g�os�w i tysi�c szabel lauda�skich, a szabel w r�kach Stakjan�w, Butrym�w, Domaszewicz�w lub Gasztowt�w nie lekcewa�y� jeszcze wtym czasie nikt w �wiecie. P�niej dopiero zmieni�o si� wszystko, w�a�nie w�wczas, gdy pana Herakliusza Billewicza nie sta�o.
Nie sta�o za� tego ojca i dobrodzieja szlachty lauda�skiej w roku 1654. Rozpali�a si� w�wczas wzd�u� ca�ej wschodniej �ciany Rzeczypospo�itej straszna wojna. Pan Billewicz ju� na ni� nie poszed�, bo nie pozwoli� mu na to wiek i g�uchota, ale lauda�scy poszli. Ow�, gdy przysz�a wie��, �e Radziwi�� pobity zosta� pod Szk�owem, a lauda�ska chor�giew w ataku na najemn� piechot� francusk� prawie w pie� wyci�ta - stary pu�kownik, ra�ony apopleksj�, dusz� odda�.
Wie�� t� przywi�z� niejaki pan Micha� Wo�odyjowski, m�ody, ale bardzo ws�awiony �o�nierz, kt�ren w zast�pstwie pana Herakliusza lauda�skim z ramienia Radziwi��a przewodzi�. Resztki ich przyby�y tak�e do zagr�d ojczystych, zn�kane, pogn�bione, zg�odzone i �ladem ca�ego wojska na hetmana wielkiego narzekaj�ce, �e ufny w groz� swego imienia, w urok zwyci�zcy, z ma�� si�� na dziesi��kro� liczniejsz� pot�g� si� rzuci�, a przez to pogr��y� wojsko, kraj ca�y.
Lecz w�r�d og�lnych narzeka� ani jeden g�os nie podni�s� si� przeciw m�odemu pu�kownikowi, panu Jerzemu Micha�owi Wo�odyjowskiemu. Owszem, ci, co uszli z pogromu, wys�awiali go pod niebiosa, cuda opowiadaj�c o jego do�wiadczeniu wojskowym i czynach. I jedyn� to by�o pociech� dla lauda�skich niedobitk�w wspomina� o przewagach, kt�rych pod przewodem pana Wo�odyjowskiego dokonali: jako w ataku przebili si�, niby przez dym, przez pierwsze kupy po�ledniejszego �o�nierza; jak potem na francuskich najemnik�w wpad�szy ca�y regiment najprzedniejszy w puch na szablach roznie�li, przy czym pan Wo�odyjowski w�asn� r�k� �ci�� tego� regimentu oberszta; jako na koniec, otoczeni i w cztery ognie wzi�ci, salwowali si� po desperacku z zam�tu, g�stym trupem padaj�c i nieprzyjaciela �ami�c.
S�uchali z �alem, ale i dum� owych opowiada� ci z lauda�skich, kt�rzy wojskowo w kompucie litewskim nie s�u��c, obowi�zani byli tylko w pospolitym ruszeniu stawa�. Spodziewano si� te� powszechnie, �e pospolite ruszenie, ostateczna kraju obrona, wkr�tce zostanie zwo�ane. By�a ju� z g�ry umowa, �e w takim razie pan Wa�odyjowski zostanie obrany lauda�skim rotmistrzem, bo cho� si� do miejscowego obywatelstwa nie liczy�, nie by�o ode� mi�dzy miejscowym obywatelstwem s�awniejszego. Niedobitkowie m�wili jeszcze o nim, �e samego hetmana z toni wyrwa�. Tote� ca�a Lauda na r�ku go prawie nosi�a, a okolica wydziera�a okolicy. K��cili si� zw�aszcza Butrymi, Domaszewicze i Gasztowtowie, u kt�rych ma zosta� najd�u�ej go�cin�. On za� tak sobie ow� bitn� szlacht� upodoba�, �e gdy okruchy wojsk radziw��owskich ci�gn�y do Bir�, by tam jako tako po kl�sce przyj�� do sprawy - on z innymi nie odszed�, ale je�d��c z za�cianku do za�cianku, w Pacunelach u Gasztowt�w wreszcie sta�� rezydencj� za�o�y�, u pana Pakosza Gasztowta, kt�ry nad wszystkimi w Pacunelach mia� zwierzchno��.Co prawda, nie m�g�by by� pan Wo�odyjowski �adn� miar� do Bir� jecha�, gdy� zachorowa� ob�o�nie: naprz�d przysz�y na� z�e gor�czki, potem od kontuzji, kt�r� by� pod Cybichowem jeszcze otrzyma�, odj�o mu praw� r�k�. Trzy panny Pakosz�wny, s�ynne z urody pacunelki, wzi�y go w czu�� opiek� i poprzysi�g�y tak s�awnego kawalera do pierwotnego zdrowia doprowadzi�, szlachta za�, kto �yw by�, zaj�a si� pogrzebem dawnego swego wodza, pana Herakliusza Billewicza.
Po pogrzebie otwarto testament nieboszczyka, z kt�rego pokaza�o si�, i� stary pu�kownik dziedziczk� ca�ej fortuny, z wyj�tkiem wsi Lubicza, uczyni� wnuczk� sw� Aleksandr� Billewicz�wn�, �owczank� upick�, opiek� za� nad ni�, dop�ki by za m�� nie posz�a, powierzy� ca�ej szlachcie lauda�skiej.
�...Kt�rzy, jako mnie �yczliwymi byli (g�osi� testament) i mi�o�ci� za mi�o�� p�acili, niech�e i sierocie tak b�d�, a w tych czasiech zepsucia i przewrotno�ci, gdy przed swawol� i z�o�ci� ludzk� nikt bezpieczen ani pr�en boja�ni by� nie mo�e - niechaj sieroty przez pami�� moj� od przygody strzeg�.
Baczy� tak�e maj�, aby fortuny w bezpieczno�ci za�ywa�a z wyj�tkiem wsi Lubicza, kt�r� panu Kmicicowi, m�odemu chor��emu orsza�skiemu, dawam, darowuj� i zapisuj�, aby w tym przeszkody jakiej nie mia�. Kto by za� si� tej przychylno�ci mojej dla W-nego Andrzeja Kmicica dziwowa� albo w tym krzywd� wnuczki mojej urodzonej Aleksandry upatrywa�, wiedzie� ma i powinien, i�em od ojca urodzonego J�drzeja Kmicica jeszcze z m�odych lat, a� do dnia �mierci, przyja�ni i zgo�a braterskiego afektu doznawa�. Z kt�rym wojny odprawowa�em i �ycie mi po wielekro� ratowa�, a gdy z�o�� i invidia pan�w Sici�skich wydrze� mi fortun� chcia�y - i do niej mi dopom�g�. Tedy ja, Herakliusz Billewicz, podkomorzy upicki, a razem grzesznik niegodny, przed srogim s�dem bo�ym dzi� stoj�cy, przed czterema laty (�yw jeszcze i nogami po nizinie ziemskiej chodz�c) do pana Kmicica ojca, miecznika orsza�skiego, si� uda�em, aby wdzi�czno�� i przyja�� stateczn� �lubowa�. Tam�e za wsp�ln� zgod� postanowili�my obyczajem dawnym szlacheckim i chrze�cija�skim, �e dzieci nasze, a mianowicie syn jego Andrzej z wnuczk� moj� Aleksandr�, �owczank�, stad�o uczyni� maj�, aby z nich potomstwo na chwa�� bo�� i po�ytek Rzeczypospolitej wyros�o.
Czego sobie najmocniej �ycz� i wnuczk� moj� Aleksandr� do pos�usze�stwa tu wypisanej woli obowi�zuj�, chybaby pan chor��y orsza�ski (czego B�g nie daj) szpetnymi uczynkami s�aw� sw� splami� i bezecnym by� og�oszony. A je�liby substancj� sw� rodzinn� utraci�, co przy tamtej �cianie wedle Orszy �acnie zdarzy� si� mo�e, tedy go ma pod b�ogos�awie�stwem za m�a mie�, cho�by te� i od Lubicza odpad�, nic na to nie zwa�a�.
Wszelako, je�liby za szczeg�ln� �ask� Boga wnuczka moja chcia�a na chwa�� Jego panie�stwo sw...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin