Rozdział 12.doc

(38 KB) Pobierz
12

12.

Nadzieja

 

- Ja nie wyobrażam sobie dalszego istnienia bez niej, Esme. Doskonale o tym wiesz.

- Wiem synku.

- Dlaczego? Dlaczego tak musi być?

- Wiem, że życie jest niesprawiedliwe. Ale czasami trzeba po prostu to zaakceptować.

- Łatwo ci mówić. A gdyby to był Carlisle? … Przepraszam Esme, nie chciałem tego powiedzieć. Ja po prostu nie mogę się z tym pogodzić.

- Rozumiem cię, ale nie rób nic głupiego. Jeszcze nie wszystko stracone.

- Skończę ze sobą. Pojadę do Volterry i tym razem nikt nie będzie w stanie mnie uratować. Nikt, bo tylko ona mogłaby to zrobić.

- Edward! Nawet o tym nie myśl.

- Jeżeli ona się nie wybudzi, jeżeli… umrze, to nikt mnie nie zatrzyma.

Głosy były coraz wyraźniejsze. Słyszałam rozmowę. Czułam, jakbym wynurzała się z ciszy i ciemności, jaka mnie otaczała. Chciałam się poruszyć, coś powiedzieć, ale nie mogłam. A może tylko wydawało mi się, że go słyszę. Może ja nie żyłam…

- Bello! Bello, słyszysz mnie? Odezwij się.

- Edwardzie, daj spokój. Nie rób sobie zbyt wielkich nadziei.

- Esme, ona się poruszyła.

- Wydawało ci się. To przecież niemożliwe. Lekarz mówił…

- Czułem to.

- Ale przecież lekarz mówił nam, że taka śpiączka może potrwać nawet kilka lat.

- Bello, proszę odezwij się – usłyszałam anielski głos nad moim uchem.

A jednak żyłam. Spróbowałam poruszyć ręką. Wydawało mi się, że to zrobiłam, ale jednak nie. Moja dłoń ani drgnęła. Nie wiedziałam co zrobić, żeby dać Edwardowi znak, że go słyszę.

Skoncentrowałam się maksymalnie i całą sobą jeszcze raz spróbowałam poruszyć ręką. Poczułam, jak drgnął mi palec wskazujący prawej ręki. Tej ręki, za którą trzymał mnie Edward.

- Esme! Ona poruszyła ręką!

- Edward, proszę. Wiem, że wierzysz w Bellę, ale jeszcze za wcześnie.

- Naprawdę! Ona się poruszyła!

- Więc jest nadzieja Edwardzie. Jest nadzieja!

- Bello, kochanie, proszę powiedz coś – szepnął delikatnym głosem.

Jednak tak, jak nie mogłam poruszyć ręką, tak nie mogłam mówić. Ale zaraz… Przecież spróbowałam i poruszyłam palcem, więc dlaczego miałoby mi się nie udać wydanie jakiegokolwiek dźwięku dla Edwarda?  Aby się nie zamartwiał. By wiedział, że jestem z nim, że wróciłam…

Znów skupiłam się, ale tym razem na tym, aby poruszyć ustami. Jednak to nie było wszystko. Musiałam jeszcze wydobyć z siebie jakiś odgłos. To było tak trudne. Próbowałam kilka razy i nic. Skupiłam się jeszcze bardziej, pomyślałam o Edwardzie, o tym jak cierpi. Nie chciałam, żeby cierpiał. W dodatku z mojego powodu. Chciałam temu zapobiec. I wtedy…

- E… e…ed…

- Bello, nareszcie! Nareszcie wróciłaś! Kocham cię, słyszysz? Tak bardzo cię kocham. Esme! Zawołaj lekarza, ona się budzi!

Poczułam na policzkach i na czole zimne pocałunki mojego anioła.

Po chwili zrobiło się głośno. Z szumu wyłapywałam pojedyncze zdania:

- Ciśnienie?

- W normie.

- Proszę pobrać krew i natychmiast do laboratorium!

- Siostro! Dwa razy kroplówka, ta co wczoraj.

- Witam pani Cullen. Nareszcie wróciła pani do nas.

Mogłam się tylko domyślać, że nie było już ze mną tak źle. Po głosie lekarza można było poznać, że się uśmiecha. Z tego co usłyszałam wcześniej dowiedziałam się, że byłam w śpiączce. Całe szczęście, że teraz jakoś wszystko się zaczęło normować.

Edward cały czas trzymał mnie za rękę. Spróbowałam otworzyć oczy. Sprawiało mi to ból, ale… nareszcie zobaczyłam jego twarz. Jednak to nie była twarz mojego Edwarda. To była twarz człowieka ciężko pokrzywdzonego przez los, któremu zabrano na zawsze wszystko, co miał. Twarz człowieka, który nie ma już siły aby walczyć i przeciwstawić się nieszczęściu, jakie go spotkało.

Mogłam sobie tylko wyobrażać, co przeżywał przez cały ten czas, kiedy byłam w śpiączce. Gdy pomyślałam o tym zrobiło mi się strasznie ciężko. Przecież to przeze mnie tak cierpiał.

Ile mogło to trwać?

- Panie doktorze, jest pan proszony natychmiast do laboratorium. Są wyniki krwi pani Cullen. Musi pan je zobaczyć jak najszybciej.

- Dobrze pani Smith, już idę.

Lekarz wyszedł, a zaraz za nim Esme. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że cały czas była w pokoju. Zostałam z Edwardem. Wpatrywałam się w jego twarz, a on w moją. W jego oczach było tyle miłości. Chciałam się dowiedzieć ile trwał jego koszmar? Jak długo cierpiał, gdy mnie nie było z nim.

- E…Edward?

- Tak Bello? – uśmiechnął się delikatnie.

- Pro-szę po…po-wiedz m…mi…

Nie, to nie miało sensu. Mówienie sprawiało mi ogromną trudność. Już nie mogłam wydusić z siebie ani słowa więcej.

Po policzku spłynęła mi jedna, jedyna łza. Edward wzruszony, otarł ją dłonią.

- Spokojnie kochanie. Wszystko będzie dobrze. Za kilka godzin będziemy mogli porozmawiać. Wiem, że teraz jest ci ciężko. W końcu dwa miesiące byłaś nieobecna. Tak bardzo mi cię brakowało. Dziękuję, że wróciłaś. To wszystko moja wina. Nigdy nie wybaczę sobie, że do tego dopuściłem.

Więc byłam w śpiączce dwa miesiące! Koszmar! Edward musiał przeżyć koszmar. I jeszcze się za to obwinia. Biorąc pod uwagę to, jak teraz wyglądał, mogłam poznać, że było to dla niego bardzo ciężkie doświadczenie.

Do oczu zaczęło napływać mi coraz więcej łez. Nie mogłam tego powstrzymać

- Bello, nie płacz. Już jest wszystko dobrze. Teraz już jesteśmy razem. Na zawsze.

- Panie Cullen, musimy natychmiast porozmawiać. Proszę do mojego gabinetu.

To był lekarz.

Edward pocałował mnie w czoło i szepnął:

- Zaraz wracam. Esme wejdzie do ciebie na chwilę.

Razem z lekarzem wyszedł na korytarz.

- Tak się cieszę, że wróciłaś Bello.

- Dzię…dziękuję Esme.

- Nie mów zbyt dużo. Musisz odpoczywać – uśmiechnęła się do mnie i pogładziła mnie po włosach.

- Esme?

- Tak?

- Czy… czy wszy-scy wiedzieli o… o mnie?

- Tak. Cała rodzina bardzo się o ciebie martwiła. Alice była załamana. A najbardziej dręczyło ją to, że nie miała żadnych konkretnych wizji. Bardzo często wpadała do ciebie z Jasperem i siedzieli przy tobie razem z Edwardem. Również Rose i Emmett często cię odwiedzali i może mi nie uwierzysz, ale przez cały ten czas kiedy byłaś w śpiączce, nie usłyszałam od Emmetta ani jednego żartu. Bardzo się martwił. Ja i Carlisle byliśmy z tobą kiedy reszta musiała polować, więc nawet przez chwilę nie byłaś sama.

- A… a tata?

- Charlie oczywiście też cię odwiedzał. Był bardzo przygnębiony, bo nie dostał urlopu i nie mógł być z tobą przez cały czas.

- Dziękuję wam wszy-stkim.

- Nie ma za co kochanie. Przecież rodzina to rodzina – uśmiechnęła się serdecznie. – A teraz odpocznij. Wystarczy na razie tych opowieści.

Po chwili chyba jednak zasnęłam, bo gdy otworzyłam oczy, Edward znów siedział przy mnie, trzymając mnie za rękę. Jednak jego zmęczona i przepełniona bólem twarz, pokazywała teraz coś innego. W zatroskanych, złocistych oczach zobaczyłam nadzieję. Nadzieję i miłość.

Edward lekko się uśmiechnął.

- Bello, mam bardzo dobre wieści.

Popatrzyłam na niego zdezorientowana.

- O co cho-dzi?

- Nikt nie wie, jak to się dzieje, ani co jest tego przyczyną, ale nowotwór już prawie całkowicie się wycofał.

- Jak to?

- Lekarze mówią, że jeszcze z czymś takim nie mieli do czynienia. Twoja choroba była tak zaawansowana, iż myśleli, że nawet przeszczep nie pomoże. A ty już prawie wyzdrowiałaś. Nie będzie żadnego przeszczepu. Jeszcze kilka dni i będziesz mogła wyjść do domu.

To cud. Nie mogłam uwierzyć w to, co mówił. Z każdym jego słowem, moje niedowierzanie narastało.

- Więc wszy…wszystko wraca do nor-my?

- Tak! – powiedział Edward podekscytowany. – Powoli zaczniesz odzyskiwać siły i będzie tak, jak dawniej.

- Ile po… pozostało nam czasu?

- Wiedziałem, że o to zapytasz – posmutniał. – Dziś jest drugi marca. Został nam jeszcze miesiąc i kilka dni.

- Mu-sisz mnie prze-mienić.

- Wiem – spuścił wzrok. – Ale najpierw powinnaś dojść do siebie Bello. Tak będzie lepiej. – znów popatrzył na mnie. – Teraz najważniejszy jest twój powrót do zdrowia, do normalności. A przemianą będziemy się martwić później. Już niedługo. Na razie się tym nie przejmuj, wszystko w swoim czasie. Dotrzymam obietnicy Bello – popatrzył mi głęboko w oczy. – Zdążymy.

Złożył na mojej dłoni kilka zimnych pocałunków. Poczułam dziwny spokój i radość. Wiedziałam, że przecież dotrzyma danego mi słowa. Nie musiałam się martwić. Będę taka, jak on – pomyślałam. Już niedługo.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin