1955 Carl Theodor Dreyer - Ordet (Słowo) cd2.txt

(25 KB) Pobierz
00:00:08:To wspaniały obraz.
00:00:15:Tu możesz zobaczyć lepiej,|Anders.
00:00:23:Jest jeszcze więcej kawy?|Tak, Peter.
00:00:37:Zanie to do rodka, Anne.
00:00:46:Och! Czy to ty, mała Anne,|z dzbankiem kawy?
00:00:51:Mylisz, że powinienem wzišć jeszcze, Anne?
00:00:52:Tak.
00:00:54:Więc jeszcze pół filiżanki. |Czy twoja matka nie jest w kuchni?
00:01:00:Tak, Anders też tam jest.
00:01:04:Dziękuję, moja dziewczynko, dziękuję.
00:01:11:Więc, Peter, zmieniłe zdanie?
00:01:17:Co przez to rozumiesz?|Mam na myli Anne i Andersa.
00:01:21:Nie, nie zmieniłem.|W każdym razie, jeszcze nie.
00:01:26:Jeszcze nie?
00:01:47:Powiedz mi, Morten, czy czujesz się |całkowicie zadowolony ze swojego Boga?
00:01:52:Tak, oczywicie, że tak.|Teraz, Morten?
00:01:58:O co ci chodzi, Peter?
00:02:00:Nie jeste zadowolony, Morten.|Podejd do nas.
00:02:08:Odszedłe od zmysłów?
00:02:10:Wtedy odnalazłby spokój w duszy.
00:02:13:Nigdy!
00:02:14:Morten, Morten, nie mów tak.
00:02:16:Kiedy będziesz tylko prochem w proch obróconym, |będzie za póno.
00:02:19:Chod, podejd do nas.|Będę błogosławiony, jeli to zrobię.
00:02:22:Morten, Morten, |Pan jest Bogiem cudów.
00:02:26:On ma moc, by odkupić cię z |niewiary i złudzeń.
00:02:31:Niewiary i...
00:02:33:Niewiary i złudzeń.
00:02:36:Mówisz to o mojej wierze.
00:02:40:Wiesz, jaka jest różnica |między twojš wiarš, a mojš?
00:02:44:Ty mylisz, że chrzecijaństwo |jest posępnociš i samoudrękš.
00:02:49:Mylę, że chrzecijaństwo |jest pełniš życia.
00:02:55:Moja wiara jest na cały dzień |i radociš w życiu.
00:03:00:Twoja jest tęsknotš za mierciš.
00:03:06:Moja wiara jest ciepłem życia.|Twoja jest zimnem mierci.
00:03:16:Pewnego dnia uwiadomisz sobie, Peter,|że nasza droga jest tš dobrš.
00:03:26:Czego wy naprawdę szukacie?
00:03:29:Szukamy Boga i niczego innego.
00:03:33:To wszystko brzmi bardzo pięknie, |niemniej jednak
00:03:37:nie mylimy o was jak o |nawróconych czy wierzšcych,
00:03:41:więc w mojej opinii...|W twojej opinii?
00:03:45:Jestecie wszyscy zgubieni.
00:03:47:W opinii Petera krawca |my wszyscy skończymy w piekle...
00:03:51:Anders, Anders.
00:03:53:Tak, ojcze.|Idziemy do domu.
00:03:56:Ale... nie dostanę Anne?|Nie.
00:03:59:A ja mówię "tak", będziesz jš miał,|niech mnie diabeł strzeli,
00:04:03:będziesz jš miał,|nawet jeli ja sam
00:04:06:będę musiał wycišgać jš |z tego więzienia. Chod.
00:04:08:Ojcze.|Teraz idziemy.
00:04:12:I dobrej nocy, Peterze krawcu.
00:04:14:Morten. Czy nie widzisz, |że gniew Boski jest nad tobš?
00:04:16:Nie będę słuchać już ani |jednego słowa tych bzdur.
00:04:19:Nie będziesz słuchał mnie, |ale będziesz słuchał Boga.
00:04:23:Będziesz jeszcze sprawdzany.
00:04:31:Halo! Tak, jest. Co?
00:04:35:Nie, jeszcze nie.
00:04:39:Tak, włanie wychodzš.
00:04:43:Co?
00:04:46:Och, naprawdę!
00:04:51:Dobrze, dobranoc. |Mam nadzieję, że wkrótce jej się polepszy.
00:05:02:Co jest? Co rozumiesz przez|"mam nadzieję, że wkrótce jej się polepszy"?
00:05:05:Naprawdę żyjemy w wieku cudów.
00:05:09:Co masz na myli?
00:05:11:To co ci mówiłem: |będziesz jeszcze sprawdzany.
00:05:15:Twój syn, Mikkel, dzwoni.|I co?
00:05:19:I mówi mi, że Inger jest ciężko chora.
00:05:22:Inger? Zatem to musi być dziecko.
00:05:26:Nie, na ile rozumiem, |to było co niezwykłego.
00:05:29:Więc muszę się popieszyć.
00:05:30:Mam gorliwie nadzieję, |że tym razem Pan dosięgnie twojego serca,
00:05:35:nieważne, jak mocno musiałby uderzać.
00:05:37:Co ty mówisz?|Bóg pomaga mi,
00:05:41:sšdzę, że tak naprawdę masz nadzieję, |że moja synowa umrze.
00:05:44:Tak. Jeli nie ma innego sposobu,
00:05:47:to liczę na to, w imię Pana.
00:05:50:Naprawdę, tak?
00:05:52:Nie, Morten, nie,|mówię ci.
00:05:54:Wiesz, jaka jest odpowied na to?
00:05:56:-Nie!|-To jest jedyna odpowied!
00:05:59:Ojcze, panuj nad sobš.
00:06:01:Sš wiadkowie. |Nawet jeli jeste potężnym Mortenem,
00:06:05:inni również majš swoje prawa.|Id do diabła.
00:06:09:Nie wejdę ci w drogę...
00:06:13:winio właciciela ziemskiego.
00:06:34:Czy to bóle porodowe?|Tak, zdecydowanie.
00:07:09:Inger.
00:07:33:Możesz dostać rodek znieczulajšcy.
00:07:36:Tak, doktorze.
00:07:42:Borgen, przytrzymasz lampę?
00:08:00:Co to było?|Co się stało?
00:08:03:To nic.|Dojdzie szybko.
00:08:29:Jaki jest puls?|Niezbyt dobry.
00:08:32:Zdejmij maskę.
00:08:34:Chod mi pomóc.
00:08:43:Posłuchajmy bicia serca.
00:08:54:Trochę szybko.
00:08:57:Czy dziecko żyje?
00:08:59:Na razie tak. |Ale musimy przez to przejć.
00:09:56:Ona wyjdzie z tego?
00:09:58:Nie wolno ci mi przeszkadzać...|przybliż trochę lampę...
00:10:16:teraz połóż lampę |i podaj mi wiadro.
00:10:21:Jakie duże? Takie?
00:10:32:Jak idzie?
00:10:34:Karen, biegnij i |przynie to małe wiadro,
00:10:37:które żona kupiła |w ubiegłym tygodniu.
00:10:39:Widzę, że doktor tu jest.|A nie położna?
00:10:44:Oboje sš.|Czy to dziecko?
00:10:47:le leży.
00:10:49:A Inger?
00:10:51:Musimy być wdzięczni, |jeli uratujš jej życie.
00:10:54:Proszę.
00:10:58:Czy to poważne, ojcze?
00:11:01:Przed nami pracowita noc,|Anders.
00:11:05:Tak?|Tak, modlenie się.
00:11:09:Tak, ojcze. Za obie: Anne i Inger.
00:11:13:Za Inger.|Za Anne, żeby się wszystko ułożyło.
00:11:17:Id teraz do łóżka |i zaufaj Bogu.
00:11:23:Nie powinnimy się pomodlić |wspólnie, ojcze?
00:11:27:Mały Andersie, kiedy to naprawdę poważne, |najlepiej modlę się w samotnoci.
00:11:42:Niech się dzieje wola Boga!
00:11:57:Wtedy przyszedł sam Pan, |ze swojš kosš i klepsydrš.
00:12:04:Tak, Johannes, tak.
00:12:07:Czemu się obawiacie? |O! Wy małowierni?
00:12:12:Jeszcze nie wstšpiłem do mojego ojca.
00:12:16:Cicho, Johannes.
00:12:22:Ale w swojej rodzinnej wiosce|nie uczynił wielkiego dzieła,
00:12:27:bo nie wierzyli w niego.
00:12:33:Id do swojego pokoju. |Id do łóżka.
00:12:50:No, Mikkel?|Dziecko przyszło na wiat.
00:12:53:Czy to był chłopiec, |jak mi Inger obiecała?
00:12:56:Tak. To był chłopiec.
00:12:58:Tam, widzisz, Pan nie opuszcza...
00:13:02:Leży tam, w wiadrze, |pocięty na cztery kawałki.
00:13:07:Och! Mikkel, gdyby tylko |potrafił się modlić do Boga.
00:13:12:Ty potrafisz to robić, ojcze.
00:13:53:Co teraz robisz, Johannes?
00:13:57:Nie widziałe go?
00:14:00:Kogo?|Pana.
00:14:02:Pana?
00:14:06:Z klepsydrš i kosš. |Zabrał dziecko.
00:14:14:Gdybycie tylko wierzyli we mnie, |to by się nie wydarzyło.
00:14:20:Teraz jestem bezsilny.
00:14:23:O, Boże! O, Boże!
00:14:29:Jak wielka musi być twoja potrzeba |zanim mnie wysłuchasz.
00:14:35:Mały Johannesie, jeli chcesz |uczynić przysługę swojemu staremu ojcu,
00:14:41:id do swojego pokoju.
00:14:55:Patrz, patrz.
00:15:00:Na co mam patrzeć?
00:15:03:Nie widzisz go?|Stoi tam.
00:15:09:Kto?
00:15:23:Człowiek z kosš, wrócił... po Inger.
00:15:30:Cicho, człowieku.
00:15:35:Ty cišgle się mnie nie słuchasz.
00:15:39:Johannes... nie, nie, |to szaleństwo i jeszcze...
00:15:48:co to szaleństwo |i jaki jest powód?
00:15:52:Zbliżasz się do Boga, |to będzie cię kosztować tylko jedno słowo.
00:16:00:Nie, nie, nie... odejd.
00:16:08:Szukasz winogron |na ciernistych krzewach.
00:16:15:Winorole, które mijasz...
00:16:19:Odejd, mówię ci, albo ty też |doprowadzisz mnie do szaleństwa.
00:16:44:Dziadku.
00:16:46:Co! Jeszcze nie w łóżku, mała Maren?
00:16:49:Tak, jestem.|Ale...
00:16:52:Mówiłe tak głono, dziadku.|Och, obudziłem cię?
00:16:56:Tak, przeniosłymy się.
00:16:58:Przeniosłycie się?
00:17:00:Nasze łóżka postawiono w twoim pokoju. |Wiesz, dlaczego?
00:17:04:Nie.
00:17:05:Bo spodziewamy się małego braciszka.
00:17:08:Kto wam to powiedział?|Mama.
00:17:12:Cieszyłycie się z tego?
00:17:15:Wolałabym raczej małš siostrzyczkę,
00:17:18:ale mama mówiła, |że obiecała ci małego braciszka.
00:17:24:Tak powiedziała?
00:17:25:Tak. I pomyleć tylko, |że poszła i tak zachorowała.
00:17:31:Tak, nasz Pan zdecydował
00:17:34:jeszcze nie przysyłać małego braciszka.
00:17:38:Naprawdę?|Tak, a teraz możesz wejć
00:17:43:i pomodlić się do Boga, |żeby mama znów poczuła się lepiej.
00:17:48:Tak, ale On tego nie zrobi.|Nie?
00:17:51:Nie, ona dzi umrze.|Co to? Co ty powiedziała?
00:17:57:Wujek Johannes tak mówi.|I potem przywróci jš do życia,
00:18:02:tak jak człowieka w Biblii,|wiesz.
00:18:05:Co to za bzdury?
00:18:07:Tak mówi wujek.
00:18:10:O! Dobrze,
00:18:13:ale teraz lepiej id i połóż się |do łóżka, mała Maren.
00:18:18:Dobrze, dziadku.|Dobranoc, kochanie.
00:18:22:Dobranoc, dziadku.
00:18:43:Nie zniosę bycia tam.
00:18:46:Bšd silny, mój chłopcze.
00:18:48:Widzę drogę, jakš to idzie.|Drogę, jakš idzie?
00:18:52:Ojcze!|Tak.
00:18:54:Nie zniosę jej straty.
00:18:57:Nie stracisz jej, Mikkel.|Wola boska, wola boska.
00:19:01:Ojcze.|Tak.
00:19:03:Jeli Inger umrze...
00:19:06:Obiecasz mi, |że będziesz żył dopóki
00:19:09:Anders i Anne się nie pobiorš,|tak, żeby dzieci miały dom?
00:19:14:To się nie może stać. O! Boże!|Nie zabieraj od nas Inger.
00:19:30:Wejdmy do niej.|Pójdę z tobš.
00:19:36:Silny jeste, stary ojcze.
00:19:39:Tak... ale trzymam się |ręki Bożej. Wejd.
00:20:16:Wujku, czy mama niedługo umrze?
00:20:20:A chcesz tego, mała dziewczynko?
00:20:23:Tak, bo wtedy przywrócisz |jš do życia, prawda?
00:20:27:To prawdopodobnie do niczego |nie doprowadzi.
00:20:31:Czemu nie?
00:20:33:Inni mi na to nie pozwolš.
00:20:36:Więc co z mamš?
00:20:39:Więc mama pójdzie do nieba.
00:20:43:Ale to mi się wcale nie podoba.
00:20:47:Mała dziewczynko,
00:20:50:nie wiesz, jak to jest |mieć mamę w Niebie.
00:20:57:Lepiej, niż mieć jš tu, na ziemi?
00:21:01:Sama możesz zobaczyć.
00:21:05:Co za bzdury!
00:21:07:Jeli wpadniemy w tarapaty, |nie będziemy mieli mamy, |żeby się nami zaopiekowała.
00:21:13:Dziecko, które ma mamę w Niebie, |nie wpada w tarapaty.
00:21:22:Kiedy mama nie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin