39kwkj_inicjatywa.pdf

(2321 KB) Pobierz
j\urjer
Warszawski,
11. Inicj atywa „Kurjera".
Publicystyka ma tę właściwość, że z natury swojego stanowiska spo­
łecznego jest najczynniejszym, bo niemal codziennym, inicjatorem w spra­
wach ogółu. Wszak samo np. podanie kilku naraz depesz z Sandomierza,
Zawichosta i t. d. o wylewie Wisły daje impuls do rozwinięcia akcji ratun­
kowej na wypadek wylewu, a systematyczne np. przypominanie, iż dla wy­
kończenia posągu Moniuszki potrzeba jeszcze tylu a tylu setek rubli, sku­
tecznie porusza ofiarność publiczną.
To pobudzanie ciągłe mas i to zwracanie czujności publicznej w da­
nym kierunku, słowem, ten naturalny przywilej potężnej inicjatywy społe­
cznej — stanowi o powadze prasy, która nie bez słuszności zaszczycona
została w bieżącem stuleciu mianem szóstego mocarstwa.
Kurjer nasz w zakresie swoich sił i środków i w granicach warunków
swojego istnienia starał się zawsze godnie odpowiadać wysokiemu posłan­
nictwu dziennikarstwa. O ile zaś starania te wieńczył rezultat pomyśl­
ny — niechaj świadczy ta popularność, jaką po 75-u latach pracy zdołał
sobie w społeczeństwie zaskarbić.
Że praca nasza zawsze zjednywała sobie uznanie, przekonywają nas
głosy współczesnych, z których najpoważniejsze i bezstronne pozwolimy so­
bie w tem miejscu przytoczyć.
Oto np. co pisze Józef Symeon Bogucki o Kurjerze z r. 1844-go w książ­
ce „Wizerunki społeczeństwa Warszawskiego" (str 225): Kurjer War­
szawski na prowincji grywa rolę niepospolitej wziętości. My czytamy go,
aby raczej sprostować to, co wiemy, jak się czegoś dowiedzieć; ale na pro­
wincji czytają Kurjera z wyższego stanowiska; jest to dzieło opisowe,
epopeja miejska, romans wreszcie, w formie pół arkusza, który jeden wy­
dziera drugiemu z niecierpliwością — posyłają go sobie o mil kilka; — dla-
536
757869476.051.png 757869476.062.png 757869476.073.png 757869476.081.png 757869476.001.png 757869476.002.png 757869476.003.png 757869476.004.png 757869476.005.png 757869476.006.png 757869476.007.png 757869476.008.png 757869476.009.png
KSIĄŻKA JUBILEUSZOWA.
tego jeszcze prenumerator Kurjera na prowincji miewa dużo przyjaciół, —
rodzaj wziętości, — mimowolnie słynnym się staje w całej okolicy — bo ten-
Kurjer maluje im Warszawę, więcej nawet, bo wprost zdejmuje jej obraz,
codzienny jak daguerotypem. Tam też nie czytają Kurjera, ale łykają
myśli, słowa, litery — alboż wyczytać w wiejskiej zagrodzie wszystkie te
doniesienia o świetnych festynach, balach, koncertach, wyścigach koni,
a nadewszystko licznycli zgubach naładowanych pugilaresów, pełnych wo­
reczków, zegarków, pierścieni i t. p., gdzie tylko zbierać i zbierać po ulicach,
należy — nie jest że to obiecywać wiele?... A cóż dopiero, rozebrać ten ruch
dzienny i przypadkowy, w którym może najwierniej zawarta jest historja
społeczna naszego miasta?"
O Kurjerze z r. 1847-go tak się odzywa F. M. Sobieszczański w pracy
p. t. „Rys historyczuo-statystyczny Warszawy" (Bibl. Warsz., r. 1848,
t. III, str. 290 i 291):
„Lata 1821 i 1822 były najpłodniejsze w jawieniu się pism perjody­
cznych w Warszawie, które nawet rozmaite, a coraz zabawniejsze nazwiska
przybierały: i tak /jawiło się w tym czasie pismo pod tytułem: „Mucha
Warszawska", które, jak prawdziwa mucha, niebawem zginęło. Było też
pismo p. t. „ Pasztet z facecjami", który zaledwie 7 numerów mógł na świat
wyprawić; Potpourri, Bronisława, Sybilla, Dekada i t. d. niedłużej trwały,
i innym tym podobnym miejsca ustępowały. Nową jednak epokę w gaze-
ciarstwie naszem rozpoczął w roku 1821 Kurjer Warszawski, dziś najpopu­
larniejsze pismo w tutejszem mieście, wierny obraz potrzeb i upodobań mie­
szkańców, dokładna ich zwyczajów i obyczajów kronika. Prędko po swo"
jem ukazaniu się od wszystkich został lub chciał być czytany, a tym sposo­
bem Kurjer tysiące łudzi nauczył czytać: bo ciekawość i w najuboższych
klasach ludu do możności zrozumienia tego pisemka wabiła. — W lat parę
Kurjer stał jak żadne dotąd pismo w Warszawie; regularnem i porządnem
wydawaniem zniewolił inne gazety, przedtem zaledwie trzy razy w tydzień
ukazujące się, do codziennego wychodzenia; taniością przedtem nieznaną
stał się przystępnym dla ogółu, i szedł raz utorowaną drogą, format, porzą­
dek kolumn, druk i papier tylko zmieniając, z ukłonami na wszystkie stro­
ny, z pochwałami dla wszystkich, z uśmiechem i grzecznością nieposzlako­
waną, Kurjer od początku nikogo nie łajał, nic nie ganił, z nikim się nie
wadził, i tym sposobem przetrwał i przetrzymał wszystkie współzawodnic­
twa. Pisał o wszystkiem bez wielkiego ładu, i to mu podobno największą
popularność zjednało, bo każdy mógł znaleźć czego szukał".
W dziewięć lat później, w r. 1857-ym, taką czytamy charakterystykę
Kurjera w „Listach z podróży" Tadeusza Padalicy:
537
757869476.010.png 757869476.011.png 757869476.012.png 757869476.013.png 757869476.014.png 757869476.015.png 757869476.016.png 757869476.017.png 757869476.018.png 757869476.019.png 757869476.020.png 757869476.021.png 757869476.022.png 757869476.023.png
Kurjer
C
Warszawski.
„Rodzi się w Warszawie codziennie i zabiega do wszystkich jej kątów
mały arkusik, ochrzczony nazwą Kurjerka. W to lusterko przegląda się
codziennie cala Warszawa, od pani do gryzetki, od dandysa do ulicznika, od
hotelu do knajpy. Nikt się nie urodzi, nie ożeni, nie umrze, nie kichnie
w Warszawie bez Kurjerka... Wyrasta on sobie codziennie z brukowego
życia, jakoś tak dziwnie, tak pobożnie, wesoło, szlachecko, po prostu a nai­
wnie razem, iż rzekłbyś, że na zszycie sukienki jego złożyła się cała War­
szawa i jak tylko się pokaże na oczy, rozbierze go zaraz z miną poczciwą
a wesołą, z sercem najżyczliwszem dla wszystkich, i jak Pinetti, z jednej
maluczkiej beczułeczki leje ci potrosze, czego żądasz. Przybiera na żąda­
nie rozmaite położenia, pokazuje się w szlacheckiej kapocie, to znów w ża­
łobnym stroju ciągnie za pogrzebowym konduktem. Załedwieś go tam
zoczył, gdy widzisz go już w balowych rękawiczkach. Mruga jednem
i płacze drugiem okiem, wierzy we wszystkie talenta, proteguje je ciągle
i daje Warszawie w przecięciu na tydzień dwa jeniusze. Flaneruje ma­
gazyny i zwiedza poddasza, kosztuje zupę żółwiową i z równym smakiem
zajada flaki, szuka zgubionych piesków i bransoletek... Kurjerek jest wszę­
dzie, wie wszystko. Jest pewnie sześć razy mniejszy od Presse a dwa­
dzieścia od Tirnesa, powiem wszakże, że żadna z nich nie umie tyle wiado­
mości napakować do głowy jak Kurjerek...''' 1
Wreszcie — oto opinja Henryka Lewestama, złożona o Kurjerze z r.
1859 w „Obrazie najnowszego ruchu literackiego w Polsce" (str. 149 —152):
„I o Kurjerze choć pokrótce tu wspomnimy, o tym ulubionym, okrzy­
czanym, uznanym i zapoznanym Kurjerze, o którym każdy Warszawianin
przyznaje, że stał się mu potrzebą powszednią, a któremu jednak nic przy-
ganić, z którego nie natrząsać się, miałby za dowód zbyt wielkiej płytkości
umysłowej. Wszakże zalety i przywary tego pisma nie są bynajmniej jemu
wyłącznie właściwe; owszem, każde pismo lokalne nacechowane jest i być
musi tą samą naiwnością miejscowych zamiłowań, tem samem jednego mia­
sta lub kraju optymizmem, jeżeli chce sobie drogę utorować do serca wię­
kszej publiczności. Boć ta publiczność, do której zarówno liczy się mie­
szkanka złoconych pałaców, ze swoim smakiem wykwintnie uksztalconym,
i urzędnik, na życie ze strony prozy r zwykle zapatrujący się, i kupiec, który
w każdym objawie umysłowym śledzi wzrost lub upadek sprawy przemysło­
wej, i pracowity rzemieślnik, który przywykł wszystko, co drukowane, za
prawdziwą brać monetę; cała ta publiczność wielce podobna do owej żony,
która sama biednemu mężowi przygania we wszystkiem i chwili spokojnej
mu żałuje, ale która, gdyby kto inny chciał pójść za jej przykładem, gotowa
się rzucić na śmiałego napastnika i oczy bezwstydne mu wydrapać.
Otóż
538
757869476.024.png 757869476.025.png 757869476.026.png 757869476.027.png 757869476.028.png 757869476.029.png 757869476.030.png 757869476.031.png 757869476.032.png 757869476.033.png 757869476.034.png 757869476.035.png 757869476.036.png 757869476.037.png 757869476.038.png 757869476.039.png 757869476.040.png
KSIĄŻKA JUBILEUSZOWA.
co wolno publiczności, to nie wolno pismu czasowemu, które z niej żyje,
które pochlebiać jej musi, albo wyrzec się swojego istnienia. Wyobraźmy
sobie na chwilę Kurjera z tą samą barwą miejscową, jaką ma dzisiaj, ale
z goryczą na ustach i z uśmiechem ironji w oku, — wyobraźmy sobie, za­
miast przysłowiowej jego galauterji dla dam, jakiegoś karcącego kazno­
dzieje, zamiast dobrodusznych pochwał o lada Kontrymowiczu lub Rozbickim,
jakiego zrzędnego krytyka, zamiast szumnej reklamy, odsłonięcie brudnych
tajemnic niejednego wydrwigrosza: a możemy być przekonani, że kto teraz
najjawniej z podobnym sądem się wynurza, rzuciłby gniewny pismo, co dru­
giemu złudzenie, cząstkę własnej całości ohydzie usiłuje. Główny przeto
zarzut, tylekrotuie Kurjerowi czyniony, że u niego wszystko, co nasze, jest
dobre, co \Varszawskie— niezrównane, upada sam przez się, bo ten właśnie
zarzut stanowi najważniejszą cechę pisma lokalnego. To też, wciągając
obecnie Kurjera w obraz literacki naszej prasy perjodycznej, nie zamyślamy
nadać mu przez to znaczenia piśmienniczego, do którego i on sam zapewne
pretensji żadnej nie rości. Na tym stopniu ukształcenia duchowego, na jakim my
obecnie stoimy, literatura i praktyczność są to jeszcze dwa bieguny sobie wprost
przeciwne: nauka i sztuka jeszcze do tyla to naszą krew i soki nie wsiąkły, iibyśmy
je uważać mieli prawie za niezbędny warunek naszego istnienia, iżbyśmy bez nich
życie nasze bezżywotnem uznawali. Kurjer, pomimo wszystkich swoich błędów,
kto wie czyli nie dla tychże samych błędów, stanął w pośrodku pomiędzy
dwoma temi kierunkami; nie godząc jeszcze ostateczności, wskazuje im dro­
gę do zbliżenia się. Mniejsza o usterki historyczne, o niedokładne wiado­
mości z nauk przyrodzonych, o filologiczne pomyłki, dosyć, że najbiedniejsze
nawet objaśnienie zawsze ma na celu przyczepienie pojęć naukowych do co­
dziennego zdarzenia, że w każdym, najobojętniejszyin napozór, szczególe czy­
telnik poznaje choć zdaleka punkt w}-jścia poważniejszy i prawdziwszy.
Najbardziej przyciąga nas do Kurjera naiwna jego dobroduszność i potul-
ność. Kurjer jest to pismo bez żółci. Na wszystkie zasłużone lub niezasłu­
żone napaści, na które od czasu do czasu ze strony większych dzienników
bywa wystawiany, albo nie odpowiada wcale, albo odpowiada łagodnie
i bez żadnego uniesienia; owszem, pomny częstokroć na zasadę: kto na cie­
bie kamieniem, to ty na niego chlebem! — nie pomija żadnej sposobności,
by zwrócić uwagę czytelników na tę lub ową pracę, właśnie w szpaltach in­
nego, choćby najnieżyczliwszego mu pisma pojawiające się. Wprawdzie
j est w tem także nieco utajonego o sobie zarozumienia, boć wychodzi to na
jedno, co użyczać współzawodnikom wysokiej protekcji własnego rozgło­
su; — ależ mało bo takich jest wistocie, co nic, oprócz Kurjera, nie czytają,
dla których tedy podobne wskazówki w samej rzeczy mogą być pożądane,
równie jak pożytek przynosić artykułom przez siebie wzmiankowanym?
539
757869476.041.png 757869476.042.png 757869476.043.png 757869476.044.png 757869476.045.png 757869476.046.png 757869476.047.png 757869476.048.png 757869476.049.png 757869476.050.png 757869476.052.png 757869476.053.png 757869476.054.png 757869476.055.png 757869476.056.png 757869476.057.png 757869476.058.png 757869476.059.png
1 {jurjer *W arszawslii.
Przeciwnie, a mówimy tu bez śladu ironji, raczej z szczerem uznaniem ko­
rzyści, która z podobnego wydawnictwa spływać musi na ogół czytelników,
Kurjer wielką ma misję do spełnienia względem tych właśnie, których zaję~
cia literackie ograniczają się na czytaniu tego jednego pisma, dla których on
jest Alfą i Omegą wiedzy i dobrego smaku, którzy gotowi są przysięgać na
jego słowa, jakby naprawdę ustami mistrza wyrzeczoną."
Taka była opinja o Kurjerze — w kraju.
Za granicą również pismo nasze zażywało wziętości, na co znajdujemy
dowody już na szpaltach samego dziennika. Tak np. w r. 1836-ym Kurjer
chwali się, że artykuł d-ra Czerwińskiego o leczeniu suchot z Kurjera prze­
drukowała Gazeta Rządowa Pruska (Nr 267). W r. 1851-ym Kurjer za­
znacza (Nr 166), że o 80-letniej rocznicy urodzin Józefa Elsnera jego miasto
rodzinne Grottkau dowiedziało się z naszego pisma, dzięki czemu wzięło
w uroczystości wielce okazały udział. W r. znowu 1855-ym (Nr 296) Kurjer
tak pisze o sobie:
Donosząc o wszystkich podróżach i wycieczkach różnych naszych współziomków,
niemożemy pominąć i najlepszych naszych Przyjaciół, jakim jest Kurjer Warszawski.
Owóż Kurjer ton odbył w tym roku piękną podróż... ho z Warszawy do Azji, do lidji
nad rzekę Ganges. Chcemy tu mówić o jednym jogo esemplarzu, posłanym w liście fa­
milijnym d. 10 Marca, a odebranym d. 7 Maja r. b. w Indjach; tyle bowiem czasu potrze­
bował tam iść. Nie wielo zdaje się z naszych pism perjodycznych mogłoby się pochwa­
lić podobną podróżą.
Tego rodzaju przykładów moglibyśmy przytoczyć całą stronicę... ')
Co wpływało na takie spopularyzowanie dziennika? — odpowiedź na
to pytanie znajdujemy poczęści w przytoczonych powyżej głosach współ­
czesnych. Lecz po za tem, że wydawnictwo potrafiło uchwycić potrzebę
chwili i uczynić zadość wymaganiom budzącego się czytelnictwa, na utrwa­
lenie bytu dziennika niewątpliwie wpłynęła w znacznej mierze rzutkość jego
w dawaniu inicjatywy do każdej dobrej sprawy.
Historja tej inicjatywy jest wysoce interesująca. Zaczyna się ona od
zapoczątkowania rozmaitych przedsiębiorstw w rodzaju np. „towarzystwa
wyrobów zbożowych" w r. 1825-ym, a kończy na ekspedycji Dygasińskiego
do Brazylji, w ciągu zaś całej swej 75-lctniej przeszłości przechodzi wszyst­
kie fazy, jakie cechowały w tymże czasie usposobienia i dążenia samego
Do historji prenumeraty zagranicznej przyczynek: w r. 1845-ym Kurjera
trzymała stale cukiernia Spargnaphaniego w Berlinio (1845, Nr 223).
540
757869476.060.png 757869476.061.png 757869476.063.png 757869476.064.png 757869476.065.png 757869476.066.png 757869476.067.png 757869476.068.png 757869476.069.png 757869476.070.png 757869476.071.png 757869476.072.png 757869476.074.png 757869476.075.png 757869476.076.png 757869476.077.png 757869476.078.png 757869476.079.png 757869476.080.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin