11arbud29_nr_11_12.pdf

(14037 KB) Pobierz
ARCHITEKTURA
I BUDOWNICTWO
ROK 5 WARSZAWA 1929
ZESZYT
POWSZECHNA
WYSTAWA KRA-
JOWA W POZ-
NANIU 1929 R.
757881232.002.png
OKŁADKĘ I UKŁAD GRAFICZNY ZESZYTU
WYK.
#
ART. MAL KAROL KEYŃSKI
DRUK WYKONANY W „DRUKARNI TE-
CHNICZNEJ, WARSZAWA, CZACKIEGO 3/5
DRUKARNIA
NAGRODZONA NA P. W. K.
9
W POZNANIU MAŁYM SREBRNYM MEDALEM
757881232.003.png
Rys. 1. Biust Marszałka Józefa Piłsudskiego (bronz) wykonał
Antoni Miszewski (Warszawa). Sala Honorowa Wojsk Polskich
w Pałacu
Rządowym na P. W. K. w Poznaniu.
ARCHITEKTURA WYSTAWOWA
Likwidujemy chlubnie przebrzmiałą wystawę
Poznańską. Jesteśmy w przededniu nowej wystawy
budowlanej w Warszawie.
Na czasie może byłoby zastanowić się na chwil-
kę nad ekspresją zewnętrzną kompleksu wystawo-
wego i jego stosunku do tego, co nazywamy Ar-
chitekturą.
Wszyscy jeszcze pamiętamy z lat młodzień-
czych formułkę, która przedstawiała Architekturę,
jako sztukę budowania przedewszystkiem „trwa-
łego", obliczonego na czasy „wieczne", tworzą-
cego wartości stałe, nieprzejściowe i tylko do
takich — stałych, nieprzemijających, jak bańka
mydlana, jak tęcza na niebie, wartości — należało
szlachetne określenie „Architektura".
Od tych czasów wszystko się katastrofalnie
zmieniło, tak jakby jakaś czarna ręka złośliwego
Mefistofelesa wykręciła małą śrubokę z poważnego
wahadła zegaru, mierzącego wieki trwania stylów
i puściła ludzkość na miljonach obrotów śmigła
w nieznaną dal... Orjentacja na Egipt i Rzym,
na Grecję i Średniowiecze, na wszystkie czasy
757881232.004.png
jących i otaczających nas dziwnym nastrojem mi-
stycznego niepokoju.
minione, w zewnętrznem i powierzchownem ich
ujęciu musiała siłą rzeczy doprowadzić do okreś-
leń, w żadnym stopniu z dobą obecną niezgodnych.
Kolizja pomiędzy wpojonem starą szkołą pojęciem
a istotą rzeczy współczesnych stała się o tyle rażącą,
że musiano posiadać szerokie zapasy spokoju
ducha i równowagi myśli, aby powstrzymać się
od „wyrzucenia za okno" wszystkich wartości
minionych, co zresztą niejednokrotnie w młodych
i gorących głowach się zdarzało.
W rzeczywistości tylko błędne określenie isto-
ty Architektury i wynikłe stąd fałszywe i wązkie
jej ujęcie, spowodowało ten głęboki zamęt umysłów,
który dotąd się nie daje zwalczyć i należycie wy-
świetlić.
W obliczu nowych zjawisk życiowych, feno-
menów konstrukcyj, precyzyjnych obliczeń, za-
kres Architektury musiał być poszerzony. Obecnie
określa się ją jako organizację przestrzeni, jako
układ przestrzenny, który wyrasta z treści posta-
wionego zadania i w dostosowaniu się do licznych
i często sprzecznych warunków istnienia znajduje
swój wyraz charakterystyczny. Środkiem wykonaw-
czym do osiągnięcia tej organizacji jest „Archi-
tektonika" utworu — System Kompozycyjny, na
którym buduje się nie tylko architektura, ale i każdy
utwór sztuki, czy to z dziedziny literatury, czy
muzyki, czy plastyki, ' — absolutnie niezależnie
od treści, materjału, czy środków wykonawczych.
Architektonika, przenikająca cały system plane-
tarny, w którym się w kółko kręcimy, jest dla nas
pojęciem o tyle cennem, że jest niezmienną i sta-
łą, wieczną i trwałą podstawą do wszelkich ba-
dań analitycznych. Główne i podrzędne, trzon
i gałęzie, głowa i nogi, początek i koniec..., po-
wiązanie organizacyjne jednego z drugiem —
jest wieczną i niezmienną istotą architektoniki.
Uważamy zawsze, że wszystkie te rzeczy,
powiedzmy porządku metafizycznego, nie mają naj-
mniejszego znaczenia w badaniach, studjach i na-
uczaniu architektury, bo przecież żaden najgenjal-
niejszy utwór teraźniejszości nie może się naro-
dzić z gotową porcją takiego sentymentu wywoła-
nego wiekami istnienia. Nie możemy na obstalu-
nek zrobić starego wina. Poco więc mamy studjo-
wać niemóżfiwośct" fizyczne? A zresztą nigdzie
nie jest powiedziane, że przedwczesne zniknięcie
z życia budynku stanowi ujmę dla jego wartości archi-
tektonicznej.
Więc tak czy owak przychodzimy do wniosku
o niezależności wartości archit5ktcmicznej_o3r~czasu
jej~istnlenia i z pełnem prawem możemy trakto-
wać" jako ArcHitekturę i analizować Architektonikę
utworu prowizorycznego, obliczonego zgóry na
efekt przejściowy.
W istocie, mając do rozawiązania program za-
budowań kompleksu wystawowego, nie potrafimy
wymyśleć nic nowego w jego organizacji kompo-
zycyjnej, nic takiego, coby nie było zgodne z odwiecz-
nem prawem myśli logicznej. Do takiej efemerydy
architektonicznej, której życie jest obliczone na
jeden sezon letni, będziemy musieli dostosować
te same prawa „zależności" i „podporządkowania"
co i... w Świątyni Egipskiej. Z jedną** tylko zmia-
ną — zmianą punktu wyjścia. Z osobnika, przytło-
czonego ciężarem mistyki i bojaźnią czarodziej-
skich manipulacyj przed ołtarzem ofiarnym, należy
zrobić wesołego motyla, lecącego naoślep na jaskra-
wą plamę reklamy, na plakat propagandowy, na
zręcznie podane tablice statystyczne.
Wszystko, co prowadzi do tego celu ostatecz-
nego, jest dobre i architektoniczne, o tyle, o ile
posiada dostosowaną do tego nowego celu archi-
tektonikę, kompozycyjną logikę myśli. W naszem
barwnem i bogatem w najsubtelniejsze odcienie
życiu społecznem, sam cel i przeznaczenie wysta-
wy mogą mieć najrozmaitsze zabarwienia — od
propagandowo-handlowych do naukowych i dy-
daktycznych. Jasno postawiony cel nadaje spe-
cyficzny kierunek rozwoju linji kompozycyjnej i zew-
nętrznego wyrazu kompleksu. Wszakże krótkotrwa-
łość zjawiska, niezbędny moment zdrowego podnie-
cenia widza i utrzymanie go przez możliwie
dłuższy czas w stanie niezmęczenia i gotowości
do reakcji wymaga zasadniczo bogatszej zmiany
wrażeń ich stałego odnawiania i przemyślanego
Skoro przyjmiemy powyższe za podstawę
rozumowań, w dziwny sposób zbliżymy- się do
zbyt pośpiesznie odrzuconych wartości. Z łatwoś-
cią odnajdziemy wspólne cechy organizacyjne w
świątyni Karnaka i w termach Karakalli, w Placu
Sw. Piotra i w pałacu Wersalskim. Staje się dla
nas obojętnem, czy istnienie organizacji jest obli-
czone na wieki, czy na krótkie miesiące letnie,
czy środkiem wykonania były pięciometrowe bryły
granitu, czy cienkie deseczki, pokryte warstwą
tynku. Nie mówimy oczywiście o sentymencie,
podziwie, wreszcie stosunku, który utwierdza w nas
widok góry kamieni, usypanych przez tego, lub
innego Faraona, dla sławy imienia i majestatu,
i tych ileś tam tysiącleci z tych kamieni promieniu-
757881232.005.png
stopniowania siły. Z dwuch podstawowych kon-
cepcyj architektonicznych odzwierciedlających dwa
krańce temperamentu ludzkiego —"podstawy kla-
sycznej, skąpej w efekty zewnętrzne, działające,
skupioną i skoncentrowaną energją dynamiki wew-
nętrznej — i podstawy barokowej, dążącej do maxy-
malnej ekspresji zewnętrznej, do jaknajwiększego
ujawnienia gestu plastycznego — bliższą jest za-
gadnieniu wystawowemu ta druga koncepcja jaskra-
wego efektu zewnętrznego.
Najwięcej wartościowe kompozycje architekto-
niczne są zbudowane na zrównoważeniu skompli-
kowanej i bogatej formy z prostotą planu, lub
odwrotnie prostej formy ze złożonym planem.
Idea wystawy wydaje się wymagać pierwszej od-
miany — barwnej, bogatej, efektownej formy na
spokojnym i przejrzystym planie. W zarysach planu
sytuacyjnego musi być odnalezione zrównoważe-
nie dysonansów pomiędzy formą poszczególnych
efektów, które z natury rzeczy nie mogą być z sobą
uzgodnione i doprowadzone do jednego mianowni-
ka. Niemożliwością i błędem byłoby zmusić wystaw-
ców do uzgodnienia swoich pawilonów, do pod-
porządkowania się sąsiadowi i zniwelowania indy-
widualnej fizjonomji swoich standów. Zresztą
efekt harmonji estetycznej może być tak samo
oparty na dysonansach i kontrastach, właściwych
składnikom wystawy.
Wystawa Poznańska naogół dobrze to ujęła.
Chętnie wybaczymy jej pewną fragmentazyczność
ogólnego planu, dającą się wytłumaczyć kompli-
kacjami poszarpanych terenów, jako też pewne
grzechy kompozycyjne w rozstawieniu poszcze-
gólnych budynków — w imię dobrze zrozumia-
nego charakteru ogólnego wystawy. Z przy-
jemnością stwierdzamy_^rak] ii bujaforj^wysjtawowej,
tak często spotykanej w wystawach zagranicznych w
postaci odbjudowań całych^zakatków starych miast,
pawilonów w kształcie mauzoleów i innych ab-
surdów, rażąco niezgodnych z samą naturą prowi-
zorycznego zjawiska. Wystarczy powierzchow-
ne porównanie z równoległą wystawą Barce-
lońską, aby stwierdzić znaczną przewagę PWK
w ogólnym poziomie przybliżenia się do właści^
wego ujęcia zagadnienia wystawy.
W zasadzie sama architektura wystawy musi
być traktowana jako klapa dla ujścia nadmiaru
temperamentu architektonicznego, szerokie pole eks-
perymentów nowych form, niekrępowanych wzglę-
dami konwencjonalnej przyzwoitości i ,,dobrego
tonu". Jej siła i ostrość wyrazu leżą w barwnym
błysku wykrzesanej i znikającej na zawsze iskry.
EDGAR NORWERTH.
00 REDAKCJI. Plan sytuacyjny Powszechnej Wy-
stawy Krajowe] w Poznaniu wraz ze szczegółowym
opisem, podaliśmy w Nr. 1 „Aren. i Bud." 1929 r. Tam
tez omówiliśmy I zilustrowaliśmy szerzej akcję budo-
wlaną naczelnego architekta wystawy p. Rogera Sław-
skiego, kierownika budowy terenów A, B, C i D, oraz
aren. Jerzego Mdllera, kierownika budowy terenu E (t.
zw. zachodniego). Obecnie zadaniem naszem było sku-
pić to, co się nam zdawało najbardziej pomysłowe
i twórcze w rozwiązaniach wszelkich zadań plastycz-
nych, stawianych przez Wystawę.
Zdjęcia Nr. Nr.: 3, 4, 6, 10, 11, 18, 20, 21, 23, 25,
29—40, 42—51, 68—69, 72—78, 89, 91, 92—99, 101—109, 112, 120,
125, 127—143, 152—155, wykonane zostały przez firmę
„Photoplat" (Warszawa).
757881232.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin