HarryPotterVI - talizman centaura.doc

(3334 KB) Pobierz
Pierwsze i ostatnie tego lata śniadanie w Norze

Harry Potter i Talizman Centaura

 

Pierwsze i ostatnie tego lata śniadanie w Norze... Wczoraj wieczorem pan Weasley przyjechał po Harry’ego samochodem wypożyczonym z Ministerstwa. Dursley’owie z chęciom się go pozbyli, po tym jak poprzedniego lata powiedział im o powrocie Voldemorta, a parę tygodni temu zapoznał z Moody’m.

Teraz Harry siedział przy stole w kuchni Weasley’ów. Smętnie grzebał łyżką w owsiance. Tak było codziennie. Sen o Syriuszu znikającym za kotarą i dręczące przez cały dzień przeczucie, że to jego wina. „Gdybym tylko przykładał się do oklumencji- myślał Harry- Gdybym zrobił tak jak mówiła Hermiona i poszedł do Snape’a. Nawet, jeśli oznaczałoby to przyznać się przed nim do błędu. Gdybym wcześniej otworzył dwukierunkowe lusterko i użył go zamiast kominka Umbridge...”. Na Privet Drive Dudley będąc pewny, że rodzice nie patrzą zabierał porcję żywnościową Harry’ego, ale on nawet tego nie zauważał. Stał się chudy jak nigdy jeszcze nie był. Ciotka, (która ostatnio zrobiła się zadziwiająco miła) zaczęła się martwić o siostrzeńca. Podzieliła się swoimi obawami z panem Weasle’em i poprosiła, aby ją poinformować jak już dowiedzą się, co się chłopcu stało (Harry jakoś nie chciał jej się zwierzać, że jego ojciec chrzestny zginął (w swoim mniemaniu) przez niego)(zaskakująca zmiana, prawda? ;)).

Przy śniadaniu wszyscy Weasley’owie i Hermiona przyglądali się zaniepokojeni Harry’emu. A on nadal grzebał w owsiance.

-Harry, kochanie, dobrze się czujesz?- Zapytała z troskliwie pani Weasley.

-Tak, doskonale- powiedział Harry tak grobowym tonem, że nikogo nie przekonał. A wszystko zaczęło się od TEGO dnia...

Kiedy Harry opuścił gabinet Dumbledora po „wycieczce” do Departamentu Tajemnic stał się bardzo milczący i przygnębiony. Po raz pierwszy nie powiedział Ronowi i Hermionie, o czym rozmawiał z dyrektorem. Oboje wiedzieli, że przyjaciel rozpacza po stracie tak bliskiej mu osoby. Dopiero co się poznali... Dwa lata, parę spotkań, korespondencje to za mało, jeśli po dwunastu latach odzyskuje się rodzinę. I nagle, przez własną głupotę się ją traci... Ponure rozmyślania Harry’ego przerwało przybycie sów. Mały brązowy włochatek rzucił przed Harry’m „Proroka”. Harry zapłacił sowie i już chciał się zabrać do lektury, ale...

-Och!- Pani Weasley wydała zduszony okrzyk i wypuściła z rąk kartkę pergaminu.

-Mamo, co się stało?- Spytał zaniepokojony Bill. Zobaczył jak po policzku matki ściekła łza. George siedzący obok niej podniósł po list leżący teraz na stole.

-O kurcze! Nigdy byście nie zgadli od kogo!- I zaczął czytać

 

 

              Droga Mamo, drogi Tato

Zrozumiałem, że popełniłem błąd. Pragnę Was przeprosić i mam nadzieję, że mi wybaczycie. Teraz wiem, że byłem głupi. Proszę, zapomnijcie o wszystkim co powiedziałem i zrobiłem.

Pokornie czekam na szybką odpowiedź

                                         

                                                        skruszony

                                                                      Percy

 

Zapadło milczenie

-No i co?- spytała nieśmiało Ginny.

-Kochanie?- pani Weasley spojrzała niepewnie na męża.

Pan Weasley milczał. Ściągnął okulary i przetarł je krańcem szaty.

-Nie wiem czy jestem gotów-powiedział w końcu osadzając okulary z powrotem na nosie.

-Och tato, daj spokój!- żachnął się Fred- mamy dość oglądania waszych min gdy wymawia się jego imię. Wiemy, że to gnojek i kretyn, ale ustąp i pokaż mu, że nie jesteś taki jak on.

-No dobrze-powiedział z rezygnacją w głosie, a na twarzach jego rodziny pojawił się uśmiech- Ginny podaj mi pergamin, pióro i atrament

Ginny szybko wybiegła z kuchni i nim ktokolwiek zdążyłby powiedzieć „Percy” już była z powrotem i podawała ojcu przyrządy piśmiennicze

 

 

                            Percy

Bez żadnych wstępnych grzeczności pragnę powiedzieć ci, że po namowie TWOJEGO RODZEŃSTWA postanowiłem ci przebaczyć. To im powinieneś w szczególności dziękować...

 

-Powiedz mu tato, że ma przestać zgrywać takiego ważniaka!

 

...George mówi, że z chęcią cię zobaczy pod warunkiem, że „przestaniesz zgrywać takiego ważniaka”...

 

-I niech się nie wścieka, kiedy mu podłożymy fałszywą różdżkę!

 

...Fred powita cię z równą chęcią pod warunkiem, że nie będziesz się wściekał za fałszywe różdżki...

 

-Niech czasem odgnamia ogród! Nigdy tego nie robi!

 

...Ginny mówi, że masz czasem odgnomić ogród...

 

-I niech się trochę wyluzuje!

-Właśnie!

 

...Bill i Charlie chcą abyś się wyluzował...

 

-I niech przeprosi Harry’ego- powiedział nieco urażonym tonem Ron- za to, że powiedział o nim niezrównoważony i gwałtowny i odradzał mi przyjaźń z nim.

Wszyscy spojrzeli zdumieni na Rona. Gdy ich wzrok przeniósł się Harry’ego, on postanowił zająć się przysłaną gazetą. Pan Weasley odchrząknął i wrócił do kończenia listu.

 

...Ron chce abyś przeprosił Harry’ego za to, że go obraziłeś i doradzałeś Ronowi zerwanie z nim przyjaźni...

 

-A mi wystarczą przeprosiny.

 

...Matka ci wybacz, choć sądzę, że po tym jak ją potraktowałeś powinieneś jej to jakoś specjalnie wynagrodzić.

                                               

                                                                      twój Ojciec

 

-I co o tym sądzisz?- zapytał pan Weasley podając list żonie- A tobie Harry co się stało?

Harry nie odpowiedział. Wpatrywał się w gazetę. Podniósł głowę i spojrzał na wszystkich. W oczach miał łzy. Poderwał się gwałtownie przewracając krzesło, pobiegł do pokoju Rona i rzucił się na łóżko.

-Co mu się stało?- spytał Ron unosząc brwi. Hermiona chwyciła gazetę i przeczytała nagłówek.

-O mój... Nic dziwnego, że się zdenerwował...

-Ale o co chodzi?- dopytywał się Ron. Hermiona rzuciła mu jadowite spojrzenie i zaczęła czytać:

 

 

Black oczyszczony!

Syriusz Black przeszedł chyba do legendy już za życia. Zdradził najlepszego przyjaciela, zabił jednym przekleństwem 12 mugoli i Petera Pettigrew, potem stał na ulicy śmiejąc się jak opętany, po 12 latach jako pierwszy uciekł z Azkabanu i po powtórnym schwytaniu znów zbiegł w tajemniczych okolicznościach.

Po jego ucieczce panowało powszechne przekonanie, że chce „dobrać się” do Harry’ego Pottera i dokończyć dzieło swego pana. I faktycznie udał się do Hogwartu. Jednak jak utrzymuje Potter i jego przyjaciele, Black’owi chodziło o szura będącego w posiadaniu Ronalda Weasley’a. Podobno byli światkami jak szczur Parszywek przemienia się w Petera Pettigrew. Sądzili również, że to nie Black był Strażnikiem Tajemnicy Potter’ów (użyto bardzo złożonego Zaklęcia Fideliusa), tylko Pettigrew. Rzekomo Black namówił na to Potter’ów i nikt o tym nie wiedział. Jeszcze tej samej nocy, gdy Black spotkał się z Potter’em, jego przyjaciółmi oraz Remusem Lupinem (swoim dawnym, szkolnym przyjacielem, nauczycielem obrony przed czarną magią w czasie ucieczki Black’a), dzięki pomocy profesora Severusa Sanpe’a udało się ująć przestępcę. Niestety, zanim zdążono przyprowadzić dementorów (mieli złożyć swój pocałunek) Black zniknął. Było to o tyle dziwne, że został zamknięty w gabinecie na siódmym piętrze. A biorąc pod uwagę fakt, że w oknie była krata, a Black nie miał różdżki ucieczka stała się prawie niemożliwa. No właśnie. Prawie. Jednak jakimś cudem Black’owi udało się znowu uciec. Po prostu ulotnił się i nikt nie wiedział jak.

Wówczas nikt nie wierzył w zapewnienia „Chłopca, Który Przeżył”, że jego ojciec chrzestny jest niewinny. Kiedy rok temu młodzieniec pojawił się jako zwycięzca Turnieju Trujmagicznego ściskając za rękę martwego Cedrika Diggory’ego i oznajmił, że Czarny Pan powrócił, również nikt mu nie wierzył. Dopiero w świetle niedawnych wydarzeń w Departamencie Tajemnic, Ministerstwo Magii zostało zmuszone do przesłuchania „paru osób” w sprawie Black’a.

„Syriusz martwił się o Harry’ego- powiedział nam R. Lupin- chciał zastąpić mu ojca (którego, według niego oczywiście, stracił z jego winy), a już na pewno traktował Harry’ego jak syna. Dowiedziawszy się, że Voldemort- tak proszę państwa on wypowiedział To Imię!- zaciągnął Harry’ego w pułapkę od razu ruszył mu na pomoc. Syriusz zginął taką śmiercią, jaką chciałby zginąć: walcząc w imię pokonania Voldemorta i obronie najbliższych.”

Albus Dumbledore oznajmił: „Czuję się winny śmierci Syriusza. Przez cały rok kazałem mu siedzieć w zamknięciu, a dobrze wiem, że on „lubił działać”. Ci, którzy pamiętają go z Hogwartu, wiedzą, o czym mówię. Gdy usłyszał, że Harry jest w niebezpieczeństwie nie wytrzymał. Nie chciał się przyglądać jak inni ryzykują życie, podczas gdy on bezczynnie siedzi. Wniosłem, do Ministerstwa Magii o zarejestrowanie jego oraz Jamesa Pottera jako animagów. Ostrzegłem również przed Peterem Pettigrew alias Glizdogon (więcej na ten temat w kolejnym wydaniu „Proroka”). Syriusz był naprawdę wspaniałym i dzielnym człowiekiem.”

„Widziałem jak patrzy na tego malca. Jaki niepokój wstąpił na jego twarz, gdy dowiedział się o podstępie Sami- Wiecie- Kogo. Jak zacięcie i z jaką rozkoszą walczył z Bellatrix Lestrange.” Powiedział Alastor „Szalonooki” Moody.

Minister Magii, Korneliusz Knot oznajmił wczoraj wieczorem:

„Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, Ministerstwo Magii, po przesłuchaniu świadków uznaje, iż Syriusz Black jest niewinny zarzucanych mu czynów. Uznaje również, że Peter Pettigrew żyje i jest sługą Lorda Sami- Wiecie- Jakiego. Odebrany zostaje niniejszym Peterowi Pettigrew Order Merlina pierwszej klasy, który dostał „pośmiertnie”, a „Glizdogon”, jak niegdyś zwali go przyjaciele, zostaje dodany do osób poszukiwanych i szczególnie niebezpiecznych. Ponadto Ministerstwo Magii pragnie w dniu 20 sierpnia br. wydać specjalną uroczystość, na której zostaną publicznie spalone akta „przestępstw” Blacka oraz zostanie wręczony Pośmiertny Order Merlina pierwszej klasy i jednocześnie odebrany tenże medal Peterowi Pettigrew. Chcemy również podarować Blacikowi Pośmiertny Order za Zasługi na Polu Magii. Pragniemy wręczyć te nagrody na ręce jedynego żyjącego krewnego Blacka, który jest po „naszej stronie”. Mamy oczywiście na myśli Harry’ego Pottera. Pan Potter zostanie również poproszony o wygłoszenie krótkiego przemówienia.”    

 

 

-No i co wy na to?- spytała Hermiona

-Nic dziwnego, że Harry się zdenerwował- stwierdziła Ginny

-Choć Ron, trzeba z nim pogadać.- powiedziała Hermiona Ronowi. Oboje wstali i poszli na górę.

 

*   *   *

 

-Harry?

Hermiona niepewnie weszła do pokoju i usiadła na łóżku obok Harry’ego, Ron przysunął sobie krzesło.

Harry nadal leżał patrząc w sufit.

-Harry my...- zaczęła Hermiona, ale Harry jej przerwał dość niegrzecznie

-Co my?! Co my?!- usiadł gwałtownie patrząc na nich wściekły. Krzyczał. Hermiona była przerażona, prawie płakała. On o to nie dbał.- Chcesz powiedzieć, że wiecie co czuję?! Tak?! Guzik prawda! Wcale nie wiecie! Żadne z was nie dowiedziało się, że szuka was zbiegły morderca waszych rodziców i ich były przyjaciel, a wasz chrzestny, żeby przekonać się, że jest niewinny, a ciągle musi uciekać przed tym durnym Ministerstwem Magii i po niecałych dwóch latach rzadkich spotkań go traci!

Hermiona i Ron spuścili głowy, a Harry kontynuował.

-Co wy możecie wiedzieć o bolesnej stracie! Żyjecie sobie jak w niebie! Nie przez was ktoś zginął! Najlepiej pójdę do Voldemorta i pozwolę mu się zabić! Mogłem to zrobić już na cmentarzu! Wtedy Cedrik też zginął przeze mnie!

I znowu stanął mu przed oczami cmentarz.

Martwy Cedrik, połączenie różdżek, widma zabitych osób, matka, ojciec... Nagle przypomniał sobie co Dumbledore powiedział mu w pierwszej klasie. „Twoja matka oddała za ciebie życie i dlatego nie mógł cię zabić”. Jak Lupin wściekał się na niego za eskapady do Hogsmid z użyciem Mapy Huncwotów. „Twoi rodzice oddali życie, niezbyt to chwalebny sposób, by im to wynagrodzić... przehandlować ich ofiarę na torbę magicznych zabawek”. Zabrzmiały mu w głowie głosy rodziców jakie słyszał przy spotkaniu z dementorami i głos profesor Tralawney. „I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć gdy drugi przeżyje.”

-Harry... Dobrze się czujesz?- zapytał Ron, bo jego przyjaciel osłupiał nagle i z mściwym wyrazem twarzy wpatrywał się przed siebie.

-O tak, doskonale- odparł Harry trochę chłodno

-Na pewno?

-Oczywiście. Po prostu doszedłem do wniosku, że Voldemort byłby niepocieszony gdybym się nie stawiał tylko spokojnie czekał na śmierć- zmrużył niebezpiecznie oczy- O tak, nie dam mu się tak łatwo. I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć gdy drugi przeżyje. On zginie.

Hermiona i Ron wymienili zaniepokojone spojrzenia. Nie mieli pojęcia o czym ich przyjaciel bredzi.

Przedłużającą się ciszę przerwało nadejście pani Weasley.

-Kochani znieście kufry na podwórze, zaraz przywołamy Błędnego Rycerza.

-Już schodzimy, pani Weasley- powiedział Harry i nie patrząc na Rona i Hermionę pociągnął kufer w stronę schodów.

-Pomóc ci Harry? Nie będziesz na nas krzyczał?- spytał Fred, kiedy wraz z George’m stanęli na półpiętrze i wyszczerzyli do niego zęby.

-Czy wy czegoś nie knujecie?- spytał Harry podejrzliwie.

-Ależ skąd!- zapewnili go gorączkowo bliźniacy.

-No to znieście mój, a ja pójdę pomóc Hermionie.

Bliźniacy spojrzeli po sobie wciąż z tymi samymi uśmiechami na twarzach i już wyciągali różdżki, ale...

-Macie ten kufer ZNIEŚĆ!!! Własnoręcznie, a nie za pomocą magii!- wrzasnęła na synów pani Weasley.

-Dobrze mamo!- rzucił George i razem z Fredem znieśli kufer Harry’ego. Za nimi podążyli Hermiona i Harry, a za nimi Ginny i Ron z kufrem Ginny.

-Jak będziecie się tak wlec, to do końca wakacji nie dojedziemy! Bill, Charlie idźcie po kufer Rona!

-Tak jest mamo!- obaj synowie zasalutowali i udali się na ostatnie piętro. Po chwili wrócili zadowoleni z siebie (ciekawe czemu...) z kufrem Rona i położyli go na podwórzu. Potem Charlie niedbałym głosem rzucił:

-Ron co ty tam masz, jest taki lekki...

-Tak?- zdziwił się George- Harry’ego był strasznie ciężki.

Wraz z Fredem podeszli do skrzyni chwycili za rączki. Harry zauważył, że Bill robi lekki ruch różdżką i mruga do Charliego. Zauważywszy spojrzenie Harry’ego, mrugną również do niego.

-Czy wy sobie z nas robicie jaja?!- oburzył się Fred

-To wcale nie jest lekkie!- dorzucił George.

-Co zrobiliście?

-Zaczarowaliście go?

-To proste moi drodzy- powiedział spokojnie Bill obejmując ich ramionami- Jesteście- słabi..

I poklepał ich po plecach. Bliźniacy wyglądali jednocześnie na zaskoczonych i oburzonych. Tymczasem ich dwaj starsi bracia zaśmiewając się przybili sobie piątkę. 

-Oni jeszcze nas popamiętają- Mrukną Fred do Georga, a że Harry stał obok, też to usłyszał.

-Pracujecie nad czymś?- spytał bliźniaków. Humor już mu się trochę poprawił.

-Na razie nie, ale... Co myślisz Fred o Siłociasteczkach?

-Nieźle. Trzeba by dać też coś na odejmującego siłę... Harry nie puścisz pary, prawda?

-A o czym?- zapytał Harry z chytrym uśmiechem dając do zrozumienia „jestem głuchy, nic nie słyszałem”.

-Dobry chłopiec- pochwalił go George.

-Dość tych pogaduszek!+ krzyknęła pani Weasley po raz ostatni sprawdzając dom- Arturze, na pewno wszystko sprawdziłeś?

-Tak Molly.

-Dobrze

Wyciągnęła różdżkę przed siebie i po chwili z piskiem opon przed Norą zatrzymał się granatowy, trzypiętrowy autobus.

-Dalej, wsiadać!- rozkazała pani Weasley nie zwracając na słowa Stana- pospieszcie się!- a do nachmurzonego młodzieńca powiedziała+ Na Grimmuald Place.

 

*   *   *

 

Na miejsce dotarli pod wieczór. Zaciągnęli kufry między numer 11 a 13. Po chwili pojawiły się przed nimi drzwi numeru 12. Harry z sercem w gardle przekroczył próg.

 

*   *   *

 

Kiedy stanęli w przedpokoju i Harry dostrzegł zasłony (za którymi spała matka Syriusza), myślał, że nie wytrzyma. Że nerwy mu puszczą. Że się rozpłacze. Uratowało go nadejście Lupina i Tonks. 

-Miło was widzieć- powiedziała Tonks- Wiecie gdzie zostawić swoje bagaże.

-Oczywiście. Arturze rozpakuj nas, a ja pomogę Tonks przygotować kolację.- powiedziała pani Weasley.

Lupin podszedł do Harry’ego.

-Jak się czujesz?

-Nie chcę o tym mówić- odwrócił wzrok. Domyślał się, że Lupin czytał artykuł z „Proroka”. Zawlókł swój kufer do sypialni gdzie Ron już wyciągał swoje szaty. Gdy Harry wszedł przerwał, spojrzał na przyjaciela i rzucił mu na łóżko gazetę.

-Wziąłem to dla ciebie. Pomyślałem, że będziesz chciał ją zatrzymać- powiedział poważnie

-Dzięki- powiedział cicho Harry i uśmiechnął się słabo

 

*   *   *

 

Po kolacji zaczęli się schodzić członkowie Zakonu, więc pani Weasley wygoniła młodzież na górę.

-Proszę panie, ile może trwać dzisiejsze zebranie?- spytał Harry

-Długo. Idźcie już spać.

-Chciałbym z kimś porozmawiać- mówiąc to patrzył na Snape’a. O dziwo Snape też mu się przyglądał.

-Następnym razem porozmawiasz Harry, a teraz już idź.

Harry spojrzał jeszcze raz na Snape’a, ale ten rozmawiał z Dumbledorem. Dyrektor uniósł wzrok... Harry odniósł wrażenie, że Dumbledore wie co mu chodzi po głowie, bo zauważył na jego twarzy delikatny uśmiech. Postanowił, że postara się „dorwać” Snape’a przy innej okazji. Nie wiedział, że jak szybko ona nadejdzie...

 

*   *   *

 

Harry obudził się gwałtownie. Nie wiedział, która godzina, ale było wcześnie. Postanowił zejść do kuchni napić się wody. Właśnie miał dotknąć klamki, gdy drzwi same się otworzyły i stanął w nich...

-F... Filch?!  Wracam do łóżka, chyba się jeszcze nie obudziłem...

-Nigdzie nie wracasz! Za mną!- i wciągnął Harry’ego do kuchni.

-Panie profesorze, mamy szpiega!- powiedział do Dumbledora. Harry był zszokowany. Najwyraźniej zebranie jeszcze się nie skończyło!

-Co usłyszałeś?- spytał spokojnie Dumbledore

-Nic! Ja tylko chciałem się napić! Nie miałem pojęcia, że zebranie jeszcze trwa!

Dumbledore spojrzał na zegarek.

-A my nie mieliśmy pojęcia, że już ta godzina! W pół do szóstej! To na dzisiaj koniec. Wyśpijcie się. Powiadomię was kiedy będzie następne spotkanie.

Wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia. Harry pomyślał chwilę. Jakby to powiedzieć? Zebrał się w sobie i podszedł do Snape’a.

-Panie profesorze czy możemy chwilę porozmawiać?

Snape spojrzał na niego badawczo.

-Coś kombinujesz? Nie kłam, będę wiedział!

-Ja w tej sprawie.

Snape spojrzał na niego jeszcze chłodniej niż zwykle (jeśli to w ogóle możliwe).

-Tak?

-Chciałbym pana przeprosić- powiedział raczej do swoich butów- za to co się wydarzyło... Sam pan wie kiedy...  No więc chciałbym pana przeprosić i zapewnić, że żałuję, że miał pan w pewnym sensie racje co do mojego taty... no i chciałem poprosić, aby nadal udzielał mi pan lekcji oklumencji. Obiecuję, że będę się przykładał. 

-Już wyraziłem swoje zdanie na ten temat i nie zmienię go, Potter.

Harry spojrzał na niego błagalnie, aczkolwiek zdecydowanie.

-Proszę. Bardzo mi na tym zależy.

-No nie wiem...- spojrzał głęboko w oczy Harry’ego

-Chcę to zrobić dla... Dla dobra wszystkich.

Snape ciągle patrzył Harry’emu w oczy. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nie był jak zwykle szyderczy. Jakiś inny. Miły? Przyjazny? Gdy nauczyciel przemówił, miał łagodny głos.

-Widzę, że jednak nie jesteś taki jak twój ojciec. On by nie przeprosił.- wrócił do dawnego chłodnego tonu- Dobrze, Potter. Niech ci będzie. Mam nadzieję, że wykorzystasz tę szansę. Zacznij już ćwiczyć umysł. Poinformuje cię, kiedy masz do mnie przyjść.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin