Michal Rusinek - 02 - Muszkieter z Itamariki.pdf

(1792 KB) Pobierz
Michał Rusinek
Muszkieter z
Itamariki
Powieść historyczno - kolonialna
Tom II
TOM I – Wiosna Admirała
Słowo wstępne
Powieść "Muszkieter z Itamariki", będąca sama w sobie odrębną całością
fabularną, jest w istocie drugą częścią mojego cyklu historycznego o Krzysztofie
Arciszewskim.
W pierwszej części pt. "Wiosna admirała" starałem się ukazać warcholską
młodość przyszłego podróżnika i zdobywcy Brazylii, początki jego rycerskiej
służby w ojczyźnie, jak i nakreślić w zarysach społeczno-polityczne tło
siedemnastowiecznej Polski za czasów Zygmunta III. Natomiast "Muszkieter z
Itamariki" to powieść o tematyce historyczno - kolonialnej poświęcona
najbardziej burzliwemu i najpełniejszemu w chwałę okresowi życia Krzysztofa
Arciszewskiego, porze zwycięstw i zmagań, jakie były jego udziałem na ziemi
brazylijskiej i w Holandii. Jest to jednocześnie i czas jego klęski, zgotowanej
mu podstęp
nie przez Holendrów, a głównie przez wielkorządcę Brazylii, ks. Maurycego de
Nassau.
Obie powieści nie miały być kroniką żywota wielkiego Polaka. Nie leżało w
moim zamiarze
biec za losami głównego bohatera z kronikarską, biograficzną skrzętnością.
Byłoby to
zaprzeczeniem beletrystycznego charakteru książki, tworu wyobraźni
autorskiej, wspartego na materiale historycznej prawdy. Pisząc ten cykl
pominąłem świadomie dziesięć lat z życia bohatera (1623 - 1633), jakie dzielą
od siebie akcję "Wiosny admirała" i "Muszkietera z Itamariki". Owa luka to
czas, kiedy młody Arciszewski przebywa w różnych krajach europejskich i pełni
rolę korespondenta ks. Krzysztofa Radziwiłła, swego dawnego chlebodawcy.
Losy Arciszewskiego w tym okresie, niewątpliwie też ciekawe, nie dorównują
bogactwem przygód i przeżyć brazylijskim jego dziejom, nie należą do
najchlubniejszych kart żywota wielkiego Polaka i nie one zdobyły dlań
nieśmiertelną chwałę. Niemniej jednak warto i z tymi - też burzliwymi - latami
Arciszewskiego zaznajomić nieco czytelnika.
Arciszewski po skazaniu go na banicję za zabicie sąsiada opuszcza granice
Polski. Widzimy go odtąd w różnych państwach europejskich i na licznych
ówczesnych dworach, póki za stałe miejsce swego pobytu nie obrał Holandii,
kraju o wielkiej wtedy tolerancji religijnej, do którego napływali wygnańcy z
innych państw prześladowani za sprzyjanie reformacji. Arciszewski - arianin
natrafia tu na przyjazną dla siebie atmosferę, zaciąga się pod sztandary
holenderskie i zacząwszy od najniższego stopnia dosługuje się coraz większej
chwały żołnierskiej.
Obowiązki ma wtedy rozliczne. Jest żołnierzem, kształci się w sztuce
artyleryjskiej i w inżynierii, a równocześnie spełnia różne żmudne zlecenia
Radziwiłła, któremu zresztą zawdzięczał wyjazd do Holandii. Otrzymuje od
magnata zasiłki na kształcenie się i wysługuje mu się za to nadsyłaniem
częstych relacji politycznych i wojskowych, dotyczących wielu krajów
europejskich. Sporo miejsca w jego listach zajmują interesujące informacje o
stosunkach panujących wtedy w Holandii, Anglii, Hiszpanii, Francji,
Niemczech, o przygotowywanych wojnach czy planach władców europejskich.
Nie szczędzi w listach wiadomości o inżynierii, o wynalazkach zagranicznych z
zakresu nowoczesnego uzbrojenia, o intrygach dworskich, stanie nauk, szkół i
wychowania w zagranicznych krajach. Te wszechstronne informacje
zastępowały Radziwiłłowi czasopisma w dzisiejszym ich rozumieniu. Dzięki
sumienności Arciszewskiego Krzysztof Radziwiłł wiedział niekiedy o ważnych
sprawach polityki zagranicznej więcej z listów swojego korespondenta niż król
polski z doniesień własnych wysłanników.
Niektóre z tych listów są dla nas niejasne, a często nawet zupełnie
niezrozumiałe. Zdarzają się w nich miejsca pisane tajnym pismem,
umówionym między Radziwiłłem a jego dworzaninem. Czasem bywają to
przestawione litery, używane w odmiennym układzie niż alfabetyczny, niekiedy
znowu cyfry zastępujące zgłoski. Np. w liście z Hagi, noszącym datę 26 czerwca
1624 roku, Arciszewski tak oto pisze:
"A że na te listy responsu dotąd nie mam, w tej materii więcej teraz pisać nie
mogę
czekając na wiadomości od Waszej Książęcej Mości, Pana mojego
miłościwego.
Tego tylko dokładam, że ci, których żem był aż do responsu Waszej Książęcej
Mości
zawiesił, bardzo sobie na późną wiadomość utyskują, jako mianowicie:
64865, 956089,
697775, 616676788760, także i malarz, który się na wystawienie owych
konterfektów
hactenus bardzo preparował, a nie wie, jeśli to continuować czy nie, siebie
wspominając, który jakkania dżdżu w nędzy swej upatrując ręki Waszej
Książęcej
Mości tak długiej przewłoki sobie nie obiecowałem."
Z listów takich można domniemać, że Radziwiłł zlecał Arciszewskiemu jakieś
tajemne funkcje, których dziś nie sposób w pełni wyświetlić. Tak jednak czy
inaczej, pewne jest, że
Krzysztof Radziwiłł zamieszał swojego korespondenta w poważną intrygę
związaną z elekcją króla polskiego, przewidywaną na wypadek śmierci
podstarzałego Zygmunta III.
Sprawa następstwa tronu wywoływała za życia Zygmunta III spory i podniecała
umysły. Magnateria i zależna od niej szlachta zarzucała królowi, że pragnie
złamać nieszczęsną, a tak przez szlachtę cenioną, elekcję viritim, jedną z
przyczyn późniejszego upadku Polski i zamyśla ustalić za swego żywota syna
Władysława następcą tronu. Magnaci, widząc w ustanowieniu dynastii
wzmocnienie władzy królewskiej i częściowe uszczuplenie swych wpływów,
atakują króla za te zamierzenia. Staje więc i Krzysztof Radziwiłł w obronie
wolnej elekcji, ona bowiem dawała mu poważną szansę mącenia w razie śmierci
króla. Zarzuca Zygmuntowi sposobienie syna na tron królewski, a tymczasem
sam uczestniczy w próbie znalezienia za granicą następcy po Zygmuncie III.
Jego nadzieje zeszły się z zamiarami kardynała Richelieu, który upatrzył tron
polski dla Gastona Orleańskiego, brata
Ludwika XIII.
Trzeba wspomnieć, że jest to okres tzw. wojny trzydziestoletniej w Niemczech
(1618 - 1648), która podzieliła Europę na wrogie obozy. Kraje katolickie, m.in.
Polska i Hiszpania, sprzyjały cesarzowi, po stronie protestantów niemieckich
stają przede wszystkim Szwedzi pod wodzą króla Gustawa Adolfa, Holandia,
walcząca wtedy o wyzwolenie spod jarzma hiszpańskiego, a także i Francja
rządzona przez kardynała Richelieu. Ów najsprytniejszy w tych czasach polityk,
nie krępując się żadnymi względami
religijnymi, pragnie osłabić Hiszpanię i Niemcy i sprzymierza się z ich
wrogami, a więc i z Holandią. Nie zaniedbuje przy tym żadnej okazji, by
zdobywać wpływy również w krajach sprzyjających cesarzowi niemieckiemu.
Godną zabiegów wydaje mu się myśl obsadzenia tronu polskiego przez Gastona
Orleańskiego. Tak więc wszechwładny we Francji kardynał, arystokraci
francuscy i niektórzy magnaci w Polsce porozumieli się między sobą i usiłowali
zawczasu przygotować grunt pod elekcję nowego króla. Radziwiłł, mając za
sobą bezowocność długich zabiegów o życzliwość dworu warszawskiego w
okresie panowania Zygmunta III, nie wierząc w korzystną dla siebie zmianę w
przypadku, gdyby syn Wazy zasiadł na tronie, przyłącza się do tych
międzynarodowych knowań na rzecz Gastona Orleańskiego. Zasłużony
skądinąd dla kraju, choćby przez osiągnięcia w wojnie polsko_szwedzkiej,
(1621 - 1622), Krzysztof Radziwiłł wolał popierać Francuza jako kandydata do
tronu, w nadziei, że będzie miał później szanse większych wpływów na dworze.
Nie zapominajmy, że nieustannie mąciła mu spokojny sen sprawa wielkiej
buławy
litewskiej, odmówionej mu przez Zygmunta III, jak i nie zaspokojone ambicje
poszerzenia swych włości.
Utrzymuje więc Radziwiłł konszachty z dworem francuskim, i to właśnie za
pośrednictwem Arciszewskiego i jego współtowarzysza, niejakiego
Kochlewskiego, szlachcica pochodzącego z województwa sieradzkiego.
Kochlewski, podobnie jak Krzysztof, był arianinem i dworzaninem Radziwiłła
do specjalnych zleceń. I on korzystając ze szkatuły Radziwiłła kształcił się w
Amsterdamie a nawet - podobnie jak Arciszewski - próbował poetyckiego pióra,
chociaż z mniejszym powodzeniem.
Nie mamy bliższych informacji, jakie zlecenia wykonywali za granicą obaj
wysłannicy. Faktem jest, że zaplątali Radziwiłła w dziwną kabałę. Oto bowiem
sojusznicy Zygmunta III w Niderlandach przechwycili własnoręczne listy
Arciszewskiego i Kochlewskiego potajemnie wysłane do Polski. Pisma te nie
zachowały się, o ich treści można jedynie wnioskować z wielu następstw, które
za sobą pociągnęły.
Zygmunt III miał niewątpliwie w ręce oryginały lub ich kopie, nadesłane mu
przez infantkę Izabelę, dzięki której dowiedział się i o innych szczegółach,
związanych z zagranicznymi knowaniami magnata, przeciw kandydaturze
Władysława Wazy na tron polski.
Rozpoczęła się obszerna korespondencja między zaprzyjaźnionymi dworami,
Zygmunt III dokładał wielkich wysiłków, by mieć w ręku niezbite dowody
przeciw Radziwiłłowi. Wysyłał w tej sprawie kurierów i prosił infantkę Izabelę,
by mu nie tylko przesłała pisemne dowody zdrady popełnionej przez Krzysztofa
Radziwiłła, ale też postarała się uwięzić Arciszewskiego i Kochlewskiego.
W archiwum starych akt w Brukseli dochował się list Zygmunta III pisany w tej
sprawie do infantki. Brzmi on następująco:
"Najjaśniejsza księżno,
najmilsza nam krewno!
Uważaliśmy za szczególny dowód przychylności ku nam Waszej Książęcej
Mości,
iż staraniem Waszej Książęcej Mości wykryte zostały zdradliwe praktyki
przeciwko
nam, prowadzone przez niektórych naszych poddanych. Za co powtórnie
Waszej
Książęcej Mości najpilniejsze składamy podzięki, tym bardziej że rzecz ta
naszej
osoby się tyczyła. Przecież jeszcze o znakomitszą łaskę Waszą Książęcą
Mość
upraszamy. Gdy bowiem pismo przysłane nam od Waszej Książęcej Mości
do
przekonania obwinionego wtedy dostateczne być może, gdy się jeszcze coś
jaśniejszego wydobędzie od tych osób, co zdradę przeciw nam knowały,
potrzebne
jest, byśmy mieli w naszym ręku jednego lub drugiego, Krzysztofa
Arciszewskiego
lub Piotra Kochlewskiego, czego - mamy nadzieję - z łatwością dopniemy,
bo
wymienione osoby zwykły przejeżdżać kraje Waszej Książęcej Mości i w
nich
zabawiać. Prosimy więc Waszą Książęcą Mość, byś rozkazała w tajemnym
więzieniu ich zamknąć, śledztwo wykonać i nas o tym zawiadomić...
Dan w Warszawie, dnia 7 kwietnia
1628...
Zygmunt król"
Zabiegi króla nie przyniosły skutku, infantce bowiem nie udało się uczynić
zadość królewskiemu życzeniu. Tak jednak czy inaczej, pewne jest, że
Arciszewski spełniał za granicą sumiennie rolę poufnego ajenta księcia
birżańskiego, nie bardzo zapewne tymi funkcjami urzeczony, skoro stale
marzyło mu się o służbie wojskowej, artylerii i marynarce. Wysługiwał się
magnatowi z konieczności, odwdzięczając się w ten sposób za niezbędne środki
utrzymania, na dodatek nędzne, skoro czytamy w jego listach pełne goryczy
skargi, "że grosza biednego przy duszy, wszystko pofantowawszy, nie mam, a
przy
tym takem w potrzeby wszystkie obnażony, że uszanowawszy uszy Książęcej
Mości, i butów całych nie mam". Ówczesne warunki życia wygnańców z kraju
były widać dość żałosne, skoro dalej mówił Krzysztof dosadnie: "Tu tylu
Zgłoś jeśli naruszono regulamin