Łuski i ogon.doc

(368 KB) Pobierz
Autorka: Halfling

 

Łuski i Ogon

 

Rozdział Pierwszy: Łuski

 

Studenckie życie Szkoły Magii i Czarodziejstwa jest pełne sekretów i obłudnych spraw. Hogwart to szkoła, która daje młodym czarodziejom i czarodziejkom szansę pogłębienia swojej wiedzy i pozwala znaleźć pracę po skończeniu nauki. Jednakże nie pomaga im nawiązywać żadnych kontaktów, których mogą potrzebować, by dostać upragnioną pracę.

 

Przez setki lat uczniowie wiedzieli o tym i przez setki lat rozwiązywali ten problem na własną rękę. W szkole zawiązywano sekretne organizacje. Każda z nich ma inne cele oraz inne zasady przyjęć. Na przykład jedna może zrzeszać tylko Krukonów, chcących pracować w ministerstwie, podczas gdy inna będzie zapraszać do siebie uczniów z dowolnego domu, by całkowicie pokierować ich ku wielu możliwościom życia dobrego czarodzieja.

 

Każdy uczeń nie należący do organizacji albo desperacko chciał być zaakceptowany albo nie dbał o to twierdząc, że to stek bzdur. Jedną z uczennic, uważających stowarzyszenia za najmniej pożyteczne rzeczy w życiu, była Hermiona Granger.

 

- Myślę, że to totalna strata czasu – rzekła któregoś razu Hermiona do Harry`ego i Rona, kiedy podsłuchała ich rozmowę o organizacjach i o tym, do której z nich chcieliby przystąpić. – Dają tylko poczucie ważności i tajemnicy uczniom, w których życiu nic się nie dzieje. Czułabym się bardzo zawiedziona, gdyby mój przyjaciel był w sekretnym stowarzyszeniu i nie powiedział mi o tym.

 

- Ale Hermiono – zaprotestował Harry – Chodzi o to, że uczniowie należący do organizacji nie są upoważnieni do mówienia o tym komuś innemu. To byłoby złamanie jej zasad, a ich by wyrzucono.

 

Nic nie odpowiedziała; mruknęła tylko, że to niesprawiedliwe.

 

Przez lata spędzone w Hogwarcie panna Granger z jej znakomitą spostrzegawczością i cichą obserwacją nauczyła się czegoś o sekretnych stowarzyszeniach i ludziach, którzy do nich należeli. Dziewczęca organizacja Puchonek i Gryfonek zwąca się Liderki istniała aby dawać swoim członkiniom pewność, że wybiorą odpowiednią drogę.

 

Inna, o nazwie Pozorne Mózgi, zostala stworzona dla uczniów, którzy nie mieli takiego szczęścia i byli mniej inteligentni, a chcieli się spotykać i słuchać pełnych sukcesów historii o doskonałych czarodziejkach i czarodziejach, którzy również nie zostali obdarzeni zbytnią inteligencją. Dziewczyna odkryła, że do tej organizacji należy Neville oraz Lavender. Jednakże, jak zauważyła, większość była Puchonami.

 

Gryfonka nie wiedziała nic o ślizgońskich sekretnych organizacjach, ale była pewna, że takowe istnieją. Ślizgoni skrywali więcej sekretów niż pozostałe trzy domy, dlatego też każde tajemnicze zachowanie było dla nich czymś naturalnym.

 

Kiedy Hermiona rozpoczęła siódmy rok w Hogwarcie, nadal nie uważała, żeby przynależność do jednej z takich grup dawała przewagę nad tymi, którzy nie należeli do żadnej z nich. Brała udział we wszystkich swoich lekcjach, nigdy nie opuszczając żadnej, i skupiała się na słowach wypowiedzianych przez profesorów. Panna Granger nadal była najlepsza na roku, a Harry i Ron przeciętnymi uczniami, lecz niesamowitymi graczami Quidditcha.

 

Klika tygodni po rozpoczęciu szkoły Hermiona weszła do sali Eliksirów i usiadła obok dwóch najlepszych przyjaciół, którzy, jak zauważyła, natychmiast skończyli swoją rozmowę, gdy tylko do nich dotarła.

 

- O czym rozmawiacie, chłopaki? – spytała zaciekawiona, wyjmując czysty pergamin i kałamarz.

 

- O niczym ważnym – odpowiedział Ron, wzruszając ramionami. – Gdzie byłaś? Nie widziałem cię na śniadaniu.

 

- Zaspałam. Musiałam wybrać miedzy śniadaniem a Eliksirami – odrzekła ze wstrętem – W końcu głupio, że zdecydowałam się na Eliksiry. – Jej żołądek głośno zaburczał – Jestem głodna. Chciałabym, by Snape po prostu przyszedł i przeprowadził lekcję, a potem mogłabym coś zjeść.

 

Ron spojrzał na nią ze współczuciem. – Nie cierpię być głodny.

 

Harry wyglądał na winnego, gdyż zafundował sobie obfite śniadanie, podczas gdy Hermiona nieszczęśliwe je ominęła. – Po prostu wyjdź – zasugerował – Snape`a jeszcze nie ma.

 

Dziewczyna poważnie rozważyła tę propozycję, jednak jak to ze szczęściem zwykle bywa , w następnej chwili drzwi lochu otworzyły się i do sali wkroczył profesor Snape, ze swoim zwykłym nachmurzonym spojrzeniem. Lekcję zaczął od stwierdzenia jak poważnie rozczarowały go wyniki testu, który przeprowadził tydzień wcześniej.

 

Chodził groźnie po pomieszczeniu rozdając sprawdziany. Kiedy dotarł do Hermiony spojrzał na nią urażony i trzasnął przed nią pergaminem. Oczy Gryfonki rozjaśniły się, gdy zobaczyła ocenę.

 

- Co dostałaś? – spytał Ron zaglądając jej przez ramię. Szczęka mu opadła, gdy zobaczył czarne „P*” nabazgrane w rogu strony i szybko zakrył swój sprawdzian, nim przyjaciółka mogła zobaczyć, jaką dostał ocenę. Zdążyła zauważyć „N**” jednak wiedziała, że Ron poczułby się od niej gorszy, toteż nie naciskała.

 

- Och, to wspaniale – pogratulował jej, gdy jego pergamin spoczywał już bezpiecznie zamknięty w książce. – Zastanawiam się jak ktoś może być taki mądry. We wszystkich tematach. Nie mam pojęcia jak twój mózg może to wszystko znieść.

 

- Nie jestem aż taka mądra, Ron – rzekła, gdyż nie lubiła, gdy ktoś podziwiał jej inteligencję. Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że była mądra, ale nie chciała, by ludzie czuli się gorsi z tego powodu

 

Mistrz Eliksirów oddał ostatni test uśmiechając się do odbiorcy. Draco Malfoy przeczytał swoją ocenę i na jego twarzy pojawił się tryumfalny uśmieszek. Snape odwrócił się ku klasie ze swego miejsca przy ławce Dracona.

 

- Mam nadzieję, że wszyscy zobaczycie swoje stopnie i poważnie zastanowicie się nad tym czy powinniście kontynuować Eliksiry w tym roku. Nie nauczam tumanów. Nie będę trzymał żadnych uczniów, którzy według mnie dostaną poniżej „W” na Owutemach. Myślę, że jeśli jesteście na tyle mądrzy i wiecie co jest dla was dobre, połowa nie wróci do tej klasy na następną lekcję.

 

Ci uczniowie, którzy dostali słabe oceny, w tym Harry i Ron, zapadli się w swoich krzesłach, przełykając głośno ślinę. Hermiona starała się nie wyglądać na zbytnio usatysfakcjonowaną, lecz mówiła im, by pouczyli się więcej przed testem.

 

- Kto dostał najwyższa ocenę, profesorze? – spytał Draco Malfoy wierząc, że to jego imię padnie, dzięki czemu będzie mógł popatrzeć z wyższością na twarze Gryfonów, a szczególnie Hermiony. Jednakże Snape spojrzał na Dracona raczej zakłopotany.

 

- Nie sądzę, by wszyscy musieli to wiedzieć – powiedział, a brew podjechała mu do góry.

 

- Proszę – naciskał Draco.

 

Snape zmierzył go spojrzeniem. – Dobrze – powiedział powoli – Najlepiej oceniony uczeń to – odchrząknął i z nutką łagodności powiedział – Hermiona Granger.

 

Oczy Dracona rozszerzyły się, gdy odwrócił się na krześle, podobnie jak reszta klasy, by na nią spojrzeć. Twarz Hermiony oblała się czerwienią, a ona sama zachowała się, jakby wcale nie zauważyła ich zazdrosnych spojrzeń. Kiedy klasa ponownie skupiła swą uwagę na Mistrzu Eliksirów, dziewczyna zdecydowała się podnieść wzrok ze swoich dłoni. Gdy tylko to zrobiła, zobaczyła pewną parę szarych oczu wpatrującą się niewzruszenie w jej twarz.

 

Spojrzała na Dracona, nie chcąc być tą, która spuści wzrok. Jego lodowate oczy były zamyślone, a kącik ust wykrzywiony drwiąco. Gdy zdawało się, że doszedł do jakiegoś wniosku, odwrócił spojrzenie.

 

Hermiona zmarszczyła brwi, jednak zapomniała o tym, gdy tylko zaczęła przepisywać notatki z tablicy.

 

**

 

- Mamy problem – oznajmił cicho Draco od progu.

 

Był w małym lochu na końcu hogwarckich podziemi. Pokój zajmowała bardzo wyselekcjonowana grupa Ślizgonów. Dokładnie piątka, która tworzyła tajną organizację. Draco należał do niej od początku zeszłego roku i teraz wydawał się kierować grupą. Pozostała czwórka pozwalała mu na to, gdyż uważała, że potrzebowali lidera, a on z całą pewnością był najlepszy.

 

Żaden inny uczeń uczęszczający do Hogwartu nie wiedział o „Łuskach”. Czterech z piątki Ślizgonów było w siódmej klasie i tylko jeden na szóstym roku. ”Łuski" byli zadowoleni z faktu, że nie są rozpoznawani, ponieważ nie musieli znosić studentów pytających czy mogą dołączyć. Ich celem było danie o sobie znać czarodziejom i czarodziejkom o silnej pozycji, więc któregoś dnia mieli szansę znaleźć się na jednym z takich wpływowych stanowisk. Kontakty zawsze pomagały. Jednakże bycie w Slytherinie cofało ich, gdyż każde szanujące się miejsce wahałoby się słysząc o osobie, która miała realne szanse przejść na ciemną stronę.

 

Devon Hutch, brązowowłosy, niebieskooki chłopak, który uznawany był przez dziewczyny w szkole za odważnego, powiedział: - Co jest, Draco?

 

Pozostali członkowie spojrzeli na Dracona zaniepokojeni. Byli wśród nich Taylor Smith: niski, krępy szóstoklasista o brązowych oczach i wyjątkowym uśmiechu, Mark Darcy: jasnowłosy, nieprzyjemnie wyglądający chłopak, który miał reputację zaczynającego ( i kończącego) bijatyki, oraz powściągliwy, sprawiający wrażenie uprzejmego i niezauważany w większości miejsc, w których się znalazł, Corey Mackell.

Draco wziął głęboki oddech i odpowiedział: - Miałem problemy z zarezerwowaniem tego seminarium, o którym rozmawialiśmy. Organizatorzy bardzo uważają na to, kogo zapraszają.

 

- Co masz na myśli? – warknął Mark – Przecież nasza piątka nie może być taka trudna do zapisania.

 

Draco spojrzał na niego chłodno. – Prawdę mówiąc, jest. Cholerna sekretarka przysłała mi terminy i warunki. Czytając je wiem, że to niemożliwe byśmy tam pojechali.

 

- Dlaczego? – spytał łagodnie Corey.

 

- Bo... – Draco wyciągnął z kieszeni pergamin i rozwinął by przeczytać – tu jest napisane „Ekskluzywne Seminarium może być zorganizowane dla każdej prywatnej grupy, małej lub dużej, po wcześniejszym uzgodnieniu ceny. Terminy i warunki są takie jak następuje.: Nie pozwalamy na udział w Seminariach grup mniejszych niż pięć osób.”

 

- No to blisko – skomentował Devon.

 

Draco skinął głową i kontynuował: - Organizujemy Seminarium dla uczniów, za opłatą. Jednakże nie organizujmy Seminarium dla grup studentów tylko jednej płci, ponieważ to niesprawiedliwe, bowiem niektóre z wykładów odnoszą się bardziej do jednej płci niż do drugiej, więc wiemy ile warte są wasze pieniądze jeśli grupa jest koedukacyjna.

 

-To idiotyczne! – przerwał Mark – Nie mogą tego zrobić

 

- Najwyraźniej mogą i zrobią. – rzekł Draco – Drugą przerażającą sprawą „jest to, że zostaliśmy jeszcze bardziej bezpośrednio odrzuceni. „Panie Malfoy, poinformował nas pan, że chce pan zapisać małą grupę uczniów uczęszczających do Szkoły Czarodziejstwa i Magii Hogwart. Nie możemy tego uczynić, dopóki nie dowiemy się uczniów z jakiego Domu chce pan zapisać. Ponadto jest to niesprawiedliwe dla przedstawiających Seminarium, jeśli grupa jest z tego samego Domu. Prosimy, by jeden członek grupy był spoza Slytherinu.

 

Dziękujemy za współpracę, mamy nadzieję, że wkrótce nas pan powiadomi.

Główna sekretarka

Isabel Lim.”

 

- Z innego domu? – wykrzyknął Taylor – Masz rację, Draco, nie ma możliwości. Chyba, że któryś z nas zdeklaruje się zmienić dom.

 

- I płeć - dodał sucho Draco. – A ja nie włożę butów na obcasach i szminki. Ponadto nie sądze, by zrobił to również któryś z was.

 

- Więc co zrobimy? – spytał Taylor – Myślę, może naprawdę powinniśmy pojechać. To znaczy tam jest tyle znakomitych czarodziejów, których możemy poznać. Ludzie, z którymi znajomość zwiększa twoje szanse na dostanie się tam, gdzie chcesz. I wiem, że nie miałbym nic przeciwko pomocy, jak się stąd w końcu wydostanę.

 

Zapanowała pełna zamyślenia cisza, którą kilka minut później przerwała niepewna sugestia Corey`a. – Hymm... Może moglibyśmy przyjąć kogoś nowego.

 

- Co masz na myśli? – spytał ostro Draco – „Łuski” są bardzo ścisłym stowarzyszeniem i zawsze nim były, od kiedy tylko zostały założone setki lat temu. Nie możemy tak po prostu przyjąć kogoś nowego. – Zadrwił.

 

- Myślę, że powinniśmy to przemyśleć – Corey nie zgodził się z odmową kolegi.

 

Draco wziął głęboki oddech. – W porządku. – zamilkł – Kogo moglibyśmy przyjąć?

 

- Tylko jednego – powiedział z powagą Mark - Kobietę i nie ze Sytherinu. Upiecz dwie pieczenie na jednym ogniu.

 

- Z którego Domu? – spytał Devon.

 

- Zasada przewodnia: nikt z Hufflepuffu – zarządził głośno Draco – Żaden idiota nie będzie w „Łuskach”.

 

- A więc ktoś albo z Ravenclawu albo z Gryffindoru – zgodził się Devon.

 

- Musimy się upewnić, że mają wszystkie predyspozycje by być w „Łuskach”. – zaproponował Mark – Inteligencja, odwaga, dyskrecja, tajemniczość, ambicja i determinacja oraz żadnego przywiązania. Żadnych przyjaciół, przed którymi ta lalunia musiałaby być w stanie utrzymać tajemnicę. Musi być zobowiązana do trzymania sekretów. Dużych sekretów. Powinna być godna zaufania i wystarczająco mądra, by do nas przystąpić. Jak powiedziałem, nie chcę pustej lali w „Łuskach”.

 

- Tak, tak – powiedział Taylor.

 

- Racja. – rzekł Draco nadal wyglądając na niezbyt szczęśliwego decyzją o rekrutacji nowego członka, kobiety i nie Ślizgonki. – Więc rozejrzyjmy się przez ten tydzień i na następnym spotkaniu przedyskutujemy kandydatury. Do zobaczenia, Łuski.

 

*

 

Hermiona usiadła prosto na krześle i podniosła wysoko rękę. Zaledwie klika chwil później profesor McGonagall odwróciła się od tablicy, na której pisała, i spojrzała na dziewczynę znad oprawek okularów.

 

- Tak, panno Granger?

 

- Czy chce pani byśmy nauczyli się tego na następną lekcję? – spytała Hermiona wskazując na instrukcje wypisane na tablicy. McGonagall spoglądała przez chwilę to na instrukcje to na uczniów w klasie.

 

- Ach, w zasadzie myślę, że dam wam dwie lekcje na zapamiętanie tego, panno Granger – orzekła ściągając usta.

 

Hermiona kiwnęła głowa i wróciła do przepisywania notatek zupełnie nieświadoma, że ktoś ją obserwuje. Draco wyglądał na zniesmaczonego, ale zdawał sobie sprawę, że nie może wykluczyć Hermiony jako potencjalnej kandydatki do „Łusek”. Bez wątpienia była inteligentna; nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Ale, co ważniejsze, była również Gryfonką i Granger. Westchnął, wracając do przepisywania skomplikowanych instrukcji z tablicy, czując się zakłopotanym tą całą sytuacją.

 

*

 

Taylor Smith siedział spokojnie z tyłu klasy Zaklęć, przyglądając się z pewnym zakłopotaniem szóstorocznym Krukonkom. Co pewien czas dostrzegał odpowiednią kandydatkę, ale wtedy wybranka zaczynała rozmawiać podekscytowana lub była przestraszona muchą, która wylądowała na rękawie jej szaty, więc Taylor tylko przewracał oczami i przyglądał się następnej. Na koniec zajęć nie miał nikogo, na kogo grupa prawdopodobnie by się zgodziła, opuścił więc klasę z nadzieją, że może Gryfonki będą prezentowały się lepiej..

 

*

 

Następnego dnia Devon i Corey usiedli razem na Eliksirach, podczas gdy Draco zajął miejsce przed nimi. Każdy obserwował Gryfonki, które rozsiadły się po klasie. Parviti i Lavender siedziały niedaleko chłopców, jednakże zostały natychmiast zdyskwalifikowane przez ciągle chichotanie i dziewczęce pogaduszki.

 

Jedyną dziewczyną w klasie, która przyciągała ich uwagę i trzymała ją wystarczająco długo była Hermiona Granger. Nie było wątpliwości co do jej wiedzy i z pewnością cechowała ją ambicja.

 

Corey, podobnie jak Devon, wstawił ją na szczyt listy.

 

Draco wpatrywał się w tył jej głowy, zdeterminowany znaleźć kogoś innego. Nie pozwoli na szlamę w czystokrwistej organizacji.

 

Jednakże po tygodniu obserwacji „Łuski” spotkały się ponownie, by porozmawiać i wymienić opinie. Taylor z irytacją oświadczył, że nie mógł znaleźć nikogo odpowiedniego wśród wszystkich szóstorocznych Krukonek.

 

- W siódmorocznych też nie znalazłem – westchnął Mark – A rozglądałem się bardzo uważnie. Zauważyłem mnóstwo dziewczyn i nie miałbym nic przeciwko posiadania ich dla widoku, ale pod względem odwagi połączonej z mózgami wszystkie odpadają.

 

- A co z siódmorocznymi Lwiątkami? – zapytał Taylor – Sprawdziłem szóstoroczne Gryfonki i jedyna kandydatka to Ginny Weasley.

 

- Nie ma mowy by Weasley stała się jedną z „Łusek”. Absolutnie zabraniam - powiedział ostro Draco rzucając znaczące spojrzenia.

 

- OK. – odpowiedział Taylor wymijająco – Więc co z tymi siómorocznymi?

 

Devon i Corey wymienili spojrzenia. – No cóż... – zaczął Devon – Zauważyliśmy, że... – urwał zauważywszy wpatrującego się w niego srogo Dracona podejrzewającego jakie imię wymieni – Daj spokój, Draco. Jest idealna i ty o tym wiesz.

 

- I to właśnie mnie niepokoi – odrzekł cicho.

 

- Kto? – spytał Taylor.

 

- Hermiona Granger – oznajmił Corey smutno. – Wolelibyśmy Krukonkę, ale ona wydaje się dla nas najlepsza.

 

- Granger? – zapytał Mark – To ta przyjaciółka bliznowatego? Ładna brunetka?

 

Draco roześmiał się. – Tak, to przyjaciółka Pottera i nie, nie jest ładną brunetką.

 

- Więc... – wtrącił Devon – zaproponujemy jej to, przeprowadzimy jej inicjację – każdy z nich uśmiechnął się złośliwe na wspomnienie inicjacji. – I damy znać organizatorom Prywatnego Seminarium Młodych Czarodziejów i Czarodziejek, że mamy odpowiednie predyspozycje i zarezerwujemy to cholerstwo. Zgoda?

 

- Zgoda - odpowiedziało trzech chłopców. Westchnęli i spojrzeli na Dracona, który prawdopodobnie przemilczał ten moment.

 

- Chłopaki, nie zapomnieliście o czymś? - spytał niedowierzając – Czy naprawdę uważacie, że Granger zamierza natychmiast przyłączyć się do tajnej organizacji ze Ślizgonami jako jej jedynymi towarzyszami? Nie cierpi idei organizacji tak samo jak nie cierpi nas. Myślę, że to może być problemem.

 

- Wydaje mi się, że w jednym się mylisz, Draco – poinformował go Corey – Nie cierpi ciebie, nie nas. Prawdopodobnie nie jesteśmy jej pierwszymi ulubieńcami,zgodzę się w tej kwestii z tobą, ale ty jesteś tym, którym naprawdę pogardza.

 

- Rozumiem, co masz na myśli – odezwał się z niechęcią Draco po chwili myślenia - Ale co to, do diabla, ma z tym wszystkim wspólnego?

 

- Aby uzyskać od niej zgodę na spotkanie zapoznawcze, powiemy jej o naszym dylemacie i spytamy czy nie rozważyłaby członkostwa – zasugerował Corey – Bez nacisków, i „zapomnimy” jej powiedzieć kto jest w grupie. Może zdecydować, czy chce być dalej w „Łuskach”, gdy zobaczy cię tutaj. Ale zanim to nastąpi będzie musiała zadać sobie sprawę, jaka nadarza jej się cudowna okazja – uśmiechnął się. – Zrobimy to w ten sposób i będziemy ją mieli.

 

Draco skinął głową, a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek. – Dobra. Który z nas jej o tym powie? Nie ja, i lepiej by to nie był Mark – możesz być troszeczkę przerażający, stary – pozostaje wasza trójka . – Wskazał na Devona, Taylora i Corey`a.

 

- No cóż.. – powiedział Taylor. – Zupełnie nie wiem, co to za jedna, więc ufam w tym wam. Ona również nie ma pojęcia, kim ja jestem, toteż lepiej bym to nie był ja.

 

Corey i Devon wymienili spojrzenia. Draco zastanowił się przez chwilę i w końcu oświadczył – Devon. Ty pójdziesz.

 

- Dlaczego? – zapytał zmieszany.

 

- Ponieważ... – powiedział powoli blondyn, jakby to było oczywiste – Jesteś... uch. No cóż, jesteś znany dziewczynom jako... Nie wiem...

 

- Wydukaj to, stary – odezwał się Mark z drwiącym uśmiechem.

 

- W porządku. Jest atrakcyjny. Zauważy najpierw jego wygląd, a dopiero potem kryjącą się za nim osobowość – powiedział ciężko Malfoy. - I nie masz pojęcia jak dziwnie jest to powiedzieć drugiemu facetowi.

 

- Och. – Devon pokiwał głową ze zrozumieniem. Potem uśmiechnął się i podniósł brew, mając nadzieję, że wygląda to czarująco. Następnie zrobił kwaśną minę i nadał oczom wyraz oczu szczeniaczka. Zaczął to robić ponownie, gdy kolega przerwał mu z odrazą.

 

- Stary, wiemy, że możesz mieć każdą laskę jaką chcesz, ale proszę, nie praktykuj swoich metod na nas. Ufamy, że podejmiesz właściwą decyzję odnośnie miny, z jaką będziesz się zbliżał do Granger.

 

Pozostali zachichotali, a na twarzy Devona wykwitł mały rumieniec, ale chłopak szybko odzyskał opanowanie. – Więc jak myślisz, kiedy mam podjeść do tej małej? Wkrótce? Albo załatwić to kiedy będziemy pewni, że ją chcemy?

 

- Myślę, że im szybciej tym lepiej - powiedział Draco, niezadowolony. – Jedyny wolny termin na prywatne wykłady to po przerwie świątecznej i chcemy go zarezerwować zanim ktokolwiek inny to zrobi.

 

- Draco. - Odezwał się zamyślony Mark – Nie chcemy stracić tego Seminarium. Więc może zarezerwuj je teraz? Będziemy mieli tą Grangerównę. Nawet jeśli będziemy musieli próbować różnych sposobów, a jeśli powiesz tej sekretarce, że już ją mamy to wszyscy będziemy spokojniejsi.

 

Taylor pokiwał głową. – To dobry pomysł. Sekretarka nie będzie wiedziała, że dziewczyna nie jest jeszcze członkiem, ale zostanie nim jeszcze przed Świętami.

 

- OK. – zgodził się Draco – Napiszę jutro. Ale jeśli to zrobię będziemy musieli naprawdę ciężko pracować, by wciągnąć Granger. Dacie radę?

 

- Dlaczego nie? – spytał Mark biorąc oświadczenie Dracona jako zaczepkę jakoby nie byli przygotowani.

 

- Bo... – odpowiedział Draco spoglądając w kierunku Marka – Ona jest Gryfonką. My jesteśmy Ślizgonami, nie przyjmie naszego zaproszenia, dopóki nie zaczniemy zachowywać się grzecznie. Uprzejmość będzie trudna, kiedy ona nie odpłaci się tym samym. Będziemy...

 

- Skąd wiesz, że nie będzie wobec nas grzeczna? – spytał niepewnie Taylor – Czy ta mała jest trochę niebezpieczna, buntownicza albo coś w tym stylu?

 

- Nie – uśmiechnął się Draco – Jest zupełnie inna. Ale znam Granger i jej najmniej lubianymi osobami są Ślizgoni. Musimy zachowywać się jakbyśmy nie chcieli dziewczyny skrzywdzić. Jakbyśmy chcieli właśnie tę Gryfonkę w naszej grupie. Nie mam pojęcia jak tego dokonamy, ale musimy spróbować. – odwrócił się ku Devonowi – Mamy jutro po południu Eliksiry. Uważam, że to dobry czas, by porozmawiać z małą na ten temat. Według mnie najpierw to odrzuci, ale nigdy nic nie wiadomo. Postaraj się być jak najbardziej spokojny, bez żadnego zastraszania jej. Zgodnie z moimi obserwacjami, nie sądzę, by była ściągana wzrokiem albo rozmawiała ze zbyt wieloma facetami oprócz tych dwóch kretyńskich przyjaciół.

 

Devon skinął głową, ale pomyślał o lekcji Eliksirów. – Uch, Draco? Czy mogę to zrobić po lekcjach? Nie sądzę, by Snape był zachwycony moim szeptaniem w klasie.

 

- Jasne, nie ma sprawy. – Odrzekł bezceremonialnie Draco. – W takim razie damy ci ten tydzień na próbę wciągnięcia jej. Następne spotkanie będzie spotkaniem „zapoznawczym”. Jeśli się nie pokaże, wtedy będziemy mieli następny tydzień, aż w końcu nakłonisz ją do przyjścia. Zgoda?

 

Pozostali się zgodzili.

 

- Dobrze. – Draco uśmiechnął się myśląc o postępie jaki zrobili, mimo że nie była to jego zasługa. – W międzyczasie... - urwał spoglądając na każdego z osobna z niemal złośliwym uśmieszkiem na twarzy - ... pomyślcie o czymś na inicjację. Nie chce by ta przemądrzała niunia miała łatwo. Ale do zobaczenia, Łuski.

 

* p - Powyżej Oczekiwań

** N - Nędzny

 

Rozdział drugi – Namowy

 

Przypatrując się Hermionie przy każdej okazji, jaka przydarzyła się na eliksirach następnego dnia, Devon zapisał wiele rzeczy, których na pewno by nie zaakceptowała i kilka, które prawdopodobnie by zrobiła. Pracowała po drugiej stronie klasy ze swoim rudowłosym przyjacielem i, jako że ciągle rozmawiali, nie mógł uchwycić jej spojrzenia. W końcu mu się to udało.

 

Gryfonka przyglądała się bez zainteresowania znajdującym się w lochach eliksirom i Devon spróbował stworzyć sytuację, w której wyglądałoby na to, że odwraca wzrok, gdy tylko dziewczyna spojrzy w jego kierunku. Gdy ich oczy w końcu się spotkały, nastolatka prawie odwróciła się obojętnie w inną stronę, ale Ślizgon utrzymał kontakt wzrokowy jej orzechowych i jego świdrujących, niebieskich tęczówek tak, że spoglądała na niego dłużej, niż zamierzała.

 

Mrugnął do Hermiony z nieznacznym uśmiechem i od razu można było zauważyć, że nie jest do tego przyzwyczajona; spojrzała szybko w inną stronę z zaróżowionymi policzkami. Obserwując ją przez kolejne kilka minut, szatyn zdecydował, w jaki sposób do niej zagaić.

 

Wkrótce zajęcia skończyły się i nastolatka rozdzieliła się ze swoimi przyjaciółmi, którzy powiedzieli jej, że muszą iść na trening Quidditcha. Devon śledził ją przez kilka korytarzy, dopóki nie zniknęli pozostali uczniowie. Dziewczyna szła powoli do miejsca, którym była, jak przypuszczał Ślizgon, Wieża Gryffindoru.

 

Przyspieszając, doszedł do szatynki w parę sekund i maszerował obok niej przez kolejnych kilka. Spojrzała na niego z ukosa; w odpowiedzi posłał jej mały, niemalże nieśmiały uśmieszek. Westchnął i zdecydował, że musi zatrzymać „kandydatkę”, zanim ta nie zacznie biec.

 

– Hermiona, nieprawdaż? – zaczął. Stanęła i wyzywająco zwróciła ku niemu twarz.

 

– Tak. Kto pyta?

 

Jeśli był zaskoczony, nie okazał tego.

 

– Nazywam się Devon – odpowiedział z uśmiechem, wyciągając dłoń, by się przywitać. Spojrzała na niego zwężonymi oczyma, ale nie uścisnęła mu dłoni.

 

– Czego chcesz? – ciągnęła bez emocji. Uniósł brew i niemal niezauważalnie wydął wargi.

 

– Czemu sądzisz, że czegoś od ciebie chcę?

 

– A czemu posyłałbyś mi w klasie spojrzenia i śledził mnie po zajęciach? – zapytała. – Jesteś Ślizgonem, a Ślizgoni nie zawierają znajomości z Gryfonami – chyba, że czegoś chcą.

 

Devon nie bardzo był pewny, co odpowiedzieć; wiedział tylko, że nie może jej zniechęcić już teraz.

 

– Masz rację, Hermiono – uśmiechnął się krzywo. – Mam do ciebie dużą sprawę. I jestem zdesperowany – położył dłoń na ramieniu dziewczyny.

 

Strąciła ją w szoku i spojrzała na niego, zaniepokojona.

 

– Nie masz chyba na myśli... nie jestem taka – już zaczęła odchodzić, ale zawołał:

 

– Hermiona! Nie o to mi chodziło!

 

Zatrzymała się wbrew sobie i znów się do niego odwróciła.

 

– A więc o co chodzi?

 

– Cóż, mam propozycję. I prośbę. Ale najpierw musisz mi dać słowo, że zachowasz w sekrecie to, co teraz powiem, bo nikt inny nie może wiedzieć. Jeśli nie możesz tego obiecać, przepraszam, że marnuję twój czas.

 

Gryfonka patrzyła na niego przez chwilę i mógł stwierdzić, że jest rozbita między ciekawością a przymusem obiecania czegoś Ślizgonowi. Wreszcie westchnęła i powiedziała;

 

– Masz moje słowo.

 

– Okej – odrzekł Devon. – Moja prośba jest bardzo duża i jestem pewien, że w pierwszym momencie ją odrzucisz, ale, proszę, wysłuchaj mnie do końca – wziął głęboki oddech. – Jest taka grupa ludzi, która spotyka się w tajemnicy raz w tygodniu...

 

– Masz na myśli stowarzyszenie? – przerwała mu, zaciekawiona.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin