Przyjaciele, koledzy, znajomi.pdf

(5898 KB) Pobierz
647426116 UNPDF
Cena 5,90 zł
VAT 5% nakład 4,5 tys. egz.
ISSN 1734-5464
NR 7-8 (49-50)
lipiec-sierpień
2011
miesięcznik dla rodziców
Przyjaciele,
koledzy, znajomi…
Temat numeru:
647426116.003.png
Spis treści
Nowa przyjaciółka
Krystyna Sztramska
str. 2
Miłować bliźnich
ks. Sobolewski
str. 4
Środowisko
Anna Moszyńska
str. 5
Tłumy znajomych – przyjaciół paru
s. M. Urszula Kłusek SAC
str. 6
O trudnej sztuce „chodzenia ze sobą”
Nela Niewadzi-Bargiełowska
str. 8
Rzeczy czy przyjaciele?
Magdalena Korzekwa
str. 11
Stwarzanie wolnej więzi
br. Tadeusz Ruciński
str. 12
Przyjaźń według Arystotelesa
Mikołaj Krasnodębski
str. 14
Bóg przyjacielem…
ks. Marek Dziewiecki
str. 16
Przyjaźnie Jezusa, Apostołów i… duchownych
ks. Janusz Stańczuk
str. 18
Duchowe przyjaźnie wielkich ludzi
Rozmowa z ks. Józefem Naumowiczem
str. 20
Gość w Dom…
Krzysztof Tarnowski
str. 22
Sztuka gościnności
str. 24
Anioł – przyjaciel duszy
Małgorzata Nawrocka
str. 26
Wakacyjne znajomości
Świadectwa
str. 28
W czas wędrówek o „Wędrowcu”
Rozmowa z Jerzym Kijowskim
str. 30
O obozie z dziećmi…
str. 32
Przyjaciele domu…
Joanna Wąsikowska
str. 36
Od sympatii do przyjaźni
str. 39
Jak tracić przyjaciół?
Izabela Barton-Smoczyńska str. 40
Ciasne domy czy ciasne serca?
Beata Rybak
str. 42
Sztuka oswajania
br. Tadeusz Ruciński
str. 47
Młodzieżowe Koła Przyjaciół Radia Maryja
o. Piotr Andrukiewicz CSsR
str. 48
Wydawnictwo Sióstr Loretanek
Dyrektor Wydawnictwa – s. Andrzeja Biała. Redaktor naczelny – s. Jolanta Chodorska
Opracowanie graiczne – Agnieszka Karolak
Adres Wydawnictwa i Redakcji: ul. Żeligowskiego 16/20, 04-476 Warszawa
e-mail: sygnaly@loretanki.pl
Redakcja: tel.: 22 673 50 96
Prenumerata: tel.: 22 427 34 27; 22 673 58 39; fax: 22 612 93 62
Konto: PKO BP IV/O W-wa nr 74 1020 1042 0000 8102 0009 6396
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania artykułów oraz zmiany tytułów nadesłanych tekstów.
www.loretanki.pl
647426116.004.png
O SZTUCE
OSWAJANIA LUDZI
„Poznaje się tylko to, co się oswoi – powiedział lis [do Małego Księcia]. – Ludzie
mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe.
A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół.
Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie!”.
Uczymy teraz i wyposażamy dzieci w prawie wszystko, ale czy w przyjaciół (poza
nami) także? Czy uczymy je, jak być przyjacielem, a nie tylko, jak mieć wielu kole-
gów i znajomych dla towarzystwa lub do posłużenia się nimi, jak to coraz częściej
bywa? Im mniej mamy czasu, tym mniej mamy przyjaciół – my sami i nasze dzieci
także. Owszem, mnożą się nam znajomi – coraz częściej internetowi – których zbyt
szybko nazywamy przyjaciółmi, ale czy to są realne więzi i prawdziwa znajomość?
Nie zawiązując i nie pielęgnując prawdziwych przyjaźni, stajemy się jakby mniej
ludzcy, a bardziej zamknięci i skupieni na sobie samych. Nasza więź z Bogiem też
chyba przez to cierpi lub zanika.
Przyjaciel wszystkich nie jest niczyim przyjacielem! Tłum znajomych w telefo-
nach komórkowych, w poczcie czy w internetowych komunikatorach może być
tylko ucieczką przed tworzeniem prawdziwych i trwałych więzi z konkretnym
człowiekiem i Bogiem.
Przyjaciół (prawdziwych) poznajemy w biedzie czy w nieszczęściu, ale i sami
jesteśmy sprawdzani przez naszych przyjaciół w ich biedzie i nieszczęściu.
Jeśli bez przyjaźni żyje się połowicznie, to dzięki przyjaźniom żyje się po wielo-
kroć, mieszka się w wielu sercach i domach, uzdalnia się do cieszenia się i za-
mieszkiwania z wieloma bliskimi sercu na wieczność.
I tego życzymy Wam, Waszym dzieciom i sobie!
Redakcja
www.sygnalytroski.pl
1
Antoine de Saint-Exupéry
647426116.005.png 647426116.006.png
Krystyna Sztramska
Nowa
przyjaciółka
Jolka przyszła do ich klasy na początku
roku szkolnego. Krystyna zaraz pierwszego
dnia się nią zafascynowała.
– Wygląda jak modelka – zwierzyła się
swojej przyjaciółce w drodze powrotnej ze
szkoły.
– Uroda to nie wszystko – wymruczała
pod nosem Marysia – trzeba mieć jeszcze po-
układane w głowie.
– Jasne – przytaknęła jej wtedy Krystyna,
ale dziwna zazdrość wkradła się w jej serce.
Krystyna bardzo chciałaby wyglądać tak
jak Jolka, mieć takie same ciuchy, kolczyki,
bransoletki i być otoczona gronem fajnych
przyjaciół. Lubiła Marysię, przyjaźniły się
od lat, ale Marysia była taka religijna i taka
zasadnicza. Najchętniej tylko udzielałaby się
jakimś biednym dzieciom albo chorym sta-
ruszkom. Ostatnio wymyśliła sobie śpiewa-
nie dla sierot z domu dziecka i zaraziła tym
pomysłem kilkoro młodych ludzi z księdzem
Jackiem na czele. Ale to ich granie stawało się
już nudne. Jolka to co innego. Przy niej za-
wsze coś ciekawego się działo. Gdy w szkol-
nej ubikacji paliła papierosy, ciągnęły do niej
dziewczyny z całej szkoły. Tam było wesoło
i śmiesznie, można było pogadać o chłopa-
kach, muzyce, nowych kolekcjach mody. A po
szkole obowiązkowo pub, jedno, dwa piwa.
Żarty, chichoty, prawdziwy odlot. Krystynie
już kilka razy udało się na takie spotkania
pójść. Najpierw w tajemnicy przed Marysią,
a później to już się nawet z tym nie kryła. Ma-
rysia próbowała jej jakoś tę znajomość z Jolką
wyperswadować, ale gdy tylko zaczynały roz-
mawiać o Jolce, Krystyna się złościła.
2
647426116.001.png
– Bo ty chciałabyś, żebym przyjaźniła się
tylko z tobą – mówiła z pretensją w głosie –
a przecież przyjaciół można mieć wielu.
– Pewnie, że można – tłumaczyła jej Ma-
rysia – ale czemu wybrałaś właśnie ją? Nie
Ankę, nie Zuzkę, tylko tę pustą lalę.
– Sama jesteś pustą lalą – atakowała Krys-
tyna, choć wiedziała, że nie ma racji.
Ale ich przyjaźń jakoś się rwała. Rozma-
wiały ze sobą coraz rzadziej, a po szkole nie
widywały się zupełnie.
– Pójdziesz z nami w sobotę do domu
dziecka? – zapytała Marysia Krystynę któ-
regoś dnia.
– Nie mogę – przyjaciółka zaczerwieniła
się jak burak – Jolka zaprosiła mnie do siebie
na imprezę. Sama rozumiesz, że nie mogłam
jej odmówić.
– Jak chcesz – odpowiedziała smutno
Marysia – ale gdybyś zmieniła zdanie, to cze-
kamy o szóstej.
– Krystyna! – usłyszała za sobą wołanie
Jolki. – Wracaj, impreza dopiero się rozkręca.
Zawahała się. I wtedy usłyszała śpiew. Spoj-
rzała na przeciwległy chodnik. Przed budyn-
kiem z czerwonej cegły stali wszyscy: Zuzka,
Anka, Marysia i ksiądz Jacek. Śpiewali i patrzyli
w okna domu, zza których spoglądały na nich
rozradowane oczy maluchów. Serce Krystyny
ogarnęło ogromne wzruszenie.
– Idę z wami! – krzyknęła do przyjaciół
szczęśliwa, że ich spotkała, że znowu może
z nimi robić coś dobrego.
Tamto u Jolki napełniło ją wstrętem i wsty-
dem.
– Zdążyłaś – Marysia uśmiechnęła się do
niej ciepło – tak się cieszę, że przyszłaś.
Krystyna odwzajemniła jej uśmiech. Wtedy
poczuła na plecach czyjś wzrok. Odwróciła się.
Jolka stała w drzwiach swojego domu i patrzyła
w ich stronę jakoś tak smutno.
– To twoja koleżanka? – ksiądz Jacek po-
machał Jolce przyjaźnie. – Może zaprosiłabyś ją
kiedyś do naszej wspólnoty?
Krystyna aż otworzyła usta ze zdumienia.
Propozycja księdza wydawała jej się zupełnie nie-
realna. Ale dziewczyna skinęła głową, bo nagle
w jej głowie zaświtała myśl, że może Jolka wcale
by tej prośbie nie odmówiła?
Zabawa rozkręcała się na dobre. Krys-
tyna nie odstępowała Jolki na krok. Jeszcze
nie bardzo umiała wejść w klimat tak dużej
imprezy.
– Wypij – Jolka wetknęła jej puszkę z pi-
wem – zaraz się wyluzujesz.
Krystyna rozejrzała się dokoła. Ludzie
rzeczywiście tańczyli z alkoholem w ręku.
Metalowa muzyka targała ich ciałami jak
prawdziwe tornado. Jolka też zaraz dołączyła
do nich. Krystyna przytknęła puszkę do ust.
Gorzki płyn cieniutką strużką popłynął jej
do gardła. Nagle zrobiło się jej gorąco.
– Zatańczysz? – jakiś chłopak objął ją wpół.
Nie broniła się. Muzyka nagle zaczęła się
jej podobać. Krystyna przylgnęła do niezna-
jomego. Wtuliła twarz w jego szyję. Chłopak
bełkotał jej coś do ucha, szukając zapięcia
bluzki. Opamiętała się, wyrwała mu się z rąk.
Krzyknął, że i tak będzie jego. Przestraszyła
się. Zrozumiała, że to nie jest dobre miejsce
dla niej, że musi jak najprędzej stąd uciekać.
Wybiegła przed dom, oddychając ciężko.
3
647426116.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin