Rozdział 4 - Polowanie ma gorzki smak. Część III.pdf

(75 KB) Pobierz
Rozdział 4 - Polowanie ma gorzki smak. Część III
Rozdział 4 – Polowanie ma gorzki smak
CzĘŚĆ III
Droga na Alaskę bardzo nam się dłuŜyła. Głównie to przeze mnie.
Byłam w grupie jedynym człowiekiem i opóźniałam pochód. Nie
dotarliśmy nawet do jednej czwartej drogi a młode wilki juŜ zaczynały
się skarŜyć. Oczywiście wszyscy oprócz Jacoba.
Szłam w środku pomiędzy przyjacielem a Edwardem, byłam
bardzo napięta gdyŜ wampir nie chciał mi zdradzić kim była owa
kobieta z lasu, a ja pomimo tego, Ŝe wytęŜałam swój umysł nie
mogłam wymyślić nic konstruktywnego. Przedzieraliśmy się przez
gęste krzaki i zarośla, początkowo szliśmy drogą, lecz juŜ dawno z niej
zboczyliśmy aby jak najszybciej być na miejscu. Tego dnia słońce juŜ
nie świeciło i dookoła siebie mieliśmy nagie skały.
- W takim tempie to nie dojdziemy tam do jutra – skarŜył się
jeden z członków sfory.
- Słuchajcie – rzekł Edward – zamieńcie się w wilki a ja wezmę
Belle na plecy tak będzie szybciej.
Nim Cullen dokończył zdanie Indianie juŜ byli w skórze wilków
i głośno w komitywie zawyli. Jednym zwinnym ruchem wampir wziął
mnie na swoje plecy.
266963451.001.png
- Trzymaj się mocno kochanie, będziemy naprawdę szybko biec. –
powiedział a ja złapałam się jego szyi z całej siły. PotęŜny powiew
wiatru targał moje rozpuszczone włosy. Pędziliśmy z niewiarygodną
prędkością. W pewnym momencie Emmet wraz z Jasperem postanowili
urządzić sobie mały wyścig. Biegli śmiejąc się z siebie i przepychając
nawzajem. Czasami wytęŜałam wzrok Ŝeby móc ich w ogóle zobaczyć.
Stanęło na tym, Ŝe wygrał Emmet.
- Czasami naprawdę zachowują się jak dzieci – skwitował Edward
- CóŜ Tobie teŜ przydała by się odrobina szaleństwa – niestety
powiedziałam to w zła godzinę. Wiekowy juŜ Cullen rozpędził się i
wyprzedził cała grupę skacząc przy tym od drzewa do drzewa tak, Ŝe
zrobiło mi się niedobrze.
- No dobra – powiedziałam – juŜ pokazałeś co potrafisz, ale teraz
błagam puść mnie bo zaraz zwymiotuje. – Odparłam a gdy Edward
zwolnił uścisk oparłam się o pobliskie drzewo i zwróciłam cale swoje
śniadanie.
- Jednak to nie dla mnie.
- Ha – rzekł zadowolony wampir – czyli juŜ nie chcesz być
wampirem?
- Chcę! – krzyknęłam ze złością, aŜ cała sfora włącznie z Jacobem
obejrzała się na mnie jak na wariatkę. Młody Black pokiwał tylko
smutno głową tracąc nadzieję na zmianę mojej decyzji. Mi równieŜ
zrobiło się przykro kiedy te czarne wilcze oczy pogrąŜyły się w
bezdennej rozpaczy. Nagle jeden z wilkołaków. Paul przemienił się w
człowieka.
- Jesteśmy na miejscu. To znaczy nie dosłownie bo do domu
Denali jeszcze ze dwa kilometry ale właśnie teraz musimy opracować
plan działania.
Reszta sfory równieŜ przemieniła się w ludzi i wszyscy mogli
porozumiewać się w zrozumiałym dla kaŜdego języku.
- Ja jestem za tym, aby Bella pozostała w tym miejscu –
powiedział Jacob.
- Nie ma mowy chcę iść z wami!
- Wiesz kochanie, Ŝe to niebezpieczne, poza tym sama
powiedziałaś, Ŝe będziesz trzymać się z daleka. – odparł rozgniewany
Edward. Nie chciałam się z nim kłócić bo i tak wiedziałam, Ŝe zrobię po
swojemu.
- Plan jest taki – rozpoczął przemowę Jasper – Ja, Emmet i Edward
wejdziemy jak normalni ludzie drzwiami, udamy, Ŝe składamy im
przyjacielską wizytę, w tym czasie wy wilki otoczycie dom od tyłu. Z
góry mówię, Ŝe nie chcę Ŝadnej krwawej jatki. Na początku spróbujemy
normalnie z nimi to wyjaśnić i porozmawiać, jeśli to nie poskutkuje z
pewnością – tu zwrócił się w stronę sfory Sama – usłyszycie odgłosy
walki, wtedy dwóch z was zostanie nadal na tyłach domu w razie gdyby
próbowali uciekać w co szczerze wątpię, a reszta natychmiast
przybiegnie nam na pomoc. Nie wiemy ilu ich jest ale znamy trzech z
nich. Pewnie, pamiętacie Laurenta którego zabiliście jakiś czas temu.
Mniej więcej wiemy na co ich stać ale mimo wszystko musimy
zachować ostroŜność. Więc teraz nie pozostaje nam nic innego jak tylko
otoczyć dom i brać się do roboty. – To powiedziawszy Jasper poprawił
sobie włosy i zaczął iść w kierunku domu pełnego wampirów. W tym
momencie Edward przytulił się do mnie i pocałował mnie w czoło.
- Wszystko będzie dobrze skarbie, wrócimy cali i zdrowi obiecuję.
– obrócił się na pięcie i zaczął iść za Jasperem i Emmetem. Podszedł do
mnie Jacob i spojrzał mi głęboko w oczy. Wiedziałam od razu co
oznacza to spojrzenie. Pełne bólu i rozpaczy.
- Przepraszam Cię Bello, to wszystko moja wina
- Nie przepraszaj tylko idź juŜ, oni potrzebują Cię bardziej niŜ ja.
- Obiecaj mi coś Bells.
- Co?
- Obiecaj, Ŝe nie pójdziesz za nami i, Ŝe będziesz trzymała się w
bezpiecznej odległości. Błagam Cię o to. – spojrzałam się na niego, a
potem spuściłam oczy w ziemię.
- Znasz mnie Jake…
- Tak znam Cię lepiej niŜ ktokolwiek inny, ale chociaŜ tym razem
zrób to o co Cię proszę. Nie przeŜyłbym gdyby coś Ci się stało. –
Wilkołak wziął mnie w swoje ramiona i przytulił mocno do serca, serca
gorącego a zarazem krwawiącego. Ostatni raz na mnie spojrzał i
zmieniwszy się w wilka popędził za grupką oddalających się osób.
Stałam i patrzyłam jak wszyscy się oddalają, poczym gdy zupełnie
zniknęli mi z pola widzenia zaczęłam powoli iść ich śladami. Och jak
dobrze, Ŝe Edward nie umiał czytać mi w myślach tak to pewnością
zawróciłby do mnie i juŜ nie opuścił na krok, ach jaki on był
opiekuńczy. Z kolei Jacob znał mnie doskonale i pogodził się juŜ z
myślą, Ŝe i tak czy tak pójdę za nimi więc będzie miał mnie na oku. Nie
musiałam się o nic martwić, wilk był bardzo szybki i silny a rany na
jego ciele goiły się w zastraszającym tempie. Zatapiając się w myślach
nie zauwaŜyłam, Ŝe dotarłam juŜ prawie pod sam dom Denali.
Schowana za pobliskim drzewem widziałam trzy znajome wampiry
pukające grzecznie do drzwi swoich najbliŜszych sąsiadów. Po paru
minutach wrota otworzyły się skrzypiąc, wyraźnie zawiasy nie były
naoliwione. W progu stanął wysoki męŜczyzna w średnim wieku.
Patrząc na niego nigdy nie przypuszczałabym, ze to mógłby być
wampir. Zobaczyłam zdziwioną minę na twarzy nieznajomego poczym
przyjacielski uśmiech. Eleazar zaprosił trójkę Cullenów do środka
zamknął za nimi drzwi równocześnie rozglądając się dookoła tak jakby
coś przeczuwał. Powoli zaczęłam wychodzić zza drzewa i podkradłam
się pod jedno z okien małego domku w górach Alaski. Delikatnie
wspięłam się na palce aby zobaczyć a przede wszystkim usłyszeć
przebieg wydarzeń.
- Witajcie moi drodzy przyjaciele. – powiedział wysoki wampir –
Co was do nas sprowadza tak bez zapowiedzi? – rozejrzałam się po
domu na tyle na ile mogłam. W kącie przy kominku siedziała
ogrzewając swoje ręce Irina, jedna z wampirzyc Denali doskonale było
widać, Ŝe przysłuchuje się całej sytuacji. Nikogo więcej poza tym
dwojgiem obcych nie zdołałam dojrzeć.
- Witaj drogi Eleazarze – rozpoczął przemowę Edward. – widzisz
przybywamy do was z dość nietypowym pytaniem. OtóŜ na naszym
terenie została zaatakowana moja narzeczona Bella. – na słowo
narzeczona wstrzymałam powietrze w płucach. – nie wiemy kim był
napastnik lecz ślady i zapachy wskazują na kobietę i prowadzą właśnie
do waszej posesji. – w tym momencie siedząca do tej pory Irina
poderwała się i z dzikim pędem znalazła się w jednym momencie na
schodach prowadzących na piętro. Spojrzałam na Edwarda, jego oczy
zmieniły barwę on juŜ wiedział co zaszło. – Chciałbym Cię prosić o
moŜliwość wyjaśnienia tego incydentu – kontynuował Cullen
- Bardzo mi przykro ale ja nic nie wiem, – mówił prędko
zdenerwowany wampir – a teraz proszę opuście juŜ mój dom.
- Czy na pewno nie chcesz nam nic więcej powiedzieć Eleazarze?
– tym razem odezwał się Jasper – Nie chcemy przecieŜ kłócić się z
sąsiadami. – Pan domu miał zdezorientowaną minę wywracał oczyma
po całym pokoju jakby chciał znaleźć jakieś schronienie. W tym
momencie usłyszałam dzikie wycie wilczej sfory schowanej tuŜ za
domem. Nim się obejrzałam wszystkie wampiry przebywające w
pomieszczeniu zniknęły. Pobiegłam sprawdzić co się stało. Ciągle
schowana za ścianą budynku miałam jednocześnie dobrą kryjówkę jak i
dobre miejsce do oglądania całej sytuacji.
- Puszczajcie mnie wy śmierdzące psy! – krzyczała i wyrywała się
młoda wampirzyca z potęŜnych łap Sama. Nagle przybywającego z
nikąd ujrzałam Edwarda i jego braci.
- Tanya? – spytał z przeraŜeniem w głosie Emmet.
- Ja nic nie zrobiłam odczepcie się ode mnie!
- Dlaczego wtargnęłaś na nasze terytorium i zaatakowałaś Belle? –
warknął rozwścieczony Edward.
- Nic nie zrobiłam przysięgam, Eleazar ty mi wierzysz prawda? –
pytanie skierowała do starszego wampira, który nic nie odpowiedział.
- To w takim razie dlaczego uciekałaś tylnym wyjściem? – pytał
spokojnie Jasper
- Uciekała bo ja jej kazałam. – odwróciłam się i ujrzałam za sobą
Irinę, która jednym szybkim ruchem złapała moją rękę i wykręciła do
tyłu tak mocno, Ŝe zasyczałam z bólu. Przystawiła mi swoją głowę do
mojej odsłaniając swoje kły.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin