Romeo i Julia.rtf

(6 KB) Pobierz

Współczesna wersja Romea i Julii

Scenariusz "Romea i Julii" dziś - językiem Szekspira

 

AKT I

Scena I

 

W dyskotece się poznawszy

I miłością zapaławszy

wieczór cały przetańczyli,

Lecz się wcale nie znudzili.

Roman pod balkon przybywa

Gdy tylko dnia już ubywa

Julię przywitać się prosi

Bo dostał numer od Zosi

I adres mieszkania

Swojego kochania.

 

Roman: Julio, Julio!!!

 

Julia: Ach to Ty drogi Romanie

Czemuś nie był przed śniadaniem

Próżno pod balkonem ślęczysz

Jest "Magda M" i choć jęczysz

Bym cię wpuściła - wiedz

Nie przerwę serialu - to mi trzeba rzec.

Od pół roku siedzę

I odcinki wszystkie śledzę

Chciałabym się tak zakochać

Jak ta Magda... Jest tu Czocha

Ona z tobą tu pogada

Bo tylko lody zajada

I nie lubi Magdy M!

(w głąb pokoju)

Chodź tu Czocha daj ten dżem!

(zabiera Zośce słoik i wypycha ją na balkon. Zosia gruba nieśmiała i w okularach)

 

Roman (z pewnym przerażeniem):

Miłość tylko wyznać chciałem

I dlatego tutaj stałem.

 

Zosia: To może wejdziesz na górę

I przyniesiesz kwiatów furę

Julia lubi romantyków

Dla niej kupił te bryczesy

I wysyła Smsy

Ale Julia już go nie chce

Chociaż on jej próżność łechce

Bo jej kwiatów nie przynosi

 

Julia (wchodząc): Na co tutaj się zanosi?

Zośkę adorujesz widzę

Takiego to ja się wstydzę

Wielbiciela, co pasjami

Wciąż rozmawia z dziewczynami!

 

Roman: Dlaczego te podejrzenia?

To są wszakże urojenia!

Dziś się w tobie zakochałem

Miłość moją wnet wyznałem

W dyskotece zobaczona

Niczym bóstwo ty stworzona -

 

Julia: Twój ojciec miły Romanie

Firmę da ci w posiadanie

I wtedy jakoś zapomnę

O Zośkę starania nie nieskromne.

Lecz choć firmy połączymy,

I trochę się wzbogacimy

To mezalians zaraz sprawi

Że mnie ojciec w świat wyprawi

Wydziedziczy

I oćwiczy!

 

Zosia: Widzę lody się skończyły

A ja stać tu nie mam siły

 

Julia: Idź Focho ty niegodna

Przyjaciółko ma wyrodna

Coś Romana podrywała

I mnie także zniszczyć chciała!

 

Roman: Och kochana, cóż ty mówisz?

Mnie nie chodzi wszak mienie,

O brylanty i kamienie

Którymi twój ojciec obraca

Na czarno być może, choć praca

Jego niegodziwa

Dla mnie jest dość nieuczciwa,

Mnie nie chodzi wcale o nią

Posturę podobną słoniom

Ma - i moje oko widzi

Te defekty i się brzydzi

(Zosia wybucha płaczem i ucieka z balkonu)

Ja wyrzeknę się majątku

W tej miłości mej początku.

 

Julia: Nie rozumiem co wpaść prawisz

Oskarżaniem się nie zbawisz!

Ty mię tylko dla pieniędzy

Chcesz i pewnie w nędzy

Zostawiłbyś biedaczynę

Jak swoją byłą dziewczynę,

Kiedyś mnie ujrzał w oddali,

Ergo Wracam do seriali

Iść już muszę

Ale tuszę

Że miłość nie poucieka,

A wpaść tutaj niech poczeka

Pod mym oknem - zaraz

Będę gdy obejrzę naraz

Dwa odcinki.

Czekaj ładnie! Nie rób minki!

 

Roman: Kiedy się ujrzymy znów?

Zaraz mi panienka mów

Bowiem muszę cię poślubić

Choćby to miało nas zgubić!

 

Julia: A ta Zośka pasztet gruby

Już nie wydrze mi cię luby!

By serialu nie przeoczyć

Dziś nie mogę z okna skoczyć

W twe ramiona jutro z rana

Kiedy będę bardziej wyspana.

Na komórkę mi odeślesz

Czy się ze mną widzieć ze chcesz

Wtedy w parku się spotkamy

Wszystko zaraz obgadamy

 

Roman: ślub weźmiemy potajemnie!

 

Julia: Proszę nie kpij tutaj ze mnie!

W związku z twym tutaj awansem

Zainteresowana jedynie romansem

Przelotnym z kwiatami, ważna też jest schadzka

I żebyś zaskakiwał mnie czasem znienacka

Prezentem

Albo innym elementem....

Teraz serialu już pora

I oglądać jestem skora...

Do widzenia!

 

Roman: Spełnię wszystkie twe marzenia!

 

Scena II

 

Jak mówili tak zrobili

W dniu następnym zobaczyli

Że z tęsknoty tak pałali

Że aż zmysły postradali

Z tej tęsknoty. W ramiona

Porwawszy się nieposkromiona

Żąda ich porwała

Iskrzą w mroku młode ciała

W pocałunkach całe usta

Ale nie jest to rozpusta

Bo miłość silniejsza była

Niźli pożądania siła.

Tak wygląda para młoda

Nad nimi - rodziców niezgoda...

 

Julia: No, koniec, już.

Teraz oczka ładnie zmruż

Ale wyglądasz jak wieśniak

Prosty chłop, taki czereśnia.

Wszak ślub bierzemy

To ubrani być musimy

Przyzwoicie!

Takie życie!

Czas przystąpić ceremonii,

Dosyć teraz monotonii

Do kościoła wnet pójdziemy

Tam ślub zaraz wejdziemy

I po sprawie

Ja rodzicom to przedstawię

Potem.

Teraz nie jest to kłopotem.

Mam niewiele czasu dla was

 

Roman (szeptem): Przyznać muszę teraz szczerze,

W miłość wcale ja nie wierze,

Chociaż przecież doświadczyłem.

Kolorowo zobaczyłem.

Lecz czy aby nie majątek

Panny dał temu początek?!

A ta Zośka gruba taka

Jednak mam dziś na nią smaka

Wiele czaru w sobie miała

Może numer by mi dała....?

 

KURTYNA (opada ze zgrozą)

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin