Szmagier Krzysztof - 07 zgłoś się - 09. Rozkład jazdy.pdf

(1572 KB) Pobierz
1039926644.001.png
Krzysztof Szmagier
07 zgłoś się
Rozkład jazdy
Zapadła już głęboka noc. Skromny domek otoczony niewielkim zadbanym
ogródkiem pogrążył się w mroku. Tylko w jednym oknie paliło się światło. Wokół
panowała cisza.
W tym pokoju tyłem do okna siedziała kobieta. Coś szyła. Była sama. Nagle ciszę
przerwało skrzypnięcie furtki, ale kobieta nie zwróciła na to uwagi. Drgnęła dopiero,
kiedy rozległo się pukanie. Odwróciła głowę gwałtownie do okna i zamarła. Za szybą
mignęła sylwetka mężczyzny z nienaturalnie dużymi uszami.
W tym momencie szczęknęła klamka. Kobieta zastygła w bezruchu. Wyraźnie
słyszała, że ktoś próbuje wejść na ganek. Rozpoznała skrzypnięcie zawiasów małego
okienka.
-
Kto tam? - zapytała z niepokojem.
-
Proszę otworzyć! - odezwał się męski głos. - Potrzebuję pomocy... Wypadek...
Kobieta powoli podeszła do drzwi. Była w zaawansowanej ciąży i z trudem się
poruszała. Lekko uchyliła drzwi, nie zwalniając łańcucha. Ostrożnie wyjrzała.
W szparze ujrzała twarz mężczyzny w karnawałowej masce zająca z wystającymi
zębami. Zamarła z przerażenia, otworzyła usta do krzyku, lecz nie wydobył się z nich
żaden dźwięk.
-
Otwierać! - rozkazał mężczyzna. Dopiero teraz kobieta krzyknęła rozdzierająco.
-
Nieee!
Odskoczyła od drzwi. Z przerażeniem obserwowała, jak mężczyzna próbuje odpiąć
łańcuch. Dłonie zacisnęła na sukience mocno opinającej brzuch.
Nagle z głębi mieszkania wyszła kobieta w czarnym płaszczu. Twarz miała zasłoniętą
maską kota. Podeszła bliżej. Stanęła przed ciężarną i podniosła palec do ust.
-
Ani słowa - szepnęła. - Jesteśmy ścigani. Potrzebujemy jedzenia i picia.
Sięgnęła do łańcucha i otworzyła drzwi. Do przedpokoju wszedł mężczyzna w
przebraniu zająca, a za nim jeszcze jeden z naciągniętą na głowę damską pończochą. Na
twarzy zastygł mu przerażający grymas.
Kobieta w ciąży zdrętwiała. W jej oczach malowało się przerażenie. Nagle ocknęła
się, odskoczyła od ściany i wpadła do kuchni, obijając się o sprzęty. Zatrzasnęła za sobą
drzwi.
Ludzie w maskach wybuchli śmiechem.
-
Pani Zosiu! - krzyknął w kierunku kuchni mężczyzna przebrany za zająca. - Nie
ma pośpiechu! Naprawdę potrzebujemy tylko pół litra...
Kobieta nie odpowiadała.
Mężczyzna W pończosze na twarzy podszedł do kuchennych drzwi. Pchnął je lekko.
Na podłodze, oparta o ścianę z szeroko rozrzuconymi nogami siedziała kobieta. Jęczała
cicho, przyciskając dłońmi brzuch. Na twarz wystąpiły jej krople potu. Mężczyzna w
przebraniu zająca podbiegł do niej. Ukląkł obok i zerwał z twarzy maskę.
- Pani Zosiu, co się stało? - zapytał z niepokojem. - To ja. - Wziął ją za ramiona. -
Poznaje mnie pani? To ja. - Lekko nią potrząsnął.
Z drugiej strony stanęła kobietą w masce kota na twarzy. Schyliła się, usiłując unieść
Zosię. Nagle z przerażeniem dostrzegła rosnącą szybko czerwoną plamę na sukience
ciężarnej.
Spocona twarz Zosi odchyliła się bezwładnie do tyłu. Znieruchomiała. Kobieta w
masce kota krzyknęła.
Było już późno. Dancing w hotelu Petropol był znany na cały Płock, toteż w lokalu
panował tłok.
Przy stoliku siedział młody wysoki mężczyzna z dwoma kolegami. Ubrany był w
garnitur najmodniejszego kroju, miał stylowo przycięte włosy. Nonszalancko zaciągał się
papierosem. Nie zwracał uwagi na dyskutujących towarzyszy, tylko pożerał wzrokiem
dziewczynę śpiewającą szybką, bitową piosenkę. Na stoliku stała wódka, kawa i piwo.
Wszyscy trzej mieli już nieźle w czubie.
Mężczyzna przywołał gestem kelnera. Szepnął mu coś do ucha. Kelner pokręcił
przecząco głową. Mężczyzna niezadowolony z odmowy chwycił go za klapy. W tym
momencie od stolika poderwali się dwaj koledzy gościa. Złapali go za ramiona, próbując
uspokoić, i posadzili z powrotem na krześle. Kelner ruchem pełnym dostojeństwa
poprawił marynarkę i oddalił się w kierunku baru.
Piosenkarka kątem oka dostrzegła zamieszanie. Spojrzała w stronę stolika i
zobaczywszy machającego do niej mężczyznę, odwróciła twarz.
Mężczyzna przywoływał ją energicznym ruchem ponad tańczącymi.
Dziewczyna skończyła śpiewać. Szepnęła coś kierownikowi zespołu i zeszła z
estrady, nie zwracając uwagi na jego gwałtowne protesty. Szybkim krokiem przemierzyła
salę i skierowała się do hotelowego hallu. Była zdenerwowana.
Mężczyzna poderwał się od stolika. Z wściekłością odtrącił rękę próbującego go
zatrzymać kolegi. Ruszył za piosenkarką.
Przy kontuarze w hallu stał znudzony portier. Nawet nie spojrzał, kiedy minęła go
piosenkarka. Dziewczyna skręciła koło recepcji i wzburzona szybko się oddaliła.
W tym momencie z impetem otworzyły się drzwi od restauracji. Do hallu wszedł
mężczyzna, który wcześniej dawał piosenkarce znaki. Wyjął z ust papierosa i przygasił
go w popielniczce stojącej na stoliku przy drzwiach. Portier spojrzał na niego przelotnie,
kiedy mijał recepcję. Pokręcił głową i sięgnął do szuflady po papierosy.
Wtem rozległ się przeraźliwy kobiecy krzyk. Portier rzucił papierosy i pobiegł w jego
kierunku. W tym samym momencie ten krzyk usłyszała też sprzątaczka pracująca w
drugim końcu korytarza. Kobieta poderwała się gwałtownie i pobiegła w kierunku głosu.
W ciemnościach omal nie wpadła na pędzącego portiera. Podbiegli razem do otwartych
drzwi. Wewnątrz paliło się światło.
Portier i sprzątaczka stanęli w drzwiach hotelowego pokoju przerobionego na
garderobę. Scena, którą ujrzeli, mroziła krew w żyłach. Zza parawanu widać było leżącą
piosenkarkę z odsłoniętymi piersiami. Miała głęboką, broczącą obficie ranę. Nad kobietą
klęczał młody człowiek. W obu dłoniach trzymał długi nóż. Kiedy zdał sobie sprawę z
obecności portiera i sprzątaczki, uniósł głowę i popatrzył na nich szeroko otwartymi
oczyma. Malowało się w nich szaleństwo. Powoli wstał z klęczek i podszedł do
recepcjonisty, niosąc na rozłożonych dłoniach nóż, jakby chciał go pokazać. Sprzątaczka
przeraźliwie krzyknęła. Mężczyzna jakby obudził się z letargu, odrzucił gwałtownie nóż i
się odwrócił. Dopadł do otwartych drzwi balkonu i błyskawicznie wyskoczył przez
barierkę. Krzyk sprzątaczki nie ustawał.
Przed hotel z wyciem syreny zajechała milicyjna nysa. Z samochodu wyskoczyło
trzech cywili. Jeden z nich, porucznik Uriasz, rzucił w przelocie kilka poleceń stojącym
obok mundurowym milicjantom.
Inspektorzy weszli do hallu, gdzie gromadził się podniecony tłum - goście, pokojowe,
kelnerzy. Porucznik zapytał o coś kaprala pilnującego wejścia. Ten wskazał portiera i
roztrzęsioną sprzątaczkę. Podszedł do nich jeden z inspektorów.
Porucznik Uriasz udał się do pokoju, w którym popełniono zbrodnię. Otworzył drzwi
Zgłoś jeśli naruszono regulamin