UNDER THE LAW - J.P. Bowie [PL].pdf

(315 KB) Pobierz
UNDER THE LAW
J.P. Bowie
Rozdział pierwszy
Londyn, 1973
Ciemnowłosy szczupły mężczyzna idący szybkim krokiem jedną z Londyńskich
zatłoczonych ulic zerkał na swój zegarek jakby się spieszył. Peter Buchanan był spóźniony.
Jego przesłuchanie do roli w nowym musicalu na West End trwał dłużej niż zakładał.
Unikając zakorkowanych Londyńskich ulic dostał się do pubu gdzie był umówiony na obiad
ze swoją siostrą Janet. Nie podobało mu się, że musiała czekać. Miała zrozpaczony głos, kiedy
rozmawiali przez telefon wcześniej tego dnia, a on znał powód – zawsze ten sam – jej
cholerny maż, Rob.
Salisbury na ulicy Świętego Martina Lane był przez większość czasu w ciągu dnia
gwarnym pełnym życia pubem szczególnie popularnym wśród turystów, ale jedzenie było
dobre a piwo rozsądne.
Docierając na miejsce nieco uspokoił oddech, Peter natychmiast dostrzegł Janet, a krew
w nim zawrzała, kiedy zauważył zasinione oko. „ Cholerny Rob ” pomyślał. „ Teraz naprawdę mu
wygarnę ”. Pomyślał twardo, ale Peter wiedział, że nie miał szans w walce na pięści ze
szwagrem. Pętak była w Marynarce Królewskiej, elitarnej drużynie komandosów, których
reputacja była powszechnie znana. Mimo to Peter z chęcią przyłożyłby mu w tą wyniosłą
twarz.
- Janet... – usiadł obok niej i otoczył ją ramionami. – Dlaczego się na to godzisz?
- Ponieważ jestem w ciąży. – wyszeptała mu w ramię.
Peter spojrzał na nią zszokowany.
- Jesteś w ciąży a on cię uderzył? Dlaczego, cholerny bydlak...
- On nie wie.
- Oh, i to ma być wytłumaczenie? Janet, musisz go zostawić. Wróć do domu. Mama i
tata zaopiekują się tobą aż dziecko się nie urodzi.
Kiwnęła głową.
- Wiem że powinnam. Chcę tego dziecka, Peter, ale obawiam się, że on...
Nie była w stanie wydusić słów. Peter wiedział, co chciała powiedzieć. Trzymał ją
mocno przytuloną do siebie i pocałował ją w policzek, kiedy płakała. Kątem oka dostrzegł
parę, oczywiście amerykanów, przypatrującą się mu z podejrzliwością. „ Panie ,” pomyślał
czy jestem złym mężem starającym się udobruchać żonę po romansie, który wyszedł na jaw, albo
sukinsynem, zrywającym chłopakiem? Cokolwiek, jestem śmieciem w ich opinii .”
Janet czknęła i cofnęła się z jego ramion.
- Potrzebuję drinka – powiedziała pocierając oczy.
- Nie tylko ty – Peter zachichotała – podczas gdy po nie pójdę, mogłabyś wytłumaczyć
tamtej parze patrzącej na mnie krzywo, że jestem kochającym bratem, który przybył ci na
ratunek.
- Idź – powiedziała wycierając oczy i starając się uśmiechnąć – chcę białe wino, duże. To
będzie ostatnie dopóki dziecko się nie urodzi.
Kiedy Peter wrócił z drinkami zastał Janet zagłębioną w rozmowę z amerykańska parą,
która, zachęcała ja do wyjazdu do domu do Szkocji, pięknego regionu, który najwyraźniej
właśnie odwiedzili.
- Byliśmy tacy szczęśliwi – żona cieszyła się – pogoda była znacznie lepsza niż tu w
Londynie.
- Powiedziałbym, że mieliście szczęście – powiedział Peter siadając obok Janet i
podsuwając jej kieliszek wina. – Ostatnim razem, kiedy byłem w domu padał śnieg, w
czerwcu!
* * * *
Na zewnątrz Peter dał Janet zapasowe klucze do swojego mieszkania.
- Możesz zostać na noc ze mną, jeśli chcesz, dowiemy się, kiedy jest pociąg.
- Czy Scott nie będzie miła nic przeciwko?
Peter wykrzywił twarz w grymasie.
- Scott wyprowadził się dwa miesiące temu. Nie chciałem ci o tym mówić. Miałaś
wystarczająco dużo własnych problemów.
- Oh... przykro mi, Peter. Nie miała pojęcia.
- Wiem. Powinienem był ci powiedzieć, ale wiesz...
- Miałam własne problemy. – Janet westchnęła – Teraz czuję się jeszcze gorzej. Ty
zawsze jesteś przy mnie, a gdzie ja byłam, kiedy ty byłeś nieszczęśliwy i samotny?
- Nie było aż tak strasznie, naprawdę. – Peter objął ją – Idź już. Zobaczymy się później,
kiedy skończę przesłuchanie.
- Powodzenia – szepnęła. – Jeśli cię nie wezmą to znaczy, że są stuknięci.
Ale po drugim przesłuchaniu tego popołudnia, Peter czuł, że może to on jest stuknięty,
jeśli zaakceptowałby ofertę producenta. Po próbie starania się wciśnięcia trochę życia w jedne
z najbardziej mdłych dialogów, jakie kiedykolwiek czytał, Peter zdecydował, że mógłby się
mniej przejmować bez względu czy dostanie tą rolę czy nie. Był trochę przeświadczony, że
przedstawienie nie wytrwa przynajmniej dwóch tygodni.
Peter przeniósł się do Londynu z Aberdeen, swojego rodzinnego miasta pięć lat temu z
ambicją zostania aktorem i piosenkarzem na scenach West End. Pierwsze dwa lata były
brutalne, zmuszając go do zatrudnienia się w biurze i czekania na przełom. Kilka wyjazdów
na prowincje z chórem i granie, jako dubler doprowadziły do tego, że z trudem zbierał
doświadczenie i agenta, który dawał mu zajęcie na nocnych scenach Londyńskich klubów.
Zbyt zajęty, myślał czasami, i oddałby to wszystko za rolę w musicalu lub przedstawieniu na
West End. Nadal stała praca była ważna i pomogła mu przeboleć nieobecność jego chłopaka
Scotta.
Scott... jak łatwo oczarował Petera chłopięcym zachowaniem i w końcu uwiódł go
zmysłowymi pocałunkami. Ale myśli o Scottcie tyko przywołały smutek po zbyt wielu
złamanych obietnicach – „nigdy cię nie zostawię Peter”, „ty i jak będziemy najważniejsi dla
siebie...”
Cóż, teraz Scott był najważniejszy dla innych, w porządku ich rozstanie było bolesne w
tamtym momencie, Peter przetrwał, i teraz częściej niż wcześniej cieszył się nowoodkrytą
wolnością.
* * * *
Butterfly Bar, jednym z dwóch klubów gdzie Peter śpiewał wieczorami, był bardziej
zatłoczony niż zazwyczaj w piątkową noc, zauważył, kiedy pokonywał drogę do
pomieszczenia obok baru gdzie mógł się przebrać w swój wieczorowy strój. Zostawił Janet w
mieszkaniu po przyniesieniu jej indyjskiego jedzenia z restauracji na roku, i ścisłych
instrukcjach nie poddawaniu się prośbom Roba, że powinna wrócić do niego.
Przywitał się Patem, pianistą, który zrobił sobie przerwę na papierosa.
- Ruchliwa noc – zauważył Peter.
- Paczka glin – powiedział Pat wydmuchując dym przez nos. – Świętują urodziny czy
coś.
- Policjanci, eh? Jacy oni są?
- Lubią jazz. Dinah dobrze to odbiera.
- Hmm... lepiej dołączmy Green Dolphin Street.
- Tak... to do ciebie pasuje... i może jedna z Dinah... wiesz jak ty i ona flirtujecie trochę.
- Jeśli jest nadal trzeźwa – powiedział Peter śmiejąc się.
- Zachowuje się dzisiaj. Wypiła kilka jak na razie.
Peter spojrzał przez salę w miejsce gdzie siedział duża grupa mężczyzn. „ Dobrze
wyglądają razem ” pomyślał. „ Ciekawe jak wyglądają w mundurach? ” Jego oczy trafiły na jednego
z mężczyzn, który uśmiechał się do niego i uniósł okulary.
Proszę, proszę ”. Peter uśmiechnął się. “ Czy masz czas panie Policjancie?
- Cześć Peter. – Odwrócił się na dźwięk dziewczęcego głosu za nim. Dinah Sherman nie
raz piła toasty w nocnym życiu West End i New York – nawet pojawiając się z Louisem
Armstrongiem i Ellą Fitzgerald w Blue Note – zanim wódka zepchnęła ją na dno. Słodka
dama z platynowymi blond włosami kochała gei, swoje dwa pudle i butelkę rumu –
niekoniecznie w tej kolejności.
- Witaj Dinah. – Peter cmoknął ją w policzek, starając się ignorować zapach rumu. –
Wiec masz dziś dobry tłumek?
- Kochają mnie – przechwalała się, zarzucając ramiona wokół szyi Petera. – Zrobimy
duecik po twoim występie, ok.?
- Ok. – Peter miał nadzieję, że będzie nadal na nogach po nim. Poczuł uderzenie o ramię
i odwrócił się, aby zobaczyć kelnera stojącego za nim z drinkiem.
- Wysoki glina przesyła ci to – powiedział. – Powiedział abyś dołączył do nich potem na
drinka.
- Powiedz mu, że byłbym zachwycony gdyby wypuścił moją matkę z więzienia.
Kelner wpatrywał się w Petera.
- Twoja matka jest w wiezieniu?
- Nie, to był żart, ale i tak im to powiedz. Peter wziął drinka i poszedł w stronę czegoś,
co było żartobliwie nazywane garderobą. Był to mały magazynek, wypełniony po sufit
pudłami z dostawami do restauracji, nie wódką. Ta była trzymana pod kluczem na wypadek
gdyby któryś z kelnerów lub występujących miał lepkie palce. Mała przestrzeń była
przydzielona Peterowi i Dinah, aby zostawić swoje rzeczy i przebrać się. Peter był
dżentelmenem wystarczająco, aby dać miejsce, Dinah dopóki nie będzie gotowa, ale dama
zawsze zdołała być z nim jak tylko zdjął spodnie. Tak jak teraz...
- Witaj ponownie Dinah...
Jej oczy były utkwione w jego wypchanej bieliźnie.
- Myślałam, że moglibyśmy wykonać Lady is a Tramp, jako nasz duet. Zagruchała – Znasz
to?
- Tak. Śpiewaliśmy to w zeszłym tygodniu, pamiętasz?
- Oh... - zachichotała – Racja... głuptas ze mnie.
Peter westchnął i ściągną koszulkę.
- Wiesz, że jestem gejem, prawda, Dinah?
Zachichotała ponownie.
- Oczywiście, że wiem, ale nie powstrzymasz mnie od marzeń.
Fakt, że była wystarczająco wiekowa, aby być jego matką zdawał się na nią wcale nie
wpływać, a Peter był na tyle grzeczny, aby o tym nie wspominać. Naciągnął błyszczącą
czerwoną koszulę, którą nosił podczas show.
- Co myślisz? – zapytał.
- Kochanie, wyglądasz dobrze jak jasna cholera, albo nawet lepiej. – Sięgnęła za niego i
położyła rękę na jego pośladku. – Ooooh... – zadrżała teatralnie. – Załóż spodnie zanim
wpadnę na pomysł, że starasz się mnie uwieść.
Peter zdusił śmiech zapinając rozporek. Szybko przejrzał się w lustrze i podążył za
Dinah przez parkiet aż była gotowa zapowiedzieć go. Chwytając mikrofon zagruchała.
- Panie i panowie, nadszedł czas abyście usiedli i cieszyli się cudownym mężczyzną ze
złotym głosem. Wielkie brawa dla Petera Buchanana!
Grupa policjantów dała Peterowi Gromkie brawa, kiedy wszedł na scenę niosąc
mikrofon i drinka, którego jeden z nich mu przesłał. Postawił szklankę na stole.
- Zdrowie! – skrzywił się i zabrał się do pierwszego kawałka, For Once In My Life. Jego
występ szedł dobrze, i nic na to nie mógł poradzić, ale zauważył, że mężczyzn, który
wcześniej uśmiechał się do niego zdawał się całkowicie zadowolony każdą piosenką, nawet
uciszał innych, jeśli zaczynali rozmawiać. Wtedy pojawiła się Dinah trochę niepewnie na
chwiejnych nogach.
- Czyż nie jest wspaniały? – wyrzuciła – Wielkie brawa dla mojego ulubionego
mężczyzny, Petera Buchanana!
Zespół zagrał wstęp do ich duetu, i zaczęli, Dinach oparła się ciężko na Peterze dla
fizycznego i wokalnego wsparcia. Uważał, że musiała udawać swoje zerwanie z piciem. Jakoś
przebrnęli przez to, nawet, jeśli musiał podpowiadać Dinah słowa. Po brawach Peter pomógł
Dinah zejść ze sceny i zaprowadził ją do stolika w rogu gdzie gwałtownie opadła z
oszołomieniem na twarzy. Odnalazł kelnera i zamówił jej mocną kawę.
- Nie wychodź beze mnie – Peter powiedział jej surowo. – Odprowadzę cię do domu.
Potem poszedł do stolika policjantów.
- Panowie – powiedział kiwając grzecznie – Mam nadzieje ze miło spędzacie wieczór.
Powitał go chór „bardzo dobrze” i „byłeś super” i miłych uśmiechów.
- Usiądź i napij się z nami – powiedział ten, który wcześniej uśmiechał się do niego –
Jestem John Reed, to Harry, Clive, Bob, Alan i Alaister. Jesteśmy z posterunku Tottenham
Court Road. - przywołał kelnera – Co dla ciebie?
- Wódkę z tonikiem poproszę. Co świętujecie?
- John został awansowany na Inspektora – wyjaśnił ten przedstawiony, jako Harry.
- Gratulacje Inspektorze Reed. – powiedział Peter uśmiechając się do mężczyzny
zadowolony z tego, co zobaczył. John Reed był przystojny, z krótko przyciętymi jasnymi
włosami, błyszczącymi niebieskimi oczami i pogodnym uśmiechem. Peter zgadywał, że był
koło trzydziestki, może trzydzieści jeden. Złapał się na spoglądaniu na dolną wargę Johna.
Była pełna i pociągająca, Peter potrząsną lekko głową i sięgnął po drinka, którego kelner
postawił przed nim.
- Zdrowie – powiedział – i jeszcze raz gratuluje.
Wszyscy sięgnęli po szklanki i została zarządzona kolejna kolejka.
- Jesteś Szkotem – zauważył John spoglądając na Petera z nieukrywaną ciekawością w
oczach.
- Mmhmm... z Aberdeen.
- Ładne miasto. Jak długo mieszkach w Londynie?
- Sześć lat. Ty jesteś Londyńczykiem?
- Urodzony i wychowany w Wimbledonie.
- Wiec, za co twoja mam jest w więzieniu? – zapytał Harry, przerywając ich rozmowę.
Peter wybuchnął śmiechem a pozostali przyłączyli się do niego – Wiem, że żartował –
wymamrotał Harry robiąc się czerwony na twarzy.
- Masz jeszcze dziś jakiś występ? – zapytał John.
- Tak, ale nie tu. Niestety. Jest w Lido w Soho i... – spojrzał przez salę w miejsce gdzie
siedziała Dinah opierając głowę na ręku - ... musze odstawić Dinah do domu najpierw. Jest
trochę nie w stanie, i nie chcę się o nią martwić całą noc. Wezmę taksówkę, aby odwieźć ją do
domu a potem pojadę do klubu.
Oczy Johna spotkały Petera w spojrzeniu podziwu.
- To bardzo miło z twojej strony Peter – pochylił się bliżej. Ale jak dostaniesz się do
domu?
- To proste. Mieszkam zaraz za rogiem obok klubu, na Charing Cross.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin