Hansen Erik Fosnes - Wieża Sokołów.pdf

(1076 KB) Pobierz
Wieża Sokołów
Erik Fosnes Hansen
Wieża Sokołów
Reidun Iversen
dedykuję
Erik Fosnes Hansen nale y do najbardziej obiecuj cych pisarzy skandynawskich m odego pokolenia.
ż ą ł
ł ę ł ł ł ń ł
przez kilka lat jako niezale ny dziennikarz radiowy. Mia 20 lat, kiedy opublikowai pierwsz ksi k
ż ł ą ążę
łą ś ę
ni zarówno krytycy, jak i czytelnicy, Hansen zyska uznanie za mistrzowsk umiej tno budowania
ł ą Falketårnet (Wie a Soko ów)
ż ł
wyros na fali zainteresowania redniowieczem. Zachwycili si
ą
ł ą ę ść
sugestywnych i przejmuj cych obrazów. wiatowy poziom tego debiutu potwierdzi o przyznanie 23-letniemu
ą Ś ł
autorowi Nagrody Scheiblera. Po sukcesie Wie y Soko ów
ż ł
Hansen przeniós si do Stuttgartu, gdzie
ł ę
ż
równie odniós sukces, i to na ca ym wiecie. Okrzykni ta arcydzie em, ksi ka figuruje na listach
ł ż ż ż ł
Psalm u kresu podró y
ż ł
ł ś ę ł ąż
bestsellerów wielu krajów, w Norwegii za wyró niona zosta a presti ow nagrod literack Riksmalprisen.
ś ż ł ż ą ą ą
Hansen, który jest tak e eseist i krytykiem, mieszka obecnie w Oslo. Pracuje nad trzeci powie ci .
ż ą
ą śą
ł ł «Falketårnet»
Prze o y a Maria Go biewska-Bijak
Tytu orygina u
ł żł łę
Na podstawie: Wie a Soko ów, Erik Fosnes Hansen, Wydawnictwo "Ksi nica", Katowice 1998; ISBN 83-
ż ł ąż
7132-288-7
3-05-2006
— 1 —
Urodzi si w 1965 roku w Nowym Jorku, wychowa i kszta ci w Oslo. Po uko czeniu gimnazjum pracowa
zatytu owan
kontynuowa studia, w tym te czasie du o podró owa . Wydany w roku 1990
97700838.003.png
I. SPIS TRE CI
WPROWADZENIE
3
I. D O
4
I
4
II
7
II. ZAPISANE W GWIAZDACH
11
I
11
II
15
III
18
III. NIE YCA
24
I
24
IV. GO BICA
ŁĘ
26
I
26
II
32
V. NIEWINNY
38
I
38
II
42
III
45
VI. IMI Ę
52
I
52
II
55
III
59
— 2 —
Ś
ŁŃ
Ś Ż
97700838.004.png 97700838.005.png 97700838.006.png 97700838.001.png 97700838.002.png
WPROWADZENIE
Akcja tej powie ci rozgrywa si na jesieni i w zimie prze omu lat 1229-30, w po udniowych Niemczech,
ś ę ł
ł
gdzie w Szwabii, nad Neckarem, Dunajem czy którym z ich dop ywów. Znajdujemy si na terenach
ś
ś ł ę
Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.
Miejscowo czy te zamek Falkenburg nie istnieje w rzeczywisto ci, jest miejscem wymy lonym,
ł ż
ż ś ą
Michaela Scotusa, nie jest postaci prawdziw . Zarówno w stosunku do tego ostatniego, jak i do innych
ą ą
historycznych osobisto ci, o których mowa w ksi ce, pozwoli em sobie na pewn literack swobod .
ś ąż ł ą ą ę
W roku 1229 "przekl ta" wyprawa krzy owa cesarza Fryderyka II powróci a z Syrii po zaj ciu Jerozolimy
ę ż ł ę
ę ż ł ą
rozpu ci wie , e krucjata ponios a kl sk , a Fryderyk II zgin , b d te przeszed na stron niewiernych.
ś ł śćż ł ęę ął ąź ż ł ę
ł żł ąą ł ć ę
niemieckimi wasalami i ksi tami. Na jesieni 1229 r. ekskomunika zachowuje jeszcze moc.
ążę
Ksi ka w adnej mierze nie koncentruje si na tych faktach historycznych, jej zasadnicza akcja z
ąż ż ę
równym powodzeniem mog aby zosta ulokowana w innym czasie i w innym miejscu. Z tego samego
ł ć
ł ł ż ł ś
historycznej w cis ym tego s owa znaczeniu, a wi c omawianie zdarzenia historycznego w formie
ś ł
ł ę
powie ciowej. Natomiast dobrze by oby pami ta o wymienionych realiach podczas lektury.
ś ł ęć
U ywa em w miar konsekwentnie nazwy Falkenborg ("Sokoli gród", dos ownie "zamek warowny
ż ł ę
ł
rycerza o nazwisku rodowym Sokó lub takiego herbu") zamiast niemieckiego Falkenburg, a to w celu
ł ż
ś ż ęś ą
nazw geograficzn zako czon na –burg.
ą ą ń ą
Oslo, w lutym 1985
Erik Fosnes Hansen
— 3 —
ść ż ś ś
z o onym z elementów wielu okolicznych dóbr. Podobnie aden z bohaterów powie ci, z wyj tkiem astrologa
bez przelewu krwi. Z politycznych i innych wzgl dów papie Grzegorz IX oplót cesarza sieci intryg i
Papiestwo ob o y o cesarza kl tw i próbowa o zasia ziarno niezgody pomi dzy nim a jego rzymsko-
powodu nie podano dok adnego po o enia Falkenburga. Moim zamiarem nie by o napisanie powie ci
u wiadomienia czytelnikowi, i rzecz dotyczy zamku, a nie miasta, co najcz ciej rozumiemy pod niemieck
Amor fati
Pokochaj swój los
Szwabia, pó n jesieni 1229 roku
źą ą
I. D O
ŁŃ
I
Sz o ku zimie. Pola wieci y jeszcze nag czerni , lecz od kilku dni zago ci ju w lennie mróz,
ł ś ł ą ą ś ł ż
wysysaj c ycie i rumie ce z lasów i anów rozci gaj cych si na wszystkie strony wokó Falkenborga. Co
ąż ń ł ą ą ę ł
noc na szybach zamkowych okien wyrasta y mro ne kwiaty, a o poranku trawa i drzewa pokrywa y si biel .
ł ź
ł ę ą
Krajobraz powoli zastyga i ka da z barw nabiera a stopniowo zimnych odcieni.
ł ż ł
By o bezwietrznie. Z kominów i otworów dymnych chat unosi y si prosto w niebo cienkie, niebieskie
ł
ł ę
smu ki dymu. Na ziemi zst pi ch ód, a wraz z nim zapad a cisza.
ż ę ą ł
ł
ł
Wszystko czeka o na nieg.
ł ś
ł ł ł ś
rozwieraj cej si pod stopami s ysza nawo ywania soko ów, opadaj cych szerokimi ukami ku rzece. Nie
Ch opiec o imieniu Wolfgang sta oparty o blanki na szczycie pó nocnego muru. W czelu ci
ą ę ł
ł
ł
ł ą ł
czu , e z g bin unosi si ku niemu mro ny powiew. Wzrok skierowa na pó nocny zachód, ku lasom, ale
ł
oczy mia martwe, jakby zamarz y w twarzy. Zdawa o si , e jego my li ko uj razem z ptakami i nic nie
ł
ł
ł ęż ś ł ą
widzi.
D ugo – godzinami – móg tak sta w zupe nym bezruchu. Zimno si go nie ima o.
ł ł ć ł ę ł
By zadowolony, e tak e tego roku uda o mu si na lato przenie sw kwater tu, na Wie Pó nocn .
ł ż ż ł ę ść ą ę żę ł ą
Mury od tej strony nigdy nie by y strze one, nawet noc , aden bowiem miertelnik nie wspi by si na ich
ł ż ąż ś ął ę
szczyt prosto z rzeki po stromej skalnej cianie, zwie czonej g adzizn cegie . Tak wi c nie by o tu stra y,
ś ń ł ą ł ę ł ż
rzadko te przychodzili inni ludzie. Cisza i spokój panowa y przeto na górze i przez ca e lato prawie nikt mu
ż
ł
ł
nie przeszkadza . Wolfgang by za to wdzi czny losowi, okres letni stawa si dla w ten sposób najlepsz
ł
ł ę ł ę ń ą
por .
— 4 —
ł ż łę ę ź ł
ą
Tymczasem jednak zbli a a si zima i wiedzia , e oni b d próbowali ci gn go na dó przed
ż ł ę ł ż ęą śąąć ł
nadej ciem niegu: eby znowu sprowadzi si w cie zabudowa i murów. Na dó , do nich.
ś ś ż ł ę ń ń ł
Na dole – w korytarzach i salach, na dziedzi cach i pod sklepieniem bram – panowa a wsz dzie jaka
ń ł ę ś
lepka atmosfera zamkni cia; zaduch potraw, dymu i odchodów po czony z wieczystym szumem g osów i
ę łą ł
źę ą
Próbowa sobie wyobrazi , jak by to by o, gdyby przeniós si na dó i mieszka razem z nimi przez
ł ć ł ł ę ł ł
nast pne cztery czy pi miesi cy – zaraz po owym d ugim, cichym lecie, z niebem i s o cem na
ę ęć ę ł
łń
wyci gni cie r ki.
ą ę ę
Ju na sam my l o tym oddycha z trudem.
ż ą ś ł
Tutaj czu si wolny jak soko y z wie y, jedyne obchodz ce go ywe stworzenia. Posiada cztery;
ł ę ł ż ą ż ł
ć ł ł ę ł ćę
pikowa w dó ku rzece i powraca . Raz za razem. Nigdy nie nu y si widokiem ich lotu, a w przerwach
ć ł ć żł ę
rozmawiali.
Ca y wolny czas po wi ca drapie nym ptakom. Uk adanie ich by o trudne; wymaga y du o zachodu,
ł śę ł ż ł
ł
ł ż
lecz nie yczy sobie pomocy.
ż ł
Tego lata nie rozmawia prawie z nikim poza swoim preceptorem, starym franciszkaninem o imieniu
ł
Sebastian. A i wtedy ogranicza w asne wypowiedzi do minimum. Z wiosn tego roku dosta nowego soko a,
ł ł ą ł
ł
który ca kowicie absorbowa jego uwag .
ł ł ę
Czasem przechodzi o mu przez my l, i zapewne w opinii ojca Sebastiana ci ko jest mie z nim do
ł ś ż ęż ć
czynienia.
Prawie codziennie spacerowa po koronie murów, a cz sto wyprawia si z ma ym orszakiem do lasu, by
ł ę ł ę ł
ć ł ę ą ś
odpowiada skinieniem g owy lub ruchem r ki, mo liwie rzadko s owami. W kontaktach z lud mi zachowywa
ł ł ę ż ł ź ł
czujny dystans. Jego spojrzenie by o dziwnie dalekie, a jednocze nie bystre – jak u soko a.
ł ś ł
P oszy w ten sposób poddanych, dobrze o tym wiedzia . Dostrzega przecie , jak wskazuj go sobie
ł ł ł ł ż ą
wzrokiem i poszeptuj ukradkiem, gdy w drodze na owy przeje d a przez miasteczko, otoczony czterema
ą ł żż ł
ł ą łę ł ł ąć
rzemiennej lince ani trzyma pod kapturem. Na zamku tak e rozlega si po k tach szmer plotki; my leli, e
ć ż ł ę ą ś ż
tego nie zauwa a.
ż
Tak, szeptali, wytykali go palcami. Przejmowa si tym jednak nie bardziej ni wszystkim innym, co
ł ę ż
odbywa o si tam w dole, w cieniu murów.
ł ę
Mieszka w najwy szej cz ci zamku, gdzie mi dzy ziemi a gwiazdami, dok adnie tak jak drapie ne
ł ż ęś ś ę ą ł ż
ptaki. Nawet wysoka baszta stra nicza nie si ga a tak daleko w niebo. I chocia w pozosta ych w o ciach nie
ż ę ł ż ł
ł ś
by o wiatru, tutaj wia zawsze.
ł
ł
Czasami o poranku zwa y mg y zalega y poni ej Wie y Pó nocnej. Szarobia e pasma ogl dane z góry w
ł
ł
ł ż ż ł
ł ą
promieniach s o ca napawa y Wolfganga pe nym zdumienia szcz ciem i przyprawia y o zawrót g owy.
łń ł
ł ęś ł
ł
ł ł ł ą ą
w g osie: Ki-ja! Ki-ja!" ledzi je wzrokiem, a w miar jak l dowa y, formowa ustami drobne d wi ki. Na
Wezwa ptaki, wszystkie cztery. Jeden za drugim sp ywa y z powietrznego oceanu, krzycz c ze skarg
ł Ś ł ę ą ł ł źę
prawej d oni mia r kawic sokolnicz z jeleniej skóry, na ni przyjmowa ptaki – siadaj c zawsze musia y
ł ł ę ę ą ą ł ą ł
co pochwyci w szpony. Poza tym rzadko jej u ywa , bo lubi poczu na skórze dotyk ostrych pazurów i
ś ć ż ł
ł ć
ciep ych piór. Co mu mówi o, e tak jest najlepiej.
ł ś ł ż
Ostro nie przesun nosem i ustami po jednym z tych pi knych pulsuj cych cia , a sokó odwzajemni
ż ął ę ą ł ł ł
pieszczot , przechylaj c si bli ej ku jego twarzy. To by ten, który dot d nie otrzyma imienia, najnowszy.
ę ą ę ż ł ą ł
ł ł ł ę ą ł ł ż ę
podbrzuszem, bardzo pi kny. Kiedy Wolfgang zobaczy go pierwszy raz tej wiosny, serce mu nagle
ę ł
podskoczy o w piersi. Od przygodnego ptasznika nie wydoby co prawda, czy schwytano go w gnie dzie, czy
ł
ł ź
ż ż ł ż ł ł ę ł ż
teraz jeszcze potrafi by uparty i trudny. Tak zazwyczaj bywa o z ptakami, które zasmakowa y wolno ci,
ł ć ł ł ś
zanim je uwi ziono. Ten jednak wiele obiecywa jako owca; Wolfgang zabra go tego lata kilkakrotnie na
ę ł ł ł
polowanie i okaza o si , e ma si uderzenia i szybko , których pozosta ym trzem brakowa o – wszystkie
ł ęż łę ść ł
ł
hodowano od piskl cia.
ę
Jakkolwiek jednak by o – nie mia jeszcze imienia.
ł
ł
— 5 —
d wi ków, nie milkn cych nawet w nocy.
codziennie je wiczy i przypatrywa si ich powietrznym igraszkom: kaza wznosi si z murów pod chmury,
da soko om okazj do zapolowania. Gdy towarzysz cy mu w czasie takich wycieczek pytali o co ,
soko ami na swobodzie, siedz cymi mu na ramionach lub na ku siod a; nie potrzebowa ich wi za na
Prawie doros y m ody sokó w drowny, jeszcze z ciemnobr zowymi skrzyd ami i pod u nie c tkowanym
te ju podczas przelotu, ale wiele wskazywa o na to, i zosta pojmany w locie, bo opiera si u o eniu, a i
Zgłoś jeśli naruszono regulamin