Armando Moore
Brat wilk
i siostrzyczka cykada
Polski Związek Niewidomych
Zakład Wydawnictw i Nagrań
Warszawa 1991
Przełożyła -
Barbara Durbajło
Tłoczono pismem punktowym
dla niewidomych
w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Przedruk z wydawnictwa
"Pax",
Warszawa 1988
Pisała K. Pabian
Korekty dokonały
L. Więckowska
i D.Jagiełło
Historie te opowiadają o
jednym świętym i wielu
zwierzętach. O ptakach i
pszczołach, owcach i barankach.
Jest też zajączek, wilk i wół,
osiołek i sokół, no i oczywiście
cykada...
Święty ma na imię Franciszek i
urodził się w roku 1181 w Asyżu
we Włoszech; bardzo kochał Pana
Boga, wszystkich ludzi i
wszystkie, ale to wszystkie
zwierzęta.
Ludzi i zwierzęta stworzył Pan
Bóg. Wilka i cykadę także...
Święty Franciszek zawsze mówił o
stworzeniach żyjących na ziemi,
że są braćmi i siostrami, bo są
dziećmi Bożymi.
Będą to zatem opowieści o
bracie wilku i siostrze
cykadzie...
Nie ja je wymyśliłem.
Zaczerpnąłem je z żywota
świętego Franciszka
opowiedzianego przez jego
najbliższych towarzyszy, którzy
znali go dobrze. Są więc
prawdziwe, a ja je tylko
opisałem po swojemu i żadnych,
ale to żadnych faktów nie
zmieniłem...
W historiach tych święty
Franciszek przemawia do
zwierząt, a one go słuchają i
rozumieją jego słowa. Kiedy my
słyszymy ćwierkanie wróbli, nie
wiemy, o czym tak rozprawiają,
ale Święty wiedział i rozumiał
mowę wszystkich stworzeń.
Wiedział, kiedy zwierzęta były
wesołe, a kiedy smutne. Bo
owieczki też czasami bywają
wesołe, czasami zaś smutne. A
osiołki czasem się śmieją, a
czasem płaczą.
My tego nie potrafimy
zauważyć...
Może dlatego, że nie dość
mocno kochamy naszych
braci_zwierzęta. Może dlatego,
że nie jesteśmy dostatecznie
święci?
Autor
Kiedy święty Franciszek
przybył do miasta Gubbio,
dowiedział się od jego
mieszkańców, że w okolicy
pojawił się wielki, okropnie zły
i żarłoczny wilk. Pożerał nie
tylko owce, które pasterze
prowadzili na pastwiska, ale
często też napadał na ludzi.
Mieszkańcy Gubbio drżeli ze
strachu, zwłaszcza gdy zły wilk
zbliżał się do miasta.
Wychodzili za mury ze
strachem, uzbrojeni w kije i
widły, jakby szli na wojnę. Ale
kiedy ktoś napotkał sam na sam
tego straszliwego potwora, nie
mógł go pokonać i ginął
rozszarpany na kawałki.
Wkrótce nikt już nie ważył się
wychodzić z miasta, a nawet z
własnego domu.
Świętemu Franciszkowi żal się
zrobiło nieszczęsnych
mieszkańców Gubbio. Postanowił
wyjść wilkowi na spotkanie.
Ludzie, którzy go bardzo
kochali, starali się go za
wszelką cenę powstrzymać:
- Na miłość Boską! Nie idź!
Wilk cię rozszarpie!
Ale święty Franciszek zrobił
znak krzyża i z kilkoma swymi
towarzyszami wyszedł za mury
miasta, całkowicie zdając się na
Pana Boga.
Ledwie uszli kawałek drogi,
bracia opuścili Franciszka. Bali
się tak strasznie, że nie mogli
zrobić ani kroku. Święty nie
wahał się jednak ani przez
chwilę i spokojnie szedł naprzód
aż do miejsca, gdzie wilk miał
swoją kryjówkę.
Wszyscy mieszkańcy miasta
wdrapali się na mury okalające
miasto, by zobaczyć, jak się to
spotkanie zakończy. Niektórzy
mówili ze smutkiem:
- Wilk na pewno rozszarpie nam
świętego Franciszka.
Wilk usłyszał wrzawę i wyszedł
ze swej nory groźnie szczerząc
kły. Był tak wściekły, że z
pyska ciekła mu spieniona ślina.
Skoczył w stronę świętego
Franciszka. Groźnie łypał
przekrwionymi z wściekłości
oczyma.
Święty Franciszek nie miał ze
sobą żadnej broni. Nie wziął
nawet kija. Ręce trzymał
skrzyżowane na piersi.
Wilk stanął naprzeciw
świętego, który podniósł rękę i
zrobił znak krzyża, po czym
zdecydowanym głosem przemówił:
- Chodź tu, bracie wilku!
Rozkazuję ci, byś nigdy już nie
czynił nic złego ani mnie, ani
nikomu.
Spojrzał wilkowi głęboko w
oczy. Wtedy wilk zamknął
paszczę, podkulił ogon, ze
spuszczonym łbem podszedł do
świętego Franciszka i łagodny
jak baranek położył się u jego
stóp.
Święty spokojnie mu tłumaczył:
- Bracie wilku, wyrządziłeś
wiele szkód bez Bożego
pozwolenia. Zabiłeś mnóstwo Jego
stworzeń. Pożerałeś nie tylko
zwierzęta. Ośmieliłeś się nawet
zabijać mężczyzn, kobiety i
dzieci. Tą niegodziwością
zasłużyłeś sobie na stryczek jak
najgorszy zbójca. Wszyscy
mieszkańcy okolicy nienawidzą
cię i są twoimi wrogami. Ale ja,
bracie wilku, chcę, by między
tobą i ludźmi z Gubbio zapanował
pokój. Jeśli nie będziesz już
ich krzywdził, przebaczą ci
wszystkie dawne winy.
Stojący wysoko na murach
mieszkańcy miasta, z ustami
szeroko otwartymi ze zdumienia,
słuchali świętego Franciszka.
Wilk machnął ogonem, skulił
uszy i skłonił łeb, jakby chciał
pokazać, że zrozumiał słowa
Świętego i obiecuje poprawę.
Franciszek mówił dalej:
- Bracie wilku, rozkazuję ci,
byś teraz poszedł ze mną, nie
obawiając się niczego. Musimy
zawrzeć pokój między tobą i
mieszkańcami Gubbio.
Święty odwrócił się i ruszył w
stronę miasta, a wilk szedł za
nim posłusznie jak wierny pies.
- Och! - Z ust oglądających tę
scenę mieszkańców Gubbio wyrwał
się pełen zachwytu okrzyk.
Wieść o cudownym wydarzeniu
szybko rozeszła się po mieście.
Ludzie, którzy ze strachu
siedzieli w domach, wyszli teraz
na dwór i wszyscy pobiegli na
plac miejski. Otoczyli kręgiem
Świętego i wilka. Dzieci, jak
zwykle ciekawe, stały oczywiście
w pierwszym rzędzie, by zobaczyć
z bliska wielkiego, strasznie
złego i żarłocznego wilka.
Święty Franciszek zwrócił się
do zebranych:
- Posłuchajcie mnie, bracia
najmilsi. Ten oto stojący przed
wami brat wilk, obiecał mi, że
zawrze pokój z wami wszystkimi,
ale musicie mi przyrzec, że
codziennie będziecie dawać mu tyle
jedzenia, by nie chodził głodny.
A ja ręczę, że mój brat wilk
dotrzyma obietnicy i nigdy już
was nie skrzywdzi.
Wszyscy zaczęli klaskać i
jednogłośnie przyjęli warunki
pokoju. Wtedy Święty odwrócił
się do wilka, który przez cały
czas ze spuszczonym łbem leżał u
jego stóp.
- A ty, bracie wilku, czy
przyrzekasz uroczyście, że
dotrzymasz obietnicy? Czy
przyrzekasz, że nie będziesz już
nigdy krzywdzić ani ludzi, ani
zwierząt, ani żadnego żywego
Bożego stworzenia?
Wilk ugiął przednie łapy i
ukląkł przed Franciszkiem.
Stulił uszy, kilka razy kiwnął
głową, pomachał ogonem. Tak jak
potrafił, pokazał, że szczerze
pragnie przestrzegać warunków
umowy.
Święty Franciszek poprosił go
jeszcze:
- Bracie wilku, a teraz
chciałbym, abyś tu, wobec
wszystkich ludzi dał mi jakiś
dowód, że na pewno zachowasz
pokój.
Słysząc tę prośbę wilk wstał,
podniósł prawą łapę i podał ją
świętemu Franciszkowi.
Święty mocno uścisnął łapę
wilka. Wszyscy wokół głośno
klaskali, a dzieci podeszły do
wilka i zaczęły go głaskać. Wilk
zaś lizał ich ręce zupełnie tak
samo jak domowy piesek.
Niektóre, co odważniejsze dzieci
siadały wilkowi na grzbiecie.
Od tego dnia wilk mieszkał w
mieście Gubbio. Wchodził do
domów, wędrował od drzwi do
drzwi i chętnie bawił się z
dziećmi. Nikt mu nie dokuczał i
on też nie krzywdził nikogo. Nie
był zły nawet wtedy, gdy dzieci
dla zabawy ciągnęły go za ogon.
Nawet psy za nim nie szczekały.
Mieszkańcy Gubbio zawsze
pamiętali, by zgodnie z daną
świętemu Franciszkowi obietnicą
codziennie jadł do syta.
Po kilku latach brat wilk
umarł ze starości. Znaleziono go
pewnego ranka przed bramą
miejską.
Kiedy wieść o jego śmierci
rozeszła się po okolicy,
wszystkim było bardzo smutno, bo
bardzo kochali brata wilka.
Wiele osób płakało. Zwłaszcza
dzieci.
Siostrzyczka cykada
Nie opodal Asyżu stał mały
przez wszystkich opuszczony
kościółek w Porcjunkuli. Przy
jednej z jego walących się ścian
rosło duże rozłożyste drzewo
figowe.
Młody Franciszek wszedł
któregoś dnia do kościoła
Świętego Damiana i ukląkł przed
drewnianym krzyżem, który wisiał
nad ołtarzem.
Wtedy Jezus z krzyża przemówił
do niego:
- Franciszku, odbuduj mój
kościółek w Porcjunkuli.
Franciszek spełnił prośbę Pana
Jezusa i odbudował kościółek.
Nie ściął jednak drzewa
figowego, które przy nim rosło.
Później Franciszek opuścił
rodziców i z miłości do
Ukrzyżowanego Jezusa postanowił
żyć dalej w biedzie. Podążyło za
nim wielu młodych ludzi. Zostali
jego pierwszymi towarzyszami.
Święty Franciszek wędrował ze
swymi braćmi i głosił ludziom
pokój. Co pewien czas wracał
odpocząć do Porcjunkuli.
Wybudował tam dla siebie i dla
swych braci małe chatki, ubogie
niczym cele klasztorne.
Któregoś roku Franciszek
spędzał lato w Porcjunkuli razem
z bratem Idzim i bratem Leonem.
Było bardzo gorąco. Na drzewie
figowym siedziała cykada i
wygrywała swój koncert. Cykady
śpiewają pięknie i z ochotą,
kiedy jest bardzo upalnie.
Słońce napawa je radością.
Siedzącej na drzewie figowym
cykadzie odpowiadały inne.
Jakby na równinie wokół Asyżu
grała wielka orkiestra
smyczkowa.
Święty Franciszek,...
kiciaa84