wystawno.odt

(27 KB) Pobierz

                                                                                                                                                          Anna Mazurek

WYSTAWNOŚĆ ŻYCIA

 

 

 

              Wystawność, zbytek, marnotrawstwo – charakterystyczne cechy dawnego życia. Każdy chciał być przedstawiony w jak najlepszym świetle, chciał wydać się lepszym od innych, chciał demonstrować swą rolę społeczną, powagę i bogactwo. Gorączka wystawności i wywyższania się ponad innych obejmowała wszystkie stany, zaczynając od włościan, którzy w niedzielę w kościele starali się wyglądać najokazalej, aż do wielmożów, którzy rozwijali nadzwyczajny, bajeczno –orientalny przepych. Nie przejmowano się myślą o przyszłość, wydawano szybko z dziecinną radością. Życie gospodarcze umożliwiało te osobliwe formy zbiorowego marnotrawstwa. Kraj był zasobny w bogactwa naturalne jak również niskie wymogi życiowe szerokich warstw ludności, taniej siły roboczej było pod dostatkiem. O ile jednak stosunki gospodarcze ułatwiały marnotrawstwo, o tyle stosunki społeczne nakazywały szczodrobliwość i rozrzutność każdemu, kto chciał utrzymać się na pewnym poziomie. Kto chciał mieć dużo pieniędzy musiał dużo wydać, wytwarzało się więc błędne koło, którego rozpędu nie dało się tak łatwo zatrzymać. Fama publiczna niechętnie patrzyła na sknerę, niechęć mogła zaś fatalnie odbić się na dobrobycie oszczędnego gospodarza. Kto chciał utrzymać swój stan posiadania musiał mieć życzliwych sąsiadów, dobrze wynagradzanych dworzan, a także hojnie obdarzonych przyjaciół. Zyskiwał w ten sposób bezpieczeństwo, ułatwienia w prowadzeniu gospodarki czy transakcji handlowych, a nawet bezkarność gdyż wierni klienci bronili dobroczyńcę. Kto miał takich sojuszników zyskiwał łatwo stanowisko polityczne, a kto miał takie wpływy w powiecie zyskał łatwo względy magnata, który reprezentował znaczniejszą siłę polityczną, łatwiej otrzymywał bogate dzierżawy królewskie. Zbytek, chęć zewnętrznego błyszczenia ogarniała nie tylko magnatów, ale także i średnie ziemiaństwo, a nawet i chudopachołków, nie był on jednak tylko zamiłowaniem do wygody i przyjemności lecz także chęcią dorównania wyższym, pragnienie uchodzenia za bogatego. Manifestowano go w różnorodnych dziedzinach. Dużo uwagi i pieniędzy poświęcano okazałości ubioru, ozdób, wyprawiano uczty, kupowano kosztowne, mało użyteczne meble by pokazać dostojność i zamożność domu.

              Bardzo ważnym zjawiskiem były wystąpienia publiczne, do których konieczny był dwór, służba, jak najliczniejsze otoczenie, jak najwystawniejsze, dostatnie i bogato odziane. Orszaki towarzyszyły panom w czasie ich wystąpień, podróży, jak i liczne zastępy gotowe były na każde skinienie pańskie. Sytuacja takiego dworzanina była bardzo wygodna, żył on w zbytkowym otoczeniu, obowiązków właściwie nie miał. Jeżeli dwór był wielki, prowadził znaczniejsze agendy polityczne i miał większe obowiązki reprezentacyjne, to służba dworzan, zwłaszcza zdolniejszych, obrotnych, wymownych, musiała być odpowiednio trudniejsza. Dworzanie królewscy zazwyczaj dość szybko się bogacili z łaski pańskiej i opuszczali dwór. Cały taki dwór często liczący kilkaset, czasem i ponad tysiąc osób dzielił się zasadniczo na 2 części, dwór właściwy, szlachecki i służba plebejska. Dystans, który w ustroju społecznym istniał przenosił się także w zamknięty świat dworski: jedni urodzeni byli do używania, do reprezentacji, do zabawy inni zaś pracowali, nieraz bardzo ciężko. Na wielkich dworach było zawsze nieco dworzan rezydentów, nie związanych kontraktem służbowym ludzi zamożnych czasem i dygnitarzy, którzy szukając protekcji możniejszego, chętnie na jego dworze zostawali i żadnych obowiązków nie mieli. Starsi, rozważniejsi bardziej zaufani dworzanie obejmowali urzędy dworskie. Pokojowcy czyli młodzi chłopcy szlacheckiego rodu dosługiwali się sytuacji dworzanina. Jako szlachta odbierali chłostę. Głównym ich zadaniem było znajdować się zawsze w pogotowiu pana i czekać na rozkazy. Po okresie służby, pokojowiec dostawał od pana szablę i konia i stawał się pełnoprawnym dworzaninem. Pani domu również miała swój dwór składający się  z panien respektowych i rezydentek. Panny respektowe były towarzyszkami, służebnicami i uczennicami swej pani. Do ich obowiązków należała pomoc przy ubieraniu i rozbieraniu pani, pilnowanie garderoby, klejnotów, bielizny, słanie łóżka, szycie, haftowanie a także ciągłe asystowanie i spełnianie jej zachcianek. Każda z tych panien miała własną służącą. Dyscyplinę nad całym tym panieńskim światkiem utrzymywała ochmistrzyni stara panna lub wdowa mająca pełne zaufanie pani. W zamożniejszych domach były rezydentki najczęściej były to krewne, a czasem z litości utrzymywane szlachcianki. Rezydentki pomagały w gospodarstwie, trochę nauczały młodzież, poza tym oddawały się dewocji i plotkom. Współmieszkańcami dworów byli również błazny w dziwacznych strojach, których zadaniem było rozśmieszać, zabawiać państwa i jego gości a także karły, na których mogli sobie pozwolić tylko magnaci ,wykorzystując ich m. in. w przedstawieniach. Rozwijał się natomiast typ dworzanina-wesołka, który strojem się nie wyróżniał, posiadał on nieco kultury literackiej i grał na jakimś instrumencie, jego zadaniem było organizować zabawę i podtrzymywać nastrój. Poniżano i drwiono również z umysłowo chorych, byli oni pośmiewiskiem na dworze.

              Służba plebejska służyła wystawności pańskiej. Służby było dużo, bo praca była tania a przy niedbałym nadzorze dużo rąk potrzebowano do niewielkich nawet robót. Silniej zaczął zaznaczać się wzrost służby dekoracyjnej służącej dla parady.

Pachołkowie nazywani później hajdukami, następnie huzarami towarzyszyli panu. Uzbrojeni stanowili jakby straż przyboczną inni służyli do rozmaitych posług, trzymali konie wyciągali powozy z błota, ustawiali stopień i otwierali drzwiczki w karecie itd. Towarzyszami pana byli również strzelcy stojący w czasie obiadu za ich krzesłami. Moda orientalna siedemnastego wieku wprowadziła również pajuków, którzy pełnili służbę pokojową. Chodzili oni za państwem do kościoła gdzie trzymali szablę lub książkę. Do największej wystawności i elegancji należał laufer, którego głównym zadaniem było biegać przed karetą i trzaskać z harpa na znak, że pan jedzie, żeby wszyscy zeszli z drogi. Oprócz tej rozmaitej służby zamożniejsi, magnaci potem i majętniejsza szlachta utrzymywali całe oddziały wojskowe. Wojska prywatne używano dla wojny domowej, zajazdu, postrachu a także do uświetnienia wystąpienia publicznego lub dla zabawy. Wiek siedemnasty jest okresem największego rozwoju wojsk magnackich, które nie próżnowały. W wieku osiemnastym wojska coraz to bardziej zaczynają służyć dekoracji. Moda posiadania własnego żołnierza rozchodzi się coraz szerzej i już średniomajętni ziemianie trzymają we dworze choćby kilkunastu na wzór wojskowych wyćwiczonych żołnierzy.

              Do podkreślenia wystawności i świetności dworu służyła również muzyka. Byli tacy co kochali się w muzyce, ale i tacy, którzy służyli raczej dumie chlebodawcy. Orkiestry były rozmaite, wojskowe, dworskie, kościelne, chóry śpiewające pieśni pobożne jak i świeckie dla uciechy towarzystwa, zagraniczni soliści. Inaczej wyglądały tańce bo zamiast wiejskiej kapeli grała orkiestra biegłych muzyków, inaczej bawiono się również przy obiedzie, przy którym śpiewały chóry lub też grała orkiestra, huczną fanfarą witając  każdy toast. Muzyka przy wystawnym obiedzie uchodziła za konieczną. Lubowano się w śpiewie kastratów. W osiemnastym wieku ćwiczone kapele dworskie zaczęły przekształcać się w zespoły operowe. Magnaci utrzymywali w pałacach swoją operę i balet, żeby olśnić przybyłych gości. Cała rozmaitość dekoracyjnej służby, wojsk nadwornych, orkiestry prezentowała się najlepiej w pochodzie. Długość orszaku pozwalała widzom sądzić o bogactwie pańskim, a ciągła zmienność coraz to nowych oddziałów i ubiorów świadczyła o szczodrobliwości i fantazji magnata. By móc zaprezentować swoją dostojność organizowano „wjazdy” czyli uroczyste pojawianie się w możliwie świetnym otoczeniu na sejmiku, na trybunale, w większym mieście  a zwłaszcza w stolicy. Do świetności takiego wjazdu należała nie tylko mnogość orszaku, nie tylko bogactwo ubiorów ale również okazałość koni i przepych pojazdów. Jeżeli wjazd miał charakter oficjalnej wizyty, należało w odpowiedni sposób przyjąć dostojnego gościa. Dekorowano budynki publiczne, wywieszano dywany i festony kwiatowe, zdobiono zielenią i chorągwiami bramy miejskie, stawiano bramy triumfalne. Uroczystości przeciągały się godzinami. Chciano jak najdłużej prowadzić wspaniałe widowisko, które dla uczestników i widzów było pamiętnym wydarzeniem. Kiedy nadchodziła noc oświetlano rzęsiście pałac, obnoszono płonące pochodnie, bramy triumfalne oświetlano bardzo obficie i pomysłowo. Największe zaciekawienie widzów wywoływały ognie sztuczne, lubiano je nadzwyczajnie i kogo tylko było na nie stać, popisywał się nimi chętnie. Z uroczystym wjazdem łączyły się często zabawy popularne, czasem kilka dni trwające. Zabawy były rozmaite była muzyka, tańce, różne widowiska, rozdzielano jadło i napoje, czasem rzucano pieniądze między pospólstwo. Do częstych zabaw urządzanych dla tłumu było wchodzenie na słup. Kto zdołał wydostać się na szczyt masztu, otrzymywał nagrodę zazwyczaj zawieszoną na wierzchołku. Ulubione były widowiska ze zwierzętami, chodź często niebezpieczne.

              Zmieniały się formy zabaw, nazwy, nastroje. Pozostała wystawność granicząca z rozrzutnością, chęć olśnienia gości, zaimponowania im bogactwem, efektem i nowością.

             

             

Zgłoś jeśli naruszono regulamin