Kwiaty Zła.txt

(82 KB) Pobierz

Kwiaty z�a - Baudelaire


Do Czytelnika

B�ogos�awie�stwo

Albatros

Wzlot

Odd�wi�ki

Sygna�y

Mi�o�� K�amstwa

Wr�g

Niepowodzenie

Cz�owiek I Morze

Don Juan W Piekle

Pi�kno

Idea�

Olbrzymka

Klejnoty

Zapach Egzotyczny

Sed Non Satiata

Zw�oki

De Profundis Clamavi

Leta

Wyrzut Po�miertny

Balkon

Widmo
I
II
III
IV

Po�wi�cam Ci Te Wiersze

Co Powiesz W Ten Zmierzch...

�ywa Pochodnia

Harmonia Wieczorna

Pi�kny Statek

Zaproszenie Do Podr�y

Do Madonny

Moesta Et Errabunda

Do Kreolki

Koty

Muzyka

P�kni�ty Dzwon

Spleen I

Spleen Ii

Weso�y Zmar�y

Op�tanie

Heautonimoroumenos

Zegar

�ab�d�
I
II

Staruszeczki
II
III
IV

Do Przechodz�cej

Gra

Danse Macabre

�wit

Dusza Wina

Wino Ga�ganiarzy

Wino Mordercy

Wino Samotnika

Zniszczenie

Beatrycze

Podr� Na Cyter�

Litanie Do Szatana

Modlitwa Do Szatana

�mier� Kochank�w

�mier� N�dzarzy

Marzenie Ciekawego

Otch�a�

Romantyczny Zach�d S�o�ca

Lola De Valence

Skargi Jakiego� Ikara

G�os

Podr�
6
7
8


	

Do Czytelnika

    G�upota, grzechy, b��dy, lubie�no�� i chciwo��
    Duch i cia�o nam gryz� niby z�b zatruty,
    A my karmim te nasze rozkoszne wyrzuty,
    Tak jak �ebracy karmi� szat robaczywo��.

    Up�r jest w naszych grzechach, strach jest w naszych �alach,
    Za skruch� i pokut� p�acim sobie drogo-
    I weso�o zn�w kroczym nasz� b�otn� drog�,
    Wierz�c, �e zmyjemy winy - w �ez mizernych falach.

    A na poduszce grzechu szatan Trismegista
    Nasz duch oczarowany ko�ysze powoli,
    I tak trawi bogaty kruszec naszej woli
    Trucizn� sw� ten stary, m�dry alchemista.

    Diabe� to trzyma nici, ci kieruj� nami!
    Na rzeczy wstr�tne patrzym sympatycznym okiem -
    Co dzie� do piekie� jednym zbli�amy si� krokiem
    Przez ciemno��, kt�ra cuchnie i na wieki plami.

    Jak �ebraczy rozpustnik, co gryz�c przyciska
    M�cze�sk� pier� strudzonej nierz�dnicy,
    Kradniem rozkosz przej�ciow� - w mrok�w tajemnicy
    Jak zesch�� pomara�cz�, z kt�rej sok nie tryska.

    Niby r�j glist co mrowiem g�stym si� przewala,
    W m�zgu nam t�um demon�w huczy z dzikim �miechem,
    A �mier� ku naszym p�ucom za ka�dym oddechem
    Sp�ywa z g�uchymi skargi, jak podziemna fala.

    Je�li gwa�t i trucizna, ognie i sztylety
    Dot�d swym �artobliwym haftem nie wyszy�y
    Kanwy naszych przeznacze� banalnej niestety!

    Ale po�r�d szakal�w, �r�d panter i smok�w,
    Po�r�d ma�p i skorpion�w, �mij i nietoperzy,
    �r�d twor�w, kt�rych stado wyje, pe�za, bie�y,
    W ohydnej mena�erii naszych grzesznych skok�w -

    Jest potw�r - potworniejszy nad to bydl�t plemi�,
    Nuda, co, chocia� krzykiem nie utrudza gard�a,
    Ch�tnie by ca�� ziemi� na proch mia�ki star�a,
    Aby jednym ziewni�ciem po�kn�� ca�� ziemi�.

    �za mimowolna b�yska w oczu jej pryzmacie,
    Ona marzy szafoty, dymi�c swe haszysze,
    Ty znasz tego potwora, co jak sen ko�ysze -
    Hipokryto, s�uchaczu, m�j bli�ni, m�j bracie!

    A.L.



B�ogos�awie�stwo

    A kiedy za wyrokiem Pot�gi z�owrogiej
    Poeta schodzi na �wiat, to znu�enia le�e -
    Jego matka, blu�nierstwa pe�na oraz trwogi,
    Pi�� zaciska go Boga, a� Go lito�� bierze:

    "Ach, wolej bym zrodzi�a gadzin ca�e sploty,
    Ani�elibym karmi� mia�a to straszyd�o!
    Przekl�ta noc z k�amliwie s�odkimi pieszczoty,
    Gdym w �onie sw� pokut� pocz�a obrzyd��!

    A jako mnie obra�e� pomi�dzy kobiety,
    Bym obrzydzeniem by�a dla swego ma��onka,
    I �e nie mog� rzuci� do ognia, niestety,
    - Niby list nudny - tego szpetnego stworzonka,

    Wi�c przelej� nienawi�� Tw� za moj� win�
    Na przekl�te narz�dzie Twoich gniew�w lutych -
    I tak doszcz�tnie zgniot� t� n�dzn� krzewin�,
    �e ju� nigdy nie wyda swych p�czk�w zatrutych!"

    Tak si� pieni przekle�stwem. W pot�gi niezmiennej
    Zamiarach wiecznych - my�li nie widz�c przewodniej,
    Sama przygotowywa�a w pieczarach Gehenny
    Ognie, co b�d� kar� macierzy�skiej zbrodni.

    "Ale w pieczy Anio�a, co zza chmur mu sprzyja,
    Samotne dzieci� buja w s�o�ca strefie czystej
    I we wszystkim, co jada, we wszystkim, co pija,
    Odnajduje ambrozj� i nektar z�ocisty.

    Weso�o igra z wiatrem, nuci piosnk� chmurze,
    Sw� pielgrzymk� krzy�ow� upaja si� w �piewie,
    A� Duch, ca za nim idzie przez jego podr�e,
    P�acze widz�c, �e wes� jak ptaszek na drzewie.

    Ci kt�rych by chcia� kocha�, patrz� na� z obaw� -
    Lub te�, rozzuchwaleni t� jego pokor�,
    Staraj� mu si� z duszy wyrwa� skarg� krwaw�
    Tudzie� na z�o�liwo�ci swojej cel go bior�.

    Do chleba i do wina, co mu przeznaczyli,
    Dodaj� oni �liny wstr�tnej i popio�u;
    Ob�udnie odtr�caj�, nad czym on si� schyli,
    I skar�� si�, gdy musz� z nim st�pa� pospo�u.

    Jego ma��onka wo�a na placach publicznych:
    "Gdym do�� pi�kna, by przeze� by� tyle wielbion�,
    Wi�c zwyczajem kamiennych p�bogi� antycznych
    Chc�, by mi�, jak pos�gi owe, poz�ocono.

    Mirr�, nardem, kadzid�em upij� si�, p�ocha;
    Mi�sem, winem, kl�kaniem na �wi�tyni progu -
    By wiedzie�, czy te� zdo�am w sercu, co mi� kocha,
    Przyw�aszczy� z drwin� chwalb� przynale�n� Bogu.

    Gdy b�d� mia�a dosy� bezbo�nej gry onej,
    Po�o�� na nim r�k� mocn�, cho� bez si�y -
    By me paznokcie, niby krwawych harpij szpony,
    A� hen w g��b jego serca dumnego trafi�y.

    Ni to l�kliwe ptasz�, co dr��c si� trzepota,
    Wydr�, wydr� mu z piersi to serce czerwone -
    I aby nim nasyci� ulubie�ca-kota,
    Rzuc� mu je z pogard� na ziemi�, skrwawione!"

    ...Do Nieba, gdzie wzrok jego widzi tron wspania�y,
    Pogodny wieszcz wyci�ga swe d�onie pobo�ne,
    A czyste b�yskawice jego duszy bia�ej
    Przeszkadzaj� mu widzie� ludzkie walki zdro�ne:

    "B�ogos�awiony�, Bo�e, co darzysz bole�ci�,
    Za kt�r� odpuszczone b�d� nasze grzechy
    I kt�ra jest najczystsz�, najwznio�lejsz� tre�ci�,
    Co gotuje silnego na �ono uciechy!

    Wiem, Panie - bez Poety Ty by� nigdy nie siad�
    Mi�dzy tymi, co ujrz� �wi�tych Hufc�w gody;
    Wiem, �e b�dzie przypuszczon do radosnych biesiad,
    Na Cn�t, na Dominacyj, na Tron�w obchody.

    Wiem, �e b�l - klucz jedyny, by wej�� w twoje szranki,
    - Nie strawi go ka� ziemi ani piekie� kwasy -
    I �e trzeba, chc�c uple�� mistyczne me wianki,
    Zestawi� wszystkie �wiaty oraz wszystkie czasy.

    Ale dawniej Palmiry stracone przepychy,
    Dziwne kruszce nieznane, morza skarb jaskrawy,
    Twoj� s�dzony d�oni� - jeszcze jest za lichy
    Dla tego diademu kosztownej oprawy.

    B�dzie bowiem kowany w przenajczystszym z�ocie
    Czerpanym w �wi�tym domu pierwotnych promieni,
    Kt�remu oczy ludzkie, mimo blask�w krocie,
    S� li tylko zwierciad�em smutnym, pe�nym cieni.



Albatros

    Czasami dla zabawy uda si� za�odze
    Pochwyci� albatrosa, co �ladem okr�tu
    Polatuje, bezwiednie towarzysz�c w drodze,
    Kt�ra wiedzie przez fale gorzkiego odm�tu.

    Ptaki dalekolotne, albatrosy bia�e,
    Osaczone, niezdarne, zha�bione g��boko,
    Opuszczaj� bezradnie swe skrzyd�a wspania�e
    I jak wios�a zbyt ci�kie po pok�adzie wlok�.

    O jaki� jeste� marny, jaki szpetny z bliska,
    Ty, niegdy� pi�kny w locie, wysoko, daleko!
    Kto� ci fajk� w dzi�b stuka, kto� dla po�miewiska
    Przedrze�nia twe podrygi, skrzydlaty kaleko!

    Poeta jest podobny ksi�ciu na ob�oku,
    Kt�ry brata si� z burz�, a szydzi z �ucznika;
    Lecz sp�dzony na ziemi� i szczuty co kroku,
    Wiecznie si� o swe skrzyd�a olbrzymie potyka.

    W.S.



Wzlot

    Nad doliny, nad g�ry, jeziora i morza,
    Nad chmury, poza kr�gi s�onecznych promieni,
    Poza kres wype�nionej eterem przestrzeni,
    Dalej ni�li si�gaj� sferyczne przestworza,

    Unosisz si�, m�j duchu, i l�ejszy od tchnienia
    - Jak do�wiadczony p�ywak niesiony na falach -
    Nurzasz si� w bezgranicznych i bezdennych dalach
    Z samcz� po��dliwo�ci� nie do wys�owienia.

    Unie� si� ponad ziemi� owini�t� morem
    - Duch tym czystszy si� staje, im wy�ej ulata -
    I ogniem, kt�ry p�onie w kielichu wszech�wiata,
    Zach�y�nij si� i upij jak boskim likworem.

    Kres ja�owym marno�ciom, kres wszelkim niedolom,
    Pod kt�rych si� ci�arem istnienie ugina;
    Szcz�liwy ten, co skrzyd�a szeroko rozpina
    Szybuj�c ku �wietlistym pozaziemskim polom!

    Szcz�liwy, czyje my�li zdolne s� do lot�w,
    Kto z chy�o�ci� skowronka wznosi si� nad chmury
    Na �ycie spogl�daj�c z wysoka i kt�ry
    Rozumie mow� kwiat�w i niemych przedmiot�w!

    W.S.



Odd�wi�ki

    Natura jest �wi�tyni�, k�dy s�upy �ywe
    Niepoj�te nam s�owa wymawiaj� czasem.
    Cz�owiek �r�d nich przechodzi jak symbol�w lasem,
    One mu za� spojrzenia rzucaj� �yczliwe.

    Jak oddalone echa, wi���ce si� w ch�ry,
    Tak sobie w tajemniczej, g��bokiej jedno�ci,
    - Wielkiej jako otch�anie nocy i �wiat�o�ci -
    Odpowiadaj� d�wi�ki, wonie i kolory.

    S� aromaty �wie�e jak cia�a dziecinne,
    D�wi�czne i niby ��ki zielone: s� inne
    Bogate i zepsute, silne, triumfalne,

    Kt�re si� rozlewaj� w �wiaty idealne,
    Jak ambra, benzoina, jako pi�ma wonie,
    Gdzie duch przenika zmys�y i wzajem w nich tonie.

    A.L.



Sygna�y

    Rubens, ogr�d lenistwa, rzeka niepami�ci,
    Nieprzychylnej mi�o�ci zbyt cielesne �o�e,
    Gdzie tylko �ycie k��bi si�, wiruje, kr�ci
    Jak w powietrzu powietrze i jak w morzu morze;

    Leonardo, zwierciad�o o �ciemnionym l�nieniu,
    Gdzie z u�miechem, �agodnym znakiem tajemnicy,
    Anieli pe�ni wdzi�ku zjawiaj� si� w cieniu
    Pinii zamykaj�cych wst�p do okolicy;

    Rembrandt, sala szpitalna, smutna, rozszeptana,
    Przeszyta na skro� ostrym zimowym promieniem,
    Gdzie pod olbrzymim krucy...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin