Łoziński Zaklęty dwór.txt

(739 KB) Pobierz
Walery �ozi�ski

Zakl�ty dw�r

SPIS TRE�CI
C z � � � p i e r w s z a
I Organi�cina
II Klucznik Zakl�tego Dworu
III �p. mandatariusz galicyjski
IV Wistowa partia u pana mandatariusza
V Nieboszczyk staro�cic �wirski
VI Grakchus i Katylina
VII Zwierzenia
VIII Hrabia Zygmunt �wirski
IX Eugenia
X Nocna schadzka
XI Damazy Czorgut na nowym stanowisku
XII Wyprawa na stracha
XIII Czerwony pok�j Zakl�tego Dworu
XIV Zwierzenia
XV Mandatariusz in floribus
XVI W�tpliwo�ci
C z � � � d r u g a
I Spisek
II Domys�y
III Pierwsze odkrycie
IV Pan z pan�w
V Nieznajoma
VI Wa�ne poszlaki
VII Katylina rozpoczyna kampani�
VIII Wspomnienia
IX Juliusz
X Okrutna zemsta
XI Upi�r
XII Kost' Bulij
XIII Schadzka we dworze
XIV Redivivus!
XV Rozdzia� ostatni
CZʌ� PIERWSZA
J a n o w i  Z a c h a r i a s i e w i c z o w i c z o w i [1]
w upominek przyja�ni i szacunku powie��
t� po�wi�ca
AUTOR
I
ORGANI�CINA
Najwi�kszy cz�owiek naszego wieku utyskiwa� w pewnych chwilach, �e nie jest swym
w�asnym wnukiem [2], nas, biednych powie�ciopisarzy, wcale przeciwne trapi 
zachcenie, my
znowu nie mo�em si� pocieszy�, �e nie jeste�my swymi w�asnymi dziadkami, �e 
przynajmniej
o jedno stulecie wcze�niej nie przyszli�my na �wiat. Za trudne jest dzisiaj 
nasze stanowisko,
za ci�kie zadanie!
- Powie�� dzisiejsza - pisze jeden z nowoczesnych estetyk�w niemieckich - cho�by 
pr�cz
zabawy �adnych innych nie mia�a cel�w, musi op�ywa� w wszelkie cudowne barwy i 
blaski
fantazji, jak bajka z Tysi�c i jednej nocy, a tchn�� przy tym prawd� i 
naturalno�ci�, jak sama
najpowszechniejsza rzeczywisto��; musi nam co chwila ods�ania� nowe, nie znane 
dotychczas
strony duszy i serca ludzkiego i co chwila do nowych jakich� nieprzewidzianych 
prowadzi�
rezultat�w; ale w tym wszystkim powinna opiera� si� na jak najwi�kszej prostocie 
uczucia,
na jak najog�lniejszych prawdach psychologicznych, zrozumia�ych dla ka�dego, a 
wolnych
od wszelkich rys�w wyj�tkowych. W takim tylko razie zdo�a mniej wi�cej 
odpowiedzie�
swemu zadaniu.
Ale� nie na tym jeszcze koniec trudno�ci. P� biedy, by jeszcze przewalczy� te i 
tym podobne
wymagania, byle tylko przy dzisiejszym rozbujaniu powie�ci nie tak trudno 
przychodzi�o
zachowa� od szwanku reputacj� w�asnej tw�rczo�ci.
Powie�� nasza, acz tak ogromnie rozmog�a si� ostatnimi czasy, w tak ciasnych 
przecie
tkwi jeszcze ramach, �e biednemu powie�ciopisarzowi trudno krok zrobi�, aby 
zaraz nos w
nos nie zetkn�� si� z dziesi�ci� poprzednikami lub mimo ch�ci, wiedzy i woli nie 
potr�ci�
�okciem kt�rego� z sp�czesnych koleg�w.
I ani si� nieraz spostrze�e, �e uk�adaj�c i kombinuj�c zupe�nie nowe i 
oryginalne w w�asnym
przekonaniu charaktery, rysy, sytuacje, kolizje i perypecje spo�ecze�skie, 
powtarza tylko
za kim� innym jak za pani� matk� pacierz, czyli raczej, �e tworz�c 
najoryginalniej w w�asnym
prze�wiadczeniu, od�ywa tylko najniezr�czniej w rzeczywisto�ci. Ani wie te� 
cz�sto, �e
zamiast nowe napisa� dzie�o, z�o�y� tylko nowy obraz z starych 
kalejdoskopicznych fata�aszk�w,
ukleci� now� ca�o�� z dawnych, stokro� zu�ytych cz�stek sk�adowych, jak gdyby 
pomimowolnym
obszernym komentarzem chcia� dokumentnie stwierdzi� s�owa Goethego:
Wer k�nnt' was Kluges [3] , wer was Dummes denken,
Was nicht ein Andrer schon vor ihm gedacht?
- Ale� do czeg� to wszystko mierzy? - zapytasz mo�e, czytelniku. - Ma� to by� 
reklama
dla w�asnej powie�ci czy pokorne przyznanie si� do w�asnego braku oryginalno�ci?
O, b�d� spokojnym, ani jedno, ani drugie! Je�li ju� mamy m�wi� z sob� po 
otwartej szczero�ci,
a raczej otwarto�ci, to wierzaj mi, �e do wszystkich tych stosownych czy 
niestosownych
uwag i ekspektoracji [4] naprowadzi� mi� tylko z�y humor, i� chc�c nie chc�c 
musz� niniejsz�
powie�� moj� zaczyna� w karczmie, tym najpowszechniejszym miejscu powie�ciowych
schadzek i wszelkich w og�le spotka� umy�lnych i przypadkowych.
Lecz, niestety, B�g �wiadkiem, �e nie mog�em post�pi� inaczej. A to przynajmniej 
zostaje
mi pocieszenie, �e karczma moja, jak pospolite miejsce zaj�� musi w powie�ci, 
tak wcale
niepospolit� rol� odgrywa�a w rzeczywisto�ci.
Po�o�ona przy bitym go�ci�cu, o �wier� mili za ma�� wiosk� Ryczychow� [5], ca�a 
murowana
i pobita gontem, jakby umy�lnie dlatego tylko wysun�a si� tu� na samo rozdro�e, 
mi�dzy
obw�d samborski i przemyski, aby zar�wno po obudwu rozs�awi� si� stronach.
I w samej rzeczy, w ca�ym Samborskiem i Przemyskiem niewiele szczeg�lnych 
naliczy�by�
zak�tk�w, gdzie by bogdaj z imienia nie znali ryczychowskiej karczmy, bogdaj ze 
s�ychu
nie umieli co� powiedzie� o jej czcigodnym arendarzu. Karczma i arendarz 
tworzyli tu zreszt�,
jak nigdzie, jedn� nierozdzieln� ca�o��, �e niepodobna by sobie ani pomy�le� 
jedno bez
drugiego: ktokolwiek zapami�ta� karczm�, musia� zaraz przypomnie� sobie i 
garbatego
Chaima, zwanego "Organist�"; bo nim jeszcze budynek stan�� pod gontem, on ju� 
rozpar� w
nim sw�j szynkwas, roztasowa� swe garnce, flaszki, kwarty i kwatyrki i 
przechrzciwszy przysz��
siedzib� od siebie "Organi�cin�", szynkowa� w niej po dzie� dzisiejszy, a 
szynkowa� z
bezprzyk�adnym w okolicy powodzeniem.
Mog�e� przeje�d�a� tamt�dy we dnie czy w nocy, w powszedni� czy �wi�teczn�, 
jarmarczn�
czy odpustow� dob�, zasta�e� zawsze t�umno i pe�no w sieniach i przed zajazdem,
ludno i gwarno w szynkowni i w alkierzu.
Garbaty Organista, jak B�g wie sk�d sw�j niew�a�ciwy wzi�� przydomek, tak B�g 
wie jak�
szczeg�ln� si�� tajemnicz� umia� przywabia� sobie go�ci, jedna� przyjaci� i 
�askawc�w i
osobliwsz� na wszystkich wywiera� pon�t�.
�aden brykarz, solarz, maziarz [6], �aden w og�le w�z z okolicy nie przejecha� 
pewno popod
okna ryczychowskiej karczmy, nie zatrzymawszy si� bogdaj na chwil� u jej wr�t, 
nie pom�wiwszy
bogdaj kilka s��w z arendarzem.
Garbaty Organista, wylany na wszystkich us�ugi, nigdy na godzin� nie opu�ci� 
domu, zawsze
w ka�dej dobie i porze mo�na by�o go zasta� gotowym i ochoczym do rozmowy, a co
g��wna, zawsze w najweselszym pod s�o�cem usposobieniu.
A ktokolwiek w d�u�sz� zapu�ci� si� z nim rozmow�, m�g� domy�le� si� po trosz�, 
dlaczego
ryczychowska karczma, nie maj�c ani miar lepszych, ani trunk�w ta�szych i 
doskonalszych
jak inne karczmy, tak rozg�o�nej wzd�u� i wszerz u�ywa�a reputacji i tak 
�wietnym cieszy�a
si� powodzeniem.
Garbaty Organista obok w�dki, piwa, miodu i dalszych tym podobnych artyku��w 
handlowa�
jeszcze innym, wy�szego rz�du spirytusem [7], kt�ry mu podobno najwi�ksze ze
wszystkich przynosi� zyski; posiada� �ywy i bystry dowcip i co g��wna, umia� 
zawsze w jak
najlepszy u�y� go spos�b.
Nale�y to do najzwyklejszych nieszcz�� wszystkich ludzi dowcipnych, �e jak 
�atwo jednaj�
sobie przyjaci� i wielbicieli, tak nier�wnie �atwiej jeszcze �ci�gaj� sobie na 
kark wrog�w
i przeciwnik�w.
Nasz Organista by� najzupe�niejszym z tej regu�y wyj�tkiem. Dowcip jego mno�y� 
mu codziennie
przyjaci�, a nigdzie i nigdy nie wznieci� nienawi�ci. Bo te� nikt inny nie 
umia�
zr�czniej od niego zastosowa� si� w jednym mgnieniu oka do natury i usposobienia 
tego, z
kim m�wi�.
Garbaty Organista by� inaczej dowcipny z ch�opem, inaczej z przechodz�cym 
ma�omieszczaninem
lub szlachcicem chodaczkowym, inaczej z prywatnymi oficjalistami, a spiesz�cymi
na wesela i odpusty popadiankami [8]. Wszystkich razem i ka�dego z osobna 
potrafi� zabawi�
na um�r, a cho� z cz�sta g�sta i jakie� uszczypliwe wymkn�o mu si� s��wko, to 
pada�o ono
zawsze na karb kogo� nieobecnego. Przebieg�y �yd jak ognia unika� w oczy 
wszystkich
uszczypliwo�ci, a jakby instynktem odgadywa� zawsze, co i kiedy nale�y pomin��. 
Kiedy,
bywa�o, rozsiad� si� mi�dzy ch�opami, prawi� im cuda o tym s�awnym z ba�ni 
gminnych Iwanie[9], 
co niewyczerpany w swej przebieg�o�ci, tyle uciesznych psot nap�ata� �ydom, tak
zr�cznie zawsze wywin�� si� z k�opotu, a w zastawiane sobie sid�a tak chytrze 
chwyta� swych
w�asnych prze�ladowc�w.
Z spiesz�cym na termin s�dowy szlachcicem chodaczkowym Organista z innej czerpa�
beczki. Przytacza� rozliczne ucieszne dykteryjki z ostatnich praktyk 
sejmikowych, opowiada�
o niedawnych zawo�anych w okolicy r�baj�ach i bibu�ach [10], a na zako�czenie 
dodawa� zawsze
jak�� ciekaw� anegdotk� prawnicz�, jaki� zabawny fortel pieniacki.
Kiedy �r�d drogi na kt�ry� z s�siednich jarmark�w zago�cili do "Organi�ciny" 
ma�omieszczanie
z pobliskich miasteczek [11], Organista inny znowu tok nadawa� gaw�dce. Przed 
staromiejskimi
baraniarzami drwi� z szewc�w staropolskich, przed radymie�skimi powro�nikami
wyszydza� dowcipnie krukienickich ku�nierzy, przed drohobyckimi cebularzami 
opowiada�
niestworzone rzeczy o komarza�skich sadownikach i tak na odwr�t, zawsze jednak 
jedni i
drudzy ubawili si� jak najlepiej, a wracaj�c nie pomin�liby za nic w �wiecie 
"Organi�ciny".
Dla przeje�d�aj�cych oficjalist�w prywatnych mia� Organista zapas anegdotek o 
dziwactwach
okolicznych pan�w, za� pan�w roz�miesza� dowcipnymi kradzie�ami i oszustwami
oficjalist�w, jednym s�owem, wszystkich bawi� wybornie, a wszystkich w inny 
spos�b.
Poznawszy z tej strony garbatego Organist�, �atwiej ju� domy�la� si�, czemu to 
karczma
jego tak �wietne zawdzi�cza�a powodzenie.
Ale czas by wreszcie zajrze� do niej do �rodka. W izbie szynkownej panuje 
nies�ychany
ha�as i wrzawa. Na popo�udniow� pogadank� �wi�teczn� zesz�a si� ca�a gromada 
ryczychowska
do ,,Organi�ciny" i zaj�a od ko�ca do ko�ca g��wny st�, co od przytulonego pod
drzwiami szynkwasu ci�gn�� si� a� po przeciwleg�� �cian�.
Na g��wnym miejscu oczywi�cie rozpar� si� w�jt z nale�yt� powag�, za nim rz�dem 
pod�ug
wieku i mienia celniejsi zasiedli gospodarze. Garbaty Organista z zwichni�t� na 
bakier
jarmu�k�, z swym jednostajnym zawsze, na po�y dobrodusznym, na po�y szyderczym 
u�miechem
na ustach, snuje si� z miejsca na miejsce i wnet temu, wnet owemu z sporej 
blaszanej
przylewa manierki. Ju� to po ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin