Kolmo Karol - Klucz miłości. Tom II.pdf

(824 KB) Pobierz
Klucz Miłości cz
Karol Kolmo
Klucz miłości
Tom 2
5765489.001.png
Klucz Miłości cz. II
- Co? Ja ją zabiję. Co ty mówisz, dziewczę?
Lucyndia padła do nóg Amargadeusza. Skuliła się i nie śmiała podnieść oczu, aby nie zobaczyć
rozwścieczonego króla.
- Czyli twierdzisz, że królowa Kodyna była kochanką Maga Uberyka.
- Tak, Panie, to szczera prawda.
- To, dlaczego ja się o tym dowiaduję ostatni?
- Wasza Wysokość, nikt o tym nie wie oprócz królowej, Maga i nas, troje służek,
najbliższych służek królowej.
- Incyndio, czy wiesz, co to jest obraza majestatu? Jeśli kłamiesz, skończysz na stosie.
- Tak, Panie, wiem. Ale mnie jest już wszystko jedno. W jeden rok straciłam ojca, matkę, a
od tygodnia jestem wdową. To bogowie ukarali mnie za to, że trzymałam z królową, a
pośrednio ze zdrajcą Uberykiem. Może przez to, że wyznałam ci prawdę, Panie, mój jedyny
syn wyzdrowieje, bo zachorował i teraz boję się, że i jego jeszcze stracę.
- Ale, dziewczyno, czy zdajesz sobie z tego sprawę, że będę cię musiał oddać katowi na
badanie? I twoje dwie przyjaciółki, służki, też to czeka. Bo, żeby twoje słowa
przeciwstawić słowu królowej, wielce się namęczysz w rękach kata. Ja muszę mieć
pewność.
- Niech się stanie, Wasza Wysokość. Ja wiem, że moje słowa są, niczym wyrok śmierci na
królową.
- No właśnie. Dobrze to ujęłaś.
Król nieco się uspokoił, lecz chodził jeszcze niepewnie po komnacie. Chwilę milczał. Dziewczyna stała
przy biurku królewskim i drżała ze strachu, jak osika na wietrze. W końcu król przystanął; chwycił się
za głowę.
- No tak. To by wszystko tłumaczyło. Przede wszystkim, dlaczego Uberyk został Regentem. -
Rzekł cicho, ale raczej do siebie, niż do Incyndii. Po czym głośno rzekł: - Idź teraz do
siebie, rób wszystko, o co cię poprosi królowa. Tak, jakbyś mi nic nie mówiła. Może
oszczędzę cię od kata, ale najpierw muszę coś sprawdzić. Rzeczywiście cię los doświadczył,
więc biorę to pod uwagę. Idź, idź. Wyjdź.
Amargadeusz, gdy już został sam podszedł do półki, w której zwinięte w rulon były księgi prawa
królestwa. Począł brać do ręki te tomy z ustanowionym prawem. Pierwej zaczął szukać nie wśród praw
dla niższych stanów, lecz wśród praw arystokracji. Rozwijał te księgi i odrzucał za siebie. Szukał.
Gorączkowo szukał. Rozwijał i odrzucał za siebie; trwało to może półgodziny. Na podłodze, za jego
plecami, walały się rozwinięte rulony. Już był zmęczony i znużony, ale wtem. O jest. Znalazł. Księga
była zatytułowana: Prawa małżeńskie wysoko urodzonych. Energicznie zaczął rozwijać księgę i już po
chwili miał to, co szukał. Zapisane tam było : „Jeśli żona zhańbi dom swego męża zdradą, musi
zapłacić życiem. Jeśli zdradzi szlachetnego męża z mężczyzną niższego stanu, utopiona ma być, jeśli
zdradzi męża swego z mężczyzną równego stanu, miecz katowski zetnie jej głowę.” Wszystko się
zgadzało, było tak, jak myślał.
- Więc nic Kodynę nie uratuje - pomyślał. - Jestem jeszcze z sile wieku, więc wybiorę sobie
nową żonę, nie zmienię prawa dla tej cudzołożnicy, choćby mnie nawet na kolanach błagała. Chcieli
się mnie pozbyć i rządzić razem w moim królestwie. Och, rzeczywiście - coś mu się nagle
przypomniało. - Może przyjdzie tak, że razem umrą, tego samego dnia. Jedną łaskę jej zrobię, mimo
1
 
tego, że mnie zdradziła z człowiekiem niższego stanu, to zostanie jej ścięta głowa, honorowo umrze, po
tylu latach małżeństwa winien to jej jestem.
Król już teraz znacznie pewniejszy i spokojniejszy zadzwonił dzwonkiem na służbę. Jeszcze dzwonek nie
przestał dzwonić, gdy już pojawiła się w drzwiach głowa Obika.
- Sprowadź do mnie kata Ufensa i księcia Kowdlara. Ale w pełnej tajemnicy.
Gdy Obik wyszedł, król poszedł do kuferka, gdzie były precjoza i podręczne klejnoty, i dobra. Podniósł
wieko i wziął do ręki kilka złotych dinarów. Przyjrzał się im i wybrał jeden dinar. Na awersie była
wybita głowa królowej Kodyny. Wziął drugi, a na nim był wizerunek jego twarzy.
- Już niedługo będziesz prawdziwym unikatem, bo wszelki ślad po Kodynie zatracić każę - to
rzekwszy, choć tylko do siebie i do tego pierwszego dinara, włożył monety z powrotem do
kufra.
Król długo nie czekał, pierwszy pokazał się kat Ufens. Stanął niepewnie przed królem, i miał nietęgą
minę. Tak. To był praktycznie jedyny człowiek, przed którym Ufens czuł respekt i strach.
- Kacie, będziesz badał zaznania dwóch służek królowej. Masz użyć pośrednich środków, nie
czyń im wiele cierpienia. Mają jedynie potwierdzić, bądź zaprzeczyć zeznaniom ich
przyjaciółki i towarzyszki- Incyndii. Nie uczyń im żadnych trwałych kalectw i boleści.
- Wasza Wysokość, kiedy mam dokonać raportu?
- Masz mi dostarczyć raport do jutra. Za chwile przybędzie tu książę Kowdlar, pójdziecie po
te dziewczyny do królowej.
Gdy król kończył te słowa, do komnaty wszedł Kowdlar, który częściowo słyszał, co król mówił.
- Jesteś, Kowdlarze. Z mojego rozkazu królowa Kodyna ma przekazać swe służki do
dyspozycji kata. Jedynie Incyndia ma być z tego zwolniona.
- Panie - odważnie spytał Ufens - co one mają potwierdzić?
Widać było, że słowa kata zrobiły wrażenie na królu. Westchnął głośno: -
- Mają potwierdzić, czy królowa Kodyna zdradziła mnie z Magiem Uberykiem?
Cisza. Zapanowała kłopotliwa cisza. Teraz to dopiero zrzedła mina Ufensowi. Kowdlar sprawiał
wrażenie, że dostał obuchem w głowę.
- No tak, nie dziwcie się. Kowdlarze przyznaj to wiele tłumaczy. Kodyna przecież wspierała
Uberyka i do końca nie było pewne, co uczyni.
- Ale, Wasza Wysokość, trudno to sobie wyobrazić - zaczął niepewnie Kowdlar - co, Panie,
oczekujesz, abyśmy uczynili?
- Właśnie, książę. Za zadanie masz odizolować królową od wszelkich zewnętrznych wieści i
ruchów. Kodyna ma na razie żyć w błogiej nieświadomości. Nie mówcie jej nawet tego,
dlaczego odebrałem jej służki. A ty, kacie, masz się dobrze sprawić. Jeśli dojdzie do mnie,
że przesadziłeś w sprawianiu bólu, to wówczas ty poczujesz go dobitnie.
I teraz mina kata była dopiero ogłupiała. Jedna wielka fałda mięsa, to teraz była mina Ufensa. I tylko
bić ją, jak bije się kotlety. Taka refleksja na temat kata przyszła Kowdlarowi do głowy.
- Więc do pracy, Panowie - król skwitował sprawę.
2
 
Już wychodzili, kat pierwszy, gdy monarsze się coś przypomniało i rzekł: -
- Kowdlar, ty zostań jeszcze na chwilę.
Książę zatrzymał się.
- Słuchaj, jest delikatna misja. Może nie ty, a bardziej twoja żona, Toberna. Niech przyjdzie.
Wiem, że jest w stolicy. Niech spróbuje wypytać księżniczkę Lugoberdę, czy ona coś
niezwykłego nie zauważyła w zachowaniu matki, gdy ja byłem na wyprawie? Każda poszlaka
będzie cenna i przydatna. Wiesz, jak to jest na Sądach Królewskich. Bardzo ciężko będzie
przeciwstawić słowom królowej słów służek.
- Wasza Wysokość, zaraz jej przekażę twe życzenie. Ona jest w dobrej komitywie zarówno z
królową Kodyną jak i z księżniczką.
- Tak... Tak. Wiem. Dlatego ją o to proszę. Jej z pewnością księżniczka zaufa. Idź więc i
czyń, co ci rozkazałem.
Kowdlar pośpiesznie opuścił komnatę. W drzwiach pojawił się Obik, sprawdzający, czy król czegoś nie
potrzebuje. Król, widząc go, rzekł: -
- Obik, czy są jakieś wiadomości od Presurta Olanda?
- Nie, Panie. Presurt ma powrócić w przyszły czwartek.
- Ach tak, więc jeszcze prawie cały tydzień. Ale... Ale. Przecież ci mówiłem, jak sprawy
stoją, więc przypomnij mi teraz, co Presurt doniósł w ostatniej przesyłce?
- Wasza Wysokość, Presurt Oland donosił, że została ekspedycja do wioski Tukmackiej, z
misją odbicia zdrajcy Uberyka. Tam ponoć bowiem się ukrywa.
- Aha, już sobie przypomniałem. Widzisz, drogi Obiku, że nowy król Alkaret też ma wielką
ochotę na te dwa miliony talentów za Uberyka. To dobrze, bardzo dobrze. Wyobraź sobie,
co teraz się dzieje? Ciury zostają Regentami i królami. Ładnych czasów doczekaliśmy. Ale
trzeba nam teraz utrzymywać dobre kontakty z aktualnymi władcami Fluksji. Niech każdy
dogląda własnego ogródka. Dość mam kłopotów z własnym narodem.
******************************************************************************
Dwa piętra pod zamkiem mieściła się katownia. Dwie młode dziewczyny, które nie miały więcej niż po
dwadzieścia dwa, dwadzieścia trzy lata, były przykute łańcuchami do specjalnych niby to pręgierzy.
Odzież miały w opłakanym stanie. Miały brudne i pogniecione suknie. Były one przerażone, wysyłały do
siebie rozpaczliwe miny. Był to dość dziwny eksperyment, który zastosował Ufens, polegający na tym,
aby przesłuchiwać jednocześnie obie służki. To miało potęgować w nich odruch skruchy i chęć
wyznania prawdy.
- Więc pytam się ciebie jeszcze raz, Ilendo. Czy wiesz coś na temat wzajemnych relacji
między królową a Magiem Uberykiem?
Dziewczyna płaczliwym głosem wyrzekła: -
- Nic na te temat nie wiem, Panie.
- A ty, Zyberto, czy coś na ten temat wiesz?
3
 
Druga dziewczyna widocznie odważniejsza, hardym głosem odrzekła: -
- Ja nic nie wiem, kacie.
- No, nic nie wiecie - kat głośno powiedział, niby tak do siebie. - No to chyba wam założę
pantofelki, szybko wam się przypomni.
Kat podszedł do stołu, na którym miał przeróżne narzędzia tortur, i ujął w dłonie dwa metalowe buty,
które miały po bokach ściskacze zaopatrzone w śruby, które w zależności od zakręcenia sprawiały
większy lub mniejszy ból.
- Rzadko je stosuję, bo tu u mnie z reguły mężczyźni goszczą, ale król mi nakazał was
szczególnie traktować, więc wypróbujemy działanie pantofelków.
Dziewczyny były przerażone, nawet Zyberta, choć z pozoru była harda, zapłakała, tak jak i Ilenda. Nie
kryły swego strachu, swych emocji.
- No to jak? Mam wam założyć pantofelki? Czy mi w końcu powiecie, czy królowa miała
romans z Magiem? Jedno proste pytanie, na które oczekuję prostej odpowiedzi.
Jednak dziewczyny popłakiwały, ale nic nie mówiły. Ufens więc gwałtownym ruchem podszedł do
Zyberty. Ujął jej stopę i nałożył na nią „pantofelek”. Potem zaczął przyśrubowywać pantofelek. Zuberta
początkowo dość obojętnie reagowała na czynności kata, ale gdy ten zaczął przyśrubowywać jej nogę,
wtedy skrzywiła się z bólu. Zaczęła krzyczeć: -
- Przestań, człowiecze, błagam.
Kat przestał, poluzował nawet trochę. Zapytał:-
- Więc, co mi masz do powiedzenia?
- Nic. Nic. Nic nie wiem.
- Tak, no to masz - kat powtórnie zaczął męczyć pantofelkiem dziewczynę.
Ta znowuż zaczęła krzyczeć i jęczeć. Charakterystyczna była reakcja Ilendy, gdy tylko zobaczyła, iż
Zuberta jęczy, sama zaczęła szlochać i trząść się w spazmach cierpienia. Kat to zauważył, no bo
pewnie o to mu chodziło, i powiedział do Zuberty: -
- No, to teraz zobaczymy, co nam powie twoja przyjaciółka.
I poluzował pantofelek, lecz nie zdjął go, ale wziął drugi i przybliżył się do Ilendy. A ta już na sam
widok pantofelka w ręce kata zaczęła krzyczeć i się miotać na pręgierzu.
- Nie... Nie. Ja nie chcę. Ja nic nie wiem, kacie, nie rób mi krzywdy.
- No to powiedz prawdę. Powiedz, co wiesz - kat nalegał. - Wcale nie musisz cierpieć.
Przemyśl to, daję ci trzy minuty, a potem, no cóż, sama wiesz. Ja jestem tylko sługą króla,
który chce znać prawdę. To jest wolą królewską.
Ufens podszedł jeszcze raz do stołu, wziął stamtąd rzeźbioną klepsydrę wielkości kaganka, odwrócił ją
tak, że piasek zaczął się przesypywać. Było to doskonale widoczne dla obu dziewczyn. Ufens trzymał
klepsydrę w dłoni i dumnie prezentował ją przed Ilendą. Lecz wnet cały piasek się przesypał; minęły
trzy minuty. Ufens zresztą często stosował ten trik w czasie tortur. Dlatego klepsydra była tak zrobiona,
że przesypywała się trzy minuty. Ufens dawał jakby oddech swym ofiarom na trzy minuty, w
rzeczywistości w tym czasie w ich psychice dokonywała się prawdziwa burza emocji. Prawdziwa burza
strachu i zgrozy. Czasami oczekiwanie jest gorsze niż najzmyślniejsze tortury. I tym razem dokładnie
tak samo było z Ilendą i ze Zubertą.
- No i co? Przypomniałaś sobie, czy mam ci założyć pantofelki jak przyjaciółce?
4
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin