pewnego słonecznego dnia w niemczech2.doc

(124 KB) Pobierz

Talvi włnie szła spotkać się z Paulem (Sido). Szczęście biło od niej na kilometr. Mieli się

spotkać jak to robią w wolny czas Paula. No cóż karierze nie wolno przeszkadzać, tak więc

spotykali się w miarę możliwości rapera. Co prawda mogła mu już o tym powiedzieć przez telefon, bo przecież często dzwonili do siebie, ale chciała mu powiedzieć o tym osobiście. Umówili się w kawiarni w centrum handlowym.

Była taka szczęśliwa. Od dwóch lat miała wspaniałego chłopaka, którego kochała nad życie,

który się z nią zaręczył. A od roku najlepszego przyjaciela, z którym mogłaby pogadać o wszystkim.

Paul był kiedyś typem gangsta, ale zmieniał się. Przyznał, że po części ich rozmowy go tak zmieny.

nie chciała wejść do kawiarni, gdy nagle usłyszała swoje imię. Odwróciła się i zobaczyła

biegnącego, rapera. Wyglądało to trochę śmiesznie, bo biegnąc podciągał spodnie jedną w

dodatku w <i>takim</i> miejscu. Gdy był już blisko dziewczyny zwolnił:

-Czy ty czasem nie jesteś za stary na bieganie? :D

-No… Może trochę. Z resztą taki stary to jeszcze nie jestem!

-Tak, tak wiem…:P- przywitali się buziakiem w policzek. Wtedy coś im migło, jakby błysk flesza. Rozejrzeli się, ale nic nie zauważyli. Weszli do środka i zaczęli rozmowę. W pewnym momencie Paul zaczął:

-Co ty taka szczęśliwa? Czyżby to Jan przyjeż czy co?

-Gdyby Jan jeszcze przyjechał to po prostu byłoby Niebo na Ziemi...

-Oho, czyli coś bardzo poważnego. To nie trzymaj mnie w nie pewności!

-Bo widzisz… Ja jestem w ciąży… koniec drugiego miesiąca!

-No to rzeczywiście masz powód do szczęścia. :D A mówiłem żebyś poszła się przebadać.

To teraz mów, która cię tam zaciągnęła…!

Rozmawiali tak jeszcze z dobrą godzinę. Gdy opuszczali lokal zobaczyli jeszcze jak z jakiegoś

ta błyskają flesze. Po przyjacielskim uścisku( dziewczyna prawie wisiała mu na szyi) i buziaku w policzek rozstali się na czas nieokreślony.

::<b>Tydzień później</b>::…

Talvi siedziała w salonie, w swoim ulubionym fotelu i przeglądała gazetę z programem. Włnie

czytała artykuł o gali rozdania Comet 200X, gdy ktoś wszedł do domu. W odruchu chwyciła

pierwszy lepszy przedmiot w ręce, była to w tym przypadku statuetka Bravo Super Show. Ostrożnie wyszła na korytarz i już miała zadać cios kiedy osobnik odwrócił się do niej twarzą. To był Jan.

Dziewczyna natychmiastowo opuściła figurkę i rzuciła się narzeczonemu na szyję. Ten jednak nie przytulił jej jak to miał w zwyczaju. Nie pocałował delikatnie w szyję, nawet nic nie powiedział.

Lecz dziewczyna nie przejęła się tym tak bardzo chciała mu powiedzieć o dziecku! Gdy odkleiła się od niego zobaczyła jego kamienny wyraz twarzy i zimne przenikające bólem spojrzenie. Już chciała zapytać co się stało lecz chłopak wyprzedził jej pytanie:

-Jak mogł mi to zrobić!? Myślałem że mnie kochasz!

-Ale co się dzieje?- dziewczyna była w kompletnym szoku.

-Nie udawaj głupiej! Już całe Niemcy wiedzą że mnie zdradzasz!- Z każdym słowem podnosił

os. Krzyczał bardzo nieprzyjemne słowa, które tak bardzo ją raniły. Chciała powiedzieć że

to nieprawda, że to co mówi jest kłamstwem wyssanym z palca. Jednak niebieskooki wyciągnął

dodatkowego „asa” z rękawa, a było nim „Bravo” z wspaniałą okładką. Był na niej po prawej

Sido w masce, a po lewej Jan także w masce a po środku jej zdjęcie jak obejmuje Paula.

Wydarła mu prasę z ręki i zaczęła czytać artykuł. Patrzyła na zdjęcia i nie mogła uwierzyć że JEJ

narzeczony w to wszystko uwierzył! Dwie samotne łzy spadły na kartki gazety:

-To nie prawda Jan! To kłamstwo!- lecz on nie słuchał.

-Odkąd ON pojawił się w naszym życiu wszystko nabrało innego obrotu spraw! Czułem że przez

niego będziemy mieć problemy, ale ufałem ci! Teraz wiem że nie powinienem!

Krzyczał i krzyczał. Talvi wydawało się że krzyczy już ze trzy godziny. Nie umiała mu nic powiedzieć, wzięła ją jakaś dziwna niemoc przez któ nie mogła uratować swojego związku. Łzy ciekły jej po policzku tworząc liczne ścieżki. Serce dziewczyny pękało na milion kawałeczków. Jan z szybkością karabinu maszynowego zadawał jej ból swoimi słowami. Jego ostre słowa cięły powietrze niczym brzytwa. Czekoladowo oka zaprzestała jakiejkolwiek próby wymówienia chociaż jednego słowa na swoją obronę, bo i po co jeżeli jej nie ufa, i tak nie uwierzy. Już nawet nie chcia mu powiedzieć że jest w ciąży. Po chwili usłyszała ostateczne słowa: „To koniec Talvi!”, i tyle go widziała. Wybiegł przed dom i odjechał.

akała całą godzinę myśc co ona teraz pocznie. W końcu zadzwoniła do Patricka (Fler):

-Cześć kolego!

-Nom co tam!

-Masz jeszcze to mieszkanie? No wiesz to które tak bardzo mi się podobało...

-Pewnie! Przecież kazał je sobie przytrzymać.

-W takim razie dobrze bę tam za jakieś cztery godziny. Pa!

-Ale co…?- przycisnęła czerwonąuchawkę. Nie chciała mu się na razie tłumaczyć. Zaczęła

pakować wszystkie swoje rzeczy. Zabrała wszystko co było jej: zdjęcia, koszulki, figurki, książki, kosmetyki. Wzięła całość spakowała do kartonów i torb podróżnych. Jedyne co jej zostało to fortepian mamy, ale po niego przyjadą chłopcy z Aggro. Załadowała wszystko do swojego auta i pojechała w stronę Berlina.

Wysiadła przed pięknym apartamentowcem, miał około trzydzieści pięter. Budynek znajdował się niedaleko centrum. Zbudowany ze szkła, stali i żelbetonu. Efekt porażająco piękny.

Ostatni raz spojrzała w lusterko, ślady płaczu zdąży zniknąć, resztę ukryła pod makijażem.  

Nie czekała długo na przyjazd Patricka. Po godzinie wszystko załatwili, wszystkie formalności,

opłaty i tym podobne. Dziewczyna trzymała się dzielnie, nie da poznać po sobie że cokolwiek

ego się stało.

Od razu po dostaniu kluczy zaczęła znosić swoje rzeczy.

Mieszkanie w apartamentowcu było już wyposażone. Jedyne czego mu brakowało to lokatora.

Apartament posiadał trzy pokoje, obszerny salon, dużą kuchnię, łazienkę i sporych rozmiarów przedpokój.

Wszystkie pomieszczenia były w ciepłych, żywych kolorach. W salonie dominował kolor czerwony i biały.

Na pół białe, na pół czerwone ściany ładnie kontrastowały z mahoniowymi meblami. Pomieszczenie było łącznikiem wszystkich dróg prowadzących od każdego z pokoi, łazienki czy kuchni. Pozostałe pomieszczenia były w podobnej kolorystyce co salon. Najlepszą zaletą kuchni było wyjście na balkon.

***

nie kończyła układać ubrania na półkach, gdy Patrick przynió ostatnie z ogromnych pudeł. Mężczyzna spojrzał przenikliwie na Talvi. Wiedział że coś jest nie tak. Przecież ta cała przeprowadzka, zero wyjaśnień, musiało się coś stać:

-Talvi, co jest?

-Nic, naprawdę.

-Komu jak komu, ale mi możesz powiedzieć. Przecież widzę że coś się stało!

-Jestem w ciąży! To się stało. A tak naprawdę moja przyjaźń z Paulem rozbiła mój związek z Janem.

-Jak to? Przecież między wami nigdy nic nie było.

-Wiesz co to czwarta władza, plotki i niedołężni fotoreporterzy? Mieli moje zdjęcia z ostatniego spotkania z Paulem. A artykuł pod nim po prostu dokończył sprawę.

Jak chcesz to wstąp do kiosku i poproś o tego szmatławca BRAVO. Nie chcę już o tym rozmawiać.- dokończyła gdy zobaczyła że Patrick chce jeszcze o coś zapytać. Dziewczyna przeszła do kuchni, podłączyła czajnik do prądu po czym nalała do niego wody by zaparzyć herbatę. Usiadła przy stole chowając twarz w dłoniach. Po chwili poczuła badawcze spojrzenie przyjaciela. Podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy:

-Czegoś nie rozumiesz czy jak?

-A powiedział mu chociaż o...?

-Niby jak?! Cały czas krzyczał! A nawet gdybym mu powiedziała śmiał by twierdzić że to nie jego dziecko tylko Paula! Z resztą teraz mnie to nie obchodzi. Zorganizuj chłopaków i weźj fortepian z tamtego domu, tylko on tam został.- wtem usłyszała pstryk wyłączanego czajnika. Nalała wody do kubków jednak po chwili przypomniała sobie że nie ma herbaty!

-Zaraz wracam!- powiedziała po czym wyszła. Po dosłownie trzech minutach wróciła z trzema torebkami herbaty.

- Co teraz zrobisz?- powiedział gdy postawiła przed nim kubek herbaty.

-Już zrobiłam. Zerwałam z tamtymi kontakt. Nie chcę by którykolwiek z nich się dowiedział że tu mieszkam. Poinformowałam tylko ciocię żeby się nie martwiła. Teraz tylko muszę sobie wszystko poukładać i będzie dobrze. Przekaż jeszcze Sido że wracam do branży...

-CO?!

-No kurcze przecież muszę się jakoś utrzymać! Przecież nie bę utrzymywać się ciągle z konta po rodzicach i pieniędzy z płyt, w końcu i tak kiedyś kasa stopnieje! A po za tym materiał na nowąytę już jest. Potrzebne mi tylko studio...

-Ale ty jesteś... no ... w ciąży! Czy to jakoś nie zaszkodzi dziecku?

-Dlatego wł...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin