§ Fisher Nancy - Kuracja specjalna.pdf

(1117 KB) Pobierz
196742086 UNPDF
Nancy Fisher
Kuracja specjalna
(Special Treatment)
Przełożył Konrad Krajewski
PROLOG
Dwanaście lat temu
Linia czarnych parasoli kołysała się wzdłuż wąskiej ścieżki za trumną. Dalej
wznosiły się urwiska na wybrzeżu Kornwalii, spowite teraz mgłą. Deszcz
zmieszany z oparami znad morza miał smak łez.
Zanim zaczął się pogrzeb, żałobnicy dużo szeptali między sobą w małym
kościele z kamienia. Taki młody, powtarzali po cichu, kręcąc głowami. Tak
nagle. Biedna Catherine.
John i Catherine Fuller weszli na cmentarz tuż obok siebie, mieli
zaczerwienione oczy i kamienne twarze. On obejmował ją ramieniem. Przy
grobie ugięły się pod nią nogi, ale przytrzymały ją jego silne ramiona. Podali
im, że było to porażenie mózgowe, nagły atak. Jednak wcześniej Andrew nie
miał żadnych objawów.
Słowa pastora unosiły się w powietrzu: – ... zawodnik rugby... Cambridge...
odszedł u szczytu kariery... – Wszystko nagle wydało się nierealne. John Fuller
w wyobraźni zobaczył, jak umorusany błotem Andrew triumfalnie biegnie
przez boisko. Ile razy obserwował syna grającego w rugby? Stracił rachubę.
Jego chłopak stał się miejscowym bohaterem. Potem wyjechał do Cambridge i
było tak samo. Po pół roku Andrew napisał, że trener powiedział mu, iż do tej
pory nie widział nikogo z takim refleksem, tak szybkiego. Przesunął Andrew do
pierwszego składu – zaskakujący sukces jak na żółtodzioba.
W lipcu Andrew pojechał do przyjaciół, ale w sierpniu przyjechał do domu.
Oczywiście miejscowy zespół musiał wypróbować nową gwiazdę z Cambridge.
Znów zobaczył, jak Andrew biegnie zakosami i toruje sobie drogę przez
boisko. Zdobywa punkty z przyłożenia i unosi ręce w triumfie, uśmiecha się
szeroko. Nagle chwieje się, grymas wykrzywia mu twarz. Pada na trawę, jego
ciało skręca się, rękami chwyta powietrze.
Widzi siebie i Catherine na oddziale pomocy doraźnej małego lokalnego
szpitala. Po raz pierwszy wydaje mu się, że doktor Trelawney wyszedł lekko
zaskoczony, jego diagnoza była dość niepewna. Nie miało to jednak wtedy
znaczenia. Teraz też nie. Pojedyncza łza spłynęła mu po wychudłej twarzy.
Mocniej objął ramieniem żonę.
Trumna zaczęła się zagłębiać w wilgotnej ziemi. Wiatr się nasilił, kilkoro
żałobników bardziej opatuliło się płaszczami.
– ... Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz... – Wzmógł się deszcz. Za
morzem nagrobków urwiska rozpłynęły się w gęstniejącej mgle.
CZĘŚĆ PIERWSZA
DZIŚ
Kwiecień
Kij uderzył w piłkę z hukiem, dającym się słyszeć w każdym miejscu
trybun. Ogromny tłum kibiców, który zjawił się w Dniu Otwarcia, zerwał się na
nogi, kiedy Kenny Reese ruszył w kierunku pierwszej bazy, koledzy z drużyny
krzyczeli, a trener popędzał. Piłka przeleciała nad bandą po lewej stronie i
widzowie zaczęli się przepychać, by ją złapać po pierwszym home run* [home
run – uderzenie piłki umożliwiające graczowi obiegnięcie wszystkich baz.]
Kenny’ego Reese’a, asa ligi baseballowej.
– Skalpel – powiedział doktor Adam Salt. Delikatnie, ale pewnie oddzielił
włókna mięśnia czworogłowego od rzepki i ścięgna, a potem przesunął rzepkę.
Szare oczy Adama skrzyły się inteligencją i humorem. Uważnie przyjrzał się
rzepce i umieścił ją na swoim miejscu. – Rhonda, nastaw głośniej.
Krążąca pielęgniarka przekręciła pokrętło małego radia stojącego na stole za
zespołem chirurgicznym.
– Jak przewidywali w gazetach – rzekła. – Reese i Freeman.
– I Sanchez – dodała Debbie Stein, młodsza stażystka na chirurgii.
– Sanchez, tak... to naprawdę niespodzianka – zgodził się Adam. – Betty,
poproszę o zacisk. – Nie uniósł wzroku, gdy instrumentariuszka położyła
narzędzie na wyciągniętej dłoni.
W zielonym uniformie chirurgicznym, z jasnobrązowymi kręconymi
włosami ukrytymi pod czepkiem i twarzą schowaną pod maską, Adam Salt w
każdym calu wyglądał jak wybitny chirurg ortopeda. Jednak ubiór ochronny
maskował też ekstrawaganckie wąsy, surową męską urodę i szczupłą sylwetkę
kowboja z Dzikiego Zachodu, który właśnie wrócił z prerii. Był to efekt, który
lubił i który utrwalał. W szafce w przebieralni miał mocno zniszczone dżinsy i
pasek z ręcznie wytłaczanej skóry ze srebrną sprzączką. Mimo że w sali
operacyjnej nosił kalosze – chirurg zawsze może wejść w kałużę krwi – jego
ulubionymi były buty kowbojki.
W wieku trzydziestu ośmiu lat Adam doszedł już do stanowiska zastępcy
ordynatora oddziału ortopedii Nowojorskiego Szpitala Ogólnego i był oblegany
przez zawodowych sportowców ze względu na swoje umiejętności
chirurgiczne. Będąc zapalonym miłośnikiem sportu, cieszył się, że jest na ty ze
swoimi gwiazdami.
Pracował szybko, bez przerwy spoglądał na monitor, kiedy odsłonił ścięgno
rzepki i zrobił dwa równoległe nacięcia, by zaznaczyć miejsce, gdzie będzie
wszczep kostny. – Nie wierzę nawet w połowę tego, co piszą o sporcie w
gazetach – rzekł. – Ale Hudson chyba musiał wszystko dobrze ustawić. –
Morgan Hudson był właścicielem Komet. – Nigdy nie myślałem, że Komety
wyjdą poza środek tabeli. Zadziwiająca poprawa. Proszę o piłę oscylacyjną.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin