Harny Marek - Urodzony z wiatru.pdf

(1602 KB) Pobierz
M AREK H ARNY
URODZONY Z WIATRU
753571734.002.png
Copyright © Marek Lubaś-Harny, 2003
Copyright © Prószyski i S-ka SA, Warszawa, 2003
Projekt okadki R.S.R.
Fotografia na okadce Adrian Fichmann
Redakcja Jan Koźbiel
Redakcja techniczna Magorzata Kobuz
Korekta Bogusawa Jędrasik
Łamanie Magorzata Wnuk
ISBN 83-7337-294-6
Warszawa 2003
Wydawca
Prószyski i S-ka SA
02-651 Warszawa, ul. Garażowa 7
Druk i oprawa
Drukarnia Naukowo-Techniczna Spóka Akcyjna
03-828 Warszawa, ul. Miska 65
753571734.003.png
Wandzie, która nie zwątpiła
753571734.004.png
Po latach (wrzesień 2000)
Wychodziem już z redakcji kiedy któraś z dziewczyn wybiega za mną.
Przechylając się przez barierkę schodów zawoaa:
- Wracaj! Masz telefon z Nowego Jorku.
- Mnie już nie ma - odpowiedziaem przez ramię ale w następnej chwili
zatrzymaem się. - Z Nowego Jorku? A kto dzwoni?
- Jakaś pani Nadir czy coś takiego. Nic mi to nie mówio ale byo intrygujące.
Wróciem.
- Mówi PaulaYadir - usyszaem w suchawce po polsku. - To ty?
- Tak, to ja. A pani to, kto?
Po tamtej stronie rozleg się krótki nerwowy śmiech.
- Kiedyś nazywaam się Paulina Rajska. Pamiętasz jeszcze taką?
Chryste czy pamiętaem Paulę Rajską? Szczerze mówiąc kiedyś zrobiem
wiele żeby zapomnieć o mej raz na zawsze. I o wszystkim co miao z nią jakiś
związek. Prawie mi się udao. Od dawna nie po myślaem nawet przez chwilę ani o
niej ani o Andrzeju Kurniawie ani o tym co wydarzyo się latem 1971 roku w
Nowym Targu. Ale te raz wszystko wrócio. Jakby nagle znów zaczą kręcić się
dawno za trzymany film. Powiedziaa że za parę dni przylatuje do Krakowa więc
musimy spotkać się i pogadać bo ma dla mnie wiadomości. - Od Andrzeja?
Nie udao mi się ukryć emocji. W suchawce zapada krótka cisza.
- To nie wiesz że Andrzej Kurniawa nie żyje?
Nie wiedziaem. Nawet tego nie wiedziaem. Ale w tej chwili byem już
pewny że muszę odożyć na bok wszystkie plany i spotkać się z Paulą Rajską. Choć
chyba wolabym żeby nie zadzwonia. Może nie dowiedziabym się o jej przyjeździe
i mógbym da lej nie pamiętać. A teraz już nic nie mogo uchronić mnie przed
powrotem do tej dawno pogrzebanej historii.
1
Nieznajomy pojawi się podczas wielkiego wiatru który na początku
września 1971 roku wia przez kilka dni. Andrzej Kurniawa koczy waśnie
dwadzieścia pięć lat. Ale ci którzy liczyli że z te go powodu urządzi większą
imprezę zawiedli się. Matka Andrzeja zmara na wiosnę i nie mia kto przypominać
mu o rodzinnych uroczystościach. On sam najwyraźniej wola o nich nie pamiętać.
Mieszka teraz samotnie w dwóch pokojach których okna wychodziy na rynek. Od
jakiegoś czasu nie by w towarzyskim nastroju. Oddali się od dawnych kolegów
zrobi się dziwny.
Kiedy obcy wtargną w jego życie byo wczesne popoudnie gorące i duszne.
Wiatr spada z gór na miasto nagymi podmuchami miotając po rynku liście które
nie zdążyy nawet pożóknąć. Jarzębiny na skwerze byy już prawie nagie i tylko
kiście czerwonych jagód wciąż trzymay się mocno.
Andrzej by w drodze na wieś. Umówi się z pewnym czowiekiem; któremu
mia dostarczyć swoją furgonetka lewy towar. Przejeżdżając waśnie przez rynek
753571734.005.png
pomyśla że dobrze byoby wpaść na chwilę do domu i napić się czegoś zimnego.
Zaparkowa przed bramą i wyskoczy z szoferki. Wtedy go zobaczy.
W tamtych czasach na rynku w Nowym Targu zatrzymyway się
dalekobieżne autokary. Przybysz musia przyjechać jednym z nich. Sta nie rusza
się i tylko patrzy. Jego oczu nie byo widać zasaniay je duże ciemne okulary. Jakby
wyskoczy z filmu o gangsterach. Od razu byo widać że przyjecha z Ameryki.
Wygląda jak przebrany. Oni wszyscy stamtąd wyglądali jak przebrani. Ten
przynajmniej nie mia na gowie kowbojskiego kapelusza. Ale i te okulary
wystarczyy.
Zaskoczony Andrzej zatrzyma się na środku jezdni i też za gapi się na
obcego. To by czowiek z jego snu. Sta naprzeciwko żywy z rozwianymi na wietrze
wosami. Wyją papierośnicę i próbowa zapalić papierosa osaniając domi
pomie zapalniczki. Podmuchy wiatru byy jednak zbyt mocne i nic z tego nie
wyszo. Powoli ruszy alejką przez skwer nie wypuszczając z ust niezapalonego
papierosa. Ręce wsuną w kieszenie spodni i szed prosto na Andrzeja który
pomyśla że widocznie przysza chwila dowiedzieć się co waściwie ten facet robi
w jego śnie.
Ale obcy miną go obojętnie. Na chodniku zatrzyma się znowu, jakby nie
móg się zdecydować czy wejść do bramy. Móg mieć koo pięćdziesiątki może
trochę więcej ale trzyma się po amerykasku. Trochę niższy od Andrzeja, suchy i
żylasty bez śladu brzucha. Dwa guziki amerykaskiej koszuli byy rozpięte i w
wycięciu widać byo siwiejące wosy na piersiach. Twarz mia opaloną a na niej tę
pewność siebie którą oni wszyscy pokazywali przyjeżdżając do Starego Kraju. Dla
nich Polska bya wtedy tylko rosyjską kolonią. Ten z pewnością nie by wyjątkiem
bo niby, dlaczego.
Wreszcie nieznajomy zdecydowa się. Kilka minut później Andrzej wychyli
się przez okno w kuchni wychodzące na podwórko i zobaczy go znowu. Chwilę
obserwowa obcego z góry popijając powoli zimną kryniczankę. Przybysz usiad na
pniaku do rąbania drewna obok komórki w której sąsiadka Chowacowa trzymaa
króliki. Udao mu się już zapalić papierosa. Andrzej po myśla że siedzi i pali jakby
by u siebie.
W tej chwili ogarnęa go trudna do wytumaczenia zość. Nieznajomy
przypomnia mu sny o których po śmierci matki prawie już zdoa zapomnieć.
Pojawiy się kiedy byo już wiadomo że matka nie wyjdzie z choroby. Waśnie
wtedy przyszed ten list z Ameryki a potem drugi i następne. Żadnego z nich nie
pokazaa nikomu a tajemnicę ich treści zabraa ze sobą do grobu. Pod koniec
poddaa się chorobie. Cakiem przestaa się oszczędzać. Palia coraz więcej
papierosów i zaczęa nawet znów popijać co dla niej byo samobójstwem. Jakby
przestao jej zależeć i tylko chciaa mieć to już za sobą.
W snach Andrzeja matka wyciągaa ręce przed siebie jakby się przed czymś
bronia. Ten w ciemnych okularach który teraz siedzia na podwórku podchodzi do
niej. Nic nie mówi tylko szed powoli a ona powtarzaa: Zostaw mnie! Zostaw
mnie!” i cofaa się w stronę okna. Kiedy już miaa przez nie wypaść Andrzej się
753571734.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin