Krytyka Literacka 2011.pdf

(3468 KB) Pobierz
KRYTYKA LITERACKA: styczeń 2011
Page 1 of 64
Udostępnij Zgłoś nadużycie Następny blog»
Utwórz bloga Zaloguj się
KRYTYKA LITERACKA
pod redakcją Witolda Egertha i Tomasza Sobieraja ● ISSN 2084-1124
LITERATURA SZTUKA FILOZOFIA ESEJE RECENZJE FELIETONY WIERSZE OPOWIADANIA
______________________________________________________________________
Spis treści
2012 (8)
2011 (78)
grudzień 7(
listopad (9)
październik (10)
wrzesień 6(
sierpień 3(
lipiec (6)
czerwiec (4)
maj (4)
kwiecień 6(
marzec (7)
luty (7)
styczeń 9(
OD REDAKCJI (2)
Felieton: Tomasz
Sobieraj
NIEZNOŚNA
LEKKOŚĆ
TRWONI...
Recenzja: Andrzej
Sosnowski PO
TĘCZY
Poezja: Przemysław
Łośko I NIE
ZAMYKAJ OCZU
PATRZĄ...
Felieton: Igor
Wieczorek KTO
CZYTA, TEN
BŁĄDZI?
Felieton: Jan Siwmir
POWSTANIA,
REWOLUCJE I
REPUBL...
Felieton: W.A.
Grzeszczyk ZGODA
BUDUJE,
NIEZGODA R...
Felieton: Jaroslav
Hašek
NAJWIĘKSZY
PISARZ CZESKI ...
Dygresje: Julisz
Słowacki
BENIOWSKI
(fragmenty)
OD REDAKCJI (2)
Z powodu nieobecności Naczelnego Wodza na kilka dni przejąłem jego
obowiązki, co zaowocowało lekką, chwilową zmianą w profilu Krytyki
Literackiej – dlatego w styczniu, oprócz nowych autorów, pojawiają się
tematy mniej z literaturą związane i swobodniejsze felietony.
***
A teraz trochę prywaty. Bo czemu nie? To tylko taki krótki wstęp,
felietonik, literacka flintifluszka, ale nie mogłem inaczej podziękować za
przyjemność, jaką zrobili mi moi wierni druhowie - J. Dehnel i W.A.
Grzeszczyk w grudniowych Migotaniach Przejaśnieniach oraz w
bieżącym wydaniu Krytyki Literackiej :
Kiedy Fryderyk Nietzsche pisał swoje słynne, pozytywnie zweryfikowane
przez historię zdanie „skromność jest cechą miernot” z pewnością
uśmiechał się pod sumiastym wąsem. Autor Zmierzchu Bożyszcz
zapewne już wtedy przewidywał, że kiedyś, pośród trójmiejskich
portowych żurawi, mazowieckich nieużytków, budek z falistej blachy i
dziurawych dróg zakwili rumiane dziecię, przyszły interdyscyplinarny
geniusz, którego skromność stanie się legendarna i wręcz jakby żywcem
wykradziona z Sevres. Jak sądzę Szanowny Czytelnik już wie, kogo mam
na myśli: tak, to Jacek Dehnel, niekiedy zwany Denel, czasem zaś von
Dehnel. Ten posiadacz używanej pelisy i wielu talentów, kiedy odwali już
literacką szychtę, z upodobaniem tropi wszelkie przejawy nieskromności.
Czy to baraszkując na kanapie, czy odkurzając kolekcję meloników, czy
stymulując się intelektualnie zasobami internetu, ta literacka Matka
Teresa wyszukuje fanfaronów, po czym piętnuje ich z gorliwością
Roberta Bougre i humorem Hanki Bielickiej. Oczywiście, jako
indywiduum dobrze ułożone, p. Jacek nie zajmuje się pyszałkami
znanymi z historii, jakimś Słowackim, Whitmanem, Haškiem, Witkacym
czy Gombrowiczem, ale wyszukuje bufonów współczesnych, takich jak ja.
I dobrze, bo moja megalomania zaczynała być dla mnie samego
nieznośna, dlatego wysoko cenię sobie terapeutyczne właściwości p.
Jacka i służących mu wiernie anonimowych literatów. Dzielne zuchy!
To tyle koleżeńskich duserów i przyjacielskich kuksańców. Co zatem w
bieżącym wydaniu Krytyki Literackiej? Wiersze Przemysława Łośko ze
zbioru I nie zamykaj oczu patrząc na pepika , Marek Trojanowski
analizuje twórczość Andrzeja Sosnowskiego na przykładzie tomiku Po
tęczy , W.A. Grzeszczyk pisze o przyjaźni dwóch znanych pisarzy, a
panowie Wieczorek, Siwmir i Sobieraj w interesującym trójgłosie
poruszają temat Republiki Książki, finansowania bibliotek, i nie tylko.
Jako że tropienie zarozumialców przez J. Dehnela jest ściśle
ukierunkowane w stronę jednego tylko przypadku, KL pozwala sobie
wypełnić luki w wątłej edukacji p. Jacka i zacytować fragmenty dzieł
innych bufonów: Juliusza Słowackiego i Jarosława Haška. Ponadto
polecamy wizytę na stronie Internetowego Magazynu Kulturalnego
www.poezja-polska.pl/fusion/viewpage.php?page_id=146 gdzie Józef
Baran rozmawia z Karolem Maliszewskim o kondycji polskiej literatury.
***
Ostatniego dnia grudnia zakończył się plebiscyt na najlepszy tekst
http://krytykaliteracka.blogspot.com/2011_01_01_archive.html
2012-01-23
1087209499.013.png 1087209499.014.png 1087209499.015.png 1087209499.016.png 1087209499.001.png
 
KRYTYKA LITERACKA: styczeń 2011
Page 2 of 64
Krytyki Literackiej . Czytelnicy głosowali następująco:
2010 (41)
2009 (4)
1. SAJGON (listopad 2009) - 97 głosów
2. UTWÓR O MATCE I OJCZYŹNIE (marzec 2010) - 86 głosów
3. LATAWCE, CZYLI SANACJA POWIEŚCI SATYRYCZNEJ... (styczeń
2010) - 85 głosów
4. PIOSENKA O ZALEŻNOŚCIACH I UZALEŻNIENIACH (listopad
2010) - 83 głosy
5. TYTAN Z PLASTIKU (wrzesień 2010) - 79 głosów
6. PROWADŹ SWÓJ PŁUG PRZEZ KOŚCI UMARŁYCH (marzec 2010) -
78 głosów
7. CHORE DZIECKO EUROPY (grudzień 2010) - 75 głosów
8. DZIEJE RODZIN POLSKICH (październik 2010) - 70 głosów
9. PRZERWA W PRACY (lipiec 2010) - 69 głosów
10. SOBIERAJ ODPOWIADA DEHNELOWI (grudzień 2009) - 65
głosów
____________________
_
Adres do korespondencji
t.sobieraj@wp.pl
AUTORZY TEKSTÓW
Józef Baran
Klaudia Bączyk
Mariusz Bober
Jan Z. Brudnicki
Maciej Cisło
Michał Dec-Budziszyński
Stanley Devine
Marek Doskocz
Witold Egerth
Stanisław Esden-Tempski
Piotr Grobliński
W.A. Grzeszczyk
Łukasz Jasiński
Zbigniew Joachimiak
Krzysztof Jurecki
Katarzyna Karczmarz
Roman Kaźmierski
Marcin Królik
Andrzej Jerzy Lech
Marek Ławrynowicz
Przemysław Łośko
Dariusz Magier
Roberto Michel
Joanna Mieszkowicz
Janusz Najder
Krzysztof Niemczycki
Stanisław Obirek
Edward Pasewicz
Dariusz Pawlicki
Robert Rutkowski
Jan Siwmir
Tomasz Sobieraj
Wioletta Sobieraj
Jan Stępień
Andrzej Tchórzewski
Janusz Termer
Marek Trojanowski
Joanna Turek
Igor Wieczorek
Bohdan Wrocławski
Adam A. Zych
Wśród ponad tysiąca czytelników biorących udział w plebiscycie
wylosowano nagrody - trzy czytniki książek elektronicznych iRiver Story.
Urządzenia otrzymują:
Łukasz Górnicki z Krakowa
Monika Czernek z Katowic
Adam Nowakowski z Grudziądza
Kłaniam się i zapraszam do lektury,
Tomasz Sobieraj
Poleć to w Google
Felieton: Tomasz Sobieraj NIEZNOŚNA LEKKOŚĆ
TRWONIENIA CUDZYCH PIENIĘDZY
Inwestowanie w biblioteki (a może raczej bibloteki , jak to często mówią
biblotekarze i ich wielbiciele) w dzisiejszych czasach można by porównać z
inwestowaniem przez kolej w parowozy lub przez linie lotnicze w balony.
Romantyczne to, efektowne, ale drogie, powolne, nieekonomiczne. Papierowe książki
prędzej czy później zostaną zastąpione elektronicznymi – to nieuchronne, jak
nieuchronne było wyparcie winylowej płyty przez CD, a CD już zastępują pliki
ściągane z internetu. Maszynę do pisania pokonał komputer. Przykłady można by
mnożyć. Są też zawody, które prawie całkowicie wyginęły – bednarze, kowale, zecerzy.
Podobny los zapewne czeka bibliotekarzy. Szkoda, że nie polityków i wojskowych.
Milton Friedman, laureat nagrody Nobla z ekonomii pisał, że najgorszym
gospodarzem jest państwo, bo roztrwoni każde pieniądze, dlatego
powinny one pozostać w rękach obywateli, a państwu należy się jedynie
to, co niezbędne do utrzymania porządku i bezpieczeństwa. Życie
dowiodło, że miał rację: im więcej państwowej ingerencji, czyli na
przykład socjalizmu, tym gorzej dla zwykłych obywateli, a lepiej dla
profitariatu, to znaczy grupy osiągającej korzyści z nicnierobienia,
pozorowania pracy lub wykonywania zajęć nieużytecznych. Niestety,
partyjni aparatczycy zarządzający Polską, niezależnie od głoszonych
poglądów, są socjalistami, co można poznać między innymi po tym, że
najlepiej ze wszystkiego potrafią łamać obietnice i podnosić podatki, a
wyszarpnięte z kieszeni ludzi pracy pieniądze przeznaczać na cele, które
można zrealizować nie wydając złotówki, lub bez szkody nie realizować
ich wcale.
ORAZ
J.W. Goethe
Jarosław Hašek
S.I. Witkiewicz
____________________
Bogdan Zdrojewski, laureat nagrody Bączkowskiego, były prezydent
Wrocławia, senator, poseł, oskarżony i skazany za niegospodarność na
czternaście miesięcy w zawieszeniu (później uniewinniony), specjalista
od budowy bloków na terenach zalewowych oraz niezgodnego z prawem i
etyką zasiadania jednym zadkiem na dwóch publicznych stołkach,
wybitny znawca problematyki obrony narodowej, obecnie minister
kultury, człowiek jak widać wszechstronnie uzdolniony, by nie rzec
geniusz, zapowiedział przeznaczenie w ciągu najbliższych trzech lat 150
mln zł na budowę i modernizację bibliotek gminnych, 15 mln na
http://krytykaliteracka.blogspot.com/2011_01_01_archive.html
2012-01-23
1087209499.002.png 1087209499.003.png 1087209499.004.png 1087209499.005.png
 
KRYTYKA LITERACKA: styczeń 2011
Page 3 of 64
zaopatrzenie tych bibliotek, 6 mln rocznie na wspieranie wydawców, 8,5
mln rocznie na rzecz poprawy społecznego wizerunku książki i aż 35 mln
na digitalizację zasobów bibliotecznych.
Nie są to prywatne pieniądze ministra Zdrojewskiego, tylko nasze,
podatników, mieszkańców biednego kraju, w którym zamyka się szkoły i
zabiera się ludziom oszczędności gromadzone na przyszłe emerytury,
dlatego wymienione w rządowych planach kwoty skłaniają do refleksji i
pytań. Skłaniają tym bardziej, że prywatnie minister jest chyba
człowiekiem bardzo oszczędnym, zwykle bowiem chodzi nieogolony, co
upodabnia go nieco do sympatycznych ministrów kultury Iranu i
Afganistanu. Nagębne usierścienie naszego sługi (minister to po łacinie
sługa) jest skromne w porównaniu z solidnymi brodami azjatyckich
kolegów, ale jako że Polska to kraj rzeczy i przedsięwzięć nieudanych,
poronionych i pozornych, więc w zasadzie ten nieurodzaj na twarzy nie
dziwi.
Przejdźmy jednak do konkretów.
150 mln na budowę i modernizację bibliotek gminnych – w
sytuacji, kiedy w każdej gminnej szkole jest komputer i biblioteka, a w
niej ziewająca z nudów bibliotekarka, tudzież druga ziewajaca niewiasta
(lub dwie i więcej) w zwykłej, skomputeryzowanej publicznej gminnej
bibliotece, zasadność wydania tej kwoty wydaje się wątpliwa i na
kilometr śmierdzi marnotrawstwem. Ciekawe, ile bibliotek za tę kwotę
zostanie wybudowanych, a ile zmodernizowanych, i co znaczy słowo
„modernizacja” w tym przypadku. Bo moja biblioteka rejonowa chyba
została już „zmodernizowana” – pomalowano ściany i wstawiono
komputer; teraz panie żądają 3 zł za godzinę korzystania z maszyny i
żebrzą o datki na zakup książek. Prowadzą też gazetkę ścienną. Wszyscy
aż się palą, żeby tam zaglądać.
15 mln na zaopatrzenie bibliotek – tylko w co? W trzeciorzędną
literaturę à la Masłowska o życiu półgłówków, w romanse, fantasy,
kryminały, czasopisma dla gospodyń czy inne ogłupiacze? Czy to aby
tylko nie sprytne posunięcie wymyślone po to, by przyssani do
państwowych dotacji prywatni wydawcy mogli zarobić jeszcze więcej na
kontyngentach zadrukowanego papieru dla bibliotek? A co z wartościową
literaturą, z klasyką, pismami popularnonaukowymi? Jaki odsetek w
tych niejasnych zakupach stanowić będą dzieła literatury, a jaki
makulatura? Którzy to pisarze znajdą się w bibliotekach, a którzy nie, i
dlaczego.
6 mln na wsparcie wydawców – w tym zepsutym, zbudowanym z
absurdów kraju niektórzy prywatni wydawcy dostają od państwa nasze,
publiczne pieniądze na wydawanie i promocję książek pisarzy, których
prawie nikt nie chce kupować i czytać bądź czyta wyłącznie dlatego, że
zafundowano im medialną reklamę. Dlaczego w takim razie państwo nie
wspiera producentów np. pacek na muchy czy jakichkolwiek innych
wytwórców rzeczy zbędnych lub mało pożądanych albo w ogóle
producentów czegokolwiek? Wszyscy powinni mieć równe szanse, w
końcu podobno jest demokracja. Ciekawe też, którzy wydawcy dostają
dotacje, a którzy nie, i, oczywiście, dlaczego.
8,5 mln na poprawę wizerunku książki – co to konkretnie znaczy?
Wizerunek książki można poprawić porządnie edukując dzieci i młodzież
a nawet dorosłych oraz promując prawdziwą literaturę. Dotychczasowa
polityka państwa, polegająca na promocji nudy, bełkotu i nieudolności
doprowadziła do tego, że w ciągu roku 62% obywateli nie miało w ręku
książki, a pozostałe 38% to głównie uczniowie, studenci, nauczyciele i
specjaliści różnych dziedzin, którzy muszą czytać podręczniki i literaturę
fachową. Większość ludzi czytać nie będzie – jedni, bo to niemodne,
niewidowiskowe i trudne zajęcie, inni, bo ich oszukano wmawiając, że
literacka pasztetowa to szynka parmeńska. Do tego ten wprowadzany
pięcioprocentowy VAT na i tak już zbyt drogie książki oraz podniesienie
VAT-u na papier, usługi, energię, paliwo itd., co spowoduje wzrost cen
książek o 10% – to, jak rozumiem, w ramach promocji czytelnictwa?
35 mln na digitalizację – czyli zwykłe skanowanie i ewentualnie
zamiana na pliki PDF. Tę banalnie prostą czynność mogą wykonywać
pracownicy bibliotek w ramach swoich obowiązków, posługując się
śmiesznie tanimi urządzeniami i łatwo dostępnym darmowym
oprogramowaniem. Zamiast zbijać bąki czy przysypiać między regałami,
wykonaliby pożyteczną pracę i nauczyli się czegoś. Trzeba im to tylko
zorganizować. Warto też przy tej okazji wspomnieć, że zaledwie 9%
http://krytykaliteracka.blogspot.com/2011_01_01_archive.html
2012-01-23
1087209499.006.png 1087209499.007.png
 
KRYTYKA LITERACKA: styczeń 2011
Page 4 of 64
bibliotek w Polsce ma witrynę internetową, co jest wynikiem mizernym
nawet jak na Środkowo-Wschodnią Europę i świadczy o dużej inercji
bibliotekarzy, wynikającej zapewne z nadmiernej feminizacji tego
zawodu.
Szarmanckie plany ministerstwa zdumiewają również dlatego, że nie
uwzględniają twardych faktów dotyczących nawet polskiego zaścianka,
mianowicie skomputeryzowania gospodarstw domowych, powszechnego
dostępu do internetu – nawet w telefonie, błyskawicznie rosnącej
popularności książek elektronicznych i liczby ich tytułów oraz
powstawania coraz liczniejszych cyfrowych bibliotek (tylko w ramach
polskiej platformy dLibra na koniec 2010 roku było ich 59 z 509 tys.
tytułów). Również księgarnie sprzedające e-booki i specjalizujące się w
nich wydawnictwa rozwijają się w szybkim tempie, podobnie jak
prywatne niekomercyjne biblioteki cyfrowe i strony www umożliwiające
nieodpłatne pobranie e-książki. Ba, niektórzy pisarze, szczególnie ci nie
żyjący z pisania, udostępniają swoje dzieła w postaci elektronicznej,
niekiedy za darmo, wychodząc z założenia, że lepiej pozyskać czytelnika,
sprawić ludziom przyjemność i nie mieć z tego pieniędzy, niż żebrać o
państwowy datek czy użerać się z wydawcą, który kręci i kombinuje, by
nie wypłacić i tak śmiesznie niskiej należności. Nie wolno też zapominać
o ekologii – naprawdę, szkoda drzew; tak powoli rosną, i piękniejsze są
od większości książek. I last, but not least : cała światowa i polska klasyka
dostępne są w internecie bez opłat. Na naszych oczach dokonuje się na
rynku książki rewolucja na miarę wynalezienia druku, czego urzędnicy, z
jakichś tajemniczych powodów, nie zauważają.
Utrzymanie małych, ospałych bibliotek dużo kosztuje – to są pensje,
ZUS, ogrzewanie, prąd, czynsz, naprawy i remonty. W sytuacji, kiedy
książkę można kupić w antykwariacie za cenę bochenka chleba, a
nowości (w postaci elektronicznej) wypożyczyć w internecie za kilka
złotych, utrzymywanie na dłuższą metę tych potrzebnych kiedyś
instytucji dzisiaj wydaje się rozrzutnością (fakt, jedną z wielu w tym
kraju i nie największą). Rozumiem lament i wściekłość bibliotekarzy, gdy
przeczytają te słowa. Rozumiem, jednak postępu nie da się zatrzymać,
nie da się też utrzymać przy życiu tego zawodu, tak jak nie udało się to z
innymi profesjami. Nie tak dawno przecież, bo pod koniec XX wieku, gdy
pojawił się elektroniczny skład tekstu, zniknęli zecerzy. Nikt nie ronił łez
nad losem kilkuset tysięcy szwaczek, gdy padał w Polsce przemysł
włókienniczy, czy nie przejmował się problemami kupców, gdy
powstawały hipermarkety. Panta rhei . Na początku rewolucji
przemysłowej robotnicy niszczyli maszyny, które zabierały im pracę, w
końcu jednak musieli się pogodzić z rozwojem techniki i szukać innych
zajęć. Teraz, w drugiej dekadzie XXI wieku nadszedł czas, by pomyśleć
nad przekwalifikowaniem bibliotekarzy i sensem utrzymywania
bibliotekoznawstwa jako osobnego kierunku na wyższych uczelniach.
Warto też zastanowić się nad ewentualnym przekształceniem dużych
bibliotek miejskich i dzielnicowych w nowoczesne multimedialne centra
biblioteczno-edukacyjno-informacyjne oraz przeniesieniem do nich
części księgozbiorów z bibliotek małych, niemrawych i martwych,
generujących jedynie koszty. Drugą część ich zasobów książkowych
powinny przejąć biblioteki szkolne, które w małych miejscowościach
mogłyby stać się podobnymi centrami, dostępnymi dla całej lokalnej
społeczności. Oczywiście, z takich rozwiązań nie byliby zadowoleni wielcy
wydawcy, dla których blisko 9000 bibliotek i ich filii to setki tysięcy
sprzedanych książek i milionowe dochody – ale o nich chyba nie trzeba
się martwić, w końcu są rzutkimi ludźmi biznesu, tworzą silne lobby,
dostają państwowe dotacje, więc sobie poradzą.
Jak nietrudno się domyślić, pieniądze od ministra Zdrojewskiego rozejdą
się na premie, nagrody, dodatki motywacyjne, plany, projekty analizy,
programy, szkolenia, drogie skanery, drogie komputery, drogie
oprogramowanie; trafią do kieszeni urzędników, i na konta prywatnych
wydawców, którzy nie muszą się starać o czytelnika, bo państwo im
zapłaci za wydrukowane książki. Spore ochłapy trafią do co bardziej
zaradnych pisarzy, czyli dobrze ustawionych cwaniaków wiedzących jak
wyciągnąć publiczną kasę, mozolnie piszących swoje nudne
stachanowskie produkcyjniaki (i pomyśleć, że kiedyś taki Gombrowicz,
Kafka, Schulz i inni wielcy twórcy wielkiej literatury nie utrzymywali się z
pisania, chodzili do prawdziwej pracy i pisali wiekopomne dzieła,
wydając je później na własny koszt).
http://krytykaliteracka.blogspot.com/2011_01_01_archive.html
2012-01-23
1087209499.008.png 1087209499.009.png
 
KRYTYKA LITERACKA: styczeń 2011
Page 5 of 64
Można by powiedzieć, że wymienione kwoty to niewiele w porównaniu
do rocznego budżetu Ministerstwa Kultury, przekraczającego 2,2
miliarda złotych. Biorąc pod uwagę sumy, jakie polskie karykaturalne
państwo przepuszcza na obrzydliwe wojny, zbrojenia, rozdętą
administrację, konferencje, zbędne zakupy, orliki, mistrzostwa w
kopaniu piłki oraz inne idiotyczne i/lub cyrkowe przedsięwzięcia, to
jeszcze mniej. Jednak każdy, kto żyje w realnym świecie, chodzi ulicami,
rozmawia z ludźmi, był w zwykłym szpitalu, załatwia sprawy w urzędzie,
każdy, kto myśli samodzielnie, wydaje własne ciężko zarobione pieniądze
na coraz droższe życie, ten wie, że najpierw trzeba sfinansować to, co
najważniejsze, bez czego trudno godnie żyć a nawet trudno godnie
umrzeć, bez czego jesteśmy bezzębnymi pariasami neofeudalnej Europy,
obywatelami polskiego smutnego pierdolnika. Dopiero później można się
bawić. Lecz nowa arystokracja – czyli ci, którzy poznają świat na
bankietach, sympozjach, posiedzeniach, zza szyb służbowych
samochodów i z usłużnych reżimowych mediów – bawi się już teraz. Za
tę zabawę płaci z zabranych nam pieniędzy. Nie martwi się o nic, bo
liczne przywileje, wysokie dochody, emerytury, opiekę medyczną ma
zapewnione, i pewnie dla jej rodzin i dziedziców też wystarczy. A gdy ci
gardzący swoim ludem władcy jeszcze bardziej obniżą poziom i tak już
nędznej edukacji, po cichu zamkną kolejne szkoły, gdy jeszcze głupsze
programy i filmy pojawią się w publicznej misyjnej telewizji, gdy
prawdziwe książki zostaną wyparte przez dzieła literackich
neandertalczyków oraz błahe dreszczowce, romanse i fantasy, gdy
poziom otumanienia narodu osiągnie apogeum, wtedy pracujący do
siedemdziesiątki bezwolny szczerbaty półanalfabeta na pewno nie
podniesie głowy. Wtedy też całkiem runie tekturowa fasada demokracji i
zacznie się zabawa na całego.
Tak, łatwo jest sięgać do kieszeni obywatela, szczególnie gdy ten trwa w
letargu przytruty miazmatami polityków i wiernych im dziennikarzy.
Łatwo jest też wydawać cudze pieniądze. Znacznie trudniej wydaje się te
zarobione własną porządną pracą – wie o tym każdy, kto naprawdę
pracuje.
Poleć to w Google
Recenzja: Andrzej Sosnowski PO TĘCZY
Autor: Marek Trojanowski
Na początek, zamiast wstępu ale za to w promocji i zupełnie za darmo
przepis na wiersz à la Andrzej Sosnowski.
Składniki:
I) 3 tom „Historii Filozofii”, Tatarkiewicza;
II) kilka słów po angielsku – może być też jakieś śmieszne zdanko: cat ,
pussy , doll , big chicken without wings ;
III) kilka słów po niemiecku – tu może być także jakieś zdanko – die
weltanschauungskritik hat heute gar nichts zu tun , zeit , sonne , blume ;
IV) literalny zapis pierwszego lepszego zdarzenia, którego było się
świadkiem tuż po przebudzeniu np. „Kiedy wstałem z łóżka, poszedłem
prosto do kuchni, by sobie przygotować kromkę chleba z pasztetem.
Obok lodówki na ścianie zobaczyłem karalucha. Chciałem go pacnąć
laczkiem, ale uciekł a mi się nie chciało przesuwać lodówki. O poranku
jestem jeszcze zaspany i jakoś brak mi sił. Od kiedy wprowadziłem się do
mieszkania obok zsypu mam ciagły problem z karaluchami. Muszę to
komuś zgłosić”.
Sposób przygotowania:
3 tom Tatarkiewicza – otwórz skorowidz rzeczowy (na końcu tomu).
Wybierz 2 dowolne uczone pojęcia (2 na 1 wiersz – nie więcej!). Ja dla
przykładu wezmę dwa pierwsze: absolut, abstrakcja (wyd. z 1978 r.).
Następnie weż literalny zapis pierwszego lepszego zdarzenia i wstaw do
niego, w dowolne miejsca wynotowane wcześniej uczone słowa. Ja
http://krytykaliteracka.blogspot.com/2011_01_01_archive.html
2012-01-23
1087209499.010.png 1087209499.011.png 1087209499.012.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin