Galicki Efekt motyla.txt

(10 KB) Pobierz
Lech Galicki

EFEKT MOTYLA

Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
Od Autora
Jeden ruch skrzyde� i motyl wzbija si� ponad kwiaty, drzewa i chmury. Jedna my�l 
i w�druj�
drogami promieni S�o�ca i obejmuj� ksi�ycow� po�wiat�. Daty nie maj� znaczenia. 
Pragn�
pochyli� si� nad przesz�o�ci�, ogarnia mnie wzruszenie wspomnie�, marz� o 
przysz�o�ci � ju�
dotykam jej progu. Jak motyl. Gdy ca�uje kwiatowy nektar dooko�a o�ywaj� 
s�odycze kosmosu.
Jeden ruch skrzyde� i pa� kr�lowej dociera do innych wymiar�w kr�lestwa �ycia. 
Gdy
dotyka mnie �mier� spadam w przepa�� smutku, a potem wznosz� si� ku wysoko�ci 
nadziei.
Pocz�tek i koniec, a potem pocz�tek bez ko�ca. Szusem przelatuj� nad krzykiem, 
�miechem,
zw�tpieniem i bezgraniczn� wiar� w sens bycia. Lot nad cz�owieczym gniazdem. 
Korytarz
powietrzny od zamys�u do piramidy Cheopsa, wisz�cych ogrod�w Semiramidy, posagu 
Zeusa
w Olimpii, �wi�tyni Artemidy, grobowca Mauzolosa, kolosa rodyjskiego, latarni 
morskiej w
Aleksandrii. Efekt motyla. Kosmos tajemnic. Ja, Ty, On.
Z Markiem Po�niakiem porozumiewamy si� telepatycznie. Ja pisz� wiersze, a on 
setki,
cz�sto tysi�ce kilometr�w od miejsca, w kt�rym przebywam, fotografuje dok�adnie 
to co najpi�kniejsze,
najwa�niejsze i zawsze w odpowiednim czasie robi pstryk, a po obr�bce materia�u
okazuje si�, i� powsta�o kolejne dzie�o pasuj�ce jak ula� do przygotowanego ju� 
przeze
mnie materia�u. Bez zb�dnych s��w sklejamy dekoracje z wierszami � aktorami i 
pozostaje
czekanie na premier�...
�Efekt motyla�. Ostatni dzwonek. Kurtyna idzie w g�r�.
Efekt motyla
w�druj� w�r�d dom�w ptasich �wiergocz�cych
pukam do krecich wzg�rk�w wzburzonych
szusem mkn� szlakami sarnich alei
g�adz� ospale skorup� ��wiow�
rozp�ywam si� w wodnym dachu jeziornych p�ywak�w
zagl�dam nie�mia�o do skrytek kokonowych
ja architekt wn�trz
�ami� kre�larsk� desk�
wbijam w d�o� cyrkiel metalowy
przykl�kam w zdumieniu przed �limakiem
pokorniej� przed bocianim gniazdem
zasypiam w lisiej norze
upajam si� konstrukcj� p�atk�w r�y
jak motyl niewykszta�cony wn�trz architekt
smakosz pi�kna
od r�ki z chmur
w�druj�
pukam
mkn� ospale
pokorniej�
Ogl�d
a gdyby spojrze� na Ziemi�
z wysoka wielkiego
z planety najdalszej
czy szczytu wie�y Babel
a gdyby spojrze� na ziemskie korzenie
z j�dra globu samego
z dna jaskini najg��bszej
czy zapad�ej Lemurii
lecz gdyby spojrze� na Jasno��
z nieufno�ci� ogromn�
z o�owian� wiar�
czy �lepot� przydan�
wtedy spojrze� sobie w oczy
z wysoka wielkiego
z dna jaskini najg��bszej
czy szczytu wie�y Babel
sens �aden
Na m�od� par� w chmurach pierzastych
Na obrazie pow��czystym bez ram zegara
wspina si� ku niebu m�oda para
a otaczaj� j� chmury bia�e i czarne
jak dzie� i noc
majster Bieda z ziemskiej oficyny
zrywa przezapaszne s�odycz� maliny
i rzuca niczym bu�ki �wie�e
M�oda para radosna
ona z welonem od wiatru strz�piastym
p�yn�cym jak balon szlakiem ptak�w szarych
ona r�a od Ma�ego Ksi�cia z p�atkami krwistymi
ona z warkoczem obfitym pszenicznych k�os�w
on we fraku po�atanym
on strach na wr�ble
on z r�kami roz�o�onymi na o�cie� bezradnie
M�oda para radosna
wspina si� na szlaki niebieskie w chmurach pierzastych
on jej r�k� poda
ona odwagi mu doda
manna sypie obficie
a w nich puszy si� �ycie
kto si� naigrywa� z mezaliansu nieziemskiego
niech zamilknie
i tyle wszystkiego
Kontrapunkt �aski
skrzywdzony pociechy szuka
zagrajcie mu d�wi�czne struny
obola�y ulgi wypatruje
podajcie mu cudowny lek
st�skniony w przesz�o�� ucieka
cofnijcie wskaz�wki zegara
spragniony widzi �r�d�a
sprawcie by obmy� wargi
ta�cz� elfy rozbawione w�r�d trzcin i nawodnych kwiat�w
szcz�cie rozpiera ich przejrzyste serca
nadlatuj� anio�y szumi�c skrzyd�ami
skrawki nieba rozdmuchuj�c doko�a
manna syta pr�szy �wietlikami
r�ce zbola�e szukaj� wytchnienia
dajcie im balsam nieziemski
zapomniany wyczekuje imienia swego
odszukajcie chocia� jego adres stary
b�l cierpi bez ulgi
dajcie j�
strach w l�ku bez rado�ci
dajcie j�
sen bez przebudzenia
cisza niech b�dzie
ta�cz� elfy
szcz�cie rozpiera
nadlatuj� anio�y
skrawki nieba
manna syta
cisza
Ws�uchanie
ws�ucha�em si� tak niezwykle mocno
noc�
�ma leci
n�ci strach
dr�� s�owa
a ona �piewa pie�� mi�osn� w�r�d jezior zau�k�w
ch��d
komary ostrz� piki
b�ota pyszcz� b�blaniem
ws�ucha�em si� niezwykle mocno
noc�
w jej wo�anie
odejd�cie syrenie g�osy
i szcz�kanie z�o�ci
tylko sen niech zostanie
kobzy wodne s�ysz� wasze �piewy
przelewaj� strumienie zew dono�ny serca
harfo graj
grajcie szeleszcz�ce puzony
ws�ucha�em si�
w ws�uchanie
tak
Dno oka
Na oka dnie
obj�te w �nie
godzina po godzinie
tu gorzki �miech
tam s�odka krew
i czasu �za fal� p�ynie
amora czar
wpe�z� b�onny gwar
i �wiece p�on� jasno
nie jestem sam
unosz� si�
a wszystkie l�ki gasn�
ty kropla snu
ty szczypta mchu
ty s�o�ce zawiesiste
ja? dobrze wiesz
czym chcesz
bo wszystko takie czyste
tak sp�jrz na dno
tam jeszcze szk�o
nami�tno�� z fontann tryska
harf pienny zew
�ab�dzi gniew
wzburzonej burzy iskra
na okna dnie
nie jestem sam
a wszystkie l�ki gasn�
* * *
W ob�okach okarynowych
potracili�my g�owy �e nieba
�piew puszystos�owy
przenika dusze
ja tu ty tam
ch�r �piewa
za� astralne cia�o nuci
ja gram ja gram i gram
struno z�ocista uderzaj z wszechmocy wysoko�ci
gnam nuty za nut� do zwieszczenia taktem durowym
�piewam pod twym balkonem Julio
s�owami de Ber�eraka natchnionymi
tu tam ty ty tam tu
linia pow��czysta kre�li spektrum
od ciszy do krzyku
ch�r skrzydlatych elf�w rumieni ��k� trem�
a jednak mi�d o�ywia serca
zakocha�em si� w nutach
dziw to wielki i wspania�y
jak�e ma by� inaczej w zamy�leniu ��kowym
listne serca dr��
majacz� horyzonty
Na li�� zagubiony
ja
t�skni� za tob� m�j li�ciu
lipowy
d�bowy
jaworowy
wszelaki
ja drzewo mocarne korzeniami wros�ymi w ziemi�
trzyma�em ciebie ze wszystkich si�
a ty opad�e�
m�wi�em tobie m�j jeste�
�piewa�em tobie ko�ysank� soczyst�
bo ze mnie wyros�e�
wrzeciono blaszkowe
p�achto wietrzna �aglowa
serce kszta�tem nadobne
tchnienie p�uc moich
rado�ci szeleszcz�ca
zegar mrukn�� s��w kilka
cho� wiedzia� �e� m�j
jak z�odziej zabra� mi ciebie
przeto ko�ysz� sw� koron� p�acz�c�
i kamie� przy mnie druzgocze �kaniem
bo� ty m�j jeden
zabrany
wiatrem
ja
Larum
uderz w dzwon
i czekaj
przyjd�
a jakie to �wi�to zapytaj�
garnitury i suknie zwiewne
krawaty i korale czerwone
szukaj oczu i ust
bez nich pustka
Pie�� rozdania
oddaj palec wskazuj�cy
oddaje wielce kszta�tn� g�ow�
oddaj r�k�
oddaj sakw�
i lakierki zzuj w�owe
oddaj pi�kno krajobrazu
oddaj lotne swe marzenie
oddaj my�li
oddaj zmys�y
wydaj sk�r� i odzienie
oddaj honor z kantem ostrym
oddaj przytulanki stare
oddaj serce
oddaj per�y
rozdaj k�os zebranych ziaren
na rozstajach dr�g przemiennych
czeka wiosna w ch�ru �piewie
i nie pytaj sk�d ten pomys�
tego nikt na Ziemi nie wie
tam ju� inne przemy�lenia
tak odleg�e �e zamglone
s� i szuka� ich nie trzeba
m�wi� stany przeznaczone
nie ma czasu nie ma chwili
co zosta�o nic nie warte
a Dyrygent si� nie myli
cie� wysup�a� twoj� kart�
nagi w butach kartonowych
to nie ty teraz wspomnienie
tam z �ez s�onych ju� wybrzmia�o
na lusterku twoje tchnienie
ch�r z rozstaj�w dr�g przemiennych
snuje pie�� zach�ty fale
oddaj palec wskazuj�cy
rozdaj k�os zebranych ziaren
Wyznanie strzeliste
Prosz�
poka� mi co� pi�kniejszego
prosz�
wyci�gnij z futera�u skrzypce polne
i nutami wykreuj uczucie zniewalaj�ce bardziej
prosz� rzu� p�dzlem wietrznym plamy barw pon�tniejsze
�ciskam w r�kach kobz� z kryszta�u
gram hymn o szcz�ciu na g�rze najwy�szej
mi�uj� i nie przerywaj mej rado�ci
czy� jest wiatr �ywszy od mego szale�stwa nieszalonego
chwal� je ponad �a�cuchy szczyt�w uniesionych
tam w jeziora oku ta�czy panna rozwianow�osa
jak struny harfy dr��ca nastrojem
a wpatruj� si� w jej piruety faliste
i oczy podziwiam b��kitne niczym zahipnotyzowany
powiedzia�a tylko gestem i skinieniem rz�s
ja wiem
zrozumia�em �e mnie wybra�a
tak te� skamienia�em ze szcz�cia
stoj�
siedz�
unosz� si� w g��binach powietrznych
wychwalam pann� sokoust�
wychwalam pann� daj�c� swe uczucie
wychwalam tancerk� p�och� i bezwstydn�
�piewa teraz gdzie� na sosen szczytach
serce moje bije tak szybko jak schwytany w sid�a zaj�c
wychwalam ten �piew
kre�l� na niebie obr�czki z mg�y
czuj� dotyk palc�w wysmuk�ych
ju� w mojej duszy rzek�em com rzek�
niech m�wi� �e to sen.
Promie� zielony
Odp�ywam w odmieniony strumie� czasu
kto to widzi kto to s�yszy kto to czuje
tam bukiet ��tych kwiat�w str�ci� py� ksi�ycowy
potoku wody p�yn� jak szampan w �rodku lasu
i nie zatrzymaj� biegu swego co szalony
tamy z g�az�w p�kaj� pod naporem mocy
nie jestem ju� bezlistny, samotny, ja�owy
wzrastam chy�o nad sosny ja promie� zielony
a wszystko to si� dzieje o ziemskiej p�nocy
elfy nimf zast�py s�k�w reflektory
kr�l dolin panie najja�niejsze oblegaj� trony
a w�r�d nich naddiabelny messer Woland kroczy
naga Ma�gorzata szusem str�ca zmory
ja promie� jak przenikam w�r�d l�ni�cych dr�g nocy
pani� m� trzymam za r�k� cia�o s�czy kolory
nie patrz nie patrz spokojnie uderz w dzwon szalony
strachy l�ki przekle�stwa �ar piekielny ju� toczy
szumi� trzciny niez�omne tryska sok mandragory
kusi Pytia z Doliny snuj�c jutra welony
czasu tutaj nie znajdziesz zawsze teraz sp�jrz w oczy
mi�o�� p�ynie falami nie szukaj�c zapory
Ma�gorzaty w�os trzymam snuj�c promie� w uk�ony
a on wije si� k��bi w obraz pysznych warkoczy
spok�j bije z mchu k�os�w balsam sp�ywa z drzew kory
my jak freski ulotne w grocie snu b�ysk zielony
Pami�ci Piotra
Je�eli...
Je�eli us�yszysz �e umar�em
nie uwierz
ja �yj�
Je�eli us�yszysz �e le�� nieruchomy i niemy
nie uwierz
ja biegn� co tchu i krzycz�
Je�eli us�yszysz �e nic nie czuj�
nie uwierz
jestem wniebowzi�ty lub zmartwiony
Je�eli us�yszysz �e zasypali mnie piachem
nie uwierz
ja stoj� przy To...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin