Dos Passos Ciężkie pieniądze.txt

(1163 KB) Pobierz
JOHN DOS PASSOS

CI�KIE PIENI�DZE

SPIS TRE�CI
Od t�umacza 5
CHARLIE ANDERSON 7
Kronika XLIV Jankes Duda13
CHARLIE ANDERSON15
Kronika XLV Gdyby nie szminka.20
SYSTEM AMERYKA�SKI22
Kronika XLVI oto ludzie urabiani27
Oko kamery (43) skurcz chwyta za gard�o.27
Kronika XLVII okazja dla ch�opca29
Oko kamery (44) bezimienny przybysz.30
CHARLIE ANDERSON32
Kronika XLVIII Korporacja Stali.44
BLASZANA LIZA.46
Kronika XLIX Walecie karowy.54
CHARLIE ANDERSON55
Kronika L Nie zwalaj winy na Broadway.84
PUCHAR GORYCZY86
Kronika LI S�o�ce zagas�o :.96
MARY FRENCH.97
Oko kamery (45) w�ski ��ty pok�j. 113
MARY FRENCH. 114
Oko kamery (46) chod� po ulicach 134
Kronika LII przybywszy na nabo�e�stwo. 136
SZTUKA I IZADORA 137
Kronika LIII Pa, pa, sroczko 144
MARGO DOWLING. 146
Kronika LIV transakcje poranne 167
WIRTUOZ TANGA. 168
Kronika LV T�umy na ulicach. 172
Oko kamery (47) w portowej mgle. 173
CHARLIE ANDERSON 175
Kronika LVI pierwsza rzecz 209
Oko kamery (48) z Santanderu na zach�d 211
MARGO DOWLING
Kronika LVII przed seansami na Uniwersytecie
MARGO DOWLING
Kronika LVIII Blask opromienia
OBOZOWICZE Z KITTY HAWK
Kronika LIX obcy, kt�ry pierwszy
CHARLIE ANDERSON
Kronika LX Czy winna by�a Celine?
MARGO DOWLING
Kronika LXI Wysoko, wysoko
CHARLIE ANDERSON
Kronika LXII Gwiazdy zwiastuj�
MARGO DOWLING
Kronika LXIII ale par� minut p�niej
ARCHITEKT
Kronika LXIV Niesamowit� ryb� wy�owiono
Oko kamery (49) piechot� z Plymouth
Kronika LXV Burza unieruchomi�a metro
MARY FRENCH
Kronika LXVI Holmes odmawia
Oko kamery (50) rozp�dzili nas pa�kami
Kronika LXVII Kiedy porz�dek rzeczy
BIEDNY MA�Y BOGATY CH�OPIEC
RICHARD ELLSWORTH SAVAGE
Kronika LXVIII Os�upienie na Wall Street
Oko kamery (51) w mroku wzg�rz
POT�GA, WSZECHPOT�GA
MARY FRENCH
W��CZ�GA
Przypisy t�umacza
OD T�UMACZA
"Ci�kie pieni�dze" s� - po wydanych wcze�niej "42 r�wnole�niku"
i "Roku 1919" - trzeci� cz�ci� trylogii "USA" ukazuj�c� si� w polskim
przek�adzie. Napisane w latach trzydziestych "USA" pozosta�o szczytowym
osi�gni�ciem w tw�rczo�ci Johna Dos Passosa, stawiaj�cym go w rz�dzie
wielkich pisarzy ameryka�skich naszego stulecia.
O p� roku starszy od Fitzgeralda, p�tora od Faulknera, dwa i p� od
Hemingwaya - Dos Passos tak jak oni wszed� do literatury prosto z front�w
pierwszej wojny �wiatowej. W latach trzydziestych by� w Polsce najs�awniejszym
z pisarzy ameryka�skich tak zwanego zagubionego pokolenia. Przet�umaczono
w�wczas dwie znane r�wnie� z powojennych wznowie� powie�ci: "Trzech
�o�nierzy", jedn� z najg�o�niejszych pozycji pacyfistycznych okresu mi�dzy-
wojennego, oraz "Manhattan Transfer", kronik� �ycia Nowego Jorku na
pocz�tku wieku.
Trylogia "USA" jest bogatszym i dojrzalszym przetworzeniem do�wiadcze�,
z kt�rych wyros�y owe dwie wcze�niejsze powie�ci. Miejsce Nowego Jorku
z "Manhattan Transfer" zajmuje tutaj panorama ca�ego olbrzymiego kontynen-
tu ameryka�skiego na przestrzeni lat trzydziestu, ukazana przez pulsuj�ce
gor�czkowym �yciem biografie dwunastu fikcyjnych bohater�w obojga p�ci,
reprezentuj�cych r�ne obszary geograficzne i sfery spo�eczne Ameryki. "42
r�wnole�nik" ukazuje pokolenie pe�ne nadziei na lepsze jutro �wiata w roz-
poczynaj�cym si� nowym stuleciu; "Rok 1919" przedstawia wielki wstrz�s, jaki
mu zgotowa�a wojna �wiatowa; "Ci�kie pieni�dze" zamykaj� jego losy klamr�
wielkiego kryzysu.
Fikcyjne �yciorysy dwunastu bohater�w trylogii przepl�t� Dos Passos
kr�tkimi rozdzia�ami-przerywnikami, utrwalaj�cymi klimat i smak epoki. S�
one trojakiego rodzaju: dwadzie�cia sze�� pe�nych ekspresji, zwi�z�ych biografi
s�awnych Amerykan�w tej epoki - prezydent�w Wilsona i Teodora Roosevel-
ta, pisarza-rewolucjonisty Johna Reeda i bankiera Morgana, wynalazcy Edi-
Sona i aktora Rudolfa Valentino, fabrykanta automobil�w Henry Forda
i tancerki Izadory Duncan; sze��dziesi�t osiem dokumentarnych "Kronik"
z�o�onych w ca�o�ci z nag��wk�w gazetowych, fragment�w wypowiedzi i ar-
tyku��w, popularnych szlagier�w i reklam; wreszcie pi��dziesi�t jeden roz-
dzialik�w zatytu�owanych "Oko kamery", stanowi�cych poetyckie strz�py
autobiografii samego autora.
Oto elementy, z kt�rych Dos Passos skomponowa� niezwyk�� i niepowtarzal-
n� powie�ciow� kronik� burzliwego okresu w �yciu wielomilionowego narodu.
CHARLIE ANDERSON
Charlie Anderson le�a� na koi w o�lepiaj�cym purpurowym szumie.
"Titina, ach, Titina". Do diab�a z t� wczorajsz� melodi�. Le�a� na
wznak z piek�cymi oczami i j�zykiem jak kawa� ciep�ego kwa�nego
woj�oku w ustach. Wysup�a� stopy spod koca, zwl�k� je za kraw�d� koi,
wielkie bia�e stopy z r�owymi guzkami na paluchach. Spu�ci� nogi na
czerwony chodnik, podci�gn�� si� bezw�adnie do iluminatora. Wystawi�
g�ow�.
Zamiast basenu portowego - mg�a i drobne szarozielone fale
pluskaj�ce o z�uszczony kad�ub parowca. Stoj� na kotwicy. Gdzie�
w g�rze zaskrzecza�a we mgle niewidoczna mewa. Charlie wstrz�sn�� si�
i schowa� g�ow�.
Op�uka� w miednicy twarz i szyj�, a� sk�ra si� zar�owi�a od
lodowatej wody. Zdj�� go ch��d i md�o�ci, wi�c si� osun�� z powrotem na
koj� i naci�gn�� jeszcze ciep�e okrycie pod brod�. Dom. Diabli z t�
melodi�.
Poderwa� si�. �o��dek podje�d�a� mu do gard�a, �omota�o w skro-
niach. Wyci�gn�� nocnik, pochyli� si�, zakrztusi�. Odrobina zielonkawej
��ci. Nie, nie zwymiotuje. W�o�y� bielizn� i gabardynowe spodnie
mundurowe, namydli� p�dzlem twarz. Podczas golenia poczu� ogar-
niaj�c� go chandr�. Czego mu potrzeba, to... Zadzwoni� na stewarda.
- Bonjour, m'sieur.
- S�uchaj, Billy, przynie� mi podw�jny koniak. Tout de suite*,
dobrze?
Zapi�� starannie koszul�, w�o�y� frencz. Przejrza� si� w lustrze.
Doko�a oczu mia� czerwone obw�dki, twarz zielon� pod opalenizn�.
Nagle zacz�o mu si� znowu zbiera� na wymioty, d�awi�cy kwas
podchodzi� do gard�a. Rany, te francuskie �ajby �mierdz�. Pukanie,
francuski u�mieszek stewarda.
- Voila, m'sieur - i bia�y spodeczek z kieliszkiem w bursztynowej
ka�u�y trunku.
- Kiedy wchodzimy do portu?
Wzruszenie ramion i burkliwe:
- La brume*.
Zielone p�atki ta�czy�y mu ci�gle przed oczami, kiedy wchodzi� na
pok�ad po trapie pachn�cym linoleum. Na dworze mokra mg�a
przylgn�a wilgoci� do twarzy. Schowa� r�ce do kieszeni, pochyli� si� do
przodu. �ywej duszy na pok�adzie, tylko par� kufr�w i stos z�o�onych
le�ak�w. Od nawietrznej wszystko by�o mokre, kropelki sp�ywa�y po
iluminatorach palarni, obramowanych mosi�dzem. W kt�r�kolwiek
stron� spojrze�, nic tylko mg�a.
Za drugim okr��eniem spotka� Joego Askewa. Joe wygl�da� kwit-
n�co. W�siki mia� r�wno przystrzy�one pod cienkim nosem, wzrok
jasny.
- Parszywy pech z t� mg��, Charlie.
- Cholerny.
- G�owa, co?
- Za to ty wygl�dasz prima, Joe.
- Jasne. Czemu� by nie? Ale ju� mnie ponosi, od sz�stej jestem na
nogach. Diabli nadali t� mg��. Mo�emy tak sta� ca�y dzie�.
- Tak, mg�a jak rzadko.
Zrobili kilka tur dooko�a pok�adu.
- Zauwa�y�e�, jak ta �ajba cuchnie, Joe?
- Stoimy na kotwicy, a mg�a podobno zaostrza w�ch. Co by�
powiedzia� na �niadanko?
Charlie milcza� chwil�, po czym nabra� powietrza g��boko w p�uca
i rzek�:
- Ano, spr�bujmy.
W jadalni pachnia�o cebul� i p�ynem do polerowania mosi�dzu.
Johnsonowie siedzieli ju� przy stole. Pani Johnson, blada i ch�odna,
mia�a na g�owie ma�y popielaty kapelusik, kt�rego Charlie jeszcze nie
widzia�. Ju� gotowa do zej�cia na l�d. Paul odpowiedzia� na jego dzie�
dobry bladym u�mieszkiem. Charlie zauwa�y�, jak mu dr�y r�ka, kt�r�
podnosi� do ust szklank� z sokiem pomara�czowym. Wargi mia�
kredowobia�e.
- Nikt nie widzia� Olliego Taylora? - zapyta� Charlie.
- Pewnie si� nie bardzo czuje - odpar� ze �mieszkiem Paul.
- A pan jak si� czuje, Charlie? - zapyta�a s�odko pani John-
son.
- J-ja? J-jak m�ody b�g.
- ��e jak z nut - powiedzia� Joe Askew.
- Nie mog� poj�� - odezwa�a si� pani Johnson - co wy�cie,
ch�opcy, robili tak d�ugo w nocy.
- �piewali�my sobie - odrzek� Joe Askew.
- Jeden m�j znajomy - powiedzia�a pani Johnson - od tego
�piewania po�o�y� si� do ��ka w ubraniu.
Poszuka�a wzrokiem oczu Charliego. Paul zmieni� temat:
- Grunt, �e jeste�my w ojczy�nie Pana Boga.
- Nie wyobra�am sobie, jaka b�dzie teraz Ameryka! - wykrzy-
kn�a pani Johnson.
Charlie �yka� swoje ef awek di bek�* i popija� kaw�, kt�ra pachnia�a
zenz�.
- Na nic si� tak nie ciesz� - odezwa� si� Joe Askew - jak na
prawdziwe ameryka�skie �niadanie.
- Grapefruity - powiedzia�a pani Johnson.
- P�atki kukurydzane ze �mietank� - powiedzia� Joe.
- Ciep�e bu�eczki kukurydzane - powiedzia�a pani Johnson.
- �wie�ejaja na wirgi�skiej szynce w�dzonej w dymie hikorowym-
powiedzia� Joe.
- Nale�niki z wiejsk� kie�bas� - powiedzia�a pani Johnson.
- Wieprzowinka w cie�cie - powiedzia� Joe.
- Porz�dna kawa z prawdziw� �mietank� - powiedzia�a pani
Johnson.
- Twoje na wierzchu - przerwa� Paul wstaj�c z bladym u�miechem
od sto�u.
Charlie dopi� resztk� kawy i wsta� r�wnie�, m�wi�c, �e wyjdzie
zobaczy�, czy nie nadjechali ju� urz�dnicy imigracyjni.
- Co si� sta�o Charliemu? - dobieg� go g�os pani Johnson.
Wbiegaj�c po trapie s�ysza� ci�gle, jak chichocz� oboje z Joem.
Znalaz�szy si� na pok�adzie stwierdzi�, �e chyba jednak nie zwymiotuje.
Mg�a nieco zrzed�a. Za ruf� "Niagary" majaczy�y inne parowce, dalej
czernia� jakby p�kolisty cie�, mo�e l�d. W g�rze kr��y�y z krzykiem
mewy, w regularnych odst�pach nios�o si� po wodzie poj�kiwanie syreny
mgielnej. Charlie przeszed� na dzi�b i wychyli� si� w mokr� mg��. Po
chwili wynurzy� si� z ty�u Joe Askew z zapalonym cygarem.
- Lepiej spacerowa� - powiedzia� ujmuj�c go pod rami�. - Ale
pech z t� mg��. Mog�oby si� zdawa�, �e poczciwy stary Nowy Jork zosta�
starty z powierzchni ziemi podczas tego nieporozumienia towarzys-
kiego. Nie widz� czubka swego nosa. Ty co� widzisz?
- Przed chwil� zdawa�o mi si�, �e widz� l�d. Ale teraz wszystko
znik�o.
- To musia�o by� Atlantic Highlands. Stoimy na wysoko�ci Sandy
Hook. Cholera, chcia�bym si� ju� znale�� na l�dzie.
- �ona pewn...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin