Bunsch Wawelskie Wzgórze.txt

(895 KB) Pobierz
KAROL  BUNSCH

WAWELSKIE WZG�RZE

POWIE�� HISTORYCZNA Z CZAS�W �OKIETKA
L rudno odgadn��, kt�ra iskra wygas�ego ogniska p�omie�
roznieci, lub gdzie si� przechowa. Gdy urodzi� si� mia� trzeci
syn kujawskiego ksi���tka Kazimierza z trzeciej jego �ony
Euirozyny, zjechali si� zaproszeni go�cie i ucztuj�c oczekiwali
rozwi�zania. Kiedy wreszcie przyniesiono .im wiadomo��, �e
ksi�na powi�a syna, do po�o�nicy uda� si� ma��onek wraz z bie-
siadnikami. Wszystkim wino i mi�d szumia�y w g�owach. Gdy
stara piastunka poda�a ojcu dzieci� tak ma�e, �e za ko�ysk� s�u-
�y� mog�y mu dwie wielkie d�onie ojcowe, Kazimierz roze�mia�
si� swym grubym g�osem i zawo�a�:
� Kr�lik!
Jeden wielki �miech powita� noworodka. Ksi�na za kotar�
zarumieni�a si� z bolesnego wstydu. Odbieraj�c dzieci� od. pia-
stunki, przytuli�a je do �ona, szepcz�c z czu�o�ci�:
� M�j ma�y kr�l!
Tego nie m�g� pami�ta� ch�opczyna, kt�remu dano imi� W�o-
dzis�awa. Ale utkwi�o mu w pami�ci inne wydarzenie: gdy mu
ju� postrzy�ono d�ugie, p�owe w�osy, przyszed� raz do matki zbi-
ty i pokrwawiony, ale z ponur� zaci�to�ci�, miast �ez, w jasnych
oczach. D�ugo nie mog�a z niego wydoby�, co mu si� przygo-
dzi�o. Wybuchn�� wreszcie:
� Nikto mnie W�odzis�awem 'nie zowie, jeno �okietkiem
przezywaj� na po�miewisko.
Istotnie niewiele wybieg� ponad t�. miar�. Ksi�na nie da�a
po sobie pozna�, �e i j� to dotkn�o; powiedzia�a spokojnie:
� Nie to wa�ne,'jeno �e� si� pobi� da�.
� Pobi� si� da�em! � zakrzykn��. � Dw�ch by�o na mnie
jednego, a �aden ca�y nie wyszed�.
� Tedy si� nie trap � powiedzia�a ksi�na. � Krzywo-
ustego te� na po�miewisko tak nazwali od szpetnej blizny po
wrzodzie na twarzy. A dzi� ka�dy ze czci� wymawia to imi�, co
przezwiskiem by�o. Cz�ek nie sukno, �okciem go nie mierzy�.
Trzeci syn ma�ego ksi���tka z najm�odszej linii Piastowego
rodu d�ugo m�g� my�le�, by Krzywoustemu dor�wna�. Ale my-
�la�. Czasu mia� du�o, nauczy� si� patrze� i przewidywa�. R�s� �
tymczasem, cho� najmniej cia�em. Przezwisko ��okietek" prze-
stano ju� wymawia� lekko. My�l jednak, kt�ra w nim tkwi�a
od najm�odszych lat, zrazu powi�ksza�a jeno zam�t w kraju.
.Duch w nim mieszka� niespokojny, nami�tny i zaci�ty. Od
.�mierci, brata1, dziedzica krakowskiej stolicy, z uporem zacz��
si� o ni� dobija�. Zbrojnie zaj�� Sandomierz, lecz stamt�d daleka
leszcze by�a droga do Krakowa. Zniemczony �l�ski Probus,
odzier�ywszy stolic� po Leszku, przekaza� j� wielkopolskiemu
Przemys�awowi, kt�ry ju� posiad� Pomorze i jako najpot�niej-
szy w�adca z Piastowego rodu, przy poparciu i pomocy arcybi-
skupa Jakuba �winki, si�gn�� po koron� i dosta� j�, ale Krak�w
musia� odst�pi� Czechom.
. Zda�o si�, �e �okietek nigdy nie osi�gnie celu swych zamie-
rze�. Ju� w nast�pnym roku zdradzieccy siepacze brandenbur-
skich margraf�w str�cili koron� Przemys�awa wraz z jego g�o-
w�, a poda�y j� niemieckie r�ce zniemcza�emu Wac�awowi
czeskiemu. Darmo opiera� si� �okietek, przyzwany przez rycer-
stwo na wielkopolski stolec. Si�gali po niego i Leszek kujawski
:i Henryk g�ogowski. Si� nie sta�o W�odzis�awowi do walki na
wszystkie strony. Nawet w�asnego Sieradza obroni� nie zdoli�.
Na r�ce zniemczonego �l�zaka, Jana z Muchowa, zwanego Mu-
skat�, z �aski Wac�awa i pod naciskiem jego wojsk stoj�cych
w czasie wyboru przed kapitu��, wybranego krakowskim bisku-
pem, �okietek zrzek� si� praw do Ma�opolski, z�o�y� ho�d z w�a-
snej dziedziny i wzi�wszy ofiarowanych mu pi�� tysi�cy grzy-
1 Leszek Czarny.
wien i kilku wiernych towarzyszy, uszed� z kraju na tu�aczk�.
Zda�o si�, �e jego g�rne zamiary pogrzebane zosta�y. Nic nie
mia� do przeciwstawienia najpot�niejszemu z w�adc�w tego
czasu, poza w�asn� zaci�to�ci�. Niemieccy starostowie obj�li rz�-
dy w kraju, znajduj�c w niemieckim �ywiole gotowe oparcie,
obsadzaj�c obcymi wy�sze urz�dy duchowne i �wieckie, gn�bi�c
prosty lud i pozbawiaj�c wszelkiego znaczenia przerzedzone
i zubo�a�e na skutek tatarskich napad�w, rycerstwo rodowe.
Polski przypisaniec, pomny jeszcze nieraz wolno�ci, kt�r� utra-
ci� za niezawinione d�ugi, uginaj�c si� od ci�ar�w i dziesi�cin
na rzecz nowych pan�w, z zawi�ci� patrzy� jak pod bokiem,
wolny od nich, osadzony na w�asnym prawie i roli, tuczy si�
obcy przyb��da. Dzielnicowi ksi���ta w ustawicznych walkach
mi�dzy sob� wyniszczali kraj do reszty, p�ac�c za poparcie co-
raz nowymi przywilejami pot�niej�cemu i bogac�cemu si�
w oczach mieszcza�stwu i szukaj�c wzajem przeciw sobie po-
mocy u obcych, kt�rym oddawali ojcowizn�, by j� przyj�� jako
lenno. Zda�o si� po nie udanych pr�bach zjednoczenia podj�tych
przez �l�skich Henryk�w i wielkopolskiego Przemys�awa, �e
kraj zjednoczy� mo�e ju� tylko obce jarzmo, odwiecznym za�
dziedzicom pozostaje jedynie pochyli� pod nie g�ow�.
CZʌ� I
�ciany okaza�ego podmiejskiego dworca prze�wieca�y biel�
przez g�stwin� krz�w, a �wie�e gonty l�ni�y jak z�ote w uko�-
nych promieniach niskiego ju� s�o�ca. Przed podcieniem wspar-
tym na drewnianych, okr�g�ych kolumnach pacho�kowie odbie-
rali komia od pana Gerlacha von Kulpen; jednak zamiast wej��
do wn�trza, gospodarz przystan�� ko�o furty i spoziera� na dro-
g� ku miastu, czekaj�c widocznie na tocz�c� si� w k��bach kurzu
kolas�, kt�ra zatrzyma�a si� przed domem.
Nie dla weso�ej kompanii, by przy kubku i ko�ciach sp�dzi�
wiecz�r u krewniaka, przyjecha� sam w�jt Albert. Wie�ci, kt�re
przywi�z� by�y spodziewane, ale niepomy�lne. Wiadomo��
o �mierci kr�la Wac�awa chodzi�a ju� poprzednio, zmuszaj�c do
pilnego baczenia na bieg spraw. Zostawi� wprawdzie kr�l dzie-
dzica, ale m�odzik to by� jeszcze, niedo�wiadczony, samowolny
i rozpustny. Przy zmianie panowania korzy�ci mo�na wyci�-
gn��, ale wiedzie� trzeba, na kogo postawi�.
W�jt bez wiedzy nieobecnego biskupa Muskaty wszcz�� uk�a-
dy z �okietkiem, Gerlach za� pewny by�, �e dziewierz jego b�-
dzie wola� m�odego Wac�awa przy Polsce utrzyma�, by rz�dzi�
za niego wedle swej woli. Rozdwojenie 'mi�dzy w�jtem, a bi-
skupem mog�o by� przyczyn� nieobliczalnych strat, a po�o�enie
Gerlacha stawa�o si� niezmiernie dra�liwe, zmuszaj�c go do wy-
boru mi�dzy nimi. Muska�a nigdy by mu nie darowa� odst�p-
stwa, a zw�aszcza teraz, gdy rozdra�niony by� zawieszeniem
w urz�dzie przez arcybiskupa Jakuba �wink� i rzucon� przez
niego kl�tw�. Jakub wznowi� zako�czony uprzednio proces
i wezwa� Muskat� do Sandomierza. Muskata �mia� si� z tego,
ale nieszczerze. Wytr�cono mu z r�ki or� duchowy, kt�rym
zamierza� uderzy� �okietka, a wielu ludzi, zw�aszcza ducho-
wie�stwo polskiego pochodzenia, zaczyna�o si� od biskupa od-
suwa�. Trudno, by mi�dzy nimi znalaz� si� w�asny dziewierz.
Niejasne te� by�o stanowisko arcybiskupa Jakuba. Wia-
domo, �e nie cierpi Niemc�w, a ze szczeg�ln� zaci�to�ci� �ciga
Muskat�, ale i z �okietkiem nie przyjaciele. Do�� mu niespo-
kojne sieradzkie ksi���tko dojad�o w czasie swych rz�d�w
w Wielkopolsce. Kupi� Jakuba nie by�o mo�na, czym go tedy
przekona� �okietek, �e na jego stron� zda� si� przechyla�?
Zgromadzeni u pana Gerlacha rajcy dziwili si� i utyskiwali,
wpadali w gniew i drwili. Komu� to na niemieck� pot�g� pod-
nosi� r�k�, co kostura nawet utrzyma� nie mo�e, by wesprze�
nogi, nie chc�ce ju� nosi� zwi�d�ego cia�a? Ale u �r�d�a roz-
dra�nienia mieszczan le�a�o przekonanie, �e Jakub �winka po
stronie �okietka to uprawnienie roszcze� ksi�cia i wiara u lu-
dzi, kt�rej sam budzi� nie m�g�.
Tylko w�jt krakowski Albert siedzia� 'milcz�cy, z nieprzeni-
knion� twarz�, jakby chc�c da� si� innym wygada�, by nie
przerywali, gdy sam m�wi� zacznie. W zachowaniu jego i po-
stawie by�a pob�a�liwa wynios�o��. Przenikliwe, jasne oczy
�wieci�y dum�, szerok�, such� d�oni�, na kt�rej l�ni� pier�cie�
w�jtowski, g�adzi� kr�tk� szpakowat� brod�. Czasami jakby
w zniecierpliwieniu, przygryza� w�s, lecz milcza�.
Dopiero, gdy gospodarz zwr�ci� si� wprost do niego z zapy-
tamiem: � A wy panie, jak my�licie? Co nam nale�y poczy-
na�? � odpowiedzia� z pewnym lekcewa�eniem:
� Ju�ci nie pomo�e babskie gadanie. �okietek zuchwa�y
jest i uparty; chytro�ci te� .mu nie brak, skoro wydoli� dogada�
si� z tym staruchem, kt�ry na nic ii na nikogo zwa�a� nie zwyk�,
byle dogodzi� swej nienawi�ci ku nam.
� Co tam o takie pr�chno � wtr�ci� Tylman Brand, dzier-
�awca �up olkuskich.
� Raczcie nie zapomina� � ze sztywn� uprzejmo�ci� prze-
rwa� pan Albert � �e cho� r�ce mu si� trz�s�, koron� nimi
9
w�o�y nowemu panu. Korona podwy�szy �okietka, je�li spocz-
nie na jego g�owie.
� Bez zgody Kurii sta� si� to nie mo�e, a nawet w koronie
�okiet do pachy wam nie doro�nie.
W�jt pog�adzi� brod�, bo mile po�echta�o go pochlebstwo,
ale odpar�:
� Wa�niejsze, �e przy Krakowie nie utrzyma� si� �aden
pan, kt�rego�my nie chcieli.
� Tedy o czym radzi�? � porywczo rzuci� pan Gerlach. �
Dobrze nam by�o z Wenziem, nie b�dzie gorzej z jego synem.
Niech �okiet pr�buje ze swym ch�opskim wojskiem si�� nas
bra�. Z�by na murach po�amie.
Rajcy spojrzeli po sobie ze zrozumieniem. Prawda, �e by�o
dobrze, a najlepiej panu Gerlachowi, gdy rz�dy w kraju dzie-
wierz jego sprawowa�, �upi� i skarby zbiera�, a wszystko to kie-
dy� siostrze biskupa, a �onie Gerlacha przypadnie.
Piotr Guis odezwa� si� z pewnym wahaniem:
� Ale miastu nie wojna zysk, jeno handel. A �okiet ze
swym � jak powiadacie � ch�opskim wojskiem zaj�� ju� San-
domierz, Biecz, Lel�w i Pe�czyska. Rycerstwo zreszt� te� za nim
stoi i palatyn Amadej z W�grami. Starczy by miasto oblega�
par� miesi�cy, o straty nas przyprawi, nim m�ody pan nad-
ci�gnie. Bieda, �e biskupa 'nie masz. Zda�oby si� wiedzie�, co
on postanowi.
� Wiadomo�� mam, �e wraca. Ino go patrze� � odpar� pan
Gerlach. � I pomiarkowa� nie trudno, co zamierza. Nie darmo
m�odemu panu El�biet� Arpad�wn� odradzi�, a naswata� Viol�,
c�rk� cieszy�skiego Mieszka, kt�rego dzier�awy z krakowskimi
granicz�.
Pan Albert, kt�ry znowu nie przerywa� wymiany zda�, jeno
brod� g�adzi� niecierpliwie, teraz wtr�ci�:
� Nie w�tpi�, �e ni ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin