Apache Rifles 1964.txt

(36 KB) Pobierz
00:00:01:Movie info: DX50  656x480 29.97fps 699 MB
00:00:05:STRZELBY  APACZÓW
00:01:09:"Terytoriium Arizony, 1879."
00:01:13:"Mescalero Apacze pod wodzš Victoria,
00:01:17:najdzielniejszego wród wodzów Apaczów,
00:01:20:uciekli z rezerwatu San Carlos."
00:01:23:"Ponownie, jak w czasie wojny
00:01:25:byli nieprzejednani wobec ludzi, |którzy ukradli ich ziemie."
00:01:32:"Kompania B, Kawalerii Stanów Zjednoczonych,
00:01:35:otrzymała rozkaz bezwzględnego |sprowadzenia Victoria do rezerwatu."
00:01:41:Z życiem, naprzód!|Dalej!
00:01:45:Naprzód, z życiem!
00:01:54:-Naprzód...|-Naprzód!
00:02:11:Oddział...
00:02:15:Stój!
00:02:28:Kapitanie Green, jestem Jeff Stenton. |- Witam...
00:02:32:Przywożę rozkazy.
00:02:42:Powierzono panu  dowództwo.
00:02:45:Życzš powodzenia. |Witam w oddziale.
00:02:48:Gdzie jest reszta waszych ludzi?
00:02:51:Nie żyjš.
00:02:53:Od trzech tygodni próbowałem | nawišzać kontakt z Apaczami.
00:02:58:Zawsze, gdy się zbliżylimy,
00:03:00:oni atakowali i znikali. |I tak w kółko.
00:03:06:To jest ich kraj, kapitanie, | jak dla pana Saint Louis.
00:03:11:Nie mogę się doczekać powrotu.| Mam doć tego miejsca.
00:03:18:Ludzie i konie sš zmęczeni. | Dosyć mocno ich eksploatowałem.
00:03:22:Nie tak poważne jak | Victorio swoich ludzi.
00:03:25:Nie mieli czasu ani na sen | ani na przygotowanie posiłków.
00:03:28:Dla nich to nie nowoć. Indianie | mogš wędrować tygodniami
00:03:31:i żywić się tylko korzonkami | i pieskami  preriowymi.
00:03:34:My też będziemy potrzebować dużo |siły, jeli chcemy ich dogonić.
00:03:37:Nie zazdroszczę panu, kapitanie.
00:03:40:Tutaj pan ma rozkazy | Generała Crooka dla Victoria.
00:03:43:Mam nadzieję, że uda się | panu mu je dostarczyć.
00:03:46:Sierżancie Coob! Kapitan | Stanton przejmuje dowodzenie..
00:03:51:Tak jest!
00:03:55:Kapitanie, oddział jest pański. Życzę szczęcia. | - Szczęcie będzie nam potrzebne.
00:04:03:Uważajcie na wszystko, sierżancie. | - Tak, jest.
00:04:16:Witam, sierżancie. - Miło mi| widzieć was ponownie.
00:04:19:Już dawno się nie widzielimy. | - Prawda.
00:04:22:Zarzšdcie zbiórkę oddziału. | - Tak, jest.
00:04:25:Oddział zbiórka!
00:04:34:Żołnierze, nazywam się Stenton!|Nasze zadanie nie zmieniło się!
00:04:41:Musimy dogonić Apaczy!|Aby to zrobić,
00:04:45:musimy codziennie być tam gdzie oni sš,
00:04:48:spać tam gdzie oni piš|i żywić się tym co da nam natura!
00:04:53:Musicie okazać mi zaufanie | w celu osišgnięcia sukcesu w realizacji misji.
00:04:56:Sprawdcie swoje zapasy| żywnoci i odzieży!
00:05:00:Sierżant, pięć minut | na wykonanie rozkazu! - Tak, jest!
00:05:07:Słyszelicie rozkaz kapitana! |Wykonać!
00:05:18:Co mówisz, Ramirez?
00:05:20:Powiedziałem, że kapitan Stanton | to bardzo silny człowiek.
00:05:23:Mnie się nie wydaje takim. | - Naprawdę? Powiem wam co.
00:05:29:Walczyłem razem z nim| przeciwko Siouxom.
00:05:32:Jest lepszym żołnierzem i dowódcš| niż wielu razem wziętych.
00:05:40:Skšd ta jego siła? |- Jego ojciec walczył z indianami.
00:05:46:Za jego dowództwa zginęło wielu żołnierzy.
00:05:49:Decyzjš sšdu wojennego | został usunięty z wojska.
00:05:53:Teraz kapitan |stara się odkupić winy ojca.
00:05:58:Zabijajšc indian.
00:06:08:Oddział gotowy do wymarszu.|- Dobrze.
00:06:10:Damy odpoczšć koniom.|Pójdziemy pieszo. - Tak, jest.
00:06:21:Oddział, z końmi!
00:06:25:Naprzód!
00:07:05:Mały oddział wojowników.
00:07:10:Mały oddział wojowników, prawda?
00:07:12:Działajšcy od dwóch tygodni?
00:07:16:Powinnimy zrobić postój. | Ludzie i konie potrzebujš odpoczynku.
00:07:21:Każcie pochować zabitych. - Tak, jest.
00:07:27:Hoblet! Bigelou!|Wecie łopaty!
00:07:35:Ilu ich jest, kapralu? |- Omiu, może dziesięciu.
00:07:39:lady prowadzš na południowy zachód.|- Powiedziałbym, sš tu od jakiej pół godziny.
00:07:44:Krawędzie sš wcišż ostre, wiatr nie| zdšżył ich zasypać. Góra, pół godziny.
00:07:59:Sierżancie!|- Tak, jest kapitanie?
00:08:03:Chciałbym co sprawdzić.
00:08:05:Wecie szeciu najlepszych strzelców|wydajcie im po 50 nabojów,
00:08:09:ukryjcie ich we wozie |i wykonacie jedno okršżenie na przynętę.
00:08:12:Wy będziecie dowodzić.|- Gdzie pan będzie?
00:08:15:Nie daleko.|- Tak, jest .
00:08:24:Ty, we karabin!
00:08:26:Ty!
00:09:38:No chłopcy, pokażcie co umiecie!
00:10:40:Przerwać ogień!
00:10:48:Sierżancie, ilu ludzi pan stracił?
00:10:50:Nikogo. Mam tylko trzech rannych.
00:10:55:Czy który żyje? - Nie. Wolš|raczej umrzeć niż się poddać.
00:11:13:Kapitanie! Ten jeszcze żyje!
00:11:20:Nie, kapitanie! To |Czerwony Jastrzšb, syn Victoria.
00:11:25:Jest pan pewien? - Tak.| Jedyny syn Victoria.
00:11:28:Niech pan uważa, on zna angielski.
00:11:33:Wszyscy moi ludzie cię znajš,| kapitanie Stanton!
00:11:35:Jeste jak wilk | który morduje owieczki z przyjemnociš!
00:11:41:Muszę porozmawiać z twoim ojcem.
00:11:43:Oczekujesz, że powiem |gdzie jest mój lud, żeby ich zabił?
00:11:47:Sierżancie, przygotujcie białš flagę.| - Tak, jest.
00:11:51:Mój ojciec nie uwierzy| twojej białej fladze, ani tobie!
00:11:56:Flaga nie jest przynętš,|Czerwony Jastrzębiu.
00:12:02:Ty niš jeste.
00:12:35:Obydwaj wiemy, |że Apacze czajš się za każdš skałš.
00:12:38:Jeli popełniš błšd, | to będziesz w wielkich tarapatach.
00:12:41:Trzy godziny w tym słońcu|niejedno zwierzę nie wytrzyma.
00:13:26:Na co on czeka?| Dlaczego go nie zabije?
00:13:32:Czasami cel uwięca rodki.
00:13:57:Kapitanie!
00:14:09:Tam! Biała flaga! - Widzę.|Obserwuję go od pięciu minut.
00:14:19:Sierżancie, odwišżcie go.|- Tak, jest.
00:14:22:Opatrzcie mu rany,|dajcie wody,
00:14:24:zwišżcie mu ręce na plecach|i posadcie na konia.
00:14:28:Kapralu, wecie flagę.|Pojedziecie ze mnš.
00:14:33:Kapitanie, nie jestem pewien| czy was dwóch tam wystarczy?
00:14:36:Dlaczego nie? Jeli Victorio | nie przyjmie mojej propozycji,
00:14:39:nawet oddziały wojska nam nie pomogš.
00:15:27:Przetłumacz.|- Tak, ale ja nie byłem...
00:15:33:Ojciec powiedział, że twoja| reputacja jako mordercy jest powszechnie znana.
00:15:39:Powiedz wielkiemu Victorio, |że mam  dla niego przesłanie od generała Crooka.
00:15:53:Chce aby pan uwolnił jego syna, |zanim wysłucha przesłania.
00:16:01:Puć go.
00:16:04:Kapitanie, jeli pan to zrobi,| nie odjedziemy stšd żywi.
00:16:10:Powinnimy wykazać dobrš wolę.| Wypuć go.
00:16:15:Tak, jest.
00:16:40:To nie nadaje się do tłumaczenia.
00:16:43:Powiedz mu, że generał życzy sobie,| żeby wrócił ze swoim ludem do rezerwatu.
00:16:47:i dotrzymał warunków, |które były podpisane.
00:17:01:Nie on zerwał porozumienie |zawarte między naszymi narodami.
00:17:05:Generał Crook wie o tym.|Winni będš ukarani.
00:17:09:Powiedz mu, że będzie mianowany| nowy agent do spraw indian.
00:17:19:A co z poszukiwami złota?
00:17:21:Generał powiedział, że nie wrócš |na naszš ziemię, a jednak wrócili.
00:17:25:To wasi ludzie zerwali porozumienie,| a nie mój ojciec.
00:17:28:Jeli złożycie broń|i wrócicie do rezerwatu,
00:17:31:obiecuję, zatrzymać poszukiwaczy| i oczycić z nich wasze góry.
00:17:46:Obiecujesz?
00:17:48:Mówisz, że znasz mojš reputację.|To powiniene wiedzieć, że dotrzymuję danego słowa.
00:18:21:Powiedział, że wrócš,| kiedy poszukiwacze zniknš z ich ziemi.
00:18:26:Zgoda.
00:18:38:Powiedz mu, |że porwana kobieta pojedzie z nami.
00:18:40:Kapitanie, ona nie była porwana.
00:18:57:Zabiorę paniš ze sobš.|- Na siłę, kapitanie?
00:19:01:Musimy się popieszyć,| bo mogš się rozmylić.
00:19:04:Nie rozumi pan.|Ja nie jestem więniem.
00:19:07:Nie jest pani chyba z własnej woli| z tymi ...zjadaczami psów?
00:19:12:Jeli by biali nie wygonili jeleni z gór ,
00:19:15:nie musieliby jeć tego co teraz jedzš.
00:19:17:Proszę posłuchać... Kim pani jest|i skšd pani tu się wzięła?
00:19:21:Nazywam się Gillis. |Jestem nauczycielkš ze szkoły na misji w Santa Fe.
00:19:25:Nauczycielka? Tak więc...
00:19:30:W końcu| cywilizacja dopadła do Apaczów.
00:19:33:Bardzo dobre zajęcie dla takiej |pięknej dziewczyny, jak pani.
00:19:38:Było dobre dopóki Apacze| nie musieli uciekać z rezerwatu.
00:19:42:Nie mówiłaby tak pani gdyby wczoraj była z nami,
00:19:44:...i widziała zabitych poszukiwaczy.
00:19:47:A widział pan jak wyglšda żona Apacza,
00:19:49:kiedy wasi cywilizowani poszukiwacze jš mordujš?
00:19:51:Czy kiedykolwiek pan słyszał ich |proby do Boga, aby im pomógł skrócić męki?
00:19:54:Bóg? Jedynym Bogiem którego oni znajš, to wojna!
00:19:57:Dlaczego pan uważa, że tylko| wy jestecie wierni Bogu?
00:20:03:Panno Gillis, zastanawiam się,| kto rzeczywicie porzucił wiarę?
00:20:21:Powiedz mu, że poszukiwacze opuszczš | rezerwat za trzy dni.
00:20:31:Jedziemy.
00:20:47:Uwierzyła kapitanowi?|Mylisz, że mówił prawdę?
00:20:53:On uważa indian za |najniższy rodzaj ludzki żyjšcy na tej ziemi.
00:20:57:Nie odpowiedziała mi. Wierzysz mu?|- Nie wiem.
00:21:03:Jak można wierzyć komu,| kto tak bardzo nienawidzi nasz lud?
00:21:55:W porzšdku żołnierzu, wracajcie do łóżka.
00:22:00:Przeklęci indianie.
00:22:03:Wie pan kapitanie, ale w moim życiu |zdarzyło mi się operować wielu indian.
00:22:07:Dziwne, ale jeli zajrzeć im pod |skórę, to wyglšdajš tak samo jak my.
00:22:12:Czyżby?|Co pan ma na myli?
00:22:15:Proszę podejć, dam panu lekarstwo, |które uleczy w panu ten ogień.
00:22:22:Zanim pan tu przyjechał,,
00:22:24:nie spałem każdej nocy,|bo używałem życia.
00:22:29:Pan to zmienił.|Nie pię lepiej,
00:22:32:ale przynajmniej pan zapewnia mi klientów.
00:22:39:Jeli zna pan lepszy sposób |zapewnienia pokoju, proszę mi powiedzieć.
00:22:42:Niech pan nazywa to jak sam chce.|Pilnowanie pokoju?
00:22:47:Jest pan dokładnie taki jak pański ojciec.|Dobrze go znałem.
00:22:52:Nic mi pan o tym nie mówił.|- Nie, ale tak jest.
00:22:58:Nawet po upokorzeniu | przez sšd wojenny,
00:23:01:nadal ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin