drugi tom serii
WYKUTE W BRĄZIE
LINDSEY DAVIS
SREBRNE ŚWINKI
DRAMATIS PERSONAE
PAŁAC CESARSKI
Wespazjan Jowialny gość, który wyskoczył znikąd i został cesarzem Rzymu.
Tytus Trzydziestolatek. Starszy syn Wespazjana; zmyślny i lubiany.
Domicjan Dwudziestolatek. Młodszy syn Wespazjana; nie tak zmyślny, nie tak lubiany.
REGIO I (OKRĘG BRAMY KAPEŃSKIEJ)
Decymus Kamil Werus Senator, milioner.
Julia Justa Szlachetna małżonka senatora.
Helena Justyna Córka senatora. Dwudziestotrzyletnia, niedawno rozwiedziona; roztropna kobieta.
Publiusz Kamil Meto Młodszy brat senatora; zajmuje się importem/eksportem
Sozja Kamillina Córka Metona. Szesnastolatka. Blondynka, piękna i dlatego niezobowiązana do roztropności.
Naisa Pokojówka Heleny Justyny o źle umalowanych oczach.
Gnejusz Dacjusz Pertynaks Niższy urzędnik piastujący stanowisko edyla (szczególne zainteresowanie: dyscyplina).
9
REGIO XIII (OKRĘG AWENTYŃSKI)
Marek Dydiusz Falko Detektyw o poglądach republikańskich.
Matka Falkona Kobieta o zdecydowanych poglądach na wszystko.
Dydiusz Festus Brat Falkona. Rzymski bohater (poległy).
Marcja Trzylatka. Bratanica Falkona.
Petroniusz Longus Dowódca patrolu straży awentyń-skiej.
Lenia Praczka.
Smaraktus Spekulant na rynku nieruchomości; także właściciel szkoły gladiatorów.
INNE DZIELNICE RZYMU
Ascja Kobieta woźnicy z browaru.
Juliusz Frontyn Dowódca gwardii pretoriańskiej.
Glaukos Cylicyjczyk. Właściciel szacownego gimnazjo-
nu: niezwyczajna postać.
Kelner podający grzane wino(Śmierdziel.)
Stróż (Pijaczyna.)
Koń ogrodnika (Usposobienie nieznane.)
BRYTANIA
Gajusz Flawiusz Hilaris Pełnomocnik cesarski zarządzający finansami, odpowiedzialny również za kopalnie srebra.
Elia Kamilla Małżonka pełnomocnika; młodsza siostra senatora Kamila Werusa oraz Publiusza.
Rafriusz Witalis Były centurion II Legionu Augusta; odkąd skończył służbę, mieszka w Isca Dumnoniorum.
10
T. Klaudiusz Tryfer (Bryt.) Ma umowę na zarządzanie cesarskimi kopalniami srebra w Vebiodunum w masywie Mendip.
Korniks Sadysta. Brygadzista odpowiedzialny za niewolników w cesarskich kopalniach srebra.
Sympleks Medyk w II Legionie Augusta (szczególne zainteresowanie: chirurgia).
SŁOWO OD AUTORKI
Każdy autor ceni wysoko swoją pierwszą opublikowaną książkę. Spoglądając wstecz, aż nie sposób uwierzyć, że pod koniec lat osiemdziesiątych tak ciężko było przekonać wydawców do pomysłu powieści osadzonej w realiach starożytnego Rzymu. Z jakiegoś powodu uważano to za „zbyt trudne". Światu starożytnemu mógł być poświęcony jedynie pewien rodzaj klasyki literackiej, natomiast wszystkie nowe powieści, których akcja rozgrywa się w odległej przeszłości, postrzegano jako odstręczające dla współczesnego czytelnika. Teraz to podejście wydaje się nam snobistyczne i niemądre z komercyjnego punktu widzenia, wówczas jednak podjęłam spore ryzyko. Jak wielu innych naiwnych początkujących autorów, nie poddałam się.
Ostatecznie znalazłam agentkę literacką Heather Jeeves. Unieruchomiona na sześć tygodni w Nowej Zelandii z powodu złamanej nogi, miała mnóstwo czasu na rozważenie, co zrobić z takim „trudnym" maszynopisem. Jak wiele odrobinę nietypowych książek, moja też miała za sobą całą historię odrzucania przez wydawców. Usłyszawszy o redaktorze, którego uważano za filologa klasycznego (co zresztą okazało się nieprawdą), Heather
13
i Wespazjana. Ukazała się ona wiele lat później pod tytułem The Course of Honour, choć napisawszy ją, byłam pewna, że jedynymi jej czytelnikami będą najbliżsi przyjaciele oraz rodzina.
Musiałam spojrzeć na moje pisanie inaczej. Badania nad Rzymem z czasów cesarstwa podsunęły mi pomysł, najpierw naturalnie w formie żartu, żeby osadzić typową postać prywatnego detektywa, takiego jak ci współcześni, pośród eleganckich portyków i niebezpiecznych zaułków Złotego Miasta sprzed dwóch tysięcy lat. Wydawało mi się, że byłaby to ekscytująca oprawa dla działań i przekrętów różnych podejrzanych, barwnych postaci. Okres poklaudyjski, kiedy cesarstwo przeżywało swoje najlepsze lata, oferował mi jako pisarce szacowne, świetnie zorganizowane społeczeństwo, w którym mnóstwo ludzi robiło karierę zgodnie i niekoniecznie zgodnie z obowiązującym prawem. Możemy się domyślać, że tak jak dzisiejszy typowy prywatny detektyw, ówczesny detektyw (a dokładniej delator, czyli zawodowy donosiciel) musiał umieć przetrwać dzięki swojemu sprytowi i pięściom; to, czym się parał, nie wzbudzało szacunku otoczenia.
Dzięki odkryciom archeologów możemy umieścić rzymskiego detektywa w mieszkaniu połączonym z biurem na piętrze kamienicy; podobne domostwa w starożytnym Rzymie były niezwykle tandetne i jak wiemy dzięki ówczesnym satyrykom, zwyczajnie zaniedbywane przez właścicieli. W ciasnych izbach najwyższych pięter gnieździli się najubożsi. W takim miejscu mogło pojawić się u Falkona każde indywiduum i bez obaw przed-
16
stawić mu propozycję jakiejś szemranej, kiepsko płatnej roboty. Pośród członków nocnej straży, vigiles, pełniącej rolę zarówno straży pożarnej, jak i policji, nasz bohater mógł mieć przyjaciela, tego niezbędnego starego druha z kręgów oficjalnych, będącego nieocenionym źródłem informacji - miewają ich wszakże wszyscy odnoszący sukcesy prywatni detektywi.
Mój człowiek nie mógł czytać książek o swoich kolegach po fachu z XX wieku, a zatem nie znał współczesnych zasad i nie musiał zgodnie z nimi postępować. Na przykład, choć Falko lubi kobiety, nikt mu nie powiedział, że ma je kochać i rzucać; że powinien flirtować z coraz to inną ślicznotką, nie ryzykując konfrontacji z jej rozwścieczonym ojcem ani sprawy o ustalenie ojcostwa. Nie chcę zepsuć czytelnikowi lektury niniejszej opowieści, więc nie powiem, co zamiast tego robi. Ostatecznie i tak wyszło coś, czego wcale nie planowałam, nie mówiąc już o tym, że on sam by się tego nie spodziewał...
Widziałam dla siebie ogromne pole do popisu także przy obalaniu pewnych stereotypów, szczególnie że można to było zrobić dowcipnie. Klasyczny prywatny detektyw jest samotnikiem, człowiekiem z ledwie zarysowaną przeszłością - zazwyczaj jest tam służba wojskowa w ostatniej wojnie — co sugeruje, że był bohaterem, a nam pozwala wierzyć, że wyjdzie zwycięsko ze wszystkich starć. Ten twardy, cyniczny mężczyzna na ogół nie posiada rodziny, w najlepszym razie zmaga się z jakimś burzliwym rozwodem, nigdy jednak nie wspomina o rodzicach, rodzeństwie, rodzinnym mieście ani
17
latach szkolnych. Wydawało mi się, że Falkona trzeba wyposażyć zupełnie inaczej, a mianowicie obdarzyć go nieokiełznaną na italską modłę rodziną z prostolinijną matroną na czele - kobietą twardą ręką rządzącą w tym rzekomo patriarchalnym społeczeństwie. Odpowiedzialność za rodzinę była obowiązkiem rzymskiego mężczyzny i chciałam, by mój bohater miał stosowne troski... nawet jeśli bardzo się starał ich unikać. Skąd mogłam wiedzieć, że stanie się to tak popularne? Wpadający w tarapaty kłopotliwi krewni mojego bohatera, jego lojalni przyjaciele i przebiegli wrogowie, jego sąsiedzi z rozprażonych zaułków wokół Dziedzińca Fontanny na Awentynie — wszyscy oni dla wielu czytelników stali się ulubionym elementem tych książek. Czerpię mnóstwo radości z zestawiania nieustannie powiększającej się liczby bohaterów występujących w powieściach i ich osobliwych losów. Stale przewijające się postaci — spośród których wiele czytelnik spotka tutaj, w Srebrnych świnkach — zdobyły zagorzałych wielbicieli, często kibicujących najgorszym draniom. Nawet zwierzęta domowe mają już swoich miłośników. Czytelnicy nie szczędzą mi gorzkich słów, jeśli pominę ich ulubieńców.
Umiejscowienie akcji w konkretnym okresie historycznym postawiło mnie w zdecydowanie korzystnej sytuacji. Egzotyka szczegółów i scenerii, a także zachowań społecznych czyni powieść żywsząi daje jej większą głębię. Badanie takich aspektów to dla mnie sama przyjemność, niezależnie od tego, czy to chodzi o książki, muzea, wykopaliska czy podróże. Podczas pisania tej serii zwiedziłam miejsca będące tłem wydarzeń na terenie
18
Włoch, Hiszpanii, Niemiec, Syrii i Libii oraz rejony Wielkiej Brytanii, których nigdy wcześniej nie odwiedzałam. Oprócz przyjemności są też pewne zobowiązania. Nie widzę sensu pisania o przeszłości, jeśli nie próbuje się sprawić, by robiła ona jak najbardziej wiarygodne wrażenie; w przeciwnym razie można przecież tworzyć własne miejsca i czas, pisząc powieści science fiction czy fantasy. Dlatego staram się być dokładna. Niemniej moje książki to fikcja literacka, którą tworzę pośpiesznie, żeby zaspokoić wymagania czytelników, i piszę ją czasami w sposób śmiały i nowatorski, mogą więc gdzieniegdzie wkraść się błędy. Brak doświadczenia spowodował, że w Srebrnych świnkach znalazło się kilka niedokończonych wątków i niestarannie dobranych słów. W nowym wydaniu poprawiliśmy je dyskretnie (nie ma mowy, nie podam ich listy!).
Podczas tych dwunastu lat, które minęły od chwili, kiedy zaczęłam pisać, wiele się nauczyłam i mam nadzieję, że nadal będę się rozwijać. Zresztą sama wiedza czyni postępy. Kiedyś brytyjscy archeologowie odruchowo nazwali ołowiane sztaby „świnkami". Teraz (może nawet w wyniku zainteresowania tą powieścią) toczy się debata na temat tego, jak tak naprawdę formowano tamte sztaby - czy przypadkiem roztopiony metal nie stygł zbyt szybko i nie mógł spływać w boczne kanały i czy prawdziwe „świnki" powinny nosić ślady po odłamaniu ich od głównego kanału. Kiedy się zastanowić, wydaje się prawdopodobne, że te sztabki srebra/ołowiu, które oglądamy w muzeach, odlewano w pojedynczych formach — podobnie jak się piecze babeczki. Możliwe zatem, że
19
Falko, opisując ów proces Petroniuszowi, myli się. Cóż, nie jest on człowiekiem nieomylnym, a poza tym ja zawsze bardzo lubiłam tę scenę. Ukazuje świetnie ich wzajemne relacje. Wspominam to, bo widać tutaj problemy, przed jakimi może stanąć autor, który stara się być na bieżąco ze sprawami poruszonymi w książce, nawet po jej publikacji. Po namyśle postanowiłam jednak pozostawić tę scenę niezmienioną. Uważam również, że nie wolno nam zmieniać tytułu, i to wcale nie dlatego, że Srebrne foremki nasuwałyby na myśl talerz mufinek!
Przyznaję się do błędów i poprawiam je później, jeśli mogę. Publikując tę książkę, stałam się celem dla ludzi „uczynnych", wszystkich tych, którzy uważają za konieczne wytknąć mi te błędy. Kiedyś bardzo mnie to zawstydzało, teraz natomiast uważam, że dla autorki powieści kryminalnych przyglądanie się tym ciemniejszym pobudkom, jakimi czasami kierują się sympatyczni skądinąd ludzie, jest bardzo pouczające.
Wydaje mi się, że w beletrystyce, która z założenia nie ma być traktowana zbyt poważnie, ostatecznie najważniejsza jest narracja. Czy czytelnicy wierzą w świat Falkona i jego działania? Niektórym nie starcza wyobraźni i przychodzi im to z trudem, ale w większości, owszem, wierzą. Żaden autor nie zadowoli wszystkich. Godzę się na utratę sceptyków i malkontentów w zamian za tych w pełni przekonanych.
Na szczęście jest ich mnóstwo. Od chwili ukazania się Srebrnych świnek poznałam wspaniałych czytelników -wielu z nich bardzo zależy na tym, żeby mi powiedzieć dziękuję. To dla mnie ogromna radość, że tyle osób ma
20
uczucie, jakby pisali do przyjaciela. Często zaczynają swój list słowami: „Nigdy wcześniej nie pisałem/pisałam do autora książki..." Ta pierwsza książka z serii przyniosła mi też pierwszy list od mojego oficjalnego Fana Numer Jeden. Jest nim Nigel Alefounder, oddany sojusznik, choć, co typowe, skromny i nieświadom swojej istotnej roli. To on ustalił wzór: radosny, zaintrygowany, zafascynowany Rzymianami, a przecież bardzo rozsądny, jeśli chodzi o to, czemu ma służyć ten rodzaj literatury. Muszę przyznać, że czytelnicy Falkona to grupa niezwykle miłych ludzi. Pisanie dla nich to sama przyjemność. Także inspiracja, bo choć nie mogę spełnić oczekiwań tych, którzy mnie nieustannie poganiają, to przynajmniej obiecuję, że na razie pisać nie przestanę. Mam szczerą nadzieję, że niektórzy spośród państwa, czytający te słowa, spotykają Falkona i Helenę po raz pierwszy i że seria zdobędzie nowych zwolenników. Was witam szczególnie ciepło. Starych przyjaciół witam ponownie... i jak zawsze dziękuję za niezłomną wierność.
Lindsey Davis ...
MOON_o_LIT