FiM 28-2008.txt

(379 KB) Pobierz
ksiądz nawrócony

FAKTY

Rząd Tuska, w odróżnieniu od PiS, nie chce dopłacać do amerykańskiego interesu z tarczą. Chyba pierwszy raz w historii my, Polacy, okazaliśmy się mądrzejsi od Czechów. Niestety, wygląda na to, że nie na długo...

Za bazy i instalacje wojskowe na ich terytoriach Stany Zjednoczone płacą co roku tylko: 2 miliardy dolarów Turcji, 2,5 mld dol. Izraelowi, 1 mld dol. Egiptowi, 300 mln Pakistanowi, a już zupełnie śmieszne 100 milionów dostaje Kolumbia. Tymczasem Polsce za bazę tarczy antyrakietowej Ameryka chce dać (jednorazowo!) aż... 20 milionów zielonych. A głupi rząd RP się wzdraga, targuje... Kiedyś, w szkole, za brak tarczy dostawało się pałę. Aż strach pomyśleć, jak ukarzą nas jankesi.

Politycy PO są ludźmi słabo rozwiniętymi intelektualnie  takie oto rewelacyjne odkrycie ogłosił Edgar Peron Gosiewski. Potomek fikcyjnego Kmicica  jak twierdzi; prawnik, który studiował 14 lat; specjalista od filipinek (a nie filipik).

Żyjemy w świecie, w którym mama otrzymuje nagrodę za to, że bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono  napisał o Alicji Tysiąc w Gościu Niedzielnym ksiądz Marek Gancarczyk. Sędziów Trybunału Praw Człowieka, którzy przyznali Pani Alicji odszkodowanie, księżulo porównał do hitlerowskich zbrodniarzy Mengelego i Hoessa. No i stanie Gancarczyk za te słowa przed sądem, pozwany przez słynną już feministkę, której odmówiono legalnej aborcji. Bo w Polsce legalna często oznacza antykatolicka.

Mamy kolejnych Bolków. Krzysztof Czabański, prezes Polskiego Radia SA, oświadczył, że III Program PR był tubą propagandową PRL-u, a ludzie w nim zatrudnieni służyli stanowi wojennemu. Dziennikarzy kultowej Trójki zamroczyło z gniewu. Niesłusznie... Witamy w rodzinie obsobaczanych, w której Czabańskiego  absolwenta komunistycznej politologii Uniwersytetu Warszawskiego, redaktora Sztandaru Młodych i długoletniego członka PZPR  widzieć nie chcemy.

W 2005 roku z kościoła w Witoszowie Dolnym zniknęło kilkanaście cennych zabytków, m.in. rzeźby, obrazy, monstrancja z XVII wieku. Jak oni mogli, ci bezduszni złodzieje?! Niech im ręce uschną, diabłom jednym!  zawył każdy, kto w Boga wierzy. Hola, hola, nie tak szybko! Łatwo można bowiem obrazić szanowanego księdza, byłego wikarego z Witoszowa, który usiłował sprzedać na aukcji internetowej jeden z fantów  figurkę Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Grozi mu... 14 lat odsiadki za rabunek i paserstwo. Ale przynajmniej wiedział, że ryzykuje wpadkę za kilkaset tysięcy złotych.

Tymczasem kolejny facet w sutannie w jednym z katowickich hipermarketów najpierw ukradł drogi aparat telefoniczny, a później próbował chapnąć luksusowe ciuchy. Wpadł. Ten jednak okazał się przebierańcem. Nie dziwota. Prawdziwy ksiądz nie ryzykowałby utraty dobrego imienia dla kilku stów.

Jedyny na świecie czarnoskóry żużlowiec, obywatel Szwecji Antonio Lindbaeck, przyjechał na mecz do Grudziądza. Najpierw okradziono mu samochód, później na stadionie kibice rzucali w niego bananami i naśladowali głosy małp. Jeszcze później, gdy wygrał dla swojej drużyny cały mecz, musiał salwować się ucieczką przed goniącą go grupą kiboli. Jeżdżę po całym świecie, ale jeszcze nigdy nie spotkało mnie coś podobnego jak w Polsce  powiedział później.
Ale to jeszcze nic! Antonio nie wie, dlaczego to wszystko mogło go spotkać. Bo u nas, koleś, rządzą... czarni!

Kilkadziesiąt lat przed Chrystusem żył sobie w Palestynie inny mesjasz. Szymon. Był jakoby księciem żydowskim. Zabity przez Heroda... zmartwychwstał i wstąpił do nieba. Taką m.in. treść odczytano z odkrytej w Jordanii kamiennej tablicy. Według archeologów, jej lektura dowodzi, że historia o Jezusie jest plagiatem tej wcześniejszej  o Szymonie. To znalezisko podważa chrześcijaństwo!  rozkrzyczały się w tytułach światowe media. A my zawsze pisaliśmy, że nieważne, co się wyznaje, grunt, żeby nie szkodzić sobie i innym. No i żeby dzieci były zdrowe.

Powinniśmy brać przykład z braci Bułgarów. Watykan i Sofia toczą zacięty spór o atrakcyjny teren w samym środku stolicy (4 tys. mkw.), który jest przeznaczony pod reprezentacyjne, finansowe city. Oddawać nasze  drze się hierarchia Państwa Kościelnego i powołuje na ustawę reprywatyzacyjną. Takiego wała!  odpowiadają władze Sofii i miejscowy sąd. No to dojdzie do pogorszenia stosunków!  nie dają za wygraną Watykańczycy. Koło dupy nam to lata  wzruszają ramionami Bułgarzy, którym lata też amerykańska tarcza.

Budynek włoskiego kościoła w Genui będzie koszmarem sennym pewnej panny młodej. Podczas ślubu, przed samym ołtarzem, pękły szwy jej cudownej sukni, a wiernym (a także zdumionemu księdzu) ukazało się to i owo. Bardzo ponętne  dodajmy. Biedna dziewczyna rozpłakała się, kapłan patrzył w sufit, a kochaś odszedł w siną dal. Pan Bóg podobno nierychliwy, ale czy to czasem nie była kara za
grzech nocy przedślubnej?



komentarz naczelnego

Sami się miłujcie!

Od dłuższego czasu mam pragnienie napisania optymistycznego komentarza. I jakoś, cholercia... okazji brakuje. Oczywiście, pewne pocieszne jaskółki są. Ucieszył mnie na przykład brak porozumienia z Amerykanami w sprawie tarczy; oby rzutowało to trwale i negatywnie na nasz sojusz z USA!

Cóż z tego, kiedy z tej radości wybrałem się na spacer i trafiłem do empiku. A tam, wśród tysięcy gazet, już od pierwszej półki zaatakowały mnie okładkami pisma katolickie. Setki pism. Kilka z nich, takich w miarę poważnych, prenumerujemy w FiM, bo wypada wiedzieć, co się dzieje w obozie wroga. Właśnie tak  wroga, bo Kościół papieski zawsze był wrogiem Polski, czego dobitnie dowodzi historia. I tylko kompletny ignorant albo inny Kaczyński może mieć odmienne zdanie. Wróćmy jednak do kościelnych gazet, zresztą często dotowanych przez różne organizacje lub firmy państwowe, czyli przez nas.
Naprawdę nie chciałem się tego miłego dnia denerwować, no i od miesięcy szukam tych pozytywnych treści. Może właśnie dlatego wziąłem do ręki dwumiesięcznik pod uroczym i jakże zachęcającym tytułem Miłujcie się! (dlaczego nie Miłujmy się!?), wydawany przez Towarzystwo Chrystusowe w Poznaniu. Księża diecezjalni mówią zdrobniale na jego członków Chrystusowcy dolarowcy, bo panowie z Poznania zakładają swoje misyjne parafie w najbogatszych krajach świata. Ale i groszem polskich wdów widać nie gardzą, gdyż całe pismo roi się od reklam i innych zachęt do kupowania towarów Towarzystwa, zaś do jego środka włożono gotowy blankiet przekazu bankowego. W swym piśmie czcigodni ojcowie twierdzą przede wszystkim, że nie jest możliwa prawdziwa miłość między ludźmi bez miłości do Boga. Innymi słowy, jeśli na swej drodze staną (co nie daj Boże) ateiści, to mogą mieć co najwyżej jakieś halucynacje, że się kochają. Jeśli chcą przeżyć miłość, muszą być praktykującymi katolikami (co z 4,5 miliarda innowierców?!) i często adorować Najświętszy Sakrament, rozpamiętując przy tym, ile dobra Bóg ukryty pod postacią kawałka chleba czyni ludziom. Jakie to dobra? Niebiańskie. Natomiast największą łaską, której można dostąpić na ziemi, jest nawrócenie na katolicyzm. To oczywiste.
Kiedy już wiemy, czym jest prawdziwa miłość, chrystusowcy (jako znawcy tematu?) edukują nas w ars amandi. Czytam więc artykuł skierowany do narzeczonych pt. Czystość przedmałżeńska, czyli płynięcie pod prąd. Stoi w nim, że w kwestii czystości nie ma miejsca na żadne kompromisy. Choćby parka miała po 50 lat każde, płonęła z pożądliwości i była dawno po zmówinach  musi z tym zaczekać do błogosławieństwa przed ołtarzem. Wcześniej nawet pocałunki z języczkiem nie są możliwe. Co więcej! Także w związku małżeńskim należy przeżywać wspólnie jak najdłuższe okresy czystości, a seks ciągle ograniczać i spychać na margines. W jakim celu? Człowiek przez zachowanie czystości ukierunkowuje popęd seksualny na inne sfery. Poznaje wtedy radość twórczego życia, w porównaniu z którą niczym wydaje się chwila zmysłowej przyjemności, pozostawiająca go wyjałowionym i pustym. Ideałem byłoby oczywiście zupełne wyrzucenie seksu z małżeństwa, ponieważ jeżeli człowiek zaczyna prowadzić czyste życie, zauważa, że medytacja staje się nieporównywalnie łatwiejsza niż poprzednio. Z wielką jasnością zaczyna rozumieć pisma duchowych mistrzów (...). Dopiero teraz widzi, że dotąd z ledwością żył, a raczej wegetował, niż żył. Jeśli zatem ktoś dotąd katował się szklanką wody zamiast, to niech wie, że skuteczne są również medytacje i pisma duchowych mistrzów.
W piśmie katolickim nie mogło zabraknąć wielkiego artykułu na temat aborcji. I tutaj jest takowy pt. Cywilizacja życia kontra cywilizacja śmierci. Wpisuje się on w katolicką apologetykę: lekarze i kobiety przerywające ciąże są zabójcami i tak powinni być traktowani. Wyrokowanie, który płód ma żyć,
a który nie  niczym się nie różni od oświęcimskiej rampy. Rodzić trzeba zwłaszcza dzieci upośledzone i te z gwałtów, bo one potrzebują więcej miłości itp. Ale te opinie można jeszcze próbować zrozumieć. Każdy z nas musi przyznać, że urodzenie kalekiego dziecka jest aktem bohaterstwa i nikt takich rodziców nie potępia. Jednak z tego również powodu nie sposób podobne postawy wymuszać, strasząc przy tym więzieniem i piekłem  jak to bezczelnie robią bezdzietni celibatariusze. Ci, którzy potem palcem nie kiwną, żeby wspomóc wielodzietne rodziny czy upośledzone dzieci. Ale to jeszcze nic! Bo tak naprawdę to sam Kościół odpowiedzialny jest za ogromną skalę pokątnych aborcji (w Polsce szacuje się ją na 200 tysięcy zabiegów rocznie). Otóż m.in. w tymże samym Miłujcie się!, tuż po artykule o aborcji, otwieram tekst pt. Grzech antykoncepcji. Na wstępie przypomnienie, że to katolicki Bóg jest stwórcą pięknego pożądania (to po co ta czystość w małżeństwie?), a miłość małżonków to jedność i zespolenie. Natomiast antykoncepcja jest zaprzeczeniem tej jedności, tego wzajemnego poznawania się i zbliżenia (...). Akt małżeński jest święty, a ingerencja w jego naturę jest świętokradztwem. Bóg jest obecny w jedności ma...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin