Przybysze z Wewnętrznych Światów - Lyssa Royal & Kith Priest.pdf

(415 KB) Pobierz
669889207 UNPDF
LYSSA ROYAL & KEITH PRIEST
PRZYBYSZE Z WEWNĘTRZNYCH ŚWIATÓW
(Visitors from Within) [orig. 1992]
"Wszystkim ludziom, którzy
umieli znaleźć miejsce w swoim.
życiu dla zjawiska porwania...
Dziękujemy wam, że zgodziliście się
zosta pionierami ludzkości
na tej ewolucyjnej rubieży"
"Ta książka przyczyni się do pokonania lęku przed nieznanym, zwłaszcza u tych, którzy mają do czynienia
z różnymi dziwnymi istotami we śnie lub na jawie. Dzięki niej pozyskają niezwykle głęboki wgląd w
czekającą nas przyszłość..."
PRZEDMOWA.
Fewnego sierpniowego dnia 1961 r. Betty i Bamey Hillowie wracali z Kanady do swego domu w New
Hampshire. Podczas tej podróży zetknęli się z Nieznanym. Zobaczyli latający talerz, po czym znaleźli się w
domu, gubiąc po drodze dwie godziny ze swego życia. Bamey miał otarcia na czubkach butów, a na masce
samochodu Betty zauważyła rzędy dziwnych błyszczących kółek. Po wielu miesiącach stresu zgłosili się w
końcu po fachową pomoc do znanego bostońskiego psychiatry, który wielokrotnie poddał obydwoje
małżonków hipnozie regresyjnej. Ich relacje okazały się niemal identyczne; oboje opowiadali o spotkaniu z
małymi szarymi humanoidami, którzy zadali im serię pytań i poddali fizycznym oględzinom. Rozpoczęła się
nowa era – era porwań przez UFO.
Dzisiaj całe tysiące ludzi z całego świata twierdzi, że nie tylko widziało UFO, ale fizycznie zetknęło się z
istotami pozaziemskimi. Niektóre z tych bliskich spotkań ograniczały się do przyjacielskich odwiedzin
“szarych ludzików" albo “wysokich", wielu ludzi przedstawiło jednak inne, przerażające historie mówiące o
porwaniach, eksperymentach naukowych i napastowaniu seksualnym.
Podobne relacje przestały już dotyczyć marginalnej części społeczeństwa, a dowody wskazujące na ich
prawdziwość przekonują dziś niemal wszystkich z wyjątkiem najbardziej zatwardziałych sceptyków. Po
zapoznaniu się z dostępnymi materiałami dotyczącymi tej kwestii, prawie niemożliwe staje się uznanie
zjawiska nawiedzeń i porwań przez “obcych" za zmyślone.
W niniejszej książce badamy te zjawiska ze specyficznego punktu widzenia. Nie naśladujemy naukowców
zajmujących się wyłącznie empirycznymi danymi, które często ograniczają możliwość odkrycia nowych
teorii. Nie podchodzimy też do problemu z czysto metafizycznego punktu widzenia. Staramy się przerzucić
most pomiędzy światem badań a światem intuicji.
UFO i przybysze z kosmosu nie wywodzą się z naszej rzeczywistości. Dlatego nie stosują się do praw nią
rządzących. Wszelkie próby ich zrozumienia z zastosowaniem jedynie praw naszej rzeczywistości oddalają
nas od jakichkolwiek znaczących odpowiedzi.
By zrozumieć zjawiska kontaktu z obcymi potrzebujemy całkiem nowego paradygmatu. Wiemy już, że
nasze z nimi spotkania łamią zasady trzeciowymiarowej myśli, percepcji i rzeczywistości. Musimy więc
spojrzeć dalej, przekraczać granice tego, o czym wiemy, że jest prawdziwe. Musimy poszerzyć granice
wyobraźni, by przeskoczyć przez mur oddzielający naszą rzeczywistość od ich rzeczywistości. Tylko tam, w
tym nie zdefiniowanym jak dotąd obszarze, znajdziemy odpowiedzi, których szukamy.
Autorzy postanowili, przynajmniej w tej książce, nie zagłębiać się w pogłoski krążące w niektórych
zainteresowanych zjawiskami UFO kołach, a dotyczące tajnych układów między rządem i nieprzyjaźnie
nastawionymi obcymi, inwazji gadów i podobnych historii. Syndrom “złego kosmity" jest mylący i często
maskuje prawdziwe znaczenie kontaktów ludzkości z obcymi przybyszami. Dlatego też niniejsza praca
pomija takie spojrzenie na to zjawisko.
Przedstawiony w tej książce materiał nadaje dotychczasowemu postrzeganiu tych zjawisk nowy wymiar.
Żadne pojedyncze źródło nie może dostarczyć wszystkich odpowiedzi, ale kilka połączonych źródeł może
zburzyć dzielący nas mur i pozwolić ujrzeć obcych w całkiem innym świetle. Nadszedł czas na takie
właśnie szersze spojrzenie. Nadszedł czas, byśmy zaczęli rozumieć.
Jedną z barier ograniczających pełne zrozumienie często stanowią same słowa i nazewnictwo. Wśród
społeczności zajmującej się ufologią brakuje, jak się wydaje, spójnej terminologii. Dlatego autorzy
chcieliby wyjaśnić nazwy, których używać będą w odniesieniu do zjawiska porwań przez obcych. Radzimy
jednak czytelnikom, by nie przywiązywali się do nazw, których my sami używamy tylko dla wygody.
W ufologii często używa się terminów “Szarzy" i “Zeta Reticuli", jak i “Najeźdźcy" czy “Przybysze z innej
planety" w odniesieniu do tego samego rodzaju istot. Określenia “Najeźdźca" i “Przybysz" wyrażają
subiektywny stosunek do zjawiska, natomiast “Szarzy" i “Zeta Reticuli" odnoszą się do niego bardziej
obiektywnie, opisowo. Ponieważ w działającym na tym polu środowisku nie ma spójnych uzgodnień co do
tych terminów, wyjaśniamy definicje używanych przez nas nazw.
Napotykanych obcych (istnieją opisy również innych typów, których nasza dyskusja nie dotyczy) można
najogólniej opisać jako istoty mierzące od 90 do 150 cm (najczęściej 100-120 cm), o kolorze skóry w
różnych odcieniach szarości, bieli i beżu. Zazwyczaj nie mają włosów, a ich głowy wydają się
nieproporcjonalnie duże w stosunku do reszty ciała. Z reguły nosy mają małe, lub w ogóle ich nie
posiadają, choć nierzadko zdarzają się relacje opisujące nosy sporych rozmiarów. Ich oczy są wielkie
(zwykle czarne), bez widocznie zarysowanych źrenic. Ich płeć jest z reguły nie do odróżnienia, gdyż nie
posiadają żadnych zewnętrznych narządów płciowych.
Najpopularniejszym, a zarazem najbardziej ogólnym ze stosowanych dziś terminów jest Szary. Nie
używamy tej nazwy z powodu zawartych w niej negatywnych skojarzeń, których nie chcielibyśmy
umacniać. Będziemy się jednak odwoływać do symbolicznej wartości tego określenia. Jak wspomnieliśmy,
ich barwę określa się jako różne odcienie szarości. Jest to dość istotna cecha, jeśli ocenia się energetyczną
orientację przybyszów – ani czarną ani białą. Są oni zazwyczaj pozbawieni uczuć, neutralni; nie okazują
ani życzliwości ani złych zamiarów (choć wielu ludzi im je przypisuje).
Termin Zeta Reticuli w odniesieniu do istot pozaziemskich utrwalił się w związku z dwoma odrębnymi,
dokładnie zbadanymi przypadkami. Pierwszy z nich, przedstawiony na początku rozdziału, jest słynnym
przypadkiem porwania przez UFO, które miało miejsce w New Hampshire w 1961 r. Betty i Bamey Hillowie
natknęli się wówczas na UFO i małe istoty z wielkimi głowami o ogromnych ciemnych oczach. Kilkukrotne
sesje hipnotyczne, którym poddana została Betty, pozwoliły jej przywołać pewne wspomnienia z
przeżytego przez nią doświadczenia. Uprowadziwszy Betty, obcy pokazali jej mapę nieba, którą później,
podczas hipnotycznego transu, udało jej się odtworzyć. Mapa wydawała się bezładna aż do czasu, kiedy
kilkanaście lat później odkryto grupę nowych gwiazd. Widoczna na południowej półkuli grupa gwiazd,
nazwana Reticulum Rhomboidalis (Sieć Romboidalna) odpowiada rysunkowi Betty. W skład tego
gwiazdozbioru wchodzą gwiazdy Zeta Reticuli l i Zeta Reticuli 2. Od tej pory małych obcych przybyszów
zaczęto nazywać Zeta Reticuli lub Reticulum. Bardziej potocznie znani są oni jako Zety.
Drugiej ważnej relacji dostarczył przypadek Williama Herrmanna, który miał miejsce w 1977 r. i zbadany
został przez Wendelle'a Stevensa. W 1981 r. opublikował on raport na ten temat. W tym przypadku obcy
powiedzieli napotkanemu Ziemianinowi, że pochodzą z systemu gwiezdnego Reticulum. Opis przybyszów
w tym przypadku jest na tyle podobny do poprzedniego, że można przypuszczać, iż należeli oni do tego
samego (lub pokrewnego) gatunku, co istoty spotkane przez Betty i Barneya Hillów.
Dokładniejsze zrozumienie nazwy Zeta Reticuli prowadzi do ciekawego odkrycia. Reticulum jest łacińskim
słowem oznaczającym “sieć struktur protoplazmatycznych, takich jak komórki lub tkanki". Definicja ta jest
kluczem do zrozumienia naszego udziału w zjawiskach porwań przez obcych. Oto czym oni są – siatką
ciał, indywidualnych komórek jednej, wspólnej, choć niewidzialnej, świadomości. Istoty te nie
doświadczają wszechświata poprzez jednostkową fizjologię i osobowość psychiczną, tak jak robią to
ludzie. Spojrzenie takie pomaga nam wytłumaczyć ich stadne czy grupowe zachowanie, tak często
relacjonowane przez wielu świadków.
Zeta to litera grecka, której odpowiada litera Z, ostatnia w naszym alfabecie. Skoro Reticulum oznacza
“sieć", nazwę Zeta Reticuli można odczytać symbolicznie jako “ostatnią sieć". Zeta Reticuli mogą więc
stanowić ostatnie ogniwo ludzkiej ewolucji. Do określenia tych małych pozaziemskich istot autorzy wybrali
ten właśnie termin - Zeta Reticuli. Wybór ten nie wynika jednak z jakiegoś szczególnego przywiązania do
tej nazwy, ma ona charakter czysto pomocniczy. Nazywanie ich pochodzenia nie ma wielkiego znaczenia;
natomiast niezwykle ważna może okazać się w ciągu nadchodzących dekad i wieków istota ich
świadomości i rzeczywistości.
Termin Przybysze również będzie się często pojawiać w tym tekście ze względu na swą neutralną
konotację. Przybysze mogą być istotami ziemskimi lub pozaziemskimi; mogą stanowić element zjawisk
wewnętrznych i / lub zewnętrznych. Nazwa ta pozostawia otwarte drzwi dla nowych, poszerzonych
interpretacji.
Choć w odczuciach wielu ludzi zjawisko to odbierane jest jako wtargnięcie obcych sił w ich prywatne życie,
nie uważamy za właściwe używanie określenia Intruzi czy Najeźdźcy. Nie mamy jednak zamiaru podważać
idei Najazdu, ponieważ całe zjawisko ma charakter wysoce subiektywny i analizować je należy opierając
się przede wszystkim na bazie indywidualnych emocji. Z drugiej strony wydaje nam się, że takie
spojrzenie na zjawisko tworzy paradygmat, który nie pozwala na rozwój myśli i uczuć zmierzający do
uznania własnej mocy i osobistej odpowiedzialności mającej udział w uprowadzeniu.
Innym ważnym powodem, dla którego nie będziemy używać terminu Najeźdźcy, jest fakt, że nie sugeruje
on “zaproszenia", elementu kluczowego w naszym pojmowaniu zjawiska. Naszym zdaniem, owi porywacze
korzystają z naszego zaproszenia; odwiedzają nas, są zatem naszymi gośćmi. Czy my, ludzka rasa,
świadomi jesteśmy tego zaproszenia? Wydaje się, że nie. Chcąc uciec przed własnymi lękami,
podzieliliśmy swój umysł na szereg oddzielnych szufladek. Negując swą prawdziwą naturę, często
interpretujemy rzeczywistość na podstawie jej obrazu odbitego niczym w krzywym zwierciadle. Często
odrzucamy uczciwy i bezpośredni związek z otaczającym nas światem, dlatego obcy nie mogą zbliżyć się
do nas wprost w naszym świecie. Ale w końcu do nas dotrą; przez tylne drzwi, strychy i piwnice naszych
umysłów. Przychodzą do nas przez nasze ich postrzeganie.
Muszą więc przybywać do nas poprzez obszary nierealne, negowane przez nas w naszym dziennym,
trzeźwym, świadomym życiu – obszary archetypów i pierwotnych żywiołów, snów i wyobraźni. Obszary te
dla nich są całkowicie realne. Jak możemy bronić się przed ich pojawieniem się w miejscu, które same w
sobie uważamy za nierzeczywiste?
Jeśli chcemy zrozumieć symboliczną szarość przybyszów, nie możemy jej osądzać. Określenia takie jak:
“czarne i białe", “dobre i złe" są wynikiem osądu. Współdziałając z nami umożliwiają nam oni wejścia do
świata naszej własnej szarości, świata, w którym nawykowe osądzanie nie zdaje się na nic. Jak różne
odcienie szarości, odbijają oni naszą własną szarość, bez iluzji bieli i czerni, bez wygodnego osądu dobra i
zła. Ten neutralny świat pełen jest demonów i elfów, mitów, pierwotnych archetypów, współczesnych
archetypów, ewoluujących archetypów. Stanowi on obszar, w którym obok przyszłości tworzymy swą nową
tożsamość.
Całości zjawiska nie można zrozumieć jedynie obserwując te małe szare stworki i ich pojazdy. Wnikliwa
analiza ich zachowania również wszystkiego nam nie wyjaśni. Musimy poznać tę cząstkę samych siebie,
która ich tu do nas zaprosiła. Jeśli kiedykolwiek mamy zrozumieć, dlaczego się tu znaleźli, musimy podjąć
ryzyko i uznać jedną wspólną tożsamość, którą stanowimy. To właśnie owo zaprzeczenie decyduje, a
przynajmniej dotąd decydowało, o tym, w jaki sposób pojawiają się oni w naszym życiu. Być może więc
dlatego nie wiemy, jak odbierać to zjawisko, ponieważ nie wiemy, kim sami jesteśmy.
WPROWADZENIE.
Zawarty w niniejszej książce materiał niesie wiele implikacji. Autorzy proszą, by odczytano go
symbolicznie. Osobom, które same zetknęły się ze zjawiskiem uprowadzenia przez obce istoty, wyda się
on z pewnością jak najbardziej rzeczywisty. Bez względu jednak na to, czy zostanie on potraktowany
przenośnie czy dosłownie, jego celem pozostaje przerzucenie pomostu pomiędzy sferą nauki a sferą
intuicji.
Książka ta stanowi połączenie opowieści, materiałów przekazywanych drogą channelingu oraz relacji
naocznych świadków. Wielu ludzi nie uznaje, nie lubi lub boi się przekazów channelingowych i może
oceniać je zbyt pochopnie. Prosimy jednak zapoznać się z nimi nie dlatego, że zostały lub też nie zostały
uzyskane w ten konkretny sposób, lecz dlatego, że reprezentują inny punkt widzenia. Nasi informatorzy
nigdy nie utrzymywali, że głoszą prawdę absolutną. Twierdzą, że to, co mówią, powinno być traktowane
czysto informacyjnie, jako dane, które należy włączyć do zbiorowego ludzkiego poznania.
Przedstawiony materiał został odebrany drogą channelingu przez współautorkę książki, Lyssę Royal, i
zredagowany jedynie od strony gramatycznej i strukturalnej. Transkrypcje tych przekazów pochodzą z
publicznych lub prywatnych sesji dotyczących zjawiska porwań przez istoty obce. Źródła tych przekazów
zostaną przedstawione nieco dalej.
Informacje drogą channelingu Lyssa zaczęła odbierać w 1985 roku, po czym przeszła formalne szkolenie u
uznanego medium channelingu w Los Angeles. Wyjątkowość jej zdolności channelingowych polegała na
tym, że udało jej się wykorzystać je aż do granic możliwości, rozciągnąć na obszary jak dotąd nie
zbadane. Dzięki jej chęci pogłębiania swych zdolności można było dotrzeć do prezentowanych tu
informacji. W 1986 roku postanowiła rozwijać swe możliwości channelingowe właśnie po to, by zdobyć
wartościowe informacje, przedstawione następnie w pierwszej publikacji Royal Priest Research Gwiezdne
dziedzictwo oraz w niniejszej pracy.
Proces channelingu jest prosty. Lyssa wprowadza się w stan medytacji, w którym jej osobowość traci
łączność z normalnym postrzeganiem rzeczywistości. Do jej mózgu podłącza się energetycznie i
telepatycznie inna świadomość i wykorzystuje go jako środek translacyjny. W Lyssę nie “wciela się" jakaś
inna istota. Proces ten polega całkowicie na współdziałaniu tej istoty z Lyssa, która świadomie może go w
każdej chwili przerwać. Po zakończeniu sesji Lyssa zachowuje z niej tylko przypominające sen
wspomnienie.
W czasie transu channelingowego kontaktująca się z Lyssa istota odpowiada na pytania zadawane przez
drugiego z autorów, Keitha Priesta i / albo inne osoby uczestniczące w prywatnej bądź publicznej sesji.
Pytania publiczności wydrukowano kursywą, natomiast przekazane drogą channelingu odpowiedzi zwykłą
czcionką.
Czytelnik nie musi koniecznie wierzyć w to, że przemawiające istoty są rzeczywiście tymi, za które się
podają. Nie musi też przyjmować informacji w ich dosłownym znaczeniu. Nie wszyscy zapewne zgodzą się
z tym, co przeczytają. Prezentacja wszystkich stron omawianego problemu jest jednak konieczna do
uporządkowanego i pełnego zrozumienia jego całościowego obrazu.
W książce tej przedstawiamy kilka istot, które drogą channelingu przemówiły przez Lyssę. Opiszemy je
bliżej ponieważ każda z nich posiada inną osobowość odbijającą się w sposobie prezentowania swoich
przekazów.
Germane określa siebie jako bezcielesną grupową świadomość. Twierdzi, iż reprezentuje przyszłą
zjednoczoną wersję rodziny galaktycznej, której część stanowimy również my, Ziemianie. Przekazuje dużo
informacji dotyczących pozaziemskiej historii; jest źródłem sporej części przekazów przedstawionych w
pierwszej z książek Royal Priest Research, Gwiezdne dziedzictwo. Obrał sobie imię Germane, ponieważ w
angielskim oznacza ono “pochodzący z tego samego źródła". Nie ma ono żadnego związku z St.
Germainem. Zaimka “on" w odniesieniu do Germane'a używamy tylko dla ułatwienia. Germane jest w
rzeczywistości grupą i mówi o sobie “my".
Sasha przedstawia siebie jako cielesną istotę rodzaju żeńskiego pochodzącą z Plejad. Ma ona 150 cm
wzrostu, jasnobrązowe, sięgające ramion włosy i wielkie, jasno-brązowe oczy w kształcie migdałów.
Określa się mianem inżyniera do spraw kultury, specjalizującym się w nawiązywaniu kontaktu z planetami,
które gotowe są przyłączyć się do powszechnej społeczności. Udało jej się skontaktować z innymi rasami
pozaziemskimi, podobnie jak z naszą, ziemską, i dzieli się z nami wieloma informacjami na temat
wzajemnych stosunków między tymi rasami i ewolucyjnych wzorców rozwijających się planet.
Bashar twierdzi, że jest cielesną istotą rodzaju męskiego wywodzącą się z rasy Essassani. Słowo “Bashar"
ma kilka znaczeń: “mąż" (z arabskiego), “posłaniec" (z ormiańskiego) i “wódz" (z arabskiego). Wybrał to
imię, by wyrażało różne strony jego osobowości. Essassańczyków opisać można jako rasę hybrydyczną
Ziemian i Zeta Reticuli. Bashar nadaje przekazy channelingowe tylko przez kilka osób na Ziemi i nieczęsto
przemawia przez Lyssę.
Harone utrzymuje, że jest reprezentantem rasy Zeta Reticuli (Przybyszów). Jego praca polega na
koordynowaniu niektórych badań genetycznych prowadzonych przez Zeta Reticuli.
Uzyskiwanie przekazów channelingowych od Zeta Reticuli jest przedsięwzięciem raczej śmiałym. Im
bardziej się dociera w głąb umysłu Zeta Reticuli, tym dziwniejszy może wydawać się fakt, że Harone, Zeta,
zdaje się całkiem nieźle władać angielskim. Nie na tym jednak rzecz polega. Zeta Reticuli nie używają
języka angielskiego. Ich naturalne mechanizmy telepatyczne ani trochę nie przypominają naszych. Poza
wymianą najbardziej ogólnych idei, dialog między Zetami a ludźmi prowadzony przy użyciu mówionego
języka angielskiego może okazać się raczej trudny zarówno dla Zety jak i dla medium. Odbieranie ich
przekazów może początkowo powodować dezorientację; Lyssa często odczuwa wirowanie powodujące
zawroty głowy.
Doskonalenie swej zdolności komunikowania się poprzez Lyssę zabrało Harone'owi sporo czasu.
Bezpośrednie rozmowy telepatyczne z Zeta Reticuli są coraz częstsze (jak wynika z udokumentowanych
przypadków kontaktu), ale przełożenie telepatycznych mechanizmów myślowych Zeta Reticuli na
mechanizmy ludzkie, a następnie wyrażenie ich po angielsku stanowi zupełnie inny problem.
Harone przypuszczalnie używa czegoś w rodzaju komputera translatorskiego, wykorzystującego
trójwymiarowe wartości holograficzne, pomocne przy wyborze wzorców myślowych najbardziej zbliżonych
do myśli ludzkiej. Następnie mózg Lyssy szuka dla nich najbliższego odpowiednika w języku angielskim.
Świadomość Lyssy, jej ego, cały czas nadzorowane jest na zasadzie sprzężenia zwrotnego przez Harone'a i
jego komputer, dzięki czemu proces komunikacji jest wciąż doskonalony. Nadzorowana jest również
konceptualizacja tłumaczenia odbieranego przez słuchacza, jak i warstwy ludzkiej świadomości (takie jak
podświadomość), tak by odbiór przekazu mógł być przez Zeta Reticuli lepiej rozumiany.
Harone twierdzi, że przybiera czasem bardziej humanoidalną postać, typową dla Plejadian lub
Essassańczyków, by ułatwić tłumaczenie i zrozumienie emocjonalnych aspektów ludzkiego komunikowania
się. Lyssa jest przekaźnikiem ostatecznego brzmienia przekładu na język angielski oraz systemu
monitorującego, który służy utrzymaniu wyrazistości komunikatu.
Wierzymy, że informacje przedstawione na łamach tej książki okażą się pożyteczne. Pragniemy, by
popularyzowały one nowe, optymistyczne spojrzenie na obcych przybyszów i sprawiły, że strach ustąpi w
końcu miejsca zrozumieniu.
ROZDZIAŁ 1: HISTORIA ZETA RETICULI.
Pragną, oni podzielić się wiedzy o swojej przeszłości,
by inni nie musieli tworzyć jej na nowo.
Germane
By dokładniej poznać Zeta Reticuli, należy prześledzić historię ich rasy. Pozwoli nam to odpowiedzieć na
wiele pytań dotyczących ich psychiki i systemów wartości. Tożsamość Zeta Reticuli zrodziła się z kryzysu i
tym należy tłumaczyć ich wprawiające w zakłopotanie metody komunikowania się z ludźmi.
W rozdziale tym przedstawiona jest krótka historia Zeta Reticuli przekazana przez Germane'a. Pytania
publiczności ujawniają pewne fascynujące dane historyczne, dostępne dzięki zgłębieniu niektórych
aspektów zjawiska kontaktów z obcymi przybyszami.
* * *
Germane: Głównym celem zapoznania was z historią Zeta Reticuli jest unaocznienie wam wyraźnej
paraleli między ich przeszłością a obecnym stanem waszej cywilizacji. Zauważyć tu można wiele
podobieństw.
Choć ewolucja ich rasy w rzeczywistości nie następowała linearnie, przedstawimy ich historię w linearnym
ujęciu. Zaczniemy od “cofnięcia się" o setki tysięcy lat do gwiazdozbioru Lutni. Korzenie ras
humanoidalnych waszego rejonu galaktyki pochodzą właśnie z tego systemu gwiezdnego. Zeta Reticuli nie
należą do wyjątku.
Zacznijmy opowieść w systemie Lutni cofając się do czasów, gdy cywilizacja przeżywała swój największy
rozkwit i nowe kultury rozprzestrzeniały się w kosmosie. Ilość kultur tworzonych przez wczesnych
humanoidów była ogromna. Korzenie rasy Zeta Reticuli wyrastają z planety, którą nazwaliśmy Apeks.
Planeta ta bardzo przypominała Ziemię. Zamieszkiwana była przez mieszańców genetycznie podobnych do
was, gdyż wczesne rasy systemu gwiezdnego Lutni już wcześniej rozpoczęły kolonizację. Apeks stał się ich
genetycznym tyglem. Dlatego ich społeczeństwo tak silnie przejawiało cechy indywidualności i
nieprzewidywalności. Zaznaczały się one nawet jeszcze wyraźniej niż dzisiaj na Ziemi.
Wśród istot tych byli pacyfiści i wojownicy; zdarzali się tacy, którzy nastawiali się głównie na rozwój
techniczny, jak i tacy, którzy ponad technikę przedkładali wewnętrzną duchowość. Na Apeksie miały
miejsce wszelkie możliwe rodzaje polaryzacji, drastyczniejsze nawet niż te ujawniające się na waszej
Ziemi.
Ich kultura kwitła przez wiele tysięcy lat. Jednak pod powierzchnią masowej świadomości istniał rozdźwięk
powodowany przewagą technicznego rozwoju planety nad jej rozwojem duchowym. Różnica ta ciągle się
pogłębiała.
Poza tym na powierzchni planety sytuacja stawała się katastrofalna – zatrucie środowiska i
promieniowanie w wyniku eksplozji atomowych były jeszcze silniejsze niż dzisiaj na waszej planecie. Dużo
również było wszelkiego rodzaju śmieci i odpadków. Atmosfera pogarszała się, •niedługo potem roślinność
straciła zdolność wytwarzania odpowiedniej ilości tlenu niezbędnej do podtrzymania równowagi
ekosystemu.
Byli wśród tej społeczności tacy, którzy uświadamiali sobie, co się dzieje. Zaczęli podejmować pewne
działania, dzięki którym mogliby przetrwać. Zabrali się do budowy podziemnych schronów i stopniowo
przygotowywali się na wypadek ostatecznego zniszczenia powierzchni planety. Nie wiedzieli dokładnie,
kiedy to nastąpi, ale chcieli się zabezpieczyć. Zdawali sobie sprawę, że istnieje jeszcze pewien zapas
bezpieczeństwa i że jeśli dobrze się przygotują, ich rasa może przetrwać. Poznawali nowe źródła energii,
możliwe do pozyskania pod ziemią, niezależne od światła słonecznego i tlenu. W ten sposób stworzyli
świat całkowicie uniezależniony od ekosystemu z powierzchni planety.
Przygotowania te trwały bardzo długo i objęły wiele pokoleń. Mieszkańcy Apeksa wybiegali myślą daleko w
przyszłość, posiadali bowiem pewność, iż spodziewana zmiana musi w końcu nadejść. Wyznaczyli sobie tor
przemian i wolno posuwali się do przodu. W pewnym momencie okazało się, że ich rozwój nabrał takiego
tempa, że z pokolenia na pokolenie zwiększał się rozmiar ich czaszki. Coraz trudniejszy stawał się proces
naturalnego porodu, ponieważ rozwój miednicy nie nadążał za bardzo szybką ewolucją czaszki.
Spowodowało to dużą śmiertelność okołoporodową, zarówno matek jak i dzieci. Ponieważ zabieg zwany
przez was cięciem cesarskim sprzeczny był z ich systemem wartości, stało się jasne, że ich rasa znalazła
się w sytuacji krytycznej.
Stanęli wobec poważnego problemu. Ich populacja malała. Zdawali sobie sprawę, że muszą być
przygotowani nie tylko na katastrofę ekologiczną na planecie, ale również na możliwość wyginięcia całego
gatunku. Dlatego też zaczęli rozwijać technikę klonowania, która stopniowo uniezależniła ich od
naturalnego procesu narodzin. Dzięki niej reprodukcja gatunku mogła odbywać się w laboratorium bez
konieczności aktów płciowych, zapłodnienia i naturalnych porodów. Wydawało im się, że posiadłszy tę
wiedzę są już przygotowani na wszystko.
Zanim Apeksjanie ostatecznie schronili się pod ziemią, podejmowali próby odwrócenia niektórych
procesów zachodzących na powierzchni planety, jednak zmiany te zaszły już za daleko. Coraz więcej osób
umierało na skutek różnych chorób spowodowanych promieniowaniem radioaktywnym i
zanieczyszczeniem powietrza. W końcu uznali, że nadszedł czas, by przenieść się pod ziemię.
Tak oto mieszkańcy Apeksa stopniowo zniknęli z powierzchni swej planety i rozpoczęli nowe życie w
podziemnych miastach. Wielu z nich przeżyło prawdziwy szok. Wyobrażacie sobie jak to jest zdać sobie
nagle sprawę, że już nigdy nie spojrzy się w niebo, nie ujrzy się blasku gwiazd, i że całą resztę życia
spędzi się w skalnym, podziemnym więzieniu? Pomyślcie, jaki strach i żal wtedy odczuwali.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin