Ebooks.pl Jarosław Foglar Tajemniczy cylinder(1).pdf
(
1697 KB
)
Pobierz
61065529 UNPDF
JAROSŁAW FOGLAR
Tajemniczy cylinder
Przekład autoryzowany Rudolfa Janicka
WYDAWNICTWO „ŚLĄSK" 1958
1. Bójka
Nad kortami tenisowymi gasł powoli dzień i chociaż
oznaczało to koniec zarobków, chłopcy z klubu Szybkich
Strzał szczerze się z tego cieszyli. Na dzisiaj mieli już dosyć.
Już od wczesnego popołudnia uganiali się za podskakują
cymi w wariackim tempie piłkami tenisowymi, schylali się
w słonecznym żarze dziesięć, sto, tysiąc razy, byle tylko jak
najszybciej obsłużyć swych klientów.
A dzień był dziś wyjątkowo pracowity! Korty były bez
przerwy zajęte przez niezmordowanych graczy, a chłopcy
z klubu Szybkich Strzał obsługiwali jedno towarzystwo za dru
gim. Daremnie za drucianym ogrodzeniem wściekał się zastęp
wzburzonych chłopców, daremnie wołał do nadchodzących
graczy: „Weźcie teraz do zbierania piłek nas! Wyrzućcie tam
tych chłopców z kortów! Zanim wam podadzą piłkę, będziecie
czekać godzinę, zobaczycie! My wam podamy szybciej!"
Chłopcy z klubu Szybkie Strzały ani razu nie stali dziś
bezczynnie. Zazwyczaj korty tenisowe opanowane były przez
chłopców z najbliższej okolicy, z tak zwanych Dworków, któ
rzy nie chcieli dopuścić, żeby chłopcy z innej części miasta
zarobili sobie zbieraniem piłek kilka koron.
-— My tu obok tych kortów mieszkamy — mawiał zawsze
Antek Plihal, ilekroć bronił interesów zarobkowych chłopców
z tej dzielnicy — i zbieranie piłek na kortach należy do nas!
Chłopcy mieszkający poza Dworkami mieli co prawda wąt
pliwości co do słuszności takiego stanowiska, ale ponieważ
Antek Plihal był chłopczyskiem jak dąb i popierał swoje za-
5
sady pięściami, nie starali się mu jego poglądów wyperswa
dować.
Był to niemal cud, że dziś udało się Szybkim Strzałom ob
sadzić wszystkie trzy korty. Po wczorajszej burzy przez całe
przedpołudnie było chłodno i brzydko. Chłopcy z Dworków
w okolicy kortów nawet się nie pokazali; wiedzieli, że nie
będzie komu podawać piłek. Ale po południu nagle się wyjaś
niło, zaświeciło jasno słońce, a Szybkie Strzały pojawiły się
właśnie w chwili, gdy na boisko weszli gracze i zajęli wszyst
kie trzy korty.
Szybkie Strzały były w komplecie: Mirek Duszin, prezes
tego chłopięcego klubu, Sławek Metelka, pełniący funkcje
sekretarza, Heniek Hojer oraz Czerwoniaczek z Szybkonóżką.
Gracze podzielili ich pomiędzy siebie. Szósty, najmłodszy
z graczy, zbierał sobie piłki sam. Kieszonki spodenek gimna
stycznych napełniały się szybko uczciwie zapracowanymi ko
ronami, a w miarę tego, jak ich przybywało, rosła wściekłość
i pokrzykiwania stojących za ogrodzeniem chłopców.
— Nie wyjdziecie stąd cało! — krzyczał ze złością Antek
Plihal do Mirka w przerwie pomiędzy rozgrywkami. — Cze
kajcie! My wam pokażemy!
— Odechce się wam przychodzić do Dworków na zbie
ranie piłek! — wołał inny z chłopców, grożąc przy tym wy
mownie pięściami.
Już zapadał zmierzch, gracze kończyli swoje partie, od
chodzili, a dla Szybkich Strzał miał nastać koniec tej ska
czącej harówki i tych pogróżek za drucianym płotem. Ale
stojący tam chłopcy nie odchodzili i czekali w dalszym ciągu
jak myśliwi na zdobycz.
— Wszyscy do szatni — syknął półgłosem Mirek i pierw
szy pobiegł do kabiny. Chłopcy pobiegli posłusznie za nim.
W powietrzu wisiała chłodna, wieczorna cisza, nie dola
tywał tu gwar żywszych części miasta. Ale w ciszy tej czuć
było niebezpieczeństwo, groźbę. Stojący za ogrodzeniem
chłopcy umilkli teraz zupełnie i nie próbowali nawet dostać
się na opuszczone już obecnie korty. Milczenie ich jednak
6
było gorsze niż poprzednie okrzyki, a ich pełne skupienia
czekanie przed bramą kortów miało w sobie coś strasznego.
— Nie pójdzie nam dziś łatwo! — rzekł Mirek do swoich
przebierających się w szatni kolegów i uśmiechnął się, żeby
im dodać odwagi. — Czekają na nas, to jasne! Nie odeszli!
— Przebijemy się tak jak zawsze!! — krzyknął nieustra
szenie Heniek Hojer i oczy mu wojowniczo zabłysły. — By
liśmy już w gorszych sytuacjach!
Czerwoniaczek ze swoją nieodłączną czerwoną czapką,
której zawdzięczał swój przydomek, od razu ostudził zapał
Heńka:
— Nie zapominaj, złotko, że tych dzikusów przed bramą
jest prawie pięćdziesięciu i do tego wypoczętych, podczas
gdy my skakaliśmy tu przez całe popołudnie jak pawiany!
— Chi-chi-hu-hu, pięćdziesięciu! — wyrzucił z siebie drwią
co Szybkonóżka i spojrzał szyderczo na Czerwoniaczka. —
Zawsze podejrzewałem, że Czerwoniaczek nie umie liczyć!
Jeśli tych dzieciaków będzie tam dziesięciu, to jeszcze i tak
dobrze liczę! Strach ma wielkie oczy, biedaku — dodał ze
współczuciem i zasunął Czerwoniaczkowi czapkę głęboko
na oczy.
— Właśnie patrzyłem i policzyłem ich — przerwał Sławek
sucho to przekomarzanie się, w którym Szybkonóżka i Czer
woniaczek tak się lubowali. — Jest ich dokładnie trzynastu,
jeśli chcecie wiedzieć!
— To znaczy akurat tylu, żeby mogli nas sprać na kwaśne
jabłko — rzekł Mirek Duszin.
— Moglibyśmy zawołać dozorcę kortów — zauważył Czer
woniaczek starając się usilnie ukryć drżenie głosu. — Podpro
wadziłby nas kawałek za ogrodzenie, a ta horda nie odwa
żyłaby się już nas potem zaczepić!
Mirek pokręcił tylko z rezygnacją głową. —• Wiesz prze
cież dobrze, że stary Dolejsz trzyma raczej z chłopcami
z Dworków i że nie pała do nas sympatią. Przecież ma wśród
nich dwóch synów. Najchętniej by nas stąd przepędził. Będzie
jeszcze zadowolony, gdy nas porządnie spiorą! A po drugie •—
7
dodał niemal uroczyście — nie zapominaj, że Szybkie Strzały
nie wołają nigdy dorosłych na pomoc i że w biedzie liczą tylko
na własne siły.
— Ma się rozumieć — dodał obłudnie Szybkonóżka, mimo
zę w głębi swojej „szybkonóżkowej" duszy miał o pomocy
dorosłych w krytycznych sytuacjach zupełnie inne mniemanie.
— Myślę, że nie pozostaje nam nic innego — powiedział
Sławek — tylko wylecieć z bramy, jak chłopcy w ostatni
dzień nauki, i jak najszybciej rozbiec się na wszystkie strony»
Kogo złapią, tego złapią! Trzynastu na pięciu to mimo wszyst
ko głupia przewaga i nikomu bym jej nie życzył.
— Będzie to chyba najrozumniejsze, co możemy zrobić —
zgodził się Mirek. — Nie będą wiedzieli za którym prędzej
gonić i w ten sposób uda nam się może dostać szczęśliwie
do domu. Ale teraz nie traćmy już czasu! Dozorca gotów je
szcze zamknąć bramę w mniemaniu, że nikogo już tu nie ma,
a my musielibyśmy potem przełazić przez ogrodzenie.
Tak rozmawiając chłopcy włożyli trzewiki i ubrania. He
niek Hojer nawet teraz nie zapomniał starannie uczesać swo
ich jasnych włosów, których zazdrościły mu wszystkie dziew
częta, a Sławek Metelka zrobił kilka bokserskich wypadów
przeciwko niewidocznemu wrogowi.
— A teraz, naprzód! — rzekł energicznie Mirek.
Wyszli z kabiny, wydostali się z drewnianych szatni, wszel
kiego rodzaju baraczków i ławek, mieszczących się za bois
kiem, i ruszyli ku bramie.
Za nimi powstał tumult. Ani jeden z czekających tu
chłopców nie odszedł, a Szybkim Strzałom zdawało się, że
przeciwników za bramą raczej jeszcze przybyło. Niektórzy
podnieśli się zwinnie z ziemi i cisnęli niecierpliwie do bramy.
Antek Plihal odsunął najbliższych chłopców władczym ruchem
i sam stanął groźnie przed bramą.
Szybkie Strzały zbliżały się do bramy z udaną obojętnością.
Pierwszy kroczył Mirek Duszin dumny i spokojny. Za jego
niemal atletyczną postacią kulili się Czerwoniaczek i Szyb
konóżka, gotowi wypaść za bramę każdy w innym kierunku
8
Plik z chomika:
anetierka
Inne pliki z tego folderu:
eBooks.PL.Bonsai.Z.Naszych.Drzew.www!OSIOLEK!com(1).doc
(20 KB)
eBooks.PL.Jerzy Robert Nowak_Czarna legenda dziejów Polski(1).txt
(372 KB)
eBooks.PL.Bonsai.Z.Naszych.Drzew.www!OSIOLEK!com.doc
(20 KB)
eBooks.PL.Jerzy Robert Nowak_Czarna legenda dziejów Polski.txt
(372 KB)
eBooks - Origami paper models.pdf
(2844 KB)
Inne foldery tego chomika:
Austen Jane
Austen Jane(1)
do poczytania
do poczytania(1)
NAJPIEKNIEJSZE HISTORYCZNE ROMANSE-CZYTAJCIE-POLECAM
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin