Pajewski, Meandry sporów o pochodzenie 14 (PG 2007).pdf

(667 KB) Pobierz
7-8 korekta popr.indd
4
Mieczysław Pajewski
Meandry sporów o pochodzenie. XIV. 1
W ostatnim numerze Idź po prąd p. Janusz Korwin-Mikke przedstawił nieco swo-
ich releksji po śmierci Stanisława Lema, dołączając tego ostatniego do sporego już
szeregu pretendentów do tytułu „obalacza socjalizmu” (jest tam m.in. JPII, Gorba-
czow, Wałęsa, zbiorowo Solidarność; osobiście najbardziej cenię wkład Reagana).
Dzisiaj chciałbym napisać o innym autorze Science-Fiction , Isaacu Asimovie, i nie
o jego dziełach literackich, ale popularno-naukowych. A i to węziej, bo dotyczących
tylko kreacjonizmu.
Isaac Asimov napisał co najmniej 216 książek (s. 45) 2 , powieści, książek popula-
ryzujących naukę, zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Zajmował się też krytyką
kreacjonizmu, wypowiadając przy tej okazji wiele odkrywczych i malowniczych
twierdzeń.
Zagrożenie przez kreacjonizm
Kreacjoniści to fanatycy, którzy mogą doprowadzić do „upadku całych naro-
dów”. Kreacjonizm to „zły sen dla tych, którzy „zetknęli się z prawdziwą nauką”, to
„nagły powrót do życia w koszmarze”, nowy marsz Armii Mroku, stanowiący „wy-
zwanie dla wolnej myśli i oświecenia” (s. 11). „Armie Mroku” lub „Armie Nocy”
( armies of night ) to szczególnie udane wyrażenie Asimova. Armia Mroku składa się
z dziesiątków milionów kreacjonistów, którzy „nigdy nawet nie słyszeli i nie myśleli
o argumentach” ani za, ani przeciw teorii ewolucji, a którzy maszerują „z Bibliami
trzymanymi wysoko nad głową”. Bo, oczywiście, jak się maszeruje trzymając Biblię
w ręku, w dodatku jeszcze wysoko nad głową, to myślenie jest niemożliwe. Armia
Mroku to „potężna i przerażająca siła, głucha na argumenty” i zabezpieczona przed
czystym racjonalizmem (s. 19).
Zwłaszcza ta Biblia jest szczególnie groźna, bo cóż to jest Biblia? To po prostu
kolekcja napisana „dwa i pół tysiąca lat temu przez prowincjonalnych pisarzy ple-
miennych nie posiadających najmniejszej wiedzy” z biologii, astronomii i kosmogo-
nii. A takiej wiedzy wojownicy Armii Mroku w Biblii szukają (s. 36). Kreacjoniści,
„mając do wyboru Biblię i naukę, wybiorą Biblię, odrzucając całkowicie naukę,
mimo licznych dowodów i świadectw” (s. 21). Swoja deinicją Biblii Asimov konku-
ruje z Richardem Dawkinsem, innym antykreacjonistą, według którego
Skorygowany przedruk z Idź pod prąd , maj 2006, nr 5 (22), s. 8–9.
2 Wszystkie odnośniki dotyczące tej postaci kierują do książki Isaaka Asimova Błądzący
umysł , Pandora, Łódź 1995.
90818823.002.png
42
Problemy genezy , t. XV (2007), nr 7–8 (221–222)
Niemal wszystkie ludy mają swoje mity o stworzeniu świata, a historia opisana
w Genesis wyróżnia się tylko tym, że została przyjęta przez pewne szczególne ple-
mię pasterzy na Bliskim Wschodzie. Jej status nie odbiega specjalnie od przekonań
pewnego zachodnioafrykańskiego plemienia, które wierzy, że świat stworzony został
z odchodów mrówek. 3
Zdaniem niżej podpisanego deinicja Biblii podana przez Dawkinsa jest lepsza
od tej znajdowanej u Asimova — zwłaszcza mówienie o odchodach i Biblii jedno-
cześnie, to majstersztyk dobrego smaku i subtelnego wychowania! Przegrywając
w tej jednej dziedzinie z Dawkinsem, Asimov jednak góruje w kilku innych.
Kim są wojownicy Armii Mroku i co głoszą?
Po pierwsze, wierzą oni w młodą Ziemię. Upierają się, że „wszechświat, życie
i istoty ludzkie zostały powołane do istnienia w obecnym kształcie zaledwie przed
paru tysiącami lat” (s. 41), że Ziemia ma co najwyżej 10 000 lat (s. 10, 25), że datowanie
za pomocą pomiarów radioaktywności jest niepewne (s. 14). Uczony, który dyskutuje
z kreacjonistami, winien domagać się od nich „rzeczywistych faktów wskazujących,
że stworzenie wszechświata miało miejsce przed kilkoma tysiącami lat” (s. 42).
A co naprawdę mówią kreacjoniści?
Naukowy model stworzenia nie jest w ogóle związany z koncepcją młodej Ziemi,
pomimo istniejącego bardzo szerokiego nieporozumienia na ten temat. Podstawowe
świadectwa na rzecz stworzenia i przeciwko ewolucji (np. luki w zapisie kopalnym,
prawa termodynamiki, złożoność układów ożywionych) są całkowicie niezależne od
wieku Ziemi czy od daty stworzenia. Dlatego kreacjoniści nie proponują nauczania
w szkołach publicznych takiej odmiany kreacjonizmu, który byłby związany z nie-
dawnym stworzeniem. 4
Po drugie, Armia Mroku wierzy, że „istoty ludzkie wraz z innymi gatunkami
zostały powołane przez Wszechmocnego Stwórcę jako zupełnie odrębne gatunki”
(s. 10). Twierdzi, iż „ewolucjoniści nie są w stanie na podstawie żadnych skamie-
niałości wskazać stadium pośredniego pomiędzy gatunkami” (s. 14) Ogólnie rzecz
biorąc „każdy oddzielny gatunek został stworzony przez Stwórcę” (s. 25).
A naprawdę...
kreacjoniści nie głoszą osobnego stworzenia wszystkich istniejących gatunków — mó-
wią, i to od dawna, nawet w czasach Darwina — o stworzeniu większych jednostek
taksonomicznych niż gatunek, nazywając je „rodzajem”, „typem”, „podstawowym
typem” lub „baraminem”. 5
3 Richard Dawkins Ślepy zegarmistrz czyli, jak ewolucja dowodzi, że świat nie został zaplanowa-
ny , PIW, Warszawa 1994, s. 490.
4 Henry M. Morris Creation and Its Critics. Answers to Common Questions and Criticism on the
Creation Movement , Creation-Life Publishers, San Diego 1982, s. 25–26.
5 Patrz w tej sprawie „Meandry sporów o pochodzenie. 7”, Idź pod prąd , październik 2005,
nr 10 (15), s. 8–9.
90818823.003.png
Mieczysław Pajewski Meandry sporów o pochodzenie. XIV.
43
Po trzecie wreszcie, kreacjoniści twierdzą, że „nigdy nie zachodziły ani nie za-
chodzą żadne procesy ewolucyjne” (s. 10). Nie wierzą, że istniały stadia pośrednie
między gatunkami (s. 14).
A naprawdę...
kreacjoniści akceptują istnienie tak mutacji, jak i doboru naturalnego. Działa on w
ramach stworzonych typów, prowadząc do pojawiania się rozmaitych gatunków.
Kreacjoniści akceptują więc mikroewolucję, a zaprzeczają istnieniu makroewolucji,
powstawaniu nowych ogólnych planów życia poprzez radykalną ekspansję puli ge-
netycznej.
Źródłem kreacjonizmu jest brak wiedzy i nieuctwo płynące (oczywiście) z Biblii
Od początku świata niewiedza była źródłem wiary w bogów i demony: „deszcz
zraszający ziemię spływać musi z naczynia trzymanego rękami boga”, „wiatr dmie
z płuc boga”, „słońce podróżujące po niebie domaga się ognistego rumaka oraz
trzymającego lejce boga”. Asimov słusznie zauważa, że „można tak ciągnąć tego
typu racje bez końca. Dla ludzi sprzed ery naukowej całkowicie nie do przyjęcia
była myśl, by słońce, wiatr i deszcz wynikały jedynie z następstwa praw ślepej na-
tury, bez uczestnictwa sprawczego rozumu” (s. 11). Kreacjoniści znajdują się na po-
ziomie ludzi sprzed ery naukowej, ale czego można się spodziewać od ludzi, którzy
maszerują „z Bibliami trzymanymi wysoko nad głową”? Gdyby jeszcze trzymali je
za pazuchą albo pod pachą. Ale nie, oni trzymają ją nad głową! „Wiele jeszcze jest
tajemnic wszechświata, na które nauka nie może udzielić zadawalającej odpowie-
dzi” — zauważa Asimov — ale to nie powód, by te tajemnice wyjaśniać odwołując
się do Boga. „Tego typu argumenty redukują Boga do kilkusylabowego substytutu,
znaczącego po prostu ‘Nie wiem’”. (...) „Dać się pokonać przez niewiedzę czy wręcz
nieuctwo, a później nazwać przeciwnika Bogiem — to był zawsze symptom niedoj-
rzałości” (s. 12).
A naprawdę...
Wnioski kreacjonistyczne wyprowadzane są nie z tego, czego nie wiemy, ale z tego, co
wiemy. To wiedza o skamieniałościach, rodzajach i tempie mutacji, o nieredukowalnej
złożoności układów biochemicznych, o informacji biologicznej prowadzi do wniosku,
że wiele układów biologicznych nie mogło powstać wyłącznie na mocy ślepych praw
przyrody.
Zamiast starać się usuwać swoją niewiedzę, kreacjoniści interesują się tylko sta-
rożytnymi podaniami żydowskimi. Gorzej, „jedynie o nich właśnie (w większości
przypadków) w ogóle słyszeli i tylko je w związku z tym chcieliby propagować”
(s. 12). Dla czytelnika tekstu Asimova złowieszcza rola Biblii nie jest jednak do koń-
ca jasna. Z jednej strony „kreacjoniści wymagają, by nauczać dosłownie słów Biblii”
(s. 26), z drugiej strony „aktualna strategia jego [kreacjonizmu] wyznawców polega
na tym, by się na nią [Biblię] nie powoływać” (s. 17). Asimov nie wyjaśnił, jak można
wymagać dosłownego nauczania słów Biblii i jednocześnie się na nią nie powoły-
wać, ale skoro wiemy, że Armia Mroku to „potężna i przerażająca siła, głucha na
90818823.004.png
44
Problemy genezy , t. XV (2007), nr 7–8 (221–222)
argumenty”, a przy tym maszeruje „z Bibliami trzymanymi wysoko nad głową”,
to możemy być pewni, że jakiś sposób zabójczy „dla wolnej myśli i oświecenia”,
niestety, Armia ta znajdzie.
Skąd ci kreacjoniści wiedzą, że Bóg stworzył świat? Ponieważ tak mówi Biblia,
a dla nich „to jest wszystko, co ma naprawdę jakiekolwiek znaczenie” (s. 18).
O co im chodzi? Gdzie maszeruje Armia Mroku?
Kreacjoniści kładą „fundament pod renesans barbarzyństwa, pod legalnie kon-
trolowane i siłą wprowadzane nieuctwo”, chcą zaprowadzić „totalitarną kontrolę
myśli i sumień” (s. 21). Opanowali już niektóre mniej popularne kościoły na prowin-
cji, przekształcając je na bastiony kreacjonizmu (s. 19). Kościoły te wpływają na dom,
na gazety, na całą otaczającą społeczność. Wyraża się to „choćby w naturze świąt”.
Od kreacjonistów nie można się uwolnić, to prawdziwa zmora myślących ludzi.
Nie można przed nimi uciec nawet w Kosmos: „w 1968 roku astronautom krążą-
cym wokół Księżyca nakazano przeczytać kilka wersetów Genesis , tak jakby NASA
pragnęła w ten sposób uspokoić opinię publiczną, że odważyła się pogwałcić irma-
ment niebieski” (s. 10). Astronauci wili się jak piskorze, ale co mogli zrobić, skoro im
kazano! „Nawet prezydent Stanów Zjednoczonych [Ronald Reagan] wyrażał swoją
sympatię dla kreacjonistów” (s. 19). Kreacjoniści mają w garści nie tylko NASA i as-
tronautów, ale nawet prezydenta. Nie zawsze Amerykanie mają szczęście, by mieć
takiego prezydenta jak Bill Clinton, który w przeciwieństwie do Reagana i Busha
opierał się, jak tylko mógł, naciskom kreacjonistów, popierał aborcję i homoseksua-
lizm, a na złość kreacjonistom nie przesadzał z ulubionym przez nich staroświeckim
związkiem monogamicznym, twórczo wykorzystując do tego celu cygaro.
A naprawdę...
Podstawowy, a nieprawdziwy zarzut [antykreacjonistów] sprowadza się do tego, że
kreacjoniści traktują Pismo Święte jako źródło wiedzy naukowej. 6
Kreacjoniści rozróżniają dwa całkowicie rożne rodzaje kreacjonizmu — bibljny i na-
ukowy. Naukowy kreacjonizm nie opiera się ani na Księdze Genesis, ani na jakimkol-
wiek nauczaniu religjnym. Żadne rozumowanie nie korzysta tu z autorytetu Biblii.
Naukowi kreacjoniści mówią o genetyce, paleontologii, termodynamice, geologii itd.,
a nie o teologii czy religii. Ich argumenty na rzecz stworzenia opierają się na wiedzy
o DNA, mutacjach, skamieniałościach, termodynamice itp. Pojęcie te w ogóle nie wy-
stępują w Biblii. Kreacjonizm bibljny natomiast opiera się wyłącznie na Biblii. 7
„Jedynie szkoła może wymknąć się ich kontroli. Niestety — tylko w bardzo ogra-
niczonym stopniu” (s. 20), bo nauczyciele są „skrępowani, wiedząc wystarczająco
dobrze, że ich praca jest w rękach członków komitetu szkolnego, którzy, jak wia-
domo, nie są zazwyczaj nastawieni na rozwój intelektualny czy na poszerzanie ho-
6 Maciej Giertych „O uczciwą polemikę w sprawie ewolucji”, (w:) Eugeniusz Moczydłow-
ski (red.) Pan Bóg czy dobór naturalny , Megas, Białystok 1994, s. 85 oraz Kosmos 1993, t. 42 (3/4),
s. 676.
7 Mieczysław Pajewski Stworzenie czy ewolucja? , Wydawnictwo „Duch Czasów”, Bielsko-
Biała 1992, s. 11–12, htp://kchds.pl/wydawn.htm.
90818823.005.png
Mieczysław Pajewski Meandry sporów o pochodzenie. XIV.
45
ryzontów umysłowych uczniów” (s. 20). Komitety szkolne w Ameryce złożone są
z rodziców, a — jak wiadomo — wszystkim rodzicom na świecie bardzo zależy, by
ich dzieci niczego się w szkole nie nauczyły. Najlepiej by było, gdyby nauczyciele
nie krępowali się w żaden sposób opinią rodziców i robili, co chcą (tj., co chcą ewo-
lucjoniści).
Asimov nie wyjaśnia jednak pewnej tajemniczej sprawy: dlaczego szkoła może
wymknąć się spod kontroli Armii Mroku? Jeśli Armia ta stanowi większość odma-
lowaną plastycznie wcześniej (te koszmarne miliony ludzi z Bibliami trzymany-
mi wysoko w rękach!), to jak szkoła może wymknąć się spod kontroli większości
w tak demokratycznym państwie jak Stany Zjednoczone? A może (aż strach pomyśleć
i jeszcze większy strach powiedzieć!) demokracja amerykańska ma swoje granice
i dobrze zorganizowana i zdecydowana na wszystko mniejszość jest w stanie wbrew
woli większości opanować całe dziedziny życia społecznego, jak szkolnictwo, radio,
prasę, telewizję, przemysł ilmowy i rozrywkowy, sądownictwo i administrację?
Tylko, niestety, pozostają jeszcze te kościoły! Ale i tu jest postęp. „Przyznać trze-
ba, że jest również wiele dość liberalnych kościołów, które pogodziły się z postę-
pami nauki — nawet z ewolucją” (s. 19). Na szczęście są i takie kościoły. Chwała
wszystkim postępowym pastorom, rabinom, księżom i arcybiskupom! Niestety, nie
wszystkie kościoły jeszcze są takie. Spokojnie można będzie zasnąć dopiero wtedy,
gdy zniknie ostatni kościół, który jeszcze nie godzi się z postępami nauki, odrzuca
ewolucjonizm i uważa Biblię za coś bardziej wartościowego niż odchody mrówek.
Wasze kościoły, nasze szkoły!
Dopóki jednak kreacjoniści mają swoje kościoły, wara im od szkoły! Ostatecznie,
konkurencja wymaga istnienia na równych prawach obu stron. A jakie to równe
prawa, jaka to równość, jeśli kreacjoniści mają swoje kościoły, a chcą jeszcze wejść
na teren szkół publicznych? „Kreacjoniści, kontrolujący kościół i społeczeństwo,
w którym żyją i którzy za ‘przeciwnika’ mają jedynie szkoły publiczne o okrojonym
programie w zakresie ewolucji, nie mogą zdzierżyć nawet tej nikłej konkurencji
i domagają się ‘równego czasu nauczania’” (s. 20). Mają swoje kościoły i jeszcze im
mało! Co za bezczelność!
A naprawdę...
Gdy Associated Press i NBC News zadały Amerykanom w 1981 roku pytanie na temat
nauczania w szkole kreacjonizmu obok ewolucjonizmu, to 86% odpowiedzi poparło
taką ideę. 8 Taką ideę nauczania obu punktów widzenia poparli nawet niektórzy ro-
dzice niewierzący, którzy po prostu chcieli, by ich dzieci otrzymały wszechstronny
obraz kontrowersji na temat pochodzenia życia i rodzajów życia.
Gdy jednak w 1994 roku Public Agenda zadała rodzicom uczniów amerykańskich
szkół publicznych pytanie, jaką mają opinię w sprawie „nauczania na lekcjach nauk
przyrodniczych na równi bibljnego uj,ęcia stworzenia i darwinowskiej teorii ewo-
lucji”, to odpowiedzi popierających udzieliło tylko 38% pytanych, a spośród prak-
8 Wg Morris Creation and its Critics , s. 13.
90818823.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin