Coś jakby ksążka, ale do książki niepodobne.docx

(30 KB) Pobierz

Rozdział 1

 

Dziś 14 października - najgorszy, a zarazem najlepszy dzień w moim życiu. Najgorszy ponieważ ta data coraz bardziej przypomina mi o upływającym czasie. Najlepszy bo to właśnie tego dnia go poznałam.
 Rano wstałam tak wcześnie że sama się sobie dziwię jak mogłam wstać o takiej porze. Nie ma rady - trzeba coś zrobić z czasem zanim przypomni mi się, że jestem o kolejny dzień starsza choć wcale się przez to nie zmieniłam. O tak. Kto jak kto, ale ja się nie zmieniam - jest to dla mnie pewnego rodzaju utrapienie bo to oznacza że czeka mnie jeszcze kilka setek lat, w których ja ani nie umrę ani się nie zmienię. Nie mam chyba aż tak strasznie źle - pomyślałam, biorąc prysznic - przynajmniej muszę co wieczór kłaść się spać więc nie mam tak bardzo nieograniczonego czasu jak inne istoty żyjące po tyle lat. Skończywszy, dość długi jak na mnie, prysznic starannie rozczesałam włosy po czym poszłam do mojego pokoju żeby się ubrać. Z pośród sterty nowych ubrań wybrałam czarne rurki i niebieską bluzkę. Zszedłszy na dół ubrałam moje ulubione czarne szpilki, chwyciłam torbę i wyszłam z domu. Koło mojego domu stał mój piękny, nowiutki, czerwony Porsche 911 Turbo. Nie robił na mnie aż takiego wrażenia - bardziej mi się podobał kiedy go jeszcze nie miałam. Wsiadłam do mojego auta i pojechałam do szkoły. Pierwszą lekcje jakoś przeżyłam, potem drugą i trzecią. Po tych godzinach była przerwa na lunch więc poszłam na nią z moją przyjaciółką Ashley, która od godziny marudziła mi o jakiejś dyskotece - nie słuchałam jej na tyle żeby wiedzieć o jakiej.
- Mira! Mira jesteś jeszcze z nami?! - wydarła się w końcu więc na nią spojrzałam
- Oczywiście że jestem. Myślałam tylko o tym że za dwa dni znów mnie nie będzie w szkole. - powiedziałam na swoje usprawiedliwienie choć nie było to zgodne z prawdą.
- Rodzice znów robią jakiś wypad? - spytała rozczarowana - Gdzie tym razem?
- W góry. - uśmiechnęłam się wiedząc, że Ashley tak naprawdę nic nie wie o moim znikaniu ze szkoły.
- Znasz ich? - spytałam przyjaciółkę patrząc w stronę nowo przybyłych do stołówki.
- Nie. - odparła ledwo na nich zerknąłszy.
- No to zaraz się przekonamy. - mruknęłam i ruszyłam w kierunki ich stołowi. - Hej! - zawołam gdy tylko znalazłam się dostatecznie blisko - Jesteście tu nowi. - stwierdziłam - Jak się nazywacie?
- Jestem Emil. - powiedział najpiękniejszy z całej trójki, o pięknych złotych oczach (moje były czerwone) - A to jest Alice i John. Moje rodzeństwo. A ty?
- Jestem Mira. Jaką masz następną lekcję? - spytałam, nie wiedzieć czemu bardzo tym faktem zaciekawiona.
- Chemie. A ty? - spytał z wymuszoną nonszalancją i przestał oddychać jakby coś mu zaśmierdziało.
- Też. No to na razie. - powiedziałam odchodząc. Podobnie jak z Porsche interesowałam się nim dopóki myślałam, że jest odrobinę bardziej niedostępny. Poszłam na chemie, gdzie usiadłam w tej samej ławce co zwykle. Po pięciu minutach pojawili się pozostali uczniowie, w tym Emil.
- Emil Clein, zgadza się? - upewniał się pan Vener gdy Emil do niego podszedł.
- Owszem. - odparł chłopak czekając aż pan Vener przedstawi go reszcie klasy. Nie doczekał się.
- Usiądź proszę z panią Newton. - mruknął pan od chemi z przepraszającym wyrazem twarzy - Z Mirą Newton.
- Okej. - powiedział chłopak jednocześnie się krzywiąc.
Dopiero kiedy usiadł koło mnie poczułam ten słodki, cudowny zapach. Kręciło mi się od niego w głowie i poczułam silne pragnienie by chłopaka najzwyczajniej w świecie zjeść. Zamiast tego odsunęłam się jak najdalej się dało i po czterdziestu pięciu minutach, które wydawały się być dla mnie wiecznością, wrzuciłam wszystkie rzeczy od chemi jedną ręką do torby i wybiegłam z sali zanim jeszcze zdążył zrobić to ktokolwiek inny. Jak najprędzej, uciekając z ostatniej lekcji, wsiadłam do mojego Porsche i pojechałam jak najszybciej do domu.

 

Rozdział 2

 

Wbiegłam szybko do domu z nikim się nie witając. Od razu pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Po niecałych dwóch minutach do pokoju weszła moja przybrana matka, usiadła koło mnie i zapytała :
- Coś się stało? Czemu jesteś tak wcześnie?
- Dzisiaj do naszej szkoły dołączył Emil Clein - powiedziałam - Pachniał tak cudownie że miałam ochotę go zjeść. Na jakiś czas rzucam szkołę...
- Hm... - zamyśliła się na chwilę, Charlotte (czyt. : Szarlot) - Okej. Tylko będę musiała napisać Ci usprawiedliwienie...
To właśnie w niej kochałam : na wszystko się zgadzała.
- Dzięki Charlotte. - powiedziałam do niej przybierając na twarz sztuczny uśmiech.
- Nie ma za co... - mruknęła myślami będąc już gdzie indziej
Przez kolejne trzy tygodnie opuszczałam wszystkie zajęcia szkolne. Nudziłam się przez to bardzo i w pewną niedzielę powiedziałam Charlotte że następnego dnia już pójdę do szkoły. Moja przybrana matka tylko westchnęła i zabrała się do pisania usprawiedliwienia. Następnego dnia poszłam więc do szkoły spodziewając się przesiedzenia całej chemi z wstrzymanym oddechem - byle tylko nie zaatakować. Przesiedziałam więc trzy lekcje sztywno, potem jeszcze lunch. Po lunchu była chemia...
Jak zwykle weszłam do klasy jako pierwsza czekając na resztę klasy. Po pięciu minutach się pojawili - wszyscy, co do jednego. Po chwili poczułam, że koło mnie siada Emil. Postanowiłam, że jakoś tam "odkupie swoje winy" z ostatniego razu i coś tam do niego powiem. 
- Hej. - powiedziałam - Ostatnio jakoś nie mieliśmy okazji pogadać.
- Hm... - mruknął Emil - Tak racja. To o czym chcesz pogadać?
- Może na początek dlaczego się tu przeprowadziłeś? - spytałam nieco rozdrażniona jego postawą
- Bo tak było wygodniej. - powiedział z niechęcią w głosie - Tamto miejsce się nam wszystkim znudziło, a po za tym tu mamy większy dom.
- Super. - mruknęłam rozdrażniona jego zapachem
- Panno Newton - powiedział niespodziewanie pan Vener - Czy mogłabyś pomóc panu Clein'owi w nadrobieniu zaległości?
- Jasne. - powiedziałam z niechęcią - Już się do tego pale...
- Świetnie. - powiedział pan Vener - W takim razie może ktoś inny pomoże panu Clein'owi nadrobić zaległości?
- Mira mi pomoże. - powiedział szybko Emil zanim którakolwiek z innych dziewczyn, śliniących się na jego widok, zdążyła coś powiedzieć. - Prawda Mira? Pomożesz mi? - spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi, złotymi oczami
- Oczywiście. - powiedziałam, po czym dodałam pod nosem - Jakbym nie miała nic lepszego do roboty...
Emil zachichotał. Czyżby mnie usłyszał? Nie... To tylko ja mam tutaj nienaturalnie dobry słuch, prawda? Chyba że... Nie, to nie możliwe. Koniec kropka.
- Czego się śmiejesz? - warknęłam na niego
- Nic... Nic takiego... - powiedział Emil wyraźnie rozbawiony - Coś mi się po prostu przypomniało...
Ta, jasne - pomyślałam - już Ci wierze... Nadal nie wiedziałam z czego się śmiał, ale byłam dziwnie pewna, że kłamał. Po chemi Emil postanowił na mnie poczekać. Zdziwiłam się więc spytałam :
- Czekasz na coś?
- Na Ciebie. - powiedział z uśmiechem - Miałaś mi pomóc. Pamiętasz?
- Zostały jeszcze dwie lekcje. - mruknęłam
- Coś mi się widzi, że Cię na nich nie będzie. Znowu. - wypomniał mi
- Nawet jeśli to co? - spytałam, wręcz warcząc na niego
- To, to, że mi coś obiecałaś. - odpowiedział szczerząc zęby
- No dobra. - powiedziałam bez entuzjazmu - No to chodź.

 

Rozdział 3

 

- Mamo? Tato? - zawołałam od progu. Niestety nikt się nie odezwał : nie ma ich. - Super... - mruknęłam.
- Co takiego jest super? - spytał Emil
-Nic co by Cię mogło zainteresować... - mruknęłam. A jednak! Ma nienaturalnie dobry słuch! Hm... Kim on może być?... A może raczej czym? Poszłam prosto do swojego pokoju, usłyszałam, że Emil idzie za mną, włączyłam komputer i gadu-gadu. Po niecałej minucie odezwała się do mnie koleżanka z poszkole.pl (Pozdro dla Kris!). Zaczęłyśmy gadać. Po chwili temat zszedł na Emila. Gdy tak o nim rozmawiałyśmy to w pewnym momencie stwierdziłam, że muszę iść "coś zrobić" i na komputer wszedł Emil i pisał dalej z Kris :
13.23 : hej
13.24 (Kris) : cześć, jak w nowej klasie?
13.24 : dobrze
13.25 (Kris) : jak masz na imię?
13.25 : po co ci to?
13.25 (Kris) : nie można się zapytać...
13.25 : Emil, pasuje?
13.26 (Kris) : fajnie
13.26 : jasne
13.26 (Kris) : na serio
13.26 : super
13.28 : mieliśmy gadać, Mira chciała.
13.28 (Kris) : ale o czym?
13.29 : nie wiem, ty mi powiedz, to twoja koleżanka, możesz mi powiedzieć na przykład czy ma chłopaka
13.30 (Kris) : chyba ma...
13.30 : jest szczęśliwa?
13.30 (Kris) : tego nie wiem
13.30 : aha, teraz ty o coś spytaj jeżeli ta rozmowa ma do czegoś prowadzić...
13.31 (Kris) : a ty co tak o nią wypytujesz?
13.31 : tak sobie
13.31 (Kris) : miałeś dziewczynę?
13.31 : nie
13.32 (Kris) : Mira mówiła że jesteś przystojny
13.32 : hehe, nie wiem, nie oceniam się
13.33 (Kris) : czy ty wzorujesz się na Edwardzie?
13.33 : kto to?
13.33 (Kris) : taki jeden bohater z książki o wampirach
13.33 : nie czytam głupot, wampiry i czarodzieje to raczej nie dla mnie
13.34 (Kris) : a co jest raczej dla ciebie?
13.35 : historia, polski, matematyka, biologia, fizyka, chemia i języki obce...
13.36 (Kris) : chodzi o książki
13.36 : mówię o książkach, podałem ci rodzaje, o czym mniej więcej czytam
13.37 (Kris) : spoko
13.37 : "spoko" a w myślach "co za sztywniak..."
13.37 (Kris) : nie
13.37 : jasne
13.37 (Kris) : a umiesz się zabawić?
13.38 : w jakim sensie?
13.38 (Kris) : dyskoteki itp.
13.38 : nie lubię dyskotek... są raczej zaludnione...
13.39 (Kris) : jakieś wypady ze znajomymi do kina?
13.39 : jeżdżę wszędzie z rodzeństwem
13.40 (Kris) : lubisz słońce czy raczej pochmurne dni?
13.40 : pochmurne
13.43 (Kris) : co lubisz najbardziej?
13.43 : najsmaczniejsza jest Mira
13.43: taki żart, Mira mówiła mi dzisiaj zanim zeszła z komputera o jakimś tam zmierzchu wiec jak zapytałaś mnie o coś takiego to... nie mogłem się powstrzymać... ;) >[przyp. od autora : Emil skłamał - główna bohaterka nic mu nie mówiła]
13.44 (Kris) : co lubisz robić poza żartami?
13.44 : lubię wspólne wypady z rodzeństwem
13.45 (Kris) : w góry czy nad morze?
13.45 : w góry
13.46 (Kris) : uprawiasz jakiś sport?
13.46 : dużo biegam

***

W tym momencie Emil zaczął całować mnie po szyi... Chłopak chyba nie mógł się opanować... Czułam jego chłodne wargi na swojej szyi...Zaraz... Chłodne?! Jakim cudem?... Nie... To przecież zwykły chłopak...Nie możliwe... On nie może być... Wampirem!... Hm... To całkiem możliwe... Nie!... Nie możliwe!... Koniec kropka!...

***

Pod czas gdy ja walczyłam z samą sobą Emil dawał z siebie wszystko i teraz wpychał mi swój język do moich ust... Odepchnęłam go z całych sił i spytałam :
- Co ty wyprawiasz?!
- Jesteś taka kusząca... - szepnął powracając do obcałowywania mnie
- Mam to gdzieś! - krzyknęłam - Odwal się ode mnie!
- Bądź grzeczna... - zamruczał mi do ucha - Nic Ci nie zrobię... Tylko jeden mały pocałunek... - i znowu wepchnął mi swój język do moich ust, a ja czułam przy tym się tak jakbym zdradzała tego, z którym aktualnie jestem... Mimo tego, że ja tego nie chciałam czułam się jak jakaś szmata... Hm... - pomyślałam - może to i lepiej? Dla niego to i tak było niebezpieczne, a wszystko wskazuje na to, że Emil nie jest zwykłym człowiekiem... A może wcale nim nie jest?... Hm... To chyba było by nawet zdrowsze... Więc czemu do jasnej cholery moje serce płonie na stosie?!... Może i zasłużyłam na taki los za to ilu ludzi już zabiłam, ale z drugiej strony : czy to moja wina, że raz na 28 dni zmieniam się w krwiożerczą bestie żadną ludzkiego mięsna?... Hm... Może to, że jestem takim potworem, takim mutantem, oznacza tyle, że... Nie... To...Hm... Całkowicie nie realne...
- I co? - spytał Emil zadowolony z siebie - Nie było chyba tak źle?...
- Mam chłopka! - krzyknęłam na niego
- Och... Nie wiedziałem... Przepraszam... - powiedział z miną skruszonego mordercy
- Mam nadzieje, że Ci się chociaż podobało! - krzyknęłam jeszcze
- Och!... Widzisz, mi się bardzo podobało! - powiedział z entuzjazmem - Chcesz jeszcze?
- Mam chłopka... - mruknęłam
- Człowiek? - spytał złośliwie
- A któż by inny? - spytałam zdezorientowana
- No nie wiem... - powiedział niby to zdziwiony - Może ktoś z twojej rasy?
- Czyli? - spytałam zdziwiona. Czyżby wiedział kim jestem?
- No nie wiem... - mruknął - Człowiekiem to ty nie jesteś...
- Jestem! - krzyknęłam niby to wzburzona, ale tak na prawdę przestraszona tym, że być może coś tam o mnie wie.
- Ludzie tak nie pachną... - mruknął pod nosem
Nagle usłyszałam że ktoś wchodzi do domu.
- Mira! Jesteś? - usłyszałam Charlotte
- Tak jestem! - krzyknęłam, po czym szepnęłam do Emila - Szybko! Nie mogą Cię tu zobaczyć!
- Dlaczego? - spytał zdziwiony
- Później Ci wyjaśnię. - powiedziałam - Szybko! Proszę!
- Ok już mnie nie ma... - szepnął całując mnie przelotnie w czoło i wyskoczył przez okno.

 

Rozdział 4

 

Następnego dnia w szkole...

- Hej! Mogę się dosiąść? - spytał Emil podchodząc do naszego - mojego i Ashley - stolika.
- Jasne. - odpowiedziała dziewczyna nieco się przy tym rumieniąc. Hm... Ciekawe co jej chodziło po głowie?
- Miałaś mi coś dzisiaj wyjaśnić. - wypomniał mi Emil
Hm... Jak by się tu go pozbyć?...
-Jak mówiłam mam chłopaka, a jak rodzice zobaczyli by mnie z innym... - oczywiście kłamałam jak z nut. Emil jednak nie dał się nabrać.
- Kłamiesz. - powiedział lodowatym tonem
- Hm... No, cóż, to już Twoja wersja wydarzeń... - mruknęłam wstając - Muszę już iść. No to do zobaczenia na chemi.
Usłyszałam jeszcze jak Emil mówi do Ashley :
- Dziwna jest ta dziewczyna...
-Tak... Ma swoje fanabelie... - mruknęła Ashley, ale tylko z grzeczności. W rzeczywistości tak nie uważała. Inaczej by się ze mną nie trzymała.

Na chemi...

- Czy ten pocałunek aż tak Cię rozjuszył, że musisz mi kłamać? - spytał Emil sfrustrowany
W tym momencie podszedł do nas Michael.
- Pocałowałeś ją, Clein? - spytał z niedowierzaniem patrząc na mnie
- Tak. A co w tym dziwnego? - spytał Emil rozjuszony tym zdziwieniem.
- No wiesz... Ona zazwyczaj w takich sytuacjach daje facetowi w twarz... - powiedział powoli Michael
- Serio? - spytał niby to zdziwiony Emil - Widać jestem wyjątkiem bo mnie nie uderzyła.
- Powaga? - Michael nie mógł się nadziwić.
- Powaga. - powiedział, ale chciał chyba dodać coś jeszcze. Niestety w tym momencie wszedł nauczyciel.


- Zaczekaj! - zawołał za mną Emil gdy wychodziłam z sali od chemi

- Hm...? - zatrzymałam się odruchowo

- Gdzie ty mi uciekasz? - spytał wzburzony chłopak - Miałaś mi wyjaśnić dlaczego miałem skakać przez okno!

- Emilu, posłuchaj. - zaczęłam - Nie mogę Ci teraz nic wyjaśnić. Spieszę się na zakupy bo mamy dzisiaj gości.

- Znowu zrywasz się z lekcji? - spytał spinając wszystkie mięśnie

- Tak. Hm... - zastanowiłam się chwilę - Powiedz, że rozbolał mnie brzuch, dobrze?

- Ale...

- Dobrze?

- Okej. Ale wyjaśnisz mi później?

- Później. - potwierdziłam i wyszłam szybko z sali zanim domyślił się, że znów kłamie. Swoją drogą wychodziło mi to całe kłamanie co raz lepiej. Hm... To pewnie tylko kwestia wprawy. W każdym razie pojechałam do domu żeby uniknąć spotkania z Emilem. Już wolałam żeby moja przybrana matka się na mnie wściekała, że zwiałam niż spotkać się z tym chłopakiem ponownie. A z resztą Charlotte zawsze była dobra dla mnie więc pomyślałam, że może uniknę zbędnych wyjaśnień. Do domu zajechałam jakieś dziesięć minut później. Rodziców nie było. Bomba. Mogłam teraz udawać, że byłam w szkole pełne godziny. Od razu poszłam do siebie do pokoju i się tam zamknęłam na klucz.

Dwie godziny później...

Puk, puk! - usłyszałam pukanie w okno. Spojrzałam na nie i zobaczyłam uśmiechniętego Emila. Szybko otworzyłam okno wpuszczając tym samym chłopaka do środka.
- Czego chcesz? - warknęłam zamiast powitania.
- Wyjaśnienia. - odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem - A tak po za tym to nie wiedziałem, że tak się wita mężczyznę swojego życia.
- Nie jesteśmy razem. - powiedziałam jadowitym tonem - Mam chłopaka.
- Człowieczka! - zadrwił - Jezu dziewczyno! Nie możesz znaleźć sobie kogoś w swojej rasie? Albo chociaż kogoś kto też nie jest człowiekiem, jak ty?
- Kocham faceta z którym jestem, ale dziękuję za propozycję. odpowiedziałam zjadliwie.
Emil podszedł do mnie, zajrzał mi głęboko w oczy i mnie pocałował. Zrobił to powoli i delikatnie jednak pod sam koniec zrobił się bardziej łapczywy.
- Jesteś tego taka pewna? - wyszeptał przygryzając delikatnie płatek mojego ucha.
- Tak. - wyszeptałam jednak nie będąc już tego taka pewna.
Emil znowu mnie pocałował tym razem już jak najbardziej łapczywie. Dużo szybciej niż poprzednio wepchnął mi swój język do moich ust. I tym razem odwzajemniłam przyciągając go bliżej siebie. Nawet nie zauważyłam w którym momencie znaleźliśmy się na łóżku. Szybko pozbyłam się jego koszuli i zabrałam się za spodnie. On w tym czasie również nie próżnował rozbierając mnie do tego samego stopnia co ja jego. Wkrótce pozbyłam się jego bokserek i on mojej bielizny. Emil obrócił mną na łóżku tak, że znalazłam się pod nim. Jego ruchy były mocne i szybkie. Wchodził we mnie bardzo głęboko. Po wszystkim chłopak cały zadowolony opadł na łóżko obok mnie.
- Podobało Ci się? - spytał
- Bardzo. - przyznałam zawstydzona.
- Założę się, że z tym swoim nie możesz sobie pozwolić na takie małe przyjemności jak seks, co? - spytał zadowolony z siebie.
I dopiero wtedy mi się przypomniało.
- Ojej! Co ja teraz zrobię? - spytałam retorycznie. - Co mu powiem?
- Może, że z nim zrywasz?
- Nie mogę... - szepnęłam.
- To w takim razie nie licz u mnie na powtórkę. - powiedział wzburzony. - Nie będę robił za męską dziwkę.
- Przepraszam Cie. - powiedziałam. - Nie mogłam się opanować kiedy tak mnie całowałeś...
- Jasne. - warknął wstając z łóżka.
- Gdzie idziesz? - spytałam. - Zostań jeszcze.
- Nie mogę. Twój chłopak tu idzie więc kochanek musi się ulotnić. - powiedział zgryźliwie.
- Z kąt wiesz? - spytałam zdziwiona.
- Mówiłem, że nie należę do ludzkiej rasy. - powiedział ubierając koszulę. - Inaczej nie mógłbym robić za twoją prywatną dziwkę.
- Nie mów tak...
- A jak mam mówić? Właśnie tak się teraz czuję i to nie przymierzając głównie dzięki tobie. - powiedział. - Ale nie tylko. Gdybym nie był taki głupi w ogóle byśmy tego nie zrobili. No wiesz, nie uprawialibyśmy seksu.
Puk, puk! - usłyszałam pukanie do drzwi.
- No to ja już lecę. - powiedział podchodząc do okna.
- Pocałuj mnie... - wyszeptałam.
Uśmiechnął się, podszedł do mnie i mnie pocałował.
- Bądź grzeczna. - wyszeptał. - A z resztą rób jak uważasz.
- Dobrze. - również szepnęłam.
- I pamiętaj : zawsze będę twój. - powiedział i wyskoczył przez okno.

 

Rozdział 5

 

Ubrałam się nie spiesznie zastanawiając się co powiem Johnowi. Puk, Puk! - usłyszałam znowu.

- Chwileczkę! - krzyknęłam schodząc po schodach.

Jakie to irytujące, że ludzie nie mają cierpliwości. Przecież mogłam brać kąpiel! Doprawdy ci ludzie nie mają za grosz cierpliwości... Puk, puk!

- Nie pali się. - krzyknęłam co raz bardziej zbliżając się do drzwi.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin