9-Alfred Szklarski - 9 - Tomek w grobowcach faraonów.pdf
(
1077 KB
)
Pobierz
Alfred Szklarski - 9 - Tomek w grobowcach faraonów.rtf
ALFRED SZKLARSKI
TOMEK W GROBOWCACH
FARAONÓW
Drodzy Czytelnicy!
Gdy wielokrotnie w ostatnich latach odwiedzałem Pana Alfreda Szklarskiego, nasze wielogodzinne rozmowy zawsze ko
ń
czyły si
ę
moimi
pytaniami o dalsze losy bohaterów ,,przygód Tomka”. Gdy ich Autor zmarł, wydawało si
ę
rzecz
ą
potrzebn
ą
doko
ń
czy
ć
powie
ść
, która w zarysie
była gotowa. Pierwszym zadaniem, jakie sobie postawiłem, była wierno
ść
pomysłom i stylistyce autora cyklu.
W miar
ę
pisania przypominały mi si
ę
coraz to nowe szczegóły: straszenie Sałły w grobowcu i pobyt bohaterów na Pustyni Nubijskiej, w
ę
drówka
wzdłu
Ŝ
Nilu, a
Ŝ
w okolice jego
ź
ródeł, oryginalny ptak - trzewikodziób... Rodzina Pana Alfreda przekazała mi Jego archiwum. Równocze
ś
nie
rozpocz
ą
łem wnikliwe studiowanie literatury dotycz
ą
cej Egiptu i Nilu...
I tak powstała ksi
ąŜ
ka - kolejny tom przygód Tomka Wilmowskiego, który towarzyszy młodym czytelnikom ju
Ŝ
od niemal czterdziestu lat.
Spełniło si
ę
marzenie Sałły, by zwiedzi
ć
Dolin
ę
Królów, spełniło si
ę
marzenie czytelników, z niecierpliwo
ś
ci
ą
oczekuj
ą
cych na dalszy ci
ą
g
powie
ś
ci-rzeki.
Czeka na realizacj
ę
najwi
ę
ksze z marze
ń
autora cyklu - walka bohaterów jego powie
ś
ci o wolno
ść
Polski i ich powrót do niepodległej Ojczyzny.
Czy mo
Ŝ
e ono pozosta
ć
niespełnione?
Adam Zelga
NOC POD PIRAMIDAMI
Sło
ń
ce pogr
ąŜ
ało si
ę
powoli w bezkresnych piaskach Pustyni Libijskiej u progu Sahary, najwi
ę
kszej pustyni
ś
wiata. Na wapiennych, urwistych
wzgórzach Mokattam, okalaj
ą
cych południowo-wschodnie kra
ń
ce Kairu, gasły ostatnie ró
Ŝ
owe refleksy zachodu.
Allah akbar! „Allach jest wielki...”. Przenikliwe, zawodz
ą
ce wezwanie do modlitwy, odmawianej przez wyznawców islamu po zachodzie sło
ń
ca,
płyn
ę
ło ze smukłych minaretów, wystrzelaj
ą
cych ponad płaskie dachy domów i docierało przez wzmo
Ŝ
ony o tej porze gwar uliczny do wszystkich
zaułków wielkiego miasta.
Ś
piewny, sugestywny głos muezzina odrywał od codziennej krz
ą
taniny. Jedni pod
ąŜ
ali do meczetów,
Ŝ
eby pod
przewodem imama dopełni
ć
obrz
ę
du salat w
ś
wi
ą
tyni, inni odmawiali salat w miejscu, gdzie zastała ich pora modlitwy. Zwróceni w kierunku
Mekki, kl
ę
kali na dywaniku lub macie wprost na ulicy, w domu, sklepie czy na targowisku i bili korne pokłony, szepcz
ą
c
ś
wi
ę
te formuły.
Podczas gdy Kair rozbrzmiewał, mimo pó
ź
nej pory, gwarem modłów, na przeciwległym brzegu Nilu, zaledwie o kilkana
ś
cie kilometrów od
miasta, zapadła ju
Ŝ
nocna cisza. W
ą
ski tutaj nadrzeczny pas zieleni, z ogrodami, polami, palmami i domkami, przechodził nagle w gro
ź
n
ą
, pos
ę
pn
ą
pustyni
ę
. W mroku, na szarym, kamienistym płaskowy
Ŝ
u, niczym na szerokiej, skalistej wyspie w morzu
Ŝ
ółtawych, mi
ę
kkich piasków, majaczyły
zarysy trzech olbrzymich piramid. Owiane legend
ą
od niepami
ę
tnych czasów wabiły sw
ą
tajemniczo
ś
ci
ą
turystów i uczonych z całego
ś
wiata. Tote
Ŝ
za dnia u stóp piramid, na rozległej, kamienistej równinie zawsze było tłoczno i gwarno. Wyró
Ŝ
niali si
ę
ruchliwi egipscy Arabowie ubrani w
obszerne, długie galabije, ch
ę
tnie noszone przez mieszka
ń
ców wybrze
Ŝ
y Morza
Ś
ródziemnego, i bawełniane chusty, czyli kofije, upi
ę
te w zawój,
przytrzymywany czarnym kr
ąŜ
kiem, zwanym ikal. Narzucali si
ę
turystom jako przewodnicy, proponuj
ą
c w ró
Ŝ
nych j
ę
zykach swe usługi, zach
ę
cali
do przeja
Ŝ
d
Ŝ
ki na nakrytych barwnymi czaprakami wielbł
ą
dach, koniach lub osłach. Sprzedawali napoje, owoce, słodycze i drobne pospolite
pami
ą
tki, a gromady wyrostków napraszały si
ę
o wszechobecny w Egipcie bakszysz. Jarmarczny rozgardiasz skutecznie niweczył delikatny urok
tego miejsca i dopiero po zachodzie sło
ń
ca grobowce faraonów spowijała cisza.
Noc nadeszła bardzo szybko, nieomal gwałtownie. Jasny zmierzch zaledwie w par
ę
chwil zmienił si
ę
w przysłowiowe egipskie ciemno
ś
ci. Dzie
ń
oddawał
ś
wiat w panowanie mroku. Na bezchmurnym, ciemnogranatowym niebie migotały gwiazdy. Powoli wynurzał si
ę
olbrzymi ksi
ęŜ
yc. W
srebrzystej po
ś
wiacie zarysowały si
ę
ciemne, lekko przymglone bryły piramid i kamienne cielsko sfinksa - lwa z królewsk
ą
głow
ą
. A
ś
ciel
ą
ca si
ę
nad piaskami pustyni mgiełka łudziła wra
Ŝ
eniem,
Ŝ
e pot
ęŜ
ne wierzchołki piramid zawieszone s
ą
w powietrzu.
O tej wła
ś
nie porze, dla turystów bardzo ju
Ŝ
pó
ź
nej, do podnó
Ŝ
a piramid zbli
Ŝ
ali si
ę
dwaj m
ęŜ
czy
ź
ni z twarzami osmalonymi tropikalnym
sło
ń
cem, ubrani w galabije z pasiastej bawełny i ciemnoczerwone fezy, w towarzystwie kobiety w długiej, ciemnej sukni, otulonej na wzór
muzułmanek szerokim czarnym szalem. W tych strojach i scenerii łatwo mogli uchodzi
ć
za tubylców. Była to jednak trójka przyjaciół i
podró
Ŝ
ników, zahartowanych w wielu przygodach na ró
Ŝ
nych kontynentach; Polacy: Tomasz Wilmowski i kapitan Tadeusz Nowicki - obaj od
dawna nierozł
ą
czni, oraz
Ŝ
ona Tomka, Sally, Australijka z pochodzenia.
Wszyscy troje zatrzymali si
ę
u stóp monumentalnych grobowców. W srebrzystej po
ś
wiacie ksi
ęŜ
yca, w liliowej mgiełce znad szybko
wychładzaj
ą
cych si
ę
piasków, mieli przed sob
ą
niezwykle urokliwe, niezapomniane zjawisko. Pierwszy nie wytrzymał milczenia, jak zwykle,
kapitan Nowicki, który od czasu do czasu nieufnie rozgl
ą
dał si
ę
wokoło, cho
ć
trudno byłoby powiedzie
ć
,
Ŝ
e wła
ś
nie piramidy ogl
ą
dał z tak
ą
uwag
ą
.
- Nad czym
Ŝ
e si
ę
tak zadumali
ś
cie? - zagadn
ą
ł niecierpliwie.
- Widok piramid rozbudził moj
ą
wyobra
ź
ni
ę
i o
Ŝ
ywił wspomnienia - odrzekł Tomek. - Bo tylko pomy
ś
l, kapitanie: kiedy Herodot, grecki
historyk i podró
Ŝ
nik zwany ojcem historii, ogl
ą
dał, podobnie jak my dzisiaj, grobowce faraonów, a działo si
ę
to czterysta pi
ęć
dziesi
ą
t lat przed nasz
ą
er
ą
, stały one ju
Ŝ
tutaj ponad dwadzie
ś
cia wieków! Ale nie fakty, najbardziej nawet zdumiewaj
ą
ce, s
ą
powodem mego wzruszenia. To
ś
wiatło, ten
nastrój przypomniały mi nasz
ą
pierwsz
ą
wspóln
ą
wypraw
ę
łowieck
ą
do Afryki. Góry Ksi
ęŜ
ycowe, pami
ę
tasz Tadku? Ich szczyty zdawały si
ę
unosi
ć
w powietrzu zupełnie tak samo jak wierzchołki tych egipskich piramid.
- Zaraz, zaraz... co
ś
sobie przypominam... a, pasmo gór Ruwenzori na granicy Ugandy i Konga! Szli
ś
my chwyta
ć
goryle i okapi, tak, tak,
pami
ę
tam! Niczego sobie był widok. Ale to dlatego,
Ŝ
e chmury były bardzo nisko. A tutaj nie ma chmur!
- To prawda! Jest za to unosz
ą
cy si
ę
w powietrzu pył pustynny i mgła.
- Oj, chłopcy, chłopcy! - karc
ą
cym tonem odezwała si
ę
Sally. - Czy naprawd
ę
nie zdajecie sobie sprawy,
Ŝ
e do was mówi
ą
tysi
ą
clecia?
- Ale
Ŝ
, sikorko, jak mogliby
ś
my cho
ć
by na chwil
ę
zapomnie
ć
, skoro wci
ąŜ
nam o tym opowiadasz.
- Wystarczaj
ą
co dobrze ci
ę
znam,
Ŝ
eby wiedzie
ć
, jak niewiele z mojej gadaniny utkwiło w twojej pami
ę
ci.
- Tak s
ą
dzisz? I bardzo si
ę
mylisz! Nawet zbudzony z najgł
ę
bszego snu bez namysłu wyrecytuj
ę
,
Ŝ
e piramida Cheopsa została zbudowana ponad
cztery i pół tysi
ą
ca lat temu,
Ŝ
e samo przygotowanie drogi do transportu budulca trwało dziesi
ęć
lat, a przez nast
ę
pne dwadzie
ś
cia wznoszono
grobowiec. Około stu tysi
ę
cy kamieniarzy, cie
ś
li i prostych robotników pracowało przez trzy miesi
ą
ce ka
Ŝ
dego roku podczas przyborów Nilu! Ilu
Ŝ
tych nieszcz
ęś
ników straciło tutaj
Ŝ
ycie! Nie mog
ę
si
ę
pozby
ć
wra
Ŝ
enia obecno
ś
ci tysi
ę
cy duchów, pami
ę
ci o ludziach, których
Ŝ
ycie pochłon
ę
ła
pró
Ŝ
no
ść
faraonów. Tak, masz racj
ę
. Tu mówi
ą
tysi
ą
clecia...
Sally przenikn
ą
ł niemiły dreszcz. Szczelniej otuliła si
ę
szalem i dopiero po chwili milczenia powiedziała:
- Przyznaj
ę
,
Ŝ
e mnie zaskoczyłe
ś
... Potrzeba było zapewne wielu ofiar... Ale przecie
Ŝ
nie tylko pró
Ŝ
no
ść
skłaniała faraonów do budowy takich
grobowców. Staro
Ŝ
ytni Egipcjanie wierzyli,
Ŝ
e nie
ś
miertelna dusza człowieka staje si
ę
cieniem, wiecznie zamieszkuj
ą
cym le
Ŝą
cy naprzeciwko
Nieba i Ziemi „
ś
wiat zmarłych”,
Ŝ
e potrzebuje
ś
rodków do dalszego
Ŝ
ycia. Dlatego grzebano zmarłych w grobowcach trwalszych ni
Ŝ
dom.
- Wiem, wiem, przecie
Ŝ
nieraz ju
Ŝ
o tym mówiła
ś
- przerwał jej zniecierpliwiony znowu Nowicki. - Uwa
Ŝ
am to za poga
ń
skie wierzenia i
obyczaje. Wielu Egipcjan musiało my
ś
le
ć
podobnie jak ja, skoro kradli składane w grobowcach kosztowno
ś
ci. Tylko pycha skłaniała faraonów do
budowania piramid. Innym ludziom wystarczały mniej kosztowne mastaby, których jest tutaj bez liku.
- Faraonów powszechnie uznawano za bogów i zawsze zajmowali najwy
Ŝ
sze miejsce, tak w
ś
ród
Ŝ
ywych, jak i umarłych - Sally nie dawała si
ę
zbi
ć
z tropu. - W mastabach grzebano mo
Ŝ
nych dworzan,
Ŝ
eby mogli dalej słu
Ŝ
y
ć
swemu władcy w
Ŝ
yciu pozagrobowym. Spoczywa
ć
w cieniu
grobowca faraona to był wielki zaszczyt.
- Nic dziwnego,
Ŝ
e w Egipcie od dawna panosz
ą
si
ę
cudzoziemcy, skoro sami Egipcjanie marnotrawili czas na budowanie grobowców i
poga
ń
skie obrz
ę
dy - skwitował Nowicki.
- No, no, kapitanie, mimo wszystko chciałby
ś
jednak by
ć
pochowany u stóp pi
ę
knej maharani Alwaru, o której tyle opowiadałe
ś
... - przygadała
mu Sally.
Wybuchn
ę
li
ś
miechem na t
ę
zło
ś
liwo
ść
, ale po chwili, znowu powa
Ŝ
nie, do Nowickiego doł
ą
czył Tomek:
- To prawda,
Ŝ
e naje
ź
d
ź
cy rz
ą
dz
ą
si
ę
tutaj jak u siebie. Od najazdu perskiego, czyli przez prawi
ę
dwa i pół tysi
ą
ca lat, w Egipcie panosz
ą
si
ę
cudzoziemcy. Deptali t
ę
ziemi
ę
Etiopowie, Hyksosi, Asyryjczycy, Babilo
ń
czycy, Persowie, Grecy, Rzymianie, Turcy, Francuzi, a obecnie rz
ą
dz
ą
znienawidzeni przez Egipcjan Brytyjczycy.
- Co
ś
mi si
ę
wydaje,
Ŝ
e ci długo ju
Ŝ
tu nie zabawi
ą
- zauwa
Ŝ
ył Nowicki. - Coraz gło
ś
niej mówi si
ę
o Egipcie dla Egipcjan.
- Lada chwila mo
Ŝ
e doj
ść
do wybuchu - powiedział Tomek. - Egipcjanie pokazali ju
Ŝ
pazury trzydzie
ś
ci lat temu.
- Trzydzie
ś
ci lat temu, mówisz? Zaraz, zaraz... Czy masz na my
ś
li powstanie Arabiego Paszy?
- Tak, był to przecie
Ŝ
bunt przeciwko panowaniu Brytyjczyków.
- Wtedy miałem jeszcze mleko pod nosem, ale przypominam sobie dramatyczne sprawozdania w gazetach. W Kairze i Aleksandrii zgin
ę
ło
kilkudziesi
ę
ciu Europejczyków, a konsul brytyjski został ci
ęŜ
ko ranny. Rabowano sklepy, podpalano domy. Wtedy Anglicy ostrzelali Aleksandri
ę
z
dział okr
ę
towych i stłumili powstanie, ale dzi
ś
ziemia coraz bardziej im si
ę
tu pali pod stopami.
- Egipcjanie nie lubi
ą
Anglików i trudno im si
ę
dziwi
ć
. Któ
Ŝ
by kochał naje
ź
d
ź
ców!
- No, my wła
ś
ciwie mamy paszporty angielskie - przypomniał Nowicki. - Dlatego radziłem nie rzuca
ć
si
ę
w oczy Egipcjanom podczas włócz
ę
gi
po egipskich zakamarkach.
- Moi drodzy, my
ś
l
ę
,
Ŝ
e przesadzacie z niebezpiecze
ń
stwem -wtr
ą
ciła Sally. - W tym przebraniu tak wygl
ą
dacie na Arabów,
Ŝ
e wr
ę
cz czekam,
kiedy zaczniecie nosi
ć
dywaniki, na których kl
ę
ka si
ę
do modlitwy. Mnie dajcie jednak spokój, nie b
ę
d
ę
sobie zasłaniała twarzy na ulicy.
- Nie b
ą
d
ź
naburmuszona, sikorko! - wesoło rzekł Nowicki. - Je
ś
li wchodzisz mi
ę
dzy wrony, musisz kraka
ć
jak i one! A co do maharani Alwaru
- niby to obra
Ŝ
ony zamruczał - to pewnie i ty by
ś
si
ę
jej w pas kłaniała, cho
ć
by dlatego,
Ŝ
e darzyła nas, Polaków, a... zwłaszcza jednego, wielkim
sentymentem.
- Kapitanie, kapitanie - próbował mitygowa
ć
Nowickiego Tomek, ale Sally na szcz
ęś
cie niczego nie słyszała i z zapałem kontynuowała wykład.
- Byłoby bezsensowne, gdyby Egipcjanie nienawidzili wszystkich Europejczyków. Przecie
Ŝ
nie wszyscy przybywali do Egiptu jedynie w celu
podboju dla własnych korzy
ś
ci. Wszak to Napoleon obalił pi
ęć
setletnie okrutne rz
ą
dy mameluków i zapocz
ą
tkował europeizacj
ę
Egiptu. Stu
pi
ęć
dziesi
ę
ciu przywiezionych przez niego uczonych francuskich zało
Ŝ
yło Instytut Egipski w Kairze, badało histori
ę
i kultur
ę
staro
Ŝ
ytnego Egiptu.
Malarz Denon, cz
ę
sto z nara
Ŝ
eniem
Ŝ
ycia, badał i szkicował staro
Ŝ
ytne zabytki rozrzucone wzdłu
Ŝ
Nilu. Badania naukowe Francuzów ukazały
ś
wiatu, po raz pierwszy od czasów rzymskich, zapomnian
ą
histori
ę
i kultur
ę
staro
Ŝ
ytnego Egiptu.
- Trudno temu zaprzeczy
ć
- przyznał Nowicki - ale...
- To jeszcze nie koniec - dorzuciła szybko Sally. -
ś
ołnierze Napoleona znale
ź
li słynny kamie
ń
z Rosetty, który pozwolił pó
ź
niej historykowi
Champollinowi rozszyfrowa
ć
tajemnicze hieroglify egipskie. Przemówiły dzi
ę
ki temu napisy z murów pałaców,
ś
wi
ą
ty
ń
i grobowców oraz papirusy,
rzucaj
ą
c
ś
wiatło na dramatyczn
ą
histori
ę
doliny Nilu.
- Rosetta? - to zainteresowało jednak Nowickiego. - Mały port nad zachodni
ą
odnog
ą
deltow
ą
Nilu? Có
Ŝ
za magiczny kamie
ń
tam znale
ź
li?
- Nie było w tym
Ŝ
adnej magii. Podczas prac fortyfikacyjnych w forcie Rachid, zwanym ju
Ŝ
wtedy Julien, poło
Ŝ
onym o kilka kilometrów na
zachód od Rosetty nad Nilem,
Ŝ
ołnierze znale
ź
li bazaltow
ą
płyt
ę
. Znajdowały si
ę
na niej napisy wyryte w trzech j
ę
zykach: hieroglificznym,
demotycznym i greckim. Jak si
ę
pó
ź
niej okazało, tablica zawierała podzi
ę
kowanie kapłanów z Memfisu za dobrodziejstwa doznane od Ptolomeusza
V. Porównanie tekstu zapisanego w trzech j
ę
zykach dało klucz do rozwi
ą
zania zagadki hieroglifów.
- Rzeczywi
ś
cie nie lada znalezisko - zgodził si
ę
Nowicki. - Z pewno
ś
ci
ą
Francuzi wywie
ź
li t
ę
tablic
ę
.
- Taki mieli zamiar, ale si
ę
im nie poszcz
ęś
ciło. Napoleon musiał pospiesznie wraca
ć
do Francji, a pozostawiona przeze
ń
w Egipcie armia
wkrótce uległa Anglikom. Po kapitulacji Francuzi musieli odda
ć
wszystkie zagrabione zabytki, wł
ą
cznie z tym cennym kamieniem. Francuscy
uczeni zd
ąŜ
yli jednak zrobi
ć
odlewy i kopie kamiennej płyty, która obecnie znajduje si
ę
w Anglii.
- Ciekaw jestem, jak wygl
ą
da - powiedział Nowicki.
- Widziałam j
ą
w Brytyjskim Muzeum Narodowym w Londynie. Jest to czarna bazaltowa tablica wielko
ś
ci blatu stołu. Na jej polerowanej
stronie znajduj
ą
si
ę
trzy napisy wyryte od góry do dołu w trzech rz
ę
dach obok siebie. Jest umieszczona na obrotowym pulpicie pod szklan
ą
ram
ą
tak,
aby mo
Ŝ
na j
ą
było ogl
ą
da
ć
z obydwu stron.
- Ciekawe rzeczy opowiadasz, sikorko. Wida
ć
,
Ŝ
e nie marnowała
ś
czasu na studiach w Anglii. Mówisz o Egipcie niczym profesor - pochwalił
Nowicki. - Trudno ci zaprzeczy
ć
, ale ja tam wiem swoje. Francuzi rz
ą
dzili tu tward
ą
r
ę
k
ą
i dobrze dali si
ę
we znaki Egipcjanom. Nie pozostawili po
sobie dobrych wspomnie
ń
. Prawd
ę
mówi
ą
c, ja równie
Ŝ
nie darz
ę
Ŝ
abojadów przyjaznymi uczuciami. Nie mog
ę
zapomnie
ć
Napoleonowi,
Ŝ
e
wystawił Polaków do wiatru. Poznał si
ę
na nim tylko Ko
ś
ciuszko i odmówił współpracy.
- Smutna to dla nas prawda - powiedział Tomek. - Napoleon zawiódł pokładane w nim nadzieje Polaków, mimo
Ŝ
e nie sk
ą
pili swej krwi dla jego
zwyci
ę
stw. Równie
Ŝ
w wyprawie do Egipt. Wystarczy wspomnie
ć
Sułkowskiego, Łazowskiego czy generała Zaj
ą
czka, pó
ź
niej namiestnika
Królestwa Polskiego.
- Czytałem powie
ść
o Józefie Sułkowskim, adiutancie Napoleona. W bitwie pod piramidami dowodził huzarami i odniósł siedem ran ci
ę
tych i
trzy postrzałowe. Znał dobrze Arabów i mówił po arabsku. Został rozsiekany przez powsta
ń
ców egipskich w Kairze - Nowicki ch
ę
tnie
podtrzymywał rozmow
ę
, je
ś
li dotyczyła Polski.
Rozmawiali z o
Ŝ
ywieniem, bezwiednie w
ę
druj
ą
c po kamienistym płaskowy
Ŝ
u, a
Ŝ
zatrzymali si
ę
przed rysuj
ą
c
ą
si
ę
w mroku pot
ęŜ
n
ą
sylwetk
ą
sfinksa. Sally, która najgł
ę
biej prze
Ŝ
ywała spotkanie z przeszło
ś
ci
ą
, zapragn
ę
ła przywróci
ć
co
ś
z nastroju, jaki towarzyszył im u progu tej
ś
wietlistej
nocy.
- Ile niezwykłych wydarze
ń
poznaliby
ś
my, gdyby te wspaniałe piramidy przemówiły - westchn
ę
ła. - U ich stóp przecie
Ŝ
przebywali niegdy
ś
władcy
ś
wiata: Aleksander Wielki, Juliusz Cezar, Marek Antoniusz, pi
ę
kna królowa Kleopatra, Napoleon. Tak
Ŝ
e i wasz Sułkowski, który brał
udział, jak mówicie, w bitwie pod piramidami - dodała, chc
ą
c sprawi
ć
przyjaciołom przyjemno
ść
. Po tej uwadze rzeczowa dyskusja rozgorzała na
nowo.
- Bitwa pod piramidami wcale nie została stoczona u stóp piramid - Tomek poczuł si
ę
zobowi
ą
zany do uzupełnienia wyja
ś
nie
ń
i uczynił to jak
zawsze z ochot
ą
i wła
ś
ciw
ą
sobie dokładno
ś
ci
ą
. - Zwyci
ę
ska dla Francuzów bitwa odbyła si
ę
po zachodniej stronie Nilu, w odległo
ś
ci około
czternastu kilometrów od piramid, pod miasteczkiem Imbaba, obecnym przedmie
ś
ciu Kairu. Romantyczn
ą
nazw
ę
dodano jej pó
ź
niej, do czego
prawdopodobnie przyczyniły si
ę
legendarne słowa, wypowiedziane przed bitw
ą
do
Ŝ
ołnierzy przez Napoleona: „Z wysoko
ś
ci tych piramid
czterdzie
ś
ci wieków patrzy na was”.
- Pewnie było, jak mówisz - rzekł Nowicki. - Spójrz jednak na sfinksa! Czy to nie armatnie kule tak okaleczyły głow
ę
tego lwa z ludzk
ą
twarz
ą
?
- Nie mylisz si
ę
co do kuł armatnich. Ale uczynili to z rozmysłem mamelucy na wieleset lat przed przybyciem Francuzów. Poniewa
Ŝ
nie mogli
w
Ŝ
aden sposób zniszczy
ć
pos
ą
gu, u
Ŝ
yli go jako tarczy do
ć
wicze
ń
artyleryjskich.
- Jak
Ŝ
e to?! - oburzył si
ę
Nowicki. - Czy Egipcjanie nie protestowali przeciw takiemu wandalizmowi?!
- Ówcze
ś
ni Egipcjanie sami nie zdawali sobie sprawy ze wspaniało
ś
ci dziedzictwa pozostawionego przez staro
Ŝ
ytnych faraonów, a fanatyczni
muzułmanie, podbiwszy Egipt, czynili wszystko, co było w ich mocy,
Ŝ
eby zatrze
ć
ś
lady wspaniałej egipskiej przeszło
ś
ci.
- Obaj macie racj
ę
po cz
ęś
ci - wtr
ą
ciła si
ę
Sally. - Sfinksa uszkodził muzułma
ń
ski derwisz Saim el-Dahr, traktuj
ą
c to jako sprzeciw wobec
fałszywej religii ciemnych, staro
Ŝ
ytnych Egipcjan.
- W rezultacie brak wyczucia, jakim wówczas si
ę
wykazał, dzi
ś
zwi
ę
ksza zainteresowanie turystów - za
Ŝ
artował Tomek.
- Wła
ś
nie, nasz „cheopsiak” miał nosa,
Ŝ
e strata nosa przyda mu popularno
ś
ci - dowcipkował Nowicki.
Ale niestrudzona Sally, jakby ich nie słysz
ą
c, kontynuowała w
ą
tek:
- Arabowie przynie
ś
li z sob
ą
do Egiptu własn
ą
kultur
ę
, wysoko rozwini
ę
t
ą
nauk
ę
i sztuk
ę
, wi
ę
c z premedytacj
ą
niszczyli zabytki egipskie. Do
budowy nowego Kairu u
Ŝ
ywali materiałów grabionych z monumentalnych farao
ń
skich zabytków. Z dawnej stolicy Egiptu, Memfisu, wywie
ź
li
portale, kolumny, a nawet fragmenty
ś
cian staro
Ŝ
ytnych
ś
wi
ą
ty
ń
. Rozebrali tak
Ŝ
e łuki triumfalne z czasów rzymskich. Góruj
ą
ca nad Kairem
cytadela, budowana przez sułtana Saladyna, powstała z kamieni zabranych z mniejszych piramid. Dodajcie do tego działanie natury. Piaski pustynne
ju
Ŝ
w staro
Ŝ
ytne
ś
ci zacz
ę
ły przysypywa
ć
sfinksa tak,
Ŝ
e wida
ć
było jedynie jego olbrzymi
ą
głow
ę
. Takim ujrzał go Denon i takiego uwiecznił na
swoim rysunku. - Chcesz powiedzie
ć
,
Ŝ
e przedtem nikt nie dbał o sfinksa? - zdziwił si
ę
znowu Nowicki.
- Je
ś
li dobrze pami
ę
tam, faraon Totmes IV polecił usun
ąć
piasek wokół sfinksa i zbudował osłaniaj
ą
cy go mur z suszonej cegły, ale burze
piaskowe dalej zasypywały pos
ą
g, wi
ę
c i w czasach pó
ź
niejszych usuwano piasek kilkakrotnie.
- Słyszałem,
Ŝ
e w Egipcie znajduje si
ę
wiele pos
ą
gów sfinksa, ale ten tutaj jest podobno najsłynniejszy - zauwa
Ŝ
ył Nowicki. - Swoj
ą
drog
ą
ciekaw jestem, w jaki sposób przytoczono tu tak olbrzymi
ą
skał
ę
?
Sally tylko tego było potrzeba. Z zapałem zacz
ę
ła opowiada
ć
histori
ę
powstania sfinksa. Opisała, jak po uko
ń
czeniu budowy piramidy Cheopsa
trakt słu
Ŝą
cy do transportu kamieni zamieniono w ramp
ę
wiod
ą
c
ą
z dolnej do górnej
ś
wi
ą
tyni, stawianej u stóp piramidy Chefrena, syna Cheopsa.
Jak na pierwszym odcinku nowej rampy natkni
ę
to si
ę
na monolityczn
ą
wapienn
ą
skał
ę
, pozostał
ą
po dawnym kamieniołomie. Skała przypominała
kształtem le
Ŝą
cego na brzuchu lwa. Wymodelowano wi
ę
c z niej olbrzymie zwierz
ę
o długo
ś
ci pi
ęć
dziesi
ę
ciu metrów i szeroko
ś
ci około dwudziestu
metrów, dodaj
ą
c mu ludzk
ą
twarz - twarz faraona Chefrena. Sam nos w tej twarzy mierzył sto siedemdziesi
ą
t centymetrów. Sfinks o twarzy
Chefrena, zwrócony ku wschodowi, stał si
ę
symbolem stra
Ŝ
nika
ś
wi
ą
ty
ń
, symbolem zagadki i tajemnicy.
Raz zacz
ą
wszy, Sally nie zamierzała si
ę
zatrzyma
ć
. Wyja
ś
niała dalej,
Ŝ
e jeden grobowiec składał si
ę
z wielu budowli, a piramida była główn
ą
jego cz
ęś
ci
ą
. Rozmieszczenie poszczególnych elementów zespołu architektonicznego powi
ą
zano z królewskim ceremoniałem pogrzebowym, co
pó
ź
niej znakomicie ułatwiło poznanie stosunków społecznych w staro
Ŝ
ytnym Egipcie i tak dalej, i dalej...
Od pewnego czasu Nowicki, na ogół tak ciekawy
ś
wiata, nie zwracał uwagi na przydługie opowiadanie Sally. Nieznacznie zerkał wokoło,
gł
ę
boko wci
ą
gał powietrze, jakby wietrzył jakie
ś
niebezpiecze
ń
stwo. Tomek bardzo z
Ŝ
yty ze swym starszym przyjacielem, szybko zorientował si
ę
,
Ŝ
e co
ś
go zaniepokoiło.
- Tadku, co si
ę
dzieje? - zapytał cicho i jednocze
ś
nie z nat
ęŜ
eniem wpatrywał si
ę
w otaczaj
ą
ce ich przysłowiowe egipskie ciemno
ś
ci.
- Co
ś
mi tu cuchnie... - mrukn
ą
ł Nowicki i zaraz odwrócił si
ę
do Sally, która po tej odpowiedzi nagle zamilkła. - Opowiadaj dalej, sikorko, i nie
zwracaj na nas uwagi. Tylko utrzymuj pozycj
ę
mi
ę
dzy mn
ą
a Tomkiem.
Sally, przywykła zarówo do marynarskich okre
ś
le
ń
kapitana, jak i do nieoczekiwanych wydarze
ń
podczas łowieckich wypraw, w lot poj
ę
ła o co
chodzi. Jakby nigdy nic kontynuowała opowie
ść
o tym, co współcze
ś
ni poszukiwacze i archeolodzy znale
ź
li we wn
ę
trzach piramid.
Tomek wierzył w nieomylny instynkt Nowickiego. Skoro co
ś
go zaniepokoiło, nie wolno było tego lekcewa
Ŝ
y
ć
. Chłodny, nocny wiatr wiał od
piramid. Na
ś
laduj
ą
c Nowickiego, Tomek odetchn
ą
ł kilka razy gł
ę
boko. Po chwili szepn
ą
ł:
- Wydaje mi si
ę
,
Ŝ
e czu
ć
słaby zapach zjełczałego tłuszczu...
-
Ś
wi
ę
ta racja, to wła
ś
nie zwróciło moj
ą
uwag
ę
- potakn
ą
ł Nowicki. - Gdzie
ś
tu si
ę
czaj
ą
Arabowie. Wszystko pitrasz
ą
na oliwie, wi
ę
c ich
ubrania przesi
ą
kni
ę
te s
ą
tym zapachem.
Sally na chwil
ę
zamilkła, ale Nowicki natychmiast zagadn
ą
ł:
- Mówisz wi
ę
c,
Ŝ
e w piramidzie Cheopsa nie znaleziono ju
Ŝ
niczego, a w grobowcu Chefrena tylko pusty sarkofag...
- Jedynie w piramidzie Mykerinosa znajdował si
ę
jeszcze kamienny sarkofag i cedrowa trumna, w której zło
Ŝ
ono kiedy
ś
mumi
ę
króla.
- Co si
ę
z nimi stało? - pytał dalej Nowicki, podejrzliwie zerkaj
ą
c na wszystkie strony.
- Statek, który miał przewie
źć
je do Anglii, rozbił si
ę
w pobli
Ŝ
u wybrze
Ŝ
y hiszpa
ń
skich. Trzy tonowy, kamienny sarkofag zaton
ą
ł, cedrowa
trumna przez kilka dni unosiła si
ę
na falach, wyłowiono j
ą
i obecnie jest w muzeum w Londynie.
- Uwaga! Ukryli si
ę
po prawej stronie u stóp sfinksa - szepn
ą
ł Tomek.
- Widz
ę
, widz
ę
, z tyłu te
Ŝ
nas podchodz
ą
- mrukn
ą
ł Nowicki, po czym wyj
ą
ł fajk
ę
, nabił j
ą
tytoniem i zapalił.
- Niedługo zacznie
ś
wita
ć
, chyba zaraz nas zaczepi
ą
- Tomka zaledwie było słycha
ć
. - Pewno jest ich kilku, inaczej by si
ę
nie odwa
Ŝ
yli...
- Ojciec upominał,
Ŝ
eby
ś
my nie włóczyli si
ę
tu po nocy - równie cicho przypomniała Sally.
- Nie przejmuj si
ę
, sikorko, to dla nas nie pierwszyzna - uspokajał j
ą
Nowicki. - We
ź
mego kolta i w razie zagro
Ŝ
enia strzelaj pod nogi!
Sally wzi
ę
ła niepostrze
Ŝ
enie rewolwer i schowała pod okrywaj
ą
cym j
ą
czarnym szalem. Nowicki tymczasem spokojnie pykał fajk
ę
.
- S
ą
koło sfinksa, podchodz
ą
coraz bli
Ŝ
ej... - szepn
ą
ł Tomek.
- Zajmij si
ę
nimi, ja wezm
ę
w obroty tych z tyłu - rado
ś
nie polecił Nowicki, który najbardziej lubił takie przygody. - Nie spiesz
ą
c si
ę
, uderzył
główk
ą
fajki o dło
ń
, wytrz
ą
sn
ą
ł popiół, po czym błyskawicznie odwrócił si
ę
do tyłu.
Dwóch drabów w galabijach i turbanach akurat podrywało si
ę
z ziemi. Uzbrojeni w krótkie, grube pałki rzucili si
ę
ku Nowickiemu, który bez
namysłu silnym kopni
ę
ciem posłał im piach i
Ŝ
wir prosto w twarze.
- Ibn el-kell! - chrapliwym głosem zakl
ą
ł jeden z opryszków, osłaniaj
ą
c oczy.
- Rodzinie ubli
Ŝ
asz!? - rozsierdził si
ę
Nowicki, który jak ka
Ŝ
dy marynarz znał przekle
ń
stwa w ró
Ŝ
nych j
ę
zykach i zrozumiał obel
Ŝ
ywe słowa.
Jednym skokiem dopadł opryszka i pi
ęś
ci
ą
przyło
Ŝ
ył mu w szcz
ę
k
ę
.
Napastnik osun
ą
ł si
ę
na ziemi
ę
. Drugi, na wpół o
ś
lepiony piaskiem, rzucił pałk
ę
i wyszarpn
ą
ł długi, zakrzywiony nó
Ŝ
bedui
ń
ski. Nowicki szybko
cofn
ą
ł si
ę
o krok, zerwał z siebie galabij
ę
, wywin
ą
ł ni
ą
w powietrzu i zarzucił na głow
ę
Araba. W tej samej chwili rozległ si
ę
huk strzału i krzyk
m
ęŜ
czyzny.
„Sally!”, przemkn
ę
ło przez my
ś
l Nowickiemu. Natychmiast odwrócił si
ę
ku przyjaciołom.
Kiedy Nowicki rozprawiał si
ę
z dwoma napastnikami, trzech innych zaatakowało Tomka i Sally. Jeden ruszył na Tomka z pałk
ą
, drugi za
ś
zaszedł go od tyłu i obydwiema r
ę
kami chwycił za gardło. Tomek, nieodrodny ucze
ń
Nowickiego, zaprawiony do walki wr
ę
cz, nagłym, gł
ę
bokim
pochyleniem do przodu przerzucił przeciwnika przez siebie. Tak
Ŝ
e Sally nie czekała biernie na rozwój wydarze
ń
. Trzeci napastnik zaledwie miał
czas zamierzy
ć
si
ę
na ni
ą
pałk
ą
. Sally dobyła kolta i nacisn
ę
ła spust, mierz
ą
c w ziemi
ę
tu
Ŝ
przed jego stopami. Huk strzału i krzyk bólu były
dowodem,
Ŝ
e kula odbiła si
ę
o kamieniste podło
Ŝ
e i rykoszetem zraniła jednego z atakuj
ą
cych.
Nieoczekiwany strzał i przypadkowe zranienie ostudziły napastników, którzy zacz
ę
li chyłkiem umyka
ć
ku ogrodom nad Nilem. Ten, który
pierwszy oberwał od Nowickiego, zanim rzucił si
ę
do ucieczki, pogroził kułakiem i gniewnie krzykn
ą
ł:
- Jlhrob bejtak!
No wieki parskn
ą
ł
ś
miechem:
- Tamten gagatek
Ŝ
yczy mi,
Ŝ
eby spłon
ę
ła moja chałupa! Czort z nim! - rzekł. - Spójrzcie, ju
Ŝ
ś
wita!
Niebo nad Kairem jeszcze czarne, na wschodzie ju
Ŝ
stawało si
ę
jasnoniebieskie. Wkrótce poró
Ŝ
owiały wzgórza Mokattam. Promienie
wschodz
ą
cego sło
ń
ca rozpraszały nocne opary
ś
ciel
ą
ce si
ę
nad Nilem. Od strony miasta napłyn
ę
ły
ś
piewne głosy muezzinów wzywaj
ą
cych do
porannej modlitwy. Wstawał nowy, gor
ą
cy poranek.
- Ruszamy do domu - wyszeptała Sally - ojciec powinien wreszcie wróci
ć
, najpewniej ju
Ŝ
razem z panem Smug
ą
...
- Wracamy - potwierdził Nowicki. - Zacz
ę
ło si
ę
nie
ź
le, Tomku, a gdy przyjedzie Jan, b
ę
dzie jeszcze ciekawiej - mówi
ą
c to, zatarł r
ę
ce i
wymownie spojrzał na przyjaciela.
Plik z chomika:
batkamaria
Inne pliki z tego folderu:
9-Alfred Szklarski - 9 - Tomek w grobowcach faraonów.pdf
(1077 KB)
8-Alfred Szklarski - 8 - Tomek w Gran Chaco.pdf
(908 KB)
7-Alfred Szklarski - 7 - Tomek u źródeł Amazonki.pdf
(907 KB)
6-Alfred Szklarski - 6 - Tomek wsrod lowcow glow.rtf
(666 KB)
5-Alfred Szklarski - 5 - Tajemnicza wyprawa Tomka.pdf
(950 KB)
Inne foldery tego chomika:
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin