Cienie przeszłości - Garwood Julie.pdf

(1390 KB) Pobierz
201771084 UNPDF
1
Miasteczko Silver Springs w Kalifornii Południowej
było świadkiem ślubu, który nie należał do skromnych.
Mło¬dym towarzyszyło siedem druhen i tyle samo
drużbów; trzech kościelnych wskazywało licznym gościom
ich miejsca w koś¬ciele. Było tam też dwóch
ministrantów, trzech lektorów mają¬cych wygłosić
kazanie i wystarczająco dużo broni palnej, żeby
wystrzelać połowę zgromadzenia. Wszyscy drużbowie,
poza dwoma, byli uzbrojeni.
Agentom federalnym nie podobał się ten tłum, ale
wiedzieli, że narzekanie byłoby bezcelowe. Ojciec pana
młodego, sędzia Buchanan, nie przepuściłby takiej okazji
bez względu na to, ile pogróżek pod swoim adresem
otrzymał i jak bardzo ryzykował życie. Sędzia prowadził w
Bostonie głośną rozprawę sądową, a agenci federalni
wyznaczeni do jego ochrony mieli obowiązek towarzyszyć
mu do czasu zakończenia procesu i wydania wer¬dyktu.
Kościół był wypełniony po brzegi. Rodzina
Buchananów zajmowała w nim większość miejsca.
Przyjechali tu z Bostonu, ale niektórzy krewni, żeby
~uczestniczyć w ceremonii zaślubin Dylana Buchanana z
Kate MacKenną, przebyli drogę z Inver¬ness w Szkocji.
Państwo młodzi nie posiadali się z radości, a ich ślub
był wyjątkowo piękną uroczystością. Jednak nie doszłoby
do niego, gdyby nie siostra Dylana, Jordan. Kate i Jordan
były przyjaciół¬kami i współlokatorkami w akademiku w
college'u. Kiedy Jordan pierwszy raz zaprosiła Kate do
1
swojego rodzinnego domu w Nathan's Bay, zgromadziło
się tam całe rodzeństwo,
żeby uczcić urodziny ojca. Nie miała zamiaru
swatać swojej przyjaciółki i nawet nie zdawała sobie
sprawy z tego, że już wtedy coś zaiskrzyło między jej
bratem a Kate. A kiedy po paru latach to iskrzenie
przemieniło się w prawdziwy ogień i tych dwoje zaręczyło
się, Jordan była chyba najbardziej zaskoczona ze
wszystkich ...
Każdy, najmniejszy nawet szczegół tego radosnego
wydarze¬nia został zaplanowany bardzo skrupulatnie.
Tak jak Kate, Jordan była świetną organizatorką i dlatego
została obarczona odpowiedzialnością za udekorowanie
kościoła. Trzeba przy¬znać, że trochę z tym przesadziła.
Kwiaty były dosłownie wszędzie. Wzdłuż kamiennego
chodnika ułożyła różowe róże i kremowobiałe magnolie,
których słodki zapach witał przyby¬wających gości. Na
obydwu skrzydłach wielkich, starych drew¬nianych drzwi
do kościoła zawiesiła ogromne wieńce z różo¬wych i
białych róż, otoczonych gipsówką i przybranych
szero¬kimi, satynowymi białymi kokardami. Rozważała
nawet od¬malowanie zniszczonych już drzwi, ale
ponieważ pomysł przy¬szedł jej do głowy zbyt późno,
musiała z niego zrezygnować.
Kate poprosiła Jordan także o zajęcie się oprawą
muzyczną i również w tej kwestii Jordan trochę
przekroczyła ramy zada¬nia. Zaczęła od pomysłu
wynajęcia pianisty i śpiewaka na ceremonię, a skończyła
z orkiestrą. Muzycy siedzieli na specjal¬nym balkonie w
kościele i grali Mozarta, żeby uprzyjemnić gościom
2
oczekiwanie na rozpoczęcie ceremonii zaślubin. Mu¬zyka
miała ucichnąć, kiedy przy ołtarzu staną rzędem
druż¬bowie. W tym momencie powinny zabrzmieć trąbki,
a goście powinini wstać z ławek, by rozpocząć uroczystość
z pompą
i splendorem. .
Panna młoda i druhny czekały w zakrystii tuż za
westybulem.
Nadeszła pora, żeby trąbki zagrały na otwarcie
ceremonii, ale one nadal milczały. Kate wysłała więc
Jordan, żeby ta dowie¬działa się o przyczynę opóźnienia.
Wdzięczne dźwięki Mozarta zagłuszyły skrzypienie
drzwi, kiedy Jordan zajrzała do wnętrza kościoła.
Zauważyła jednego z agentów federalnych stojącego we
wnęce po lewej stronie i starała się nie myśleć o powodzie
jego obecności. Dodatkowo zatrudnieni ochroniarze nie
byli wcale potrzebni, biorąc pod uwagę to, ilu
zawodowych przedstawicieli prawa było w jej rodzinie.
Zjej sześciu braci dwóch było agentami FBI, jeden był
sędzią federalnym, jeden szkolił się właśnie na
zawodowego żołnierza w oddziałach SEAL, jeden był
policjantem, a naj¬młodszy, Zachary, był w college'u i
jeszcze się nie zdecydował, który z aspektów prawa
bardziej go pociąga. Wśród drużbów przy ołtarzu
powinien stać również Noah Clayborne, bliski przyjaciel
rodziny i kolejny agent FBI.
Agentów wyznaczonych do ochrony jej ojca nie
obchodziło, ilu mundurowych będzie obecnych na
ceremonii. Ich zadanie było jasno sprecyzowane i
3
żadnego z ochroniarzy nie rozprasza¬ła uroczystość.
Jordan ostatecznie uznała, że ich obecność jest
komfortem, a nie utrudnieniem i powinna przestać się
tym martwić, za to skupić na ślubie.
Dostrzegła jednego ze swoich braci, który powoli
torował sobie drogę przez tłum, kierując się na tył
kościoła. To był Alec, świadek Dylana. Uśmiechnęła się
najego widok. Pracował jako tajniak, ale z okazji ślubu
brata obciął włosy, co było z jego strony dużym
poświęceniem. Jego praca zwykle wymagała od niego,
żeby ubierał się i wyglądał jak obłąkany seryjny
morder¬ca. Jordan ledwie go poznała, kiedy pojawił się
wczoraj na próbie ślubu. Teraz Alec zatrzymał się, żeby
porozmawiać z jednym z ochroniarzy. Pomachała do
niego, żeby zwrócić na siebie jego uwagę i skłonić go do
przyjścia do westybulu.
Kiedy drzwi zamknęły się za jego plecami, Jordan
szepnęła do niego nerwowo:
- Dlaczego jeszcze nie zaczynamy? Już pora.
- Dylan wysłał mnie, żebym powiedział Kate, że
zaczniemy za kilka minut - odparł Alec.
Alec miał częściowo wywinięty kołnierzyk, więc
sięgnęła, żeby go poprawić.
- Wywinął ci się kołnierzyk - powiedziała, zanim
zdążył zapytać. - Nie ruszaj się przez chwilę.
Kiedy skończyła, zrobiła krok do tyłu. Uznała, że
brat wygląda przyjemnie w tej ugrzecznionej wersji.
Zabawne było to, że Regan, jego żona, kochała go bez
4
względu na to, jak wy¬glądał. Miłość dziwnie wpływa na
ludzi.
- Czyżby Kate obawiała się, że Dylan ucieknie sprzed
ołta¬rza? - zapytał Alec, a w jego oczach pojawiły się
wesołe błyski. - Nie wydaje mi się - odparła Jordan. -
Wyszła pięć minut temu.
Alec pokręcił głową.
- Mało śmieszne - powiedział, wykrzywiając usta w
uśmie¬chu. - Muszę wracać.
- Zaczekaj. Nie powiedziałeś mijeszcze, dlaczego
czekamy. Coś jest nie tak?
- Przestań się zamartwiać. Nic się nie stało. - Już
miał wrócić do kościoła, ale nagle zatrzymał się. - Jordan?
- Tak?
- Ładnie wyglądasz.
Alec nigdy nie prawił komplementów, i nie wyglądał
na zaskoczonego własnym spostrzeżeniem.
Już miała mu się odwdzięczyć uprzejmością, kiedy
zewnętrz¬ne drzwi kościoła stanęły otworem i do środka
wpadł Noah Clayborne, pospiesznie wiążąc krawat.
Ten mężczyzna zawsze robił duże wrażenie. Kobiety
uwiel¬biały go i Jordan musiała przyznać, że rzeczywiście
miał ogro¬mną siłę przyciągania. Wysoki, przystojny i
atletycznie zbudo¬wany, był ucieleśnieniem kobiecych
fantazji. Miał blond włosy, które zawsze wyglądały tak,
jakby potrzebowały lekkiego przy¬strzyżenia, a jego
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin