Bogdan Banasiak- De interpretatione. Deleuze versus Derrida. pl.pdf

(160 KB) Pobierz
28293863 UNPDF
Bogdan Banasiak
De interpretatione. Deleuze versus Derrida
Ty, który mnie czytasz, czy jesteś pewien, że rozumiesz mój język. J.L. Borges
W filozofii współczesnej, będącej namysłem po Nietzschem, kwestia interpretacji jest z całą
pewnością kwestią nader istotną. Jest ona także istotna w kontekście dekonstrukcji. Po pierwsze
bowiem, Derrida stanowisko swe formułuje na gruncie interpretacji filozoficznej tradycji. Po
drugie, dekonstrukcja – jak dowodzi tego zwłaszcza jej anektowanie w ramach literaturoznawstwa
– w poważnej mierze jawi się jako pewna koncepcja interpretacji. Po trzecie, Derrida sam
konstruuje pewien projekt interpretacji, nawet jeśli nie czyni tego expressis verbis . Po czwarte
wreszcie, czytając teksty samego Derridy, dokonujemy interpretacji, a nikt tej kwestii wyraźniej nie
podkreślił niż właśnie Nietzsche („nie ma faktów, są tylko interpretacje”), do którego sposobu
lektury dekonstrukcja wprost nawiązuje.
W związku z zagadnieniem interpretacji warto bodaj zastanowić się nad kilkoma istotnymi
pytaniami. Na ile radykalny jest w swym radykalizmie inter-pretacyjny projekt Derridy? I na czym
zasadniczo projekt ten polega? Czy w jakiejś mierze nie pozostaje on w ramach perspektywy, którą
– jak on sam deklaruje – przezwycięża? A wreszcie, na czym polega projekt interpretacji w wersji
innego wielkiego „nietzscheanisty” – Deleuze’a? I czy ta właśnie „myśl zewnętrza” nie jest bardziej
radykalna (i konsekwentna) niż dekonstrukcja?
Jacques Derrida – une excursion [ 1 ]
Książka, która nie zawiera swej antyksiążki,
uważana jest za niekompletną. J.L. Borges
Wprowadzenie do filozofii interpretacji, i to jako kwestii fundamentalnej, z definicji bowiem
antymetafizycznej – Derrida niejednokrotnie daje wyraz temu przekonaniu – jest niewątpliwą
zasługą Nietzschego. Toteż dekonstrukcja w jednoznaczny i zdeklarowany sposób stoi pod jego
znakiem. Ale mimo iż w gramatologicznych posunięciach wyraźnie pobrzmiewa echo Nietzscheań-
skiej „dekonstrukcji” zasady przyczynowości [ 2 ] , nie oznacza to, że Derrida na gruncie
systematycznej lektury dzieł „wielkiego filologa” chce wyeksplikować i skodyfikować jakąś
formułę jego sposobu interpretowania. Wręcz przeciwnie, uznaje bowiem, iż wszelki zamysł
odtworzenia „fundamentalności ukrytej pod pozorem empirycznego czy metafizycznego
tekstu” [ Gramatologia , s. 40] [ 3 ] , oznacza zapoznanie „jadowitości myśli
Nietzscheańskiej” [ Gramatologia , s. 40], gdyż lektura taka, lektura „typu heideggerowskiego”,
zmierzająca do odkrycia „źródłowego” sensu („prawdy” tekstu czy intencji autora), z istoty swej ma
charakter metafizyczny. Tego rodzaju interpretację, polegającą na rozszyfrowania sensu czy praw-
dy ukrytych w tekście, Derrida określa ogólnym mianem hermeneutyki bądź interpretacji
tematycznej. Stanowi ona dlań tradycyjny sposób obcowania z tekstem, który sam zapis traktuje
jako całkowicie neutralny i przezroczysty instrument przedstawieniowej komunikacji. Lektura w
tym przypadku polega na przedarciu się przez tkankę znaczących, które jako zewnętrzny i
akcydental-ny element znaku ulegają zatarciu, gdy tylko sens zostaje uchwycony, zrekon-struowany
i wydobyty. Ten sposób interpretowania polega zatem na „odsyłaniu prawdy wskazującej rzecz
samą we właściwej jej obecności” [Różnia, s. 397] [ 4 ] i prowadzić ma do scałościowania sensu,
28293863.018.png 28293863.019.png 28293863.020.png 28293863.021.png
czyli odkrycia i ujawnienia ostatecznej, źródłowej prawdy tekstu bądź myśliciela, dając tym samym
jedyną, jedno-znaczną i wyczerpującą wersję lektury. Interpretacja hermeneutyczna – matryca
wszelkich odczytań (tym bowiem ogólnym mianem Derrida obejmuje także lekturę „regresywną”,
odsyłającą ku rzeczywistości metafizycznej, historycznej czy psycho-biograficznej, oraz lekturę
polisemiczną, w przypadku której i sama wielość, i kształt poszczególnych wersji pozostają
zamknięte) – ma postać lektury „transcendentnej”, odsyłającej tekst do czegoś innego niż on sam,
czegoś, co sytuuje się poza nim i go poprzedza, a zarazem rządzi nim i stanowi jego ugruntowanie:
desygnatu, intencji, treści, sensu („znaczonego transcendentalnego”), czyli postaci źródłowej
obecności [ Gramatologia , s. 216–217].
Owa lektura hermeneutyczna (transcendentna) to zatem interpretacja klasyczna ujmująca tekst w
kategoriach przedstawieniowych (imitacyjno-ekspresyjnych), czyli redukująca pismo. Sytuuje się
ona zatem w horyzoncie „teologicznej i totalizującej dialektyki”, która „skupia całość tekstu w
prawdę sensu” [ Pozycje , s. 44] [ 5 ] . W ujęciu bardziej ogólnym jest to właściwy Zachodowi od
ponad dwu i pół tysiąca lat sposób obcowania z wszelkim tekstem czy też powszechnie
funkcjonujący logocentryczny sposób myśle-nia w ogóle – myślenie w kategoriach
przedstawieniowych (metafizyka obecności).
Poza tę formułę wykracza, zdaniem Derridy, jedynie Nietzsche, gdyż przywraca on filozofii
zapomnianą w myśli zachodniej „źródłową” różnicę, czyli metafizyczne kategorie bytu i prawdy
zastępuje pojęciami gry, oceny, interpretacji, znaku [ Écriture , s. 412] [ 6 ] ( signifiant bez signifié - –
ślad). Dzięki rewindykacji i waloryzacji tych marginalizowanych przez metafizykę, a w isto-cie dla
niej konstytutywnych, „«empirycznych» czy niefilozoficznych wątków” [ Gramatologia , s. 40],
Nietzsche „ogromnie się przyczynił do uniezależnienia czy zakwestionowania pochodności
znaczącego od logosu czy pojęć pokrew-nych – prawdy bądź jakkolwiek rozumianego pierwszego
znaczonego” [ Gramatologia , s. 40]. On to bowiem „ napisał to, co napisał. A napisał, że pismo –
przede wszystkim zaś jego własne – nie jest pierwotnie podporządkowane logosowi i
prawdzie” [ Gramatologia , s. 41].
Dokonane więc przez Nietzschego przekształcenie praktyki pisarskiej zmienia status tekstu
(interpretacji) – zaczyna się on uwalniać od zależności czy też wtórności wobec sensu, by zająć w
stosunku doń pozycję „pierwotną”. Tekst nie pełni już podrzędnej funkcji neutralnego i
przezroczystego instrumentu przedstawieniowej komunikacji, instrumentu, który ulega zatarciu,
gdy dokonana zostanie operacja komunikacyjnego przejścia bądź przekazania znaczeń, treści,
sensów – zyskuje autonomię. Ów sposób pisania Nietzschego (aforyzm i poemat) powołuje inny
typ lektury, „bardziej wierny typowi jego pisania” [ Gramatologia , s. 40], i dlatego dekonstruktor
rezygnuje z lektury her-meneutycznej, gdyż uznaje, iż „chcąc odtworzyć jakąś prawdę i jakąś
źródłową czy fundamentalną ontologię w myśli Nietzschego, narażamy się na zapoznanie […]
osiowej intencji jego koncepcji interpretacji” [ Gramatologia , s. 375].
W każdym tekście Derrida odnajduje „podwójne znamię”, nierozstrzygalnik, który, czyniąc z tekstu
„podwójną naukę”, skłania do „podwójnej lektury”. W tekście istnieją więc niejako „dwa” teksty.
Pierwszy z nich podlega interpretacji klasycznej, mieści się w ramach metafizycznego systemu
pojęciowego albo raczej jest efektem tradycyjnie filozoficznej lektury, opartej na redukcji zapisu
[ Marges , s. 74 i n.] [ 7 ] . Zarazem jednak tekst ten stanowi prefigurację kry-jącego się za nim
drugiego tekstu, który odsłonięty zostaje dzięki dostrzeżeniu tkwiących w „pierwszym” i
dezorganizujących go nierozstrzygalników (fał-szywych jednostek znaczeniowych
uniemożliwiających scałościowanie sensu). Ów „drugi” tekst – inny, choć wciąż ten sam – nie
poddaje się klasycznej lekturze (rozszyfrowaniu sensów). Może go odsłonić dopiero „lektura
gramatolo-giczna” [ 8 ] , czyli „interpretacja interpretacji” [ Ostrogi , s. 37] [ 9 ] . Tak jak hermeneutyka
„zmierza ku rozszyfrowaniu prawdy czy początku, wymykając się grze i porządkowi znaków”, tak
28293863.001.png 28293863.002.png 28293863.003.png
z kolei dekonstrukcja „nie jest już zwrócona w stro-nę początku, lecz afirmuje grę” [ Écriture , s.
427].
Proponowana przez Derridę wersja lektury ma mieć charakter „agresywny” (wymierzona jest w
teksty skrywające zapis, a więc zwłaszcza teksty filozo-ficzne, bo to filozofia pisze przeciw pismu
[ Marges , s. 246]), i zwracać musi uwagę właśnie na „teksturę” tekstu, musi uchwycić jego tkankę,
czyli badać „strukturę formalną tekstów filozoficznych, ich retoryczną organizację, specyfi-kę i
różnorodność typów tekstualnych, modele ekspozycji i wykraczania […], przestrzeń ich
inscenizacji i syntaksę” [ Marges , s. 349].
Odmiennie zatem niż ujmowanie tekstu w ramach przedstawienia, prowadzące do odkrycia sensu
bądź prawdy, owa „czynna interpretacja” [ Różnia , s. 397] nie jest podporządkowana żadnemu
celowi, lecz na odwrót, „z istoty pozbawiona jest wszelkiego centrum, ostatecznej obecności” [ 10 ] .
Nie mamy tutaj do czynienia z „rozszyfro-waniem” (wyczerpującym i zamykającym), lecz raczej z
„nieustannym rozszy-frowywaniem” [ Różnia , s. 397], z nietzscheańską „nieskończonością
interpreta-cji”, ciągłym procesem, który z powodu nastawienia lektury gramatologicznej na
niedokończenie [ 11 ] nie ma kresu.
Lektura ta musi mieć charakter lektury symptomalnej, czyli w języku Nietzschego, genealogicznej.
Jako taka zaś powinna odczytywać teksty jako symptomy czegoś, co skrywają, a co – właśnie z
ukrycia – nimi rządzi. Nie może więc pozostać na poziomie tego, co jawnie mówią, czyli właśnie
na poziomie sensu (intencji), lecz musi wydobywać rządzące nimi reguły, spoza tego, co jawne, co
pomyślane, musi wydobywać to, co niejawne i niemyślane, a nawet mimowolne – przesłonięte
oczywistością obiegowego funkcjonowania języka presupozycje. „Lektura przypomina wówczas
radiografię”, która pod na-skórkiem odnajduje „innym ukryty obraz” [ Dissémination , s. 397] [ 12 ] ,
wytwarzając nieskończone pokłady sensu. Czytanie jest zatem „szyfrem pozbawionym prawdy”,
„szyfrem szyfrów” [ Różnia , s. 397], i nie pozwala się zamknąć, gdyż filozoficzny tekst (pismo)
„występuje z brzegów i rozbija sens” [ Marges , XIX]. Skoro zatem „nie istnieje poza-
tekst” [ Gramatologia , s. 217], jakkolwiek rozu-miany źródłowy początek („znaczone
transcendentalne”), to dyskurs nie może się opierać na „chęci powiedzenie” ( vouloir-dire ),
oznaczania, komunikowania [ Pismo , s. 13] [ 13 ] .
Desygnat traci swą samoistność, walor faktu, źródłowej obecności, podlegając bowiem grze różnicy
i powtórzenia, odsyła do nie kończącego się pasma innych śladów, innych tekstów, które ze swej
strony również w łańcuch ten są uwikłane i przezeń konstytuowane. A ponieważ „nieobecność zna-
czonego transcendentalnego rozciąga pole i grę znaczenia w nieskończoność” [ Écriture , s. 411], to
sens, wymykając się wszelkim usiłowaniom scalenia go i wyczerpania, ulega nieopanowanemu
rozplenieniu ( dissémination ). Jeśli zatem nie mamy do czynienia z „faktami samymi w sobie, lecz
interpretacjami” [ 14 ] , to nie sposób już mówić o interpretacji, lecz raczej o ich nieskończonej
wielości, z których każda jest równoprawnym, a przy tym pozbawionym jakichkolwiek pretensji do
wyłączności i trafności, do prawdziwości, sposobem odczytania. Toteż Derrida wyznaje, że
podobnie jak Nietzsche, chce „reinterpretować interpretację” [ Marges , s. 362].
Niemal modelowy przykład tego rodzaju podejścia do tekstu – czytanie Nietzschego przez pryzmat
Heideggerowskiej lektury „wielkiego filologa” – proponuje sam Derrida. Podejmując kwestię stylu
u niemieckiego myśliciela [ 15 ] , nie usiłuje on jednak, na drodze uogólnienia tematycznie
zestawionych wypowiedzi Nietzschego na temat zagadnienia stylu, wydobyć jego poglądu na styl
(intencji, prawdy tekstu). Przeciwnie, pomijając narzucające się pytanie o to, co Nietzsche sądzi o
stylu, Derrida podejmuje inny problem: próbuje dokonać „tematycznej analizy pojęcia kobiety”,
jakie funkcjonuje w tekstach autora Zaratustry .
28293863.004.png 28293863.005.png 28293863.006.png 28293863.007.png 28293863.008.png
Tak bowiem jak Nietzsche, mówiąc o stylu, czyni aluzję do pozoru i do kobiety, tak też czyni
Derrida. Pokazuje on jednak, iż nie ma prawdy kobiety czy też prawdy o kobiecie. Sama „historia
prawda/y (jest) proces(-em) branie/a na własność” [ Ostrogi , s. 66], a językowa opozycja „dawać” i
„brać”, „posiadacza” i „posiadanego” (podobnie jak wszystkie inne dialektyczne pary pojęciowe
organizujące język zachodniej metafizyki) jest czymś w rodzaju „transcendentalnego
podstępu” [Ostrogi, s. 64], „złudzenia optycznego”, wytworzonego przez zróżnienie i rozsunięcie
hymenu . Tylko mężczyzna – a raczej zachodni fallogocentryczny dyskurs – wierzy w „prawdę
kobiety, w prawdę-kobietę”, wierzy zatem, że „jego dyskurs o kobiecie lub o prawdzie dotyczy
kobiety” [Ostrogi, s. 30]. Uważa bowiem, że „kobieta jest kobietą, gdy daje , oddaje się , podczas
gdy mężczyzna bierze, posiada, bierze w posiadanie” [Ostrogi, s. 64]. Tymczasem, konstatuje
Derrida, „kiedy kobieta oddaje się, podaje się za , […] udaje” [Ostrogi, s. 64]. Znaczy to, że kobieta
czy prawda (kobieta-prawda) „nie pozwala się wziąć” [ Ostrogi , s. 23]. Wymykając się zaś
ostatecznemu zawłaszczeniu, niszczy ona zarazem „wszelką tożsamość, wszelką
własność” [ Ostrogi , s. 18]. To zaś uniemożliwia scałościowanie i zamknięcie, a tym samym
zawłaszczenie Nietzscheańskiego rozumienia pojęcia kobiety. Nic takiego, jak jednolity pogląd w
tej kwestii, nie istnieje w pismach Nietzschego.
Nie ma zatem prawdy Nietzscheańskiego tekstu, tak jak nie ma prawdy Nietzschego, gdyż zmienia
on zdanie „zależnie od położenia własnego ciała” [Ostrogi, s. 57]. Toteż jego teksty okazują się
wyłącznie „szeregiem wyizolowanych, wzajemnie sprzecznych fragmentów” [ 16 ] , i dzieło to
skutecznie opiera się wszelkiej interpretacji hermeneutycznej, pozostaje „fragmentaryczne i afo-
rystyczne” [ Ostrogi , s. 82], heterogeniczne i sprzeczne. A owo „stawanie się-kobietą prawdy” jest
bodaj „najbardziej znaczącym ruchem w obaleniu plato-nizmu” [ 17 ] , stanowi bowiem
zakwestionowanie samej idei prawdy jako jednego z mian obecności. Nie ma bowiem prawdy w
ogóle – co najwyżej „moje prawdy” (Nietzsche), prawdy w liczbie mnogiej, wielorakie, zmienne,
sprzeczne. Jeśli więc tradycyjnie pojęty styl, styl jako własność, jest mężczyzną, to „pismo byłoby
kobietą” [ Ostrogi , s. 24]. Prawda ustępuje miejsca wielości prawd, ko-biecie; styl – wielości
stylów, czyli pismu. Za koronne potwierdzenie swego ujęcia pisarstwa Nietzschego, a zarazem
własnej wizji interpretacji, uznaje Derrida pojawiające się w jego spuściźnie zdanie: „zapomniałem
parasola” – „wy-powiedź zarazem hermeneutyczna i całkowicie otwarta” [ Ton , s. 42] [ 18 ] , jawnie
czytelna, nie pozwala się zarazem odczytać jednoznacznie i wyczerpująco, wy-maga nie kończącej
się interpretacji.
Dekonstrukcja nie prowadzi zatem do jakiegokolwiek całościowego i wyczerpującego odczytania,
w ogóle, jak się wydaje, nie jest interpretacją – raczej „dywagacją” czy, jak chce sam
dekonstruktor, „aktywnością przekształcenio-wą”, bo Derrida w zasadzie nie odwołuje się do tego,
„co” mówi niemiecki myśliciel, zajmuje go niemal wyłącznie kwestia, „jak” to robi. Dlatego sam
Derrida, podobnie jak Nietzsche, pisze w innym stylu („pisanie inaczej”, „inne pismo”). Ale ów styl
nie pozwala się ująć w ramach tradycyjnej koncepcji stylistyki jako własność bądź dyspozycja
autora, a zatem jako zrelacjonowany do „źródłowej” obecności i podporządkowany twórczej
intencji – podobnie jak kobieta, nie pozwala się zawłaszczyć. „Nietzsche powiedział, że być może
potrzebna jest nam zmiana «stylu»; a jeśli istnieje styl, przypomina Nietzsche, to musi być
wieloraki ” [ Marges , s. 163], musi zatem odsyłać do aforystycznej wielości i mnogości interpretacji
jako radykalnie odmiennego typu lektury, czytania odpowiadającego specyfice pisania (écriture).
Jeśli więc Derrida utrzymuje – i nie bezzasadnie – że dekonstrukcja nie jest „pewną metodą” [ 19 ]
[ Rozmowa , s. 14] , ani pewnym stylem filozofii, lecz raczej „stylem jako filozofią”, to ze względu
na jej bricolege ’owy walor najlepszym dla niej określeniem byłoby, jak się wydaje, owo „cudownie
dwuznaczne”, lekkie, by nie rzec, frywolne słowo: „wycieczka” [ 20 ] , ekskursja.
Gilles Deleuze – a tug of war [ 21 ]
28293863.009.png 28293863.010.png 28293863.011.png 28293863.012.png 28293863.013.png 28293863.014.png
Z ulgą, z upokorzeniem, z przerażeniem zrozumiał, że sam również jest widmem, które śni ktoś inny.
J.L. Borges
Dla Deleuze’a jest oczywiste, że kategorie interpretacji i oceny wprowadził do filozofii dopiero
Nietzsche – na tym wręcz polega najbardziej ogólny projekt Nietzschego [ Nietzsche i filozofia , s.
5] [ 22 ] , sam zaś kształt jego pisarstwa: aforyzm, „jest sztuką interpretowania i zarazem czymś, co
należy interpreto-wać”, natomiast „interpretacja wyznacza zawsze cząstkowy i fragmentaryczny
«sens» zjawiska”, z kolei „interpretator to fizjolog lub lekarz, ktoś, kto traktuje zjawiska jako
symptomy i mówi aforyzmami” [Nietzsche, s. 23]G [ 23 ] .
„Jutrzenka naszej nowoczesnej kultury” znaczona jest trójcą: Nietzsche, Marks, Freud [ Pensée , s.
160] [ 24 ] . Toteż praktyka marksizmu i freudyzmu (ich „stawanie się”, jak mówi Deleuze) jako
dwóch ogólnych dominant kulturowych wyznacza dwa systemy myśli obejmujące sfery
społecznego funkcjonowania jednostki i zbiorowości, dwie podstawowe biurokracje: publiczną i
prywatną, których „celem jest dokonanie jakiegoś rekodażu tego, co ciągle się dekoduje”. Mamy
więc „rekodaż za sprawą państwa – w przypadku marksizmu («jesteś chory z powodu państwa i
wyzdrowiejesz dzięki państwu», gdyż nie będzie to już to samo państwo); rekodaż za sprawą
rodziny – w przypadku freudyzmu (choroba z powodu rodziny i ozdrowienie dzięki rodzinie, lecz
już nie takiej samej)” [ Pensée , s. 161]. To one wyznaczają ramy i normy funkcjonowania, czyli
nadkodowują przestrzeń kulturową i nadają jej postać systemową, oraz stanowią panacea na
bolączki wynikłe z tegoż funkcjonowania.
Rola i pozycja Nietzschego jest natomiast wyjątkowa – to „jutrzenka kontrkultury” [ Pensée , s.
160]. „Nietzsche domagał się dla siebie i dla swych czytelników, współczesnych i przyszłych,
pewnego prawa do złej interpretacji” [ Pensée , s. 159], prawa, które sprawia, że jego pism nie
można już czytać tak, jak czyta się filozoficzną tradycję. Nietzschemu chodzi bowiem o to, by
„ponad wszystkimi przeszłymi, teraźniejszymi i przyszłymi kodami przemycić coś, co nie pozwala i
nie pozwoli się kodować, przenieść to coś na nowe ciało, wymyślić ciało, na które będzie się to
mogło przemieścić i przelać: ciało, które byłoby naszym ciałem, ciałem Ziemi, ciałem
pisma…” [Pensée, s. 161]. W swym pi-sarstwie Nietzsche usiłuje dokonać dekodażu, ale nie tylko
względnego i ogra-niczonego, polegającego na rozszyfrowaniu starych kodów, nawet
teraźniejszych i przyszłych, lecz „dekodażu absolutnego: przemyceniu czegoś, co nie jest do
zakodowania, pomieszaniu wszystkich kodów” [ Pensée , s. 163], usiłuje dokonać czegoś w rodzaju
fundamentalnego zanarchizowania.
Sposób pisania Nietzschego, dyskurs „fragmentaryczny” (aforyzm i poemat), cechuje bardzo
swoista własność – relacja z zewnętrzem: „kiedy otwieramy w przypadkowym miejscu tekst
Nietzschego, okazuje się, że nie mamy już do czynienia z wnętrzem – wnętrzem duszy lub
świadomości, istoty lub pojęcia – to znaczy z tym, co zawsze stanowiło zasadę filozofii. O stylu
filozofii decyduje to, że stosunek do zewnętrza jest w niej zawsze mediatyzowany i roz-puszczany
przez wnętrze, we wnętrzu. Nietzsche opiera natomiast myślenie i pisanie na bezpośrednim
stosunku z zewnętrzem” [ Pensée , s. 165].
Nie można zatem komentować (interpretować) tekstu, zwłaszcza tekstu Nietzschego, w jego
obrębie, gdyż „tego rodzaju teksty przenika ruch przychodzący z zewnątrz, ruch który nie zaczyna
się ani na danej stronie książki, ani na stronach poprzednich; ruch, który nie zawiera się w ramach
książki i jest cał-kiem odmienny od wyobrażonego ruchu przedstawień lub abstrakcyjnego ruchu
pojęć zawartych w słowach i w głowie czytelnika. Coś wyskakuje z książki, kontaktuje się z
czystym zewnętrzem” [ Pensée , s. 166–167]. Książka nie ma podmiotu ani przedmiotu, niczego nie
przedstawia, nie reprodukuje, „zrobiona została z różnie uformowanych materii, dat i przeróżnych
prędkości. Jeśli przypisać książkę podmiotowi, pomija się pracę tworzyw i zewnętrzność ich relacji.
28293863.015.png 28293863.016.png 28293863.017.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin