RAJ
przełożył
Andrzej Kopacki
Osoby:
Maren
Meike
Gilbert
Hans
Lis
Obraz 1
Ogród podupadłego domu w zabudowie szeregowej, w ubogiej dzielnicy wielkiego miasta. W ogrodzie mały drewniany szałas. Parkan, za nim krzaki i działka sąsiedzka. Po lewej wejście do domu, w którym mieszkają Maren i Meike, dwie młode dziewczyny, oraz ich babcia.
Wczesny wieczór. Maren i Meike w ogrodzie.
MAREN Ona śmierdzi.
MEIKE Śmierdzi.
MAREN Smród w środku nie do wytrzymania.
MEIKE Leci od niej kwachem.
MAREN Kwachem, który się kładzie na zębach. Szczerzy zęby. Patrz, jak mi się kładzie.
MEIKE Czarne masz zęby.
MAREN Czarne.
MEIKE Dostaję wysypki od jej smrodu.
MAREN Gdzie?
MEIKE Wszędzie.
MAREN Pokaż.
MEIKE Na ramionach.
MAREN No.
MEIKE Na brzuchu.
MAREN Nie. Nie, nie masz wysypki.
MEIKE No i dobra. Dobrze, że nie mam.
MAREN To by był szczyt. Tego by brakowało. Gdybyśmy dostały wysypki.
MEIKE Wysypki od smrodu.
MAREN Nie chce, żeby otworzyć okna.
MEIKE A przecież byłoby przyjemnie.
MAREN No, byłoby przyjemnie.
MEIKE Trzeba by otworzyć okna.
MAREN Siedzi tam we własnej stęchliźnie.
MEIKE Stęchlizna. Firanki są stęchłe.
MAREN Mamy wyprać firanki?
MEIKE Powinnyśmy wyprać firanki.
MAREN Sprzątanie. Co o tym myślisz?
MEIKE Mówisz, że –
MAREN Mówię, że odkurzacz. Po wszystkich kątach. Walenie w meble, żeby wykurzyć kurz.
MEIKE Kurz i smród.
MAREN Wyniesiemy meble do ogrodu.
MEIKE Żeby wywietrzyć? Mówisz, żeby wywietrzyć.
MAREN Meble. Na dwór, na dwór, na powietrze.
MEIKE Powietrze.
MAREN Oddychamy.
Znikają w domu. Wywlekają sofę, którą ustawiają w ogrodzie.
MEIKE Znów oddychamy.
Niosą staromodną lampę z frędzlami przy abażurze. Stawiają w ogrodzie.
MAREN Powietrze.
Wynoszą do ogrodu stary fotel. Walą w meble, aż unosi się kurz.
MAREN No widzisz. Widzisz, ile tego wyłazi. Fotel oddycha. Fotel odetchnął.
MEIKE Sofa oddycha. Sofa odetchnęła.
MAREN Ta lampa jest okropna. Jak wytrzymałyśmy tyle pod tą lampą.
MEIKE Daj mi rękę, Maren.
Maren podaje jej rękę.
MEIKE Mocniej.
Maren ściska mocniej.
MEIKE Mocniej. Nic nie czuję. Meike przyciąga Maren do siebie, rozpaczliwie ją obejmuje.
MEIKE Tak, dobrze. Tak jest dobrze. Ty. W świetle tego badziewia. Masz piękne włosy. Piękne są, twoje włosy. Twoje włosy zasługują na inne światło.
MAREN Jakie światło?
MEIKE wzdryga się, nasłuchuje. Wołała?
MAREN Wołała. Nas wołała.
MEIKE Nie.
Nadstawiają uszu.
MEIKE Światło jasne, mocne. Żeby twoje włosy lśniły w nim. Widzę cię w koronie z promieni.
MAREN Mam koronę na głowie.
MEIKE Masz koronę. Wszystkie reflektory na ciebie.
MEIKE No.
MAREN Byłoby super. Wstrząsa nią dreszcz. Woła. Woła nas.
MEIKE Nie mogę znieść jej głosu.
MAREN Zdarty. Nadżarty.
MEIKE Jej organ głosowy jest nadżarty.
MAREN Wszystkie jej organy są nadżarte. Meike. Trzymaj mnie mocno. Mocno.
Meike ściska ją.
MAREN Mocniej.
MEIKE Mocno.
Maren nieruchomieje, wącha jej włosy.
MEIKE Co?
MAREN Nic.
MEIKE Mów. Co?
MAREN Nie, nic.
MEIKE Ale co?
MAREN Zdawało mi się, jakby –
MAREN Twoje włosy. Pomyślałam, że mają ten zapach. Jej zapach.
MEIKE bojaźliwie. Zapach babki?
MAREN wzrusza ramionami. Babka. Matka z dużej litery.
MEIKE Wielka matka.
MAREN Większa nad wszystko, co żyje.
MEIKE Się przeżyje.
MAREN Wielkie życie.
MEIKE Zapach babki. Smród wielkiej, bladej matki w moich włosach?
MAREN Nie, Meike, nie. Już dobrze.
MEIKE To nieprawda.
MAREN Nie podobałabyś się Hansowi.
MEIKE Hans. Hans. Silny Hans.
MAREN Gdyby wyniuchał w twoich włosach smród starej.
MEIKE Żeby niuchać w moich włosach –
MAREN Żeby niuchać ciebie –
MEIKE Maren, on byłby tak blisko mnie.
MAREN Meike, on, znaczy Hans –
MEIKE No?
MEIKE Mów, no.
MAREN Hans blisko ciebie?
– – –
MAREN A jeśli on woli niuchać mnie –
MEIKE Wąchać.
MAREN Wtyka mi nos, we mnie.
MEIKE Kulfona.
Śmieją się, trzęsą się ze śmiechu.
MEIKE milknie. Woła. Woła nas.
MAREN Co zawołała?
MEIKE Lekarstwo. Zrozumiałam: lekarstwo.
MAREN Chce swoje lekarstwo. Pójdziesz ty?
MEIKE Nie, ty.
MAREN Ja byłam ostatnim razem.
MEIKE Nieprawda. Ostatnim razem ja wlewałam w nią sok.
MAREN Do pyska. Zajrzałaś jej kiedyś do pyska?
Meike trzęsie się.
MAREN Powinnaś to zrobić następnym razem. Do pyska. Raz do pyska. Zajrzeć starej do pyska. Powinnaś.
MEIKE Dlaczego mam zaglądać babce do pyska.
MAREN Babka. Matka z dużej litery.
MEIKE Co bym tam odkryła. Poza zgnilizną. Co bym z tego miała. Poza wysypką. Z obrzydzenia.
MAREN Nie idziemy. Ani ty, ani ja. Nic nie słyszałyśmy.
MEIKE Krzyków matki z dużej litery. Nie słyszałyśmy.
MAREN Nie wchodzimy do domu.
MEIKE Nigdy więcej do domu.
MAREN Zostajemy w ogrodzie.
MEIKE W ogrodzie. W ogrodzie. Na zawsze w ogrodzie.
MAREN Nigdy więcej do domu.
MEIKE Gdzie będziemy spać? W nocy. Boję się ciemności. Na dworze. Wszystko w mroku. Niebo czarne jak piekło i takie ogromne.
MAREN Wczołgamy się do szałasu.
MEIKE Nie zmieścimy się. W naszym szałasie. W naszym szałasie już się nie zmieścimy.
MAREN Głowami do przodu.
Wpełzają do szałasu, głowy znikają w środku.
MAREN Głowy są bezpieczne.
MEIKE Dobra.
Śmieją się, wypełzają na zewnątrz.
MAREN Pobrudziłaś się.
MEIKE Woła. Woła nas.
MAREN Nie słuchaj. Nie zwracaj na nią uwagi.
Otrzepują sobie ubrania.
MAREN i MEIKE chórem. Teraz jesteś piękna.
MAREN Jesteśmy piękne.
MEIKE Piękne.
MAREN Woła. Woła nas.
MEIKE Nie zwracać uwagi.
MAREN Potrzebujemy śpworów. Noce są zimne.
MEIKE Tak, noce są zimne. Ona – woła.
MAREN Musimy zakraść się do domu. Potajemnie. Wynieść śpiwory.
MEIKE Spać na dworze. Na dworze.
MAREN Pod czarnym niebem.
MEIKE Czarne jak piekło. I takie ogromne. Ona – woła.
MAREN Nie bój się. Tylko się nie bój.
MEIKE Maren?
MAREN Meike?
Obraz 2
Noc. Sofa, fotel i stojąca lampa w ogrodzie. Dwa śpiwory. Maren i Meike patrzą w niebo.
MEIKE Za ciemne to wszystko. Nawet w ciemnym pokoju nie mogę spać. Co dopiero tu, pod tym kloszem.
MAREN Ale pod kloszem można oddychać, Meike, nie zauważyłaś.
MEIKE Taka jesteś wielka, Maren, taka jasnowłosa, taka dumna.
MAREN A ty, Meike, taka czerwona, taka ciemnowłosa i strachliwa.
MEIKE Słuchanie własnego oddechu. To powinno pomóc.
MAREN Tak.
MEIKE Wdech.
MAREN Wydech.
MEIKE Nie widzę żadnej gwiazdy.
MAREN Ale tam, nie widzisz: Kasjopeja.
MEIKE M jak męka, latem czy zimą?
MAREN Wszystko jedno. Czubek wskazuje na południe. Widzisz. Zawsze na południe. Albo odwrotnie.
MEIKE Więc północ jest tam. Albo odwrotnie.
MAREN Im dłużej się patrzy, tym więcej gwiazd wpada w oko.
MEIKE Wpada do środka, gwiazda trafia do sieci.
MAREN Łapie się ją na siatkówce.
MEIKE Ale ona przedziera się dalej, łapiduch od trupów znajdzie ją w moim mózgu, kiedy mnie rozpiłuje.
MAREN Dlaczego ktoś miałby cię rozpiłować, Meike.
MEIKE Żeby zobaczyć, co mam w środku. Wyciągnie gwiazdę. Kawałek Kasjopei. – Czasami nie wierzę, że jesteśmy siostrami.
MAREN Bzdura.
MEIKE A gdzie podobieństwo.
MAREN Jesteś do mnie podobna, Meike.
MEIKE Uściśnij mnie. – Mocniej. – Tak.
MAREN Co też ty wygadujesz.
MEIKE Matka, matka z małej litery, parzyła się z różnymi facetami, zanim zniknęła, z parzenia z jednym facetem wzięłaś się ty, z parzenia z innym, ja.
MAREN To nieprawda, nieprawda.
MEIKE Tak mogło być. Zanim zniknęła, wsadziła łeb w szkło, tak głęboko – już z niego nie wylazła. To było kolorowe szkło, takie śmieszne jak szklany pojemnik na cukierki, kostki lodu fikały w nim, pomarańczowe, tak, pamiętam, było pomarańczowe.
MAREN Nie możesz pamiętać.
MEIKE Najpierw kostki lodu wpadały do środka fikając koziołki, potem jasny płyn przelewał się i ściekał matce z małej litery przez gardło w dół, aż do bólu brzucha.
MEIKE Pomarańczowe. Mówię: to było pomarańczowe szkło. Matka z małej litery piła z niego aż do bólu brzucha, zanim zniknęła.
MAREN Zabrali ją.
MEIKE Zniknęła.
MEIKE po chwili A jednak wierzę, że jesteś moją siostrą, Maren.
MAREN Oczywiście, że jestem twoją siostrą.
MEIKE Tylko ty możesz być moją siostrą, tylko ty. A jeśli nie jesteś z mojej krwi, to jesteś z mojego smutku.
MAREN Z twojego smutku nie chcę być.
Łoskot nadlatującego helikoptera. Reflektory-szperacze.
MAREN Jak miałabyś pamiętać, byłaś bobasem. Mała jak palec byłaś, kiedy zabrali matkę.
Łoskot, szperacze bliżej.
MAREN prostuje się, wrzeszczy w stronę nieba Masz zakaz nocnych lotów.
Również Meike wstaje, machają.
MEIKE Widział mnie.
MAREN Dzielny wojak.
Podnoszą spódnice, wypinają pośladki w stronę nieba, helikopter oddala się, wybuchają śmiechem.
MEIKE Teraz chwyta za drążek sterowy.
MAREN Mocniej. Mocniej. Śmieją się.
MEIKE Włącza wycieraczki.
MAREN Wycieraczki od wewnątrz, bo tryska na szybę. Śmieją się.
MAREN poważnie Wsiadłabyś na taki sprzęt?
MEIKE Czemu nie.
MAREN Bałabyś się, Meike.
MAREN wzdryga się Stara wołała?
MEIKE Śpi.
MAREN W takim hałasie?
MEIKE Kogo szuka dzielny wojak?
MAREN Nas. Nocą. Nas chce dorwać.
MEIKE Nocą. – Robi się za zimno. Idziemy do domu?
MAREN Do domu-szałasu.
Wciskają się do szałasu, znikają w nim.
MAREN Za ciasno.
MEIKE Dusze.
MAREN Dusze?
MEIKE Duszę się.
MAREN Za ciasno. Dla dwóch.
Wydostają się na zewnątrz, stoją bezradnie.
MAREN Wiem. Przyniosę globus. Maren wbiega do domu, wraca po chwili z globusem.
MAREN Słyszałam, jak chrapie.
MEIKE Rzęzi, nie chrapie.
MAREN Chore to jej rzężenie. Kładzie mi się na zębach. Widzisz? Szczerzy zęby.
MEIKE Po ciemku nie.
MAREN Mój globus. Stoi przy moim łóżku, kiedy śpię.
MEIKE Globus czuwa nad twoim snem.
&#x...
dystrakcja