jak grać na giełdzie.doc

(74 KB) Pobierz

Giełda to miejsce, gdzie kupujesz i sprzedajesz akcje i obligacje, a ceny ich podawane są natychmiast do publicznej wiadomości. A oto jak ona działa:

  1. Inwestor: Kupując akcje stajesz się inwestorem. Zaoszczędzonych pieniędzy nie przeznaczasz na kupno nowego telewizora, lodówki, czy na konsumpcję, ale na inwestycję.
  2. Makler:  Dzięki niemu kupujesz i sprzedajesz akcje. Jest pośrednikiem między Tobą a giełdą. Bez niego nie można się obejść.
  3. Przedsiębiorstwo: Jeżeli kupiłeś akcje, to stałeś się współwłaścicielem przedsiębiorstwa.
  4. Towar:  Twoje przedsiębiorstwo osiąga zyski, gdy jego towar jest sprzedawany z sukcesem.
  5. Zysk: Duże zyski przedsiębiorstwa dają Ci dwie korzyści: kurs Twoich akcji rośnie i możesz liczyć na dywidendę. Czasem inwestorzy oddają dywidendę przedsiębiorstwu, oczekując ulepszeń i większych zysków w roku następnym.

Obligacje należą do papierów wartościowych o mniejszym stopniu ryzyka i pozwalają chronić oszczędności przed zębem inflacji. Stąd są tak popularne. Istotą obligacji jest pożyczenie swoich pieniędzy emitentowi (Skarbowi Państwa, przedsiębiorstwu) na z góry określony czas. Zazwyczaj w grę wchodzi dłuższy okres, od kilku miesięcy do kilku, a nawet kilkudziesięciu lat. Obligacja zaczyna "żyć" od chwili jej sprzedaży przez emitenta (w Polsce jest to na razie Skarb Państwa). Z chwilą jej umorzenia państwo wypłaca wszystkie narosłe w tym czasie odsetki wraz z jej wartością nominalną, a więc początkowo pożyczoną przez nas sumą pieniędzy.

 

Zasady postępowania z obligacjami są proste: przyrost dochodu ustalony jest z góry na określony czas i procent i zupełnie nas nie interesuje, jak te pieniądze zostaną wykorzystane. Jeśli z jakichkolwiek powodów, na przykład przedświątecznych zakupów, zechcemy odzyskać "przed czasem" swoje pieniądze, możemy sprzedać obligacje. Jest to największa przewaga obligacji nad terminowym rachunkiem oszczędnościowym. Miejscem, w którym można je sprzedać jest giełda papierów wartościowych. Chociaż giełda promieniuje aurą tajemniczości, ma w sobie coś z pospolitego targowiska. Tyle że sprzedający nie wie tutaj, i nigdy nie będzie wiedział, komu sprzedaje, a kupujący od kogo kupił. Transakcje odbywają się zawsze anonimowo. W naszym imieniu sprzedażą obligacji zajmie się makler, czyli osoba pośrednicząca między klientami "z ulicy" a giełdą.

 

Jak kształtują się ceny obligacji? Papiery wartościowe posiadają wartość nominalną. Ceny obligacji odnoszone właśnie do tej wartości są wyrażane w procentach.

Gdy obligacja trafia na giełdę, jej cena może ustalić się na:

 

. poziomie ceny nominalnej (100 %)

. powyżej ceny nominalnej (powyżej 100 %, czyli z tzw. premią)

. poniżej ceny nominalnej (poniżej 100 %, czyli z tzw. dyskontem)

Do tak ustalonej ceny, osobno, doliczane są odsetki. Najkorzystniej sprzedawać obligacje "z premią", a kupować z dyskontem. Nie zawsze jest to jednak możliwe.

W razie potrzeby akcje, podobnie jak obligacje, można sprzedać "od ręki". Akcje są jednak czymś zupełnie wyjątkowym. Akcjonariusz czyli nabywca akcji staje się automatycznie współwłaścicielem firmy. Jest to podstawowy wyróżnik systemu kapitalistycznego od systemu komunistycznego, gdzie jedynym właścicielem przedsiębiorstw mogło być państwo. Akcjonariusz jest bezpośrednio zainteresowany powodzeniem finansowym spółki. W przeciwieństwie do obligacji, akcja jest wystawiona na okres nieograniczony. Kresem "życia" jest dla niej likwidacja firmy. Jeśli spółka ma się dobrze, akcje mogą trwać "wiecznie", przechodząc z ojca na syna. Można je zatem traktować jako lokatę długoterminową lub, w razie potrzeby, sprzedać "od ręki". Spotykamy się z różnego rodzaju akcjami, ale najbardziej rozpowszechniona jest akcja zwykła. Jedna akcja zwykła daje jeden głos przy podejmowaniu wszystkich decyzji. W rzeczywistości dotyczy to mianowania i odwoływania dyrektorów spółki oraz głosowania nad prawem do otrzymywania w ustalonych terminach dywidend z zysku. Aby wywierać realny wpływ na spółkę, trzeba dysponować znacznym procentem jej akcji. Wszystkie akcje razem wzięte stanowią kapitał akcyjny firmy. Im większa spółka, tym większy kapitał akcyjny. Pierwsi nabywcy oferowanych publicznie papierów wartościowych tworzą tzw. rynek pierwotny. To oni tworzą kolejki w bankach rozprowadzających walory atrakcyjnych firm. Gdy dochodzi do transakcji na giełdzie, mówimy o rynku wtórnym. Niezależnie od tego kiedy i na jakim rynku kupuje się akcje, zyskuje się takie same prawa i przywileje.

 

Jednym z momentów najbardziej oczekiwanych przez akcjonariuszy jest wypłata dywidendy. Z punktu widzenia spółki jest to część zysku, którą przeznacza się na wypłaty dla wspólników, czyli posiadaczy akcji. Spółka akcyjna, jeśli chce, może ją wypłacać. 

Dla akcjonariuszy dywidenda jest tym samym, czym oprocentowanie dla posiadacza obligacji lub rachunku oszczędnościowego albo czynsz pobierany od lokatorów kamienicy przez jej właściciela. Warto jednak pamiętać, że właściciel domu, podobnie jak właściciel akcji (czyli współwłaściciel firmy), może także oprócz czynszu lub dywidendy, liczyć na wzrost cen nieruchomości na rynku lub akcji na giełdzie. Kierowanie się przy ocenie korzyści li tylko dywidendą jest najczęstszym błędem popełnianym przez przyszłych akcjonariuszy. 

Najtańszym źródłem pozyskiwania środków finansowych przez przedsiębiorstwo jest zatrzymanie u siebie zysku. Jeśli spółka inwestuje w swoją przyszłość – potrzebuje pieniędzy na rozwój. Wypłata dywidendy jest wtedy sprzeczna z interesem firmy.

Akcjonariusze mogą w tej sytuacji poczuć się zawiedzeni, ale powinni pamiętać, że zainwestowane przez spółkę pieniądze mogą przyczynić się do zwiększenia jej potencjału, a co za tym idzie, do wzrostu wartości akcji na giełdzie. W krajach zachodnich wartość dywidendy daje akcjonariuszom w ciągu roku zaledwie 3-4 % dochodu z kapitału, podczas gdy wzrost wartości akcji jest co najmniej dwukrotnie wyższy. Dlatego dochody z dywidendy i wzrostu kursu powinny być uwzględniane łącznie.

O cenie akcji "decyduje" zapotrzebowanie kształtowane przez akcjonariuszy i inwestorów. Najbardziej miarodajnym wskaźnikiem wartości rynkowej spółki jest giełdowa cena jej akcji. W kalkulacjach inwestycyjnych są brane pod uwagę oceny ekspertów, lecz spełniają one głównie rolę pomocniczą. Cena giełdowa jest bowiem wypadkową indywidualnych wycen setek lub tysięcy inwestorów składających swoje zlecenia na sesję giełdową. Od ilości kupujących i sprzedających, a także cen proponowanych w zleceniach, zależy kurs akcji, jaki ukształtuje się danego dnia. 

O cenie akcji "decyduje" zapotrzebowanie kształtowane przez akcjonariuszy i inwestorów. Najbardziej miarodajnym wskaźnikiem wartości rynkowej spółki jest giełdowa cena jej akcji. W kalkulacjach inwestycyjnych są brane pod uwagę oceny ekspertów, lecz spełniają one głównie rolę pomocniczą. Cena giełdowa jest bowiem wypadkową indywidualnych wycen setek lub tysięcy inwestorów składających swoje zlecenia na sesję giełdową. Od ilości kupujących i sprzedających, a także cen proponowanych w zleceniach, zależy kurs akcji, jaki ukształtuje się danego dnia. 

Wartością księgową należy kierować się między innymi w przypadku likwidacji spółki. Przy kupnie i sprzedaży akcji należy brać pod uwagę przede wszystkim wartość rynkową akcji, na którą mają wpływ bieżące zyski wypracowywane przez spółkę. Wartości rynkowej akcji dodają znaczenia również plany inwestorów co do oczekiwanych zysków, które firma ma szansę osiągnąć w najbliższej przyszłości. Na podstawie takich samych przesłanek inwestorzy mogą dojść do zupełnie przeciwstawnych opinii w odniesieniu do tej samej spółki giełdowej. Jedni mogą przypuszczać, że sygnały rynkowe wskazują na konieczność kupowania akcji danej spółki, inni przeciwnie, że tych, czy innych walorów należałoby się raczej wyzbyć. Nie ma w tym nic dziwnego. Dzięki temu, że jedni kupują, a drudzy sprzedają, dochodzi w ogóle do transakcji

Przy kupnie i sprzedaży akcji należy brać pod uwagę, przede wszystkim, perspektywy zysków notowanych spółek, ich majątek i sposób jego wykorzystania. Jedni mogą przypuszczać, że sygnały rynkowe wskazują na konieczność kupowania akcji danej spółki, inni przeciwnie, że tych, czy innych walorów należałoby się raczej wyzbyć. Nie ma w tym nic dziwnego. Dzięki temu, że jedni kupują, a drudzy sprzedają dochodzi w ogóle do transakcji.

 

Zakupienie papierów wartościowych zabiera nieco więcej czasu niż otwarcie rachunku w banku. Podstawowym warunkiem jest wybór spółki, której akcje chcemy kupić. Powinno to być poprzedzone baczną obserwacją notowań poszczególnych firm na giełdzie, aby operacja przyniosła zysk wyższy niż choćby lokata w banku. Kupując akcje lub obligacje stajemy się inwestorem. Zaoszczędzonych pieniędzy nie przeznaczamy na kupno nowego telewizora, lodówki, czyli jak mówią ekonomiści na konsumpcję, ale na inwestycje. I jeszcze jedna ważna informacja - nie bądźmy zdziwieni, kiedy kupimy papiery wartościowe, a nie dostaniemy do ręki zadrukowanego papieru z napisem akcja lub obligacja. Pamiętajmy, że w obrocie giełdowym istnieje system komputerowy, który odnotowuje i księguje wszystkie transakcje. Właściciel akcji lub obligacji dostaje jedynie wydruk z komputera, potwierdzający zawarcie transakcji.W prasie, radiu czy telewizji czasami słyszymy, że rozpoczyna się publiczna sprzedaż nowych akcji kolejnego, prywatyzowanego przedsiębiorstwa państwowego. Jeżeli wówczas zdecydujemy się je kupić, to oznacza, że transakcję przeprowadzamy w ramach pierwszej oferty publicznej danej emisji akcji. Akcje są sprzedawane poprzez sieć banków na terenie kraju. Po zakończeniu sprzedaży trafią po paru tygodniach na giełdę. To samo dotyczy obligacji. 

Kupowanie akcji w ofercie publicznej wymaga od nas pewnego namysłu. Nie możemy płacić za kota w worku. Dlatego zanim udamy się do okienka bankowego z pieniędzmi warto przeczytać wcześniej prospekt emisyjny spółki, która wyemitowała akcje. Prospekt zawiera wszystkie najistotniejsze informacje, dotyczące przedsiębiorstwa. W jego zrozumieniu możemy liczyć na wyjaśnienia maklera. Przeglądając prospekt, warto zwrócić uwagę na rozdziały dotyczące perspektyw rozwoju spółki i ryzyka związanego z zakupem jej akcji. Nie zapomnijmy przeczytać jaką minimalną liczbę akcji można kupić. Niektóre spółki określają ich liczbę na 5 lub 10. Nie należy pomylić ceny nominalnej akcji z ceną sprzedaży. Płacić za akcje będziemy według tej drugiej ceny. 

Każdy, kto już kupił papiery wartościowe podczas ich pierwszej publicznej oferty będzie je chciał po jakimś czasie sprzedać. Z kolei osoby, które nie dokonały tutaj transakcji, mogą to zrobić później na rynku wtórnym. Wszyscy spotkają się więc na giełdzie. Handlowaniem papierów wartościowych zajmują się biura maklerskie. Po wybraniu biura, którego zakres i cennik usług uznamy za najbardziej korzystny, makler założy nam rachunek papierów wartościowych. Na rachunek trafiać będą pieniądze po sprzedaży akcji lub obligacji. W przypadku ich zakupu musimy zgromadzić na rachunku odpowiednią sumę powiększoną o marżę maklerską. 

Przy każdej operacji najważniejsza jest cena, którą ustalamy sami. Jeżeli godzimy się na taką cenę, jaką ustali rynek dajemy zlecenie "po kursie dnia". Wówczas musimy liczyć się z tym, że może ona wzrosnąć lub spaść na najbliższej sesji o 10 proc. - w przypadku akcji lub o 5 proc. - w przypadku obligacji. Takie maksymalne widełki - poza sytuacjami wyjątkowymi - dopuszcza regulamin giełdy. Jeżeli cenę wyznaczamy sami, dajemy zlecenie z limitem ceny. Wówczas sprzedając papiery wartościowe, wpisujemy najniższą cenę po jakiej chcemy je odstąpić. W przypadku zakupu - cenę najwyższą po jakiej chcemy kupić. Zdarza się, że jesteśmy uparci i chcemy dokonać transakcji w całości po ściśle ustalonym kursie, albo nie dokonać jej wcale. Jeśli posiadamy nie więcej niż 30 papierów wartościowych (mała pula akcji), wówczas dajemy zlecenie "wszystko albo nic". Na koniec trzeba określić, ile dni nasze zlecenie ma być ważne. Jeżeli tego nie zrobimy, makler będzie je realizował do końca następnego miesiąca, licząc od daty jego złożenia. Oczywiście nawet najbardziej poprawne wypełnienie formularza nie sprawi, że kupiliśmy lub sprzedaliśmy akcje lub obligacje. O tym zadecyduje rynek, który napędzają dwie tajemnicze siły podaż i popyt. To one ostatecznie ukształtują cenę na giełdzie. Jeżeli trafnie ją przewidziałeś to zostałeś inwestorem.

Tryby giełdy

Rynek giełdowy w Polsce jest dostępny dla każdego. Powszechność oznacza, że inwestorami mogą być zarówno instytucje (przedsiębiorstwa, spółki, banki, firmy ubezpieczeniowe), jak i indywidualne osoby (także z zagranicy). Ktokolwiek jednak kupuje lub sprzedaje papiery wartościowe na giełdzie, zobowiązany jest korzystać z pośrednictwa licencjonowanych maklerów. 

Rynek giełdowy w Polsce jest dostępny dla każdego. Powszechność oznacza, że inwestorami mogą być zarówno instytucje (przedsiębiorstwa, spółki, banki, firmy ubezpieczeniowe), jak i indywidualne osoby (także z zagranicy). Ktokolwiek jednak kupuje lub sprzedaje papiery wartościowe na giełdzie, zobowiązany jest korzystać z pośrednictwa licencjonowanych maklerów. 

Maklerzy pracują w zespołach nazywanych biurami maklerskimi. Przed przystąpieniem do pracy poszczególne biura muszą kupić udział na giełdzie (która sama jest spółką akcyjną, lecz o nie komercyjnym charakterze), stając się tym samym jej członkiem. Dom maklerski zyskuje w ten sposób prawo do przyjmowania zleceń od klientów "z ulicy" i przekazywania ich na "parkiet" giełdy. Za pośrednictwo maklerzy pobierają określoną prowizję od swoich klientów. Prowizję płaci zarówno kupujący, jak i sprzedający papiery wartościowe. Wysokość opłat uzależniona jest od wielkości zawieranych transakcji. Im wyższe sumy wchodzą w grę, tym niższa (procentowo) jest marża. Prowizja jest pobierana głównie za zawarcie przez klienta transakcji oraz za jej rozliczenie, a więc zapłatę w gotówce lub dostarczenie w terminie zakupionych papierów wartościowych. Ryzyko błędnego rozliczenia bierze na siebie biuro maklerskie. Klient zawsze musi otrzymać na czas pieniądze lub papiery wartościowe.

W celu zakupienia lub sprzedaży akcji klienci kontaktują się wyłącznie ze swoimi biurami maklerskimi, które przekazują na giełdę oferty z ceną. Wszystkie oferty zakupu i sprzedaży, jakie napłyną z kraju, są ze sobą konfrontowane jednocześnie. Odbywa się to w dniu sesji na tzw. parkiecie giełdowym, gdzie dochodzi do ustalenia kursu. Wyznacza się tylko jeden kurs dnia, dla każdego papieru wartościowego osobno, obowiązujący wszystkich inwestorów i akcjonariuszy, których zlecenia trafiły na sesję. Nie można więc kupić taniej niż wynosi oficjalny kurs danej sesji, ani drożej sprzedać. Zaraz po zakończeniu sesji kursy akcji i obligacji wyświetlane są na tablicy świetlnej, górującej nad parkietem oraz rozpowszechniane przez środki masowego przekazu, elektroniczny system komputerowy KING i przekazywane do światowych agencji informacyjnych: Reuter i Telerate. Maklerzy mają teraz pełne ręce roboty. Nadszedł bowiem czas rozliczania zawartych transakcji, czyli wprowadzenie odpowiednich zmian na kontach klientów. Odbywa się to w systemie komputerowym, ponieważ czas ma tu kapitalne znaczenie.

Akcje i obligacje notowane na giełdzie w Warszawie fizycznie właściwie nie istnieją. Ich odpowiednikami są miejsca w pamięci komputerów, przyporządkowane numerom kont klientów. Zmiany w komórkach pamięci komputerów są szybkie, proste i bezpieczne. Na konta sprzedających trafiają pieniądze od kupujących, a na konta kupujących wpływają elektronicznie papiery wartościowe - akcje i obligacje. Przekazywanie papierów i pieniędzy musi odbywać się równocześnie, aby kupujący i sprzedający nie byli stratni. Giełda warszawska od samego początku przyjęła nowoczesny system obrotu papierami wartościowymi w postaci niematerialnej. Ma on same zalety, gdyż odpadają koszty ich drukowania, przechowywania i zabezpieczania. Więcej - oszczędza się czas dostarczania, sprawdzania, liczenia i księgowania akcji i obligacji przy każdej transakcji, która niekoniecznie musi dojść do skutku. Wyobraźmy sobie kłopoty z jednorazowym choćby przeliczeniem 200-300 tysięcy akcji, które muszą zmienić właściciela! Nie mówiąc już o możliwości ich zniszczenia, kradzieży lub fałszerstwa. Nad prawidłowością i bezpieczeństwem rozliczeń giełdowych czuwa Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych. Klienci biur maklerskich nie mają jednak żadnego kontaktu z tą instytucją. Konta klientów są znane jedynie maklerom danego biura - dla giełdy pozostają anonimowe. Zmiany na rachunkach klientów potwierdzane są w wysyłanych do nich wyciągach, które do złudzenia przypominają wyciągi bankowe. Jakie to proste, prawda!?

 

Co warto wiedzieć składając zlecenie na giełdę?

Wszyscy, którzy obracają akcjami stykają się z tymi samymi problemami. Nie wiadomo przecież czy akcje będą rosły, czy spadały. Być może ich cena w ogóle się nie zmieni. Dzięki temu, że inwestorzy podejmują w tym samym czasie różne decyzje, jedni kupują, drudzy sprzedają, obrót staje się faktem. W przeciwnym razie w ogóle nie byłby możliwy. Chociaż nikt dokładnie nie wie jakie kursy ukształtują się na najbliższej sesji, inwestorzy każdego tygodnia przekazują na giełdę tysiące zleceń z podanymi cenami. Jednak kursy nie mogą zmieniać się z sesji na sesję zupełnie dowolnie. Giełda warszawska posiada mechanizm obronny przed przypadkowymi wahaniami. Polega on na ograniczeniu zarówno jednorazowego wzrostu, jak i spadku kursu akcji do założonego z góry poziomu. Wartość górnego i dolnego dopuszczalnego poziomu zmian kursu określana jest jako procent ostatniej ceny akcji danej spółki. W Warszawie, podobnie jak na wielu innych giełdach, kursy mogą się wahać maksymalnie o 10% w górę i o 10 % w dół. Na przykład, gdyby cena akcji mogła wzrosnąć na skutek zleceń inwestorów teoretycznie o 15 czy 20 %, na sesji w Warszawie podnosi się kurs najwyżej o 10 %. Tak samo postępuje się przy spadku cen akcji. Przykładowo, jeśli cena akcji na ostatniej sesji wyniosła 10 zł, to na kolejnej może przyjąć wartość w widełkach 9 zł - 11 zł, dla kursu 20 zł widełki wyniosą 18 - 22 zł.

 

Oprócz przyjęcia maksymalnych zmian kursów obowiązują także ograniczenia minimalne. Dla ułatwienia liczenia i przejrzystości transakcji płaci się "równymi" liczbami. W związku z tym przyjmuje się ograniczenia minimalne. Dlatego kursy akcji wynoszące mniej niż 10 zł mogą się zmieniać minimalnie o 0,05 zł, powyżej 10 zł co najmniej o 0,1 zł. Zobaczmy na przykładzie jak to działa. Załóżmy, że ostatnia cena akcji jakiejś spółki wyniosła 4,8 zł. Jaki kurs maksymalny i jaki minimalny może ona osiągnąć na kolejnej sesji? Łatwo obliczyć, że 10 % ceny to 0,48 zł, co daje poziom górny 5,28 zł, a dolny 4,32 zł. Pułap maksymalny nie może przyjąć okrągłej kwoty 5,3 zł, gdyż byłoby to więcej niż 10 %. Podobnie pułap dolny nie może wynieść 4,3 zł. Dopuszczalna zmiana musi być nieznacznie mniejsza, aby zmieścić się zarówno w dolnym, jak i górnym ograniczeniu. Ostatecznie kurs może przyjąć wartość w widełkach 5,25 – 4,35 zł (czyli plus minus 9,375 %). Jeśli inwestorowi z jakichś powodów zależy bardziej na zrealizowaniu samej transakcji niż na dokonaniu jej po określonej cenie ma do dyspozycji tzw. zlecenie po kursie dnia (PKD). Oznacza to, że składający je akceptuje każdą cenę, która ukształtuje się na następnej sesji.

 

Propozycje cenowe zawarte w zleceniach klientów decydują o tym, jaki kurs dnia ustali się podczas sesji. Bywa tak, że kupujących dane akcje jest znacznie więcej niż sprzedających lub odwrotnie. Wówczas mamy nierównowagę na rynku. Jeżeli popyt jest znacznie większy od podaży, giełda ogłasza redukcję kupna (rk). Dla inwestora oznacza to, że nie będzie mógł kupić tylu akcji ile zamierzał. Jeśli zaś przeważa podaż nad popytem, giełda ogłasza redukcję sprzedaży (rs). Teraz z kolei sprzedający nie może sprzedać wszystkich akcji. W okresie wzmożonych zakupów zdarza się, że popyt przewyższa podaż więcej niż 5-krotnie. Nie dochodzi wówczas do zawarcia jakiejkolwiek transakcji, a na tablicy notowań pojawia się oferta kupna (ok). Jeśli zaś tendencja jest przeciwna i dochodzi do zmasowanej wyprzedaży akcji, mamy ofertę sprzedaży (os). Również w tym wypadku nie dochodzi do transakcji.

Ryzyko inwestowania w akcje

Obrót papierami wartościowymi jest bezpieczny. Rozumie się przez to, że nabywca akcji ma pewność, iż oferta spółki spełnia wymagane przepisami normy. Dzięki informacjom zawartym w tzw. prospekcie emisyjnym, który należałoby porównać do "księgi życia" firmy, można wyrobić sobie zdanie o przedsiębiorstwie, które sprzedaje się w ofercie publicznej. Niebezpieczeństwo, że do obrotu giełdowego trafią akcje bankruta, a nabywcy nie będą mieć o tym pojęcia, zostaje w ten sposób wydatnie zmniejszone. Ponadto emitent akcji zobowiązany jest do okresowego ujawniania swojej kondycji finansowej, co natychmiast odbija się w notowaniach giełdowych. Ryzyko związane z inwestowaniem w papiery wartościowe istnieje zawsze.

 

Trudno przewidzieć czy spółka będzie dobrze radziła sobie w szybko zmieniającej się rzeczywistości gospodarczej, czy zapał i czujność jej zarządu nie zostaną stępione, czy nie popełni on błędów w ocenie konkurencji i szybko zmieniających się gustów klientów. W przypadku obligacji ryzyko jest mniejsze. Ponosi się tu jedynie tzw. ryzyko rynkowe, które polega na tym, że inwestycja może nie przynieść nam spodziewanego dochodu. Przy obligacjach Skarbu Państwa nie ma tzw. ryzyka kredytowego. Nie musimy się obawiać, że dłużnik nie spłaci nam długu; zawsze odzyskamy włożony kapitał. Natomiast w przypadku akcji możemy stracić nie tylko zysk, na który liczymy, ale również część zainwestowanego kapitału. Tak więc nadzieja na szybkie dorobienie się może spełznąć na niczym. Ceny akcji często spadają z sesji na sesję w znaczącym procencie, na przykład na skutek niekorzystnych dla spółki informacji. Drobni akcjonariusze zazwyczaj dowiadują się o tym na końcu, w momencie spadku cen. Ale jest na to sposób. Należy wejść w posiadanie akcji wielu spółek, czyli zbudować tzw. portfel. Do tego potrzeba jednak wiedzy, doświadczenia i nieco większej sumy pieniędzy. Z pewnością po akcjach możemy spodziewać się nawet widowiskowych zysków. Warto jednak pamiętać, że jeśli spółka zbankrutuje, to akcjonariusze zawsze zajmą ostatnie miejsce w kolejce wierzycieli.

 

 

W Polsce dopiero uczymy się inwestować . Ponieważ rynek kapitałowy z akcjami i obligacjami odrodził się niedawno, podchodzimy do niego albo z nabożnym skupieniem, albo z wielkimi emocjami. Możliwość zysku podnieca, a nawet najmniejsza strata przeraża i paraliżuje. Jednak jak wykazały badania, akcjonariusz ma większe szanse na sukces niż na przegraną.

Jednego nie trzeba się obawiać - giełda to nie ruletka, na której wygrana lub przegrana zależy jedynie od przypadku i szczęścia. Nie istnieją inwestycje pozbawione ryzyka. Nawet lokata oszczędnościowa w banku jest narażona na ryzyko kursowe związane np. z gwałtownym wzrostem ceny dolara na rynku lub w związku z inflacją. Poza tym większość banków działających w Polsce też jest narażona na bankructwo. Ryzyko na giełdzie można kontrolować i ograniczać. Od nas samych zależy czy je poniesiemy lokując pieniądze w papiery wartościowe. Jeżeli lubimy emocje i mamy wystarczająco mocną psychikę - wtedy możemy zwiększyć ryzyko, inwestując na giełdzie. Ale jeśli drżymy nawet o najmniejszą część naszego kapitału, to lepiej zapomnieć o całej sprawie. Działanie wbrew sobie może skończyć się nie tylko stratami finansowymi, ale i załamaniem nerwowym. Oczywiście nasza odporność psychiczna na stres to tylko jeden z elementów składających się na decyzje inwestycyjne. Ważny jest również nasz wiek. Wiadomo, że między trzydziestką a pięćdziesiątką zwykle zarabiamy najwięcej. Ponosząc stratę finansową mamy duże szanse na jej odrobienie. Później może być już różnie. Dla ułatwienia sobie życia każdy powinien opracować na swój prywatny użytek plan inwestycyjny. Brzmi to groźnie, ale w praktyce wystarczy do tego kartka, ołówek i ...chwila czasu na zastanowienie.

Budując taki plan trzeba odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Najważniejsze, czy możemy w ogóle inwestować w danym momencie? Musimy dokładnie określić swój dochód dziś i w najbliższej przyszłości. Następnie ustalić stałe i konieczne wydatki. Czy masz rodzinę na utrzymaniu, jakie masz długi, ile pochłaniają ci raty za spłatę mieszkania? Czy za trzy miesiące nie będziesz musiał zrobić w nim remontu? Po takiej analizie można określić własną pozycję finansową i zdecydować, jaką część dochodów można zainwestować i na jak długo. Właściwe planowanie pozwoli nam przetrzymać rynkowe zniżki cen na giełdzie nawet o 20 - 30 proc. Jeżeli mamy wątpliwości, wówczas odłóżmy kupowanie papierów wartościowych na bardziej właściwy moment.

Pomówmy teraz o metodach ograniczania ryzyka związanego z zakupem określonych akcji na giełdzie. Najbardziej zdroworozsądkową metodą jest obserwacja wahań cen na giełdzie. Jeżeli liczymy, że jakaś firma będzie się rozwijać, to nie ma dla nas znaczenia, po jakiej cenie kupujemy jej akcje. Ewentualne straty, jakie poniesiemy kupując w czasie hossy zniwelujemy kupując w czasie zniżki cen. Generalnie jednak zarobimy na wzroście wartości nabytych akcji. Przy tej metodzie nie musimy przewidywać na bieżąco aktualnych tendencji kursowych na giełdzie. Inną metodą redukcji ryzyka związanego z grą giełdową jest zróżnicowanie portfela papierów wartościowych. Polega to na tym, żeby inwestować w akcje nie jednej, a kilku spółek.

Oczywiście i w tym wypadku trzeba uwzględnić szanse rozwoju takich firm. Dzięki temu zmniejszamy prawdopodobieństwo strat. Obligacje mają jeszcze niższy współczynnik ryzyka. Skarb Państwa gwarantuje nam otrzymanie z góry ustalonego procentu. Jeśli stać nas na ryzyko, wówczas możemy kupować akcje, które są przedmiotem krótkoterminowej spekulacji inwestorów. W takiej sytuacji mamy szansę na szybki zysk, ale musimy liczyć się z równie dużą stratą. W praktyce wielkość ryzyka jest wprost proporcjonalna do strat i zysków. Atmosfera parkietu giełdowego dodatkowo wykreowała spośród inwestorów "fundamentalistów" i "wykresowców". Ci pierwsi ślepo wierzą, że na ceny akcji wpływają przede wszystkim wyniki ekonomiczne spółek. Natomiast "wykresowcy", nie rozstając się z linijką i ołówkiem, wykreślają przeszłe i bieżące kursy. Na ich podstawie próbują przewidzieć swoją przyszłość. Obok nich istnieje jeszcze jedna kategoria graczy, zwalczanych bezskutecznie przez wszystkie giełdy świata. Wszystkimi możliwymi sposobami usiłują oni przejrzeć działalność firm notowanych na giełdzie. Na przykład słabą spółkę wykupuje firma o światowej renomie z olbrzymimi dochodami. Giełda zareaguje na ten fakt wzrostem cen, ponieważ wszyscy spodziewają się, że dotychczas podupadła firma zacznie rozkwitać. Ten, kto posiadł taką informację wcześniej, może kupić akcje tej spółki po dużo niższej cenie, wiedząc, że wkrótce nastąpi hossa. Są to najczęściej informacje poufne i wykorzystywanie ich jest nielegalne.

Jeżeli chodzi o inwestycje giełdowe, nie można przerażać się tym, że nie jest się ekspertem. A jak jest naprawdę z byciem ekspertem od giełdy? W naszych warunkach, powstającego dopiero rynku kapitałowego, praktycznie nikt nie ma jeszcze dostatecznej wiedzy. Trzeba mieć więc oczy i uszy szeroko otwarte. Nadmiar informacji tak samo przeszkadza w podjęciu decyzji jak jej niedostatek. Nie ma uniwersalnej dla wszystkich strategu inwestowania na giełdzie. Każdy musi wypracować własną.

Każdemu życzę sukcesów; nie wpadajmy w euforię po pierwszych zyskach i nie załamujmy się przy pierwszej stracie.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin