Ideologia i utopia.pdf

(1420 KB) Pobierz
Microsoft Word - Ideologia i utopia
0PRZEDMOWA DO WYDANIA
POLSKIEGO
Aleksander Wat w „Moim wieku. Pamiętniku mówionym", a także
w pośmiertnie wydanym zbiorze esejów „Świat na haku i pod kluczem"
wielokrotnie przywołuje rozmowę, jaka miała miejsce miedzy Goethem i
Napoleonem. Dwaj najwięksi mężowie swej epoki, Poeta i Cesarz, dys-
kutowali na zamku w Erfurcie o przeznaczeniu. „Naszym przeznacze-
niem jest polityka" - uciął rozmowę Napoleon.
Sam Wat nie komentuje tej wypowiedzi bezpośrednio. Wraca jednak
do niej wręcz obsesyjnie, jak gdyby upatrując w niej klucza mogącego
złamać zawiły szyfr naszego wieku. A także - szyfr jego osobistego losu,
znaczonego młodzieńczym oczarowaniem ideami komunizmu, a nastę-
pnie pozbywaniem się tego „zaczadzenia" wskutek wielokrotnych poby-
tów w komunistycznych więzieniach i wyniesionych zeń nieuleczalnych
cierpień ciała i duszy.
Istotnie, wymianę zdań pomiędzy Goethem a Napoleonem uznać
można za symboliczny znak wymiany epok. Poeta, ze swoją wiarą w
transcendentne powołanie człowieka i w Rozum jako narzędzie przy
pomocy którego jest on w stanie zapanować nad swym przeznaczeniem,
zamyka optymistyczną epokę Oświecenia, które sądziło, że obdarzona
Rozumem jednostka, jest w pełni autonomiczna i skłonna do dobrowol-
nego zawierania „umowy społecznej", regulującej zasady współżycia z
innymi, równie rozumnymi osobami.
Napoleon, nazwany przez Hegla „Rozumem na koniu" - a więc uz-
nany za wcielenie bezosobowego Rozumu Historycznego - nie podziela
już tamtych złudzeń. Jako czynny polityk, choć sam będąc Imperatorem,
wie że pojedynczy człowiek nie jest bynajmniej wolny ani w swych po-
stanowieniach, ani czynach, ani myślach, ani nawet - w motywacjach. Al-
bowiem we wszystkich tych zakresach podlega on zdeterminowaniu
przez wszechogarniający żywioł polityki. Tb w końcu on jest także - o
czym
1
2
nie zawsze się pamięta - twórcą pojęcia „ideologowie", które w chara-
kterze inwektywy stosował wobec swych politycznych antagonistów.
Musiało upłynąć wiele czasu napełnionego coraz bardziej krwawymi
walkami o posiadanie, przywileje i władzę, aby owa praktyczna wiedza
Cesarza stała się także udziałem filozofów. Marksizm, który z „walki
klas" uczynił credo i centralną zasadę interpretowania praw historii, w
pewnym sensie stanowi kontynuację i uszczegółowienie intuicji Na-
poleona,
Wiek dwudziesty, z jego „buntem mas" i próbami jego „rozwią-
zania" na drodze zaprowadzenia ustroju totalitarnego (już to w wersji
faszystowskiej, już - komunistycznej), doprowadził do ekstremalnego
punktu polityzację ludzkiego życia. Sfera polityczna wtargnęła we
wszystkie rejony egzystencji, nie wyłączając najbardziej osobistych.
Słowa Napoleona stały się przepowiednią codziennych doświadczeń
milionów ludzi, a nierzadko także - ich najgłębszym przeświadczeniem.
Niestety, było to z reguły doświadczenie przykre, bolesne, jeśli nie zgoła
tragiczne. Zarówno ci, którym przypadł w udziale los biernego
przedmiotu polityki (osławionej Heglowskiej „mierzwy Historii"), jak i
ci, którzy uważali się za jej podmiot, przekonali się poniewczasie, iż
uczestniczyli w czymś, co ich przerosło i nad czym zapanować nie było w
ich mocy. Polityka okazała się być nie tyle uległym instrumentem,
służącym do wypełniania świadomie formułowanych celów, co areną gry
ślepych sił i namiętności, której następstwa zaskakują i często przerażają
zarówno aktorów jak i reżyserów. Z drugiej strony, jak to widać już u
początków ery posttotalitarnej, przed polityką nie ma ucieczki. Nawet - i
zwłaszcza - gdy został obalony znienawidzony „stary reżim", ktoś musi
podejmować decyzję w imieniu innych, sprawować nad nimi władzę,
borykać się z party-kułarnością społecznych interesów, narażając się
przez to najprawdopodobniej na kolejny... żart historii.
Nasuwa się przeto pytanie, czy - skoro rzeczywiście polityka jest na-
szym nieodwołalnym przeznaczeniem - można ją zhumanizować, uczynić
racjonalną i poddaną kontroli autentycznie cennych dla ludzi wartości
tak, by intencje jej twórców możliwie minimalnie odbiegały od faktycz-
nych skutków?
Temu problemowi - w ostatecznym przesłaniu - poświęcona jest
przedkładana polskiemu czytelnikowi książka Karla Mannheima „Ideo-
logia i utopia".
zamiast troszczyć się w pierwszym rzędzie o systematyczność wywodów,
woli na gorąco reagować na epokę kryzysu, próbując różnych
„przymiarek" dla uchwycenia jego istoty. Trud rekonstrukcji zarówno
głównego problemu, jak i przewodniej idei uczonego zostaje
pozostawiony Czytelnikowi.
K. Mannheim jako współuczestnik, świadek, ale i ofiara dramatu
pierwszej połowy naszego stulecia, stawia sobie za cel nazwać i
wyartykułować jego główny wątek. Można go zrekonstruować w postaci
pytania: Dlaczego jest tak, że polityka, działalność podejmowana przez
ludzi po to, by zapanować i kierować ich zbiorowym losem, wymyka się
im z rąk i przeradza w narzędzie destrukcji i samodestrukcji?
Znaczenie i ranga twórczości K. Mannheima i jej do dziś
nieprzedaw-niona wartość polega na tym, iż nie zadowala się on
udzielaniem na to pytanie jedynie doraźnej odpowiedzi. Cały kompleks
kryjących się pod tą formułą problemów przenosi i rozważa na
płaszczyźnie teoretycznej. 1 jest w tej mierze nowatorem: aby
rozstrzygnąć kwestię nieskuteczności naszej wiedzy i przeciw
skuteczności działań; problem „niewierności" skutków wobec zamiarów,
konstruuje Mannheim całą oryginalną dyscyplinę - socjologię wiedzy. Z
miejsca też zostaje uznany - obok Maxa Schelera - za jej klasyka. Lecz w
tym przypadku los klasyka nie okazuje się godnym pozazdroszczenia. Al-
bowiem przez długi czas pozostaje on osamotniony, nie znajdując
wspólnego języka ani z Maxem Schelerem, teoretycznie mu najbliższym,
ani z panującymi naówczas teoriopoznawczymi orientacjami. Socjologia
wiedzy prowokowała nieomal wszystkich już swoją nazwą. Burzyła
granice między abstrakcyjnym, filozoficznym, a empirycznym poziomem
i sposobem traktowania swego przedmiotu. Co gorsza - rozszerzała
pojecie wiedzy tak dalece, iż obejmowało ono, prócz „teorii", również
wiedzę potoczną, zaangażowaną w praktykę, interesowną, stronniczą,
krótko mówiąc - „nieczystą". Toteż ataki na nią przyszły naraz ze
wszystkich stron. Wyklinali ją m.in. fenomenologowie, wyklinali też
neopozytywiści, jako apologeci wiedzy bezinteresownej i prawdy
bezwzględnie obiektywnej. Protestowali przeciwko „socjologu wiedzy"
sami socjologowie pod pretekstem, iż ta szczegółowa nauka nie ma
kompetencji do wypowiadania się na tematy epistemologiczne. Rzecz
szczególnie interesująca: socjologię' wiedzy zwalczali marksiści, bez
względu na to, że K. Mannheim aprobował tezę K. Marksa o bytowym
zakorzenieniu świadomości.
Cóż więc aż tak bulwersującego głosił autor „Ideologii i utopii", że
ściągała ona na siebie nie przebierającą w środkach krytykę tak dalekich
od siebie pod każdym innym względem autorów, jak K. Popper, F. Zna-
niecki i A. Schaff?
Odpowiedzieć na to pytanie to tyle, co w najbardziej lapidarnej for-
mie odsłonić zasadniczą ideę socjologii wiedzy K. Mannheima. Gdyby -
przynajmniej na chwilę - abstrahować od terminologii samego badacza,
powiedzieć by można: osią dramatu człowieka jest osobliwy dramat jego
wiedzy. Podczas, gdy od momentu powstania refleksji filozoficznej
stworzył on sobie ideał i wzorzec prawdy bezwzględnej i wiedzy uniwer-
salnej, to faktyczna historia świadczy, iż w rzeczywistości może on
osiągać wiedzę jedynie fragmentaryczną i prawdę nigdy ostateczną. Fi-
lozofia w swym głównym nurcie nastawiona była zawsze na
artykułowanie i propagowanie epistemologicznych powinności: pouczała,
o jaki gatunek wiedzy jedynie warto zabiegać. Zapatrzona w „niebo"
ideałów, gdzie królowała episteme, wiedza doskonała, przeoczała bądź
ignorowała te gatunki poznania, którymi faktycznie posługiwali się ludzie
w swych relacjach z przyrodą, kulturą i - nade wszystko - ze sobą
nawzajem. Doprowadziło to w efekcie do osobliwego rozdwojenia jaźni:
do specyficznej schizofrenii świadomości. Respektując i ceniąc wyłącznie
szlachetne ideały, w praktyce ludzkość korzystała przede wszystkim z
doksy, wiedzy „ciemnej", „brudnej", stronniczej, interesownej.
Taki stan rzeczy, trwając dostatecznie długo, zaowocował kryzysem.
Egzystencjalny jego wymiar to wyzwolenie się na skalę masową
irracjonalności społecznej, która, pogardzana, pozostawała poza na-
mysłem i kontrolą zwolenników autonomicznej teorii „czystej" wiedzy.
Wymiar intelektualny zaś to kompletna bezradność owej teorii wiedzy w
stosunku do ekscesów zbiorowej nieświadomości, tak chętnie
zawłaszczanej przez pozornie racjonalną ideologię.
3
„Ideologia i utopia" stanowi, jeśli tak można powiedzieć, teoretyczny
bestseller naszych czasów. Książka ta była w zasadzie pisana
dwukrotnie: w pierwszej wersji, po niemiecku, w roku 1929. Następnie,
już po emigracji autora z hitlerowskich Niemiec do Anglii, doszło do
opublikowania w roku 1936 wersji rozszerzonej o obszerny rozdział
wstępny oraz uzupełnionej rozprawą „Problem socjologii wiedzy".
Wydanie angielskie zostało opatrzone przedmową Louisa Wirtha,
profesora University of Chicago, amerykańskiego entuzjasty twórczości
K. Mannheima.
Podstawą niniejszego tłumaczenia jest edycja trzecia, niemiecka
(1952), a więc pisana na powrót w ojczystym języku autora. Konieczność
powtórnego przyswojenia jej czytelnikowi niemieckojęzycznemu pody-
ktowana była nie tylko tym, iż wydanie emigracyjne było pełniejsze, ale
przede wszystkim faktem, że „zaaresztowana" wersja pierwszego
wydania została zniszczona podczas bombardowania w 1943 r.
„Ideologia i utopia" po każdym przypadku swych kolejnych
narodzin wywoływała żywą, choć na ogół nieprzychylną reakcję.
Utrafiała bowiem najwyraźniej w ducha czasów, które usiłowała opisać i
poddać refleksji. Czasów, kiedy to wymarzone przez wieki utopie
ludzkości sprawiedliwej i szczęśliwej zamieniały się na oczach
wizjonerów w koszmarne ideologie; gdy „myślenie życzeniowe"
przetestowane przez społeczną i polityczną praktykę zmuszone było
rozpoznawać się jako „świadomość fałszywa".
Książka Mannheima, jak on sam wielokrotnie podkreśla, nie stanowi
zwartej i do końca spójnej całości. Składa się na nią pięć rozpraw
pisanych w różnych okresach i z różną intencją. Połączenie ich mimo
wszystko w całość bez uporządkowania, wykreślenia powtórzeń etc.
motywuje autor tym, iż mając świadomość bogactwa i złożoności
nękającego go problemu, decyduje się na „metodę okrężną". To jest:
2
V
2
Jeden z „przeklętych problemów" filozofii: problem niezbieżności
teorii i praktyki, uzyskuje w ten sposób nową szatę terminologiczną
otwierającą nowe horyzonty poszukiwań. Oto reprezentantem teorii jawi
się Rozum roszczący sobie prawa do bycia uniwersalnym, to znaczy -
niewrażliwym na czas i miejsce człowieka w historii. Praktyka pozostaje
natomiast we władaniu „rozumów partykularnych", świadomości
realnych podmiotów społecznych, rozszczepionych i skłóconych ze sobą.
Są one partykularne w kilku znaczeniach.
Po pierwsze: sposób postrzegania i całościowania świata w postaci
światopoglądu jest uwarunkowany chronologicznie: miejscem podmiotu
w danym punkcie dziejącej się historii;
Po drugie: w tej samej epoce, w ramach tego samego kulturowego
wzorca światoobrazowania, rozdwaja się on co najmniej z uwagi na to,
czy dany sub-podmiot zajmuje „odgórną" czy „oddolną" lokalizację w
przestrzeni społecznej; czy sprawuje on władzę, czy tylko jej podlega;
Po trzecie: nie dość, że nasza wizja świata jest zdeterminowana tem-
poralnie i spacjalnie, to jeszcze nie może ona być uniwersalna dlatego, że
niejako za plecami świadomości; tego, co werbalizowalne i komuni-
kowalne hic et nunc, zalega niezgłębiona sfera podświadomości i nie-
świadomości.
Przy tym jest tak, że właśnie owe ukryte przed samą świadomością
jej podziemne złoża stanowią siedzibę motywacji działania i myślenia.
Rzecz w tym, iż motywacje deklarowane ekspressis verbis zwykły się
nie pokrywać z tymi, jakie autentycznie powodują naszymi
zachowaniami i działaniami. Dlatego też ludzie są bez przerwy
zaskakiwani przez fenomen świadomości fałszywej, to jest takiej, w
której zachodzi podwójne przesunięcie: poznawcze i aksjologiczne.
Przesunięcie aksjologiczne zasadza się na podawaniu w charakterze
motywu postępowania interesu ogólnego tam, gdzie naprawdę operuje
wyłącznie interes partykularny. W następstwie tego aksjologicznego
podstawienia, dochodzi do sfałszowania statusu obrazu świata. Obraz ten
jest ogłaszany jako „obiektywny", podczas gdy może on być jedynie
intersubiektywny. W sytuacji, gdy o „prawdę obiektywną" konkurują
podmioty zbiorowe o sprzecznych, choć jednakowo partykularnych
interesach, dochodzi do szczególnego zjawiska „walki ideologicznej".
Pod pozorami, że jest to walka o wartość szlachetną - Prawdę jako taką -
w istocie chodzi o zapanowanie nad umysłami, ich zniewolenie bądź na
drodze „oczarowania" bądź zastraszenia po to, by zdezorientowani
ludzie stali się bezkrytycznymi wykonawcami danego interesu
politycznego.
Lecz to, co dotąd powiedziane, nie wyjaśnia jeszcze przyczyn, dla
których socjologia wiedzy wzbudziła tak ostre sprzeciwy. Twierdząc, iż
myślenie realnych podmiotów jest i musi być stronnicze, stanowiła
wyzwanie dla epistemologii obiektywistycznych. Dlaczego wszakże draż-
niła też marksistów, z którymi podzielała przecież pogląd o fundamen-
talnym uwikłaniu świadomości społecznej w społeczny byt?
Otóż dwie te koncepcje, w równym stopniu zafascynowane fenome-
nem „fałszywej świadomości", rozchodziły się radykalnie w momencie
podawania „recepty" przydatnej dla leczenia tej dewiacji.
Rozwiązanie marksistowskie jest aż nadto dobrze znane: likwidacja
zjawiska samookłamywania się świadomości jest tu wiązana z takimi
przemianami w społecznym bycie, by dzięki nim przestał on generować
przesłanki partykularności. Świadomość pojedna się ze sobą, przestanie
produkować wymyślne fantazmaty, gdy wszystkie podmioty odzyskają
równoprawne i równorzędne miejsca. Sprawiedliwe, uczciwe społeczeń-
stwo równych sobie jednostek nie będzie już niczym prowokowane do
okłamywania innych i siebie samego. Rewolucja, która ostatecznie przy-
wróci harmonię zakłóconą przez historię walki klas, zapewni też raz na
zawsze powszechną intersubiektywność wiedzy, a więc jej uniwersalność.
K. Mannheim nie podziela tego optymizmu i epistemologicznego
entuzjazmu. Uważa, że interesowność i partykularność to nie po prostu
przypadłości natury ludzkiej, ich skażenia, dające się usunąć przez po-
lityczne rozwiązania, ale - że jest to fakt wynikający z ograniczoności
ludzkiej kondycji. Jako istoty śmiertelne, historyczne jesteśmy „skazani"
na takie a nie inne miejsce w historycznym i kulturowym momencie
dziejów. Nie potrafimy wyrwać się z ram swoich czasów, żyć poza hi-
storią i kulturą. A ponieważ właśnie od nich dziedziczymy formy i - czę-
ściowo - treści, a także wartości „którymi myślimy", przeto wizja
automatycznego pojednania wszystkich we wspólnym myśleniu jest znów
jawną utopią. Marksizm, który odnosi prawa determinacji myślenia do
wszystkich podmiotów poza samym sobą, nadużywa odkrytej właśnie
przez siebie prawidłowości. Tak samo, jak każda inna wizja świata, rów--
nież i ta, jest tylko jedną z możliwych i cząstkowych. Jeśli marksista
miałby być konsekwentny, winien - relatywizując wszystkie typy świado-
mości do interesów życiowych ich podmiotów, zastosować tę procedurę
również do siebie samego.
4
Czym wobec tego różni się socjopoznawcze rozwiązanie problemu
„fałszywej świadomości" od jego rozwiązania marksistowskiego?
Jakkolwiek koncepcja K. Mannheima nie jest w kwestii sposobów
przezwyciężania źródeł i następstw myślenia iluzyjnego zbyt
jednoznaczna, różnica z marksizmem jest u niego zasadnicza. Od strony
formalnej wyraża się ona w dążeniu do zastąpienia tradycyjnej „teorii
ideologii" (której początki sięgają wieku XVIII) socjologią wiedzy
właśnie. Teoria ideologii bowiem jest swego rodzaju teorią ad noc,
powołaną do praktycznego zwalczania fałszów świadomości
stwierdzanych wyłącznie u politycznego przeciwnika. Posługuje się ona
„sztuką podejrzeń", metodą tropienia niejawnych interesów stojących za
rzekomym obiektywizmem i uniwersalizmem danego światopoglądu.
Ponadto traktuje ona ową skłonność do maskowania interesów
rzeczywistych, a więc - oszukiwania innych i samooszustwa - jako
historyczną, przejściową, akcydentalną przypadłość - społecznej
świadomości. Zniknie ona natychmiast, jak tylko sam byt społeczny zo-
stanie uzdrowiony. Bowiem w tej koncepcji ideologia jawi się jako sym-
ptom schorzenia społecznych stosunków: wyalienowana, nieadekwatna
świadomość stanowi w pewnym sensie jedyny możliwy sposób odzwier-
ciedlenia wyalienowanego bytu.
K. Mannheim ma do zarzucenia marksiście nie tylko to, iż jako kry-
tyk ideologii „widząc słomkę w oku bliźniego nie spostrzega we własnym
belki". Polemika w tym stylu, nazbyt często prowadzona, wiedzie doni-
kąd. Socjologia wiedzy ma ambicję zaniechać jałowej drogi wzajemnej
podejrzliwości i wytykania sobie niecnych zamiarów. Dąży do skonstruo-
wania ogólnej i totalnej teorii społecznych funkcji i społecznych uwikłań
świadomości podmiotu zbiorowego.
Punktem wyjścia staje się tu konstatacja, iż w naturze ludzkiej świa-
domości w ogóle leży zasada transcendowania rzeczywistości. Oparta jest
ona na swoistym pojmowaniu przez K. Mannheima istoty samej
podmiotowości. Otóż podmiot (tak indywidualny, jak zbiorowy), nie jest
bynajmniej kartezjańskim czy fenomenologicznym Ego Co- gito. Swoista
mu funkcja poznawcza jest uwikłana w nierozerwalny związek z całym
kompleksem funkcji wartościujących. Innymi słowy: człowiek jest istotą
tyleż racjonalną, co aksjologiczną. Zaś wartościowanie świata poprzedza
i uprzedza, a także włącza się do jego poznawania. Można ten fakt
ignorować czy od niego abstrahować, próbując stworzyć „wolne od
wartościowania" teorie wiedzy. Lecz wówczas one, zamiast badać
fenomen filtrowania poznania przez oceny, zapoznają tę notoryczną
procedurę i same przyczyniają się do umacniania iluzji, jakoby człowie-
kowi było dostępne poznanie wyzbyte wszelkich odniesień egzystencjal-
nych.
Socjologia wiedzy na odwrót: pragnie stawić czoła faktowi, iż czło-
wiek, jak to ujął Lukacs, jest istotą pytającą i odpowiadającą. A to zna-
czy, że na wyzwania rzeczywistości reaguje on nie tylko intelektualnie,
lecz jednocześnie - emocjonalnie i wolicjonalnie. W pewnej mierze
podchodzi on do sytuacji problemowej z a priori gotowymi odpowie-
dziami. Mają one kształt uprzedzeń, złożonych z kompleksu oczekiwań,
życzeń, lęków, nadziei ale również - stereotypów.
Problem „fałszywej świadomości" zatem w tym kontekście jest
pytaniem, na ile wyobrażenie o sytuacji realnej pokrywa się z jej
rzeczywistym obrazem. Kłopot jednak w tym, że „naga rzeczywistość"
dla człowieka nie istnieje i nie jest dostępna, ponieważ obie strony relaq'i
nie są wobec siebie obojętne. Aby mó$ się spełnić ideał „poznania
czystego", trzeba byłoby unicestwić człowieka jako człowieka, odrzeć go
z uczuć, woli, interesów, wartości - zamienić w osobliwą „maszynę do
produkowania wiedzy".
Jest to postulat i utopijny, i szkodliwy. Socjologia wiedzy, kładąc
akcent na pierwszy człon swej nazwy, domaga się, by abstrakcyjny ideał
3
V
2
jakiegoś ponadludzkiego Ja Transcendentalnego, zastąpić analizą realne-
go ludzkiego podmiotu.
A podmiot realny to podmiot ograniczony i uwarunkowany. Jeśli
pragnie się złagodzić, przekroczyć, zmniejszyć ciężar tych ograniczeń,
nie ma nic pilniejszego, niż je po prostu rozpoznać. Inaczej pozostaniemy
w ich podwójnej niewoli: łudząc się, że im nie podlegamy i nie korygując
błędów, jakie są ich nieuniknionym następstwem. Niewiedza o nieświa-
domych determinacjach świadomości nie jest bynajmniej równoznaczna
z ich unicestwieniem.
Koncepcja Mannheima nie sprowadza się do wygłaszania tez o by-
towym zakorzenieniu świadomości, jej partykularyzmie i do apeli o re-
spektowanie tych jej cech. W rozdziale „Socjologia wiedzy" autor
prezentuje projekt instrumentarium metod i procedur, za pomocą któ-
rych można je badać będąc teoretykiem wiedzy. W rozdziale IV-tym zaś
pokazuje, jak można by było zmniejszać i łagodzić doraźne, ale drasty-
czne, skutki konfliktów pomiędzy skłóconymi partnerami danej społe-
cznej całości. Chociaż on sam nie używa tej terminologii, projekt
consensusu opiera się u Mannheima na poszukiwaniu dróg komunikacji
nie tyle wbrew, co mimo rozbieżności interesów.
Obecność refleksji nad naukami politycznymi w pracy poświęconej
socjologii wiedzy zdaje się świadczyć, iż autor jest świadom niebezpie-
czeństwa rozdźwięku między teorią wiedzy a polityką. Sens terminu „po-
lityka" w czasach nowożytnych, a zwłaszcza współczesnych, ulegał
osobliwemu przeobrażeniu w porównaniu z jego znaczeniem etymolo-
gicznym. Kiedy Arystoteles określał człowieka jako „zoon politikon",
miał na myśli fakt, iż jest on istotą żyjącą w otoczeniu społecznym (polis)
i przez ten fakt zmuszaną do regulowania zasad tego współżycia. Z cza-
sem określenia „społeczny" i „polityczny" rozeszły się tak dalece, iż mo-
gły w pewnych przypadkach oznaczać wprost przeciwne interesy:
interesy społeczeństwa i interesy władzy skierowane na
podporządkowanie go sobie jako tylko przedmiotu rządzenia.
K. Mannheim pragnie, by te brutalnie rozdzielone aspekty współ-
życia z powrotem się zeszły; by każdy uczestnik zbiorowości mógł mieć
wpływ na jej losy. Aby to mogło nastąpić, konieczne jest stworzenie wa-
runków, w których każdy subpodmiot społecznej całości mógł bez obawy
i strachu formułować swoje życzenia i poddawać je pod otwartą dysku-
sję. Dzisiaj taki program wydaje się być banalnie oczywisty: powszechnie
już wiadomo, że demokracja stanowi najlepszy z najgorszych sposób do-
cierania się rozbieżnych dążeń. Pamiętać jednak trzeba, iż Mannheim pi-
sał swoje rozprawy w czasach, gdy Europa znajdowała się pod silnym
wpływem tendencji totalitarnych, które wydawały się najprostszym środ-
kiem zniesienia sprzeczności przez odgórne narzucanie „zasady
jedności", „jednego narodu, jednego wodza, jednego kraju".
Rozważania Mannheima na temat demokracji nie są wszakże w żad-
nym przypadku przebrzmiałe. Więcej, stają się niespodziewanie i aż bo-
leśnie aktualne w momencie, gdy system totalitarny wydaje się być
bezpowrotnie skompromitowany. I wówczas bowiem okazuje się, że zdo-
bycie wolności jest czymś różnym od jej konsumowania. Demokracja nie
jest możliwa bez wykształcenia się szczególnej, demokratycznej mental-
ności, ta zaś bez wychowania do demokracji, o które Mannheim dopo-
minał się we wszystkich swoich dziełach.
Zasadnicza idea tego wychowania została wszakże sformułowana
właśnie w zasadach socjologii wiedzy. Polega ona na uznaniu za fakt na-
turalny interesowności i partykularności poznania. I na nowym spojrze-
niu na kategorię „interesu": że nie jest on sam w sobie złym,
nieszlachetnym, wstydliwym. W końcu u źródeł każdej aktywności ludz-
kiej tkwi interes: termin oznaczający pierwotnie „bycie w"-inter es^ se.
Interes i zainteresowanie, „bycie w środku rzeczy" stanowią napęd
wszelkiej praktycznej i teoretycznej motoryki człowieka. Także i interes
partykularny nie jest sam w sobie niczym z gruntu złym. Autentyczne zło
i nieszczęście bierze się dopiero na skutek ukrywania jego partyku-
larnego charakteru, wskutek nieświadomego albo zgoła celowego przed-
stawiania go jako interesu ogólnego.
kanonu klasyki humanistycznej nie mogło być z powodów ideologicznych
wcześniej udostępnione polskiemu czytelnikowi.
Lecz bez wątpienia książka ta ma szanse znaleźć dużo większy krąg
odbiorców. Warto ją zalecić wszystkim, którzy zaangażowani są w two-
rzenie podwalin ustroju i społeczeństwa demokratycznego. Daje ona wie-
le do myślenia na temat, czy rzeczywiście refleksja nad fenomenem
„fałszywej świadomości" i jej wielorakich form może zostać odłożona do
lamusa z momentem, gdy została zdemaskowana fałszywa świadomość
totalitaryzmu. Mannheim sugeruje, iż zagrożenie alienacją jest nieodłą-
czne od wszelkiej świadomości, dlatego nikt i nigdy nie może czuć się
przed nią raz na zawsze ubezpieczony. W świetle jego rozważań wątpliwe
stają się też do niedawna modne na Zachodzie hasła „końca wieku ideo-
logii".
Myśl ludzka, działająca wedle reguły „transcendowania rzeczywisto-
ści", zawsze skazana jest na oscylowanie między utopią - tym, czego je-
szcze nie ma, a ideologią - tym, czego już nie ma. Nie może poza ten
schemat wyjść, ale może i powinna uczyć się krytycyzmu w stosunku do
własnych projekcji. Jeżeli nie opanujemy sztuki auto-podejrzliwości, nie
wyrobimy w sobie czujności na skłonność projekcji do uważania się za
fakty, dopóty zagraża nam na nowo popadniecie w stan
nierzeczywistości.
Realizm socjologii wiedzy jest godny przemyślenia. Nawołuje nas ona
do rewaloryzacji pojęcia interesu, zwłaszcza odkąd teoria ideologii na-
piętnowała go jako ewidentne zło, żyjemy w osobliwym rozdwojeniu: da-
lej kierujemy się nim w życiu, lecz też dalej się go wstydzimy.
Tymczasem nie ma pewności, czy otoczony szacunkiem interes ogólny
może stać się wiarygodny na innej drodze, aniżeli ścieranie się,
docieranie interesów partykularnych i szukanie w nich minimum
wspólnoty. O tym, jak to czynić metodycznie, nie zdając się wyłącznie na
kosztowne próby i błędy - traktuje „Ideologia i utopia".
>
Jadwiga MiziŃska
5
Jakie są powody, by sięgać dzisiaj po lekturę „Ideologii i utopii"? Dla
profesjonalistów - filozofów, socjologów, politologów - takie pytanie jest
po prostu nie na miejscu; można tylko ubolewać, że dzieło należące do
4
V
PRZEDMOWA
Książka Karla Mannheima „Ideologia i utopia" została wyczerpana
w ciągu dziesięciu lat Wydanie drugie ukazało się w 1929 r. Jedna trzecia
tego nakładu doczekała się jeszcze początków Trzeciej Rzeszy, której
władcy zapomnieli wyraźnie jej zakazać; sprzedawano ją jeszcze do
chwili, gdy w roku 1943 nalot bombowy zniszczył resztę nakładu. Tb
zapomnienie jest tym bardziej zdumiewające, że Karl Mannheim wręcz
proroczo zdemaskował sens i bezsens ideologii faszystowskiej - tego
konglomeratu filozofii mającej swe korzenie w irracjonalizmie i
zmitologizowanej historii - choć na podstawie praktyki mógł wówczas
analizować tylko wersję włoską tej ideologii. Tym, czego Karl Mannheim
nie był w stanie przewidzieć, była jednak przepaść, do której miała
zaprowadzić Niemcy rezygnacja z racjonalnej analizy problemów
politycznych.
W roku 1933 Karl Mannheim musiał oddać swoją katedrę we Frank-
furcie. Aż do śmierci w roku 1947 wykładał socjologię w London School
of Economics and Political Science. Jego książka „Ideologia i utopia"
została w roku 1937 przy ścisłej współpracy amerykańskiego socjologa
Louisa Wirtha przetłumaczona na angielski. Pięć wydań, jakie ukazało
się od tego czasu, to dowód ogromnego sukcesu wydawniczego, ale także
i bolesnego doświadczenia, że wielka tradycja naukowa, wiodąca od
Kanta przez Karola Marksa i Maxa Webera do Mannheima, została w
Niemczech gwałtownie przerwana, znajdując po roku 1933 kontynuację
w świecie anglosaskim.
Socjologia wiedzy, tzn. nauka, która uczy, że myślenie nie jest abs-
trakcyjnym rezultatem kontaktu między podmiotem a przedmiotem, lecz
dokonuje się w „przestrzeni społecznej" i dlatego jest związane sytuacyj-
nie, znalazła w USA liczącego się przedstawiciela w osobie Louisa Wirt-
ha. Profesor Louis Wirth, prezes American Sociological Society, Society
of Social Research i współwydawca American Journal of Sociology,
który w roku 1952 nagle zmarł na zawał serca, wykładał przez ponad
trzy dzie-
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin