dlugoszgrunw.txt

(24 KB) Pobierz
"KRONIKA KONFLIKTU W�ADYS�AWA KR�LA POLSKIEGO Z KRZY�AKAMI W ROKU PA�SKIM 1410" oraz relacja Jana D�ugosza zawarta w spisanych przez tego znakomitego historyka dziejach Kr�lestwa Polskiego, zwanych potocznie "ROCZNIKAMI".

"Kronika Konfliktu" zachowa�a si� w skr�conym odpisie, sporz�dzonym w XVI w., jako podstawa kazania wyg�aszanego na uroczystym nabo�e�stwie odprawianym w�wczas w ka�d� rocznic� bitwy grunwaldzkiej. Orygina� powsta� w ko�cu 1410 r. lub na pocz�tku 1411 r. i by� dzie�em autora doskonale zorientowanego, niew�tpliwie naocznego �wiadka opisywanych wydarze�. Wydaje si�, �e autorem tym by� Zbigniew Ole�nicki, p�niejszy biskup krakowski i kardyna�, kt�ry 15 lipca 1410 r., jako sekretarz kr�lewski pozostawa� przy boku W�adys�awa Jagie��y w ci�gu ca�ej bitwy. Inicjatorem spisania "Kroniki" i jej redaktorem by� jednak, zapewne, Miko�aj Tr�ba, podkanclerzy koronny, z czasem arcybiskup gnie�nie�ski i pierwszy prymas Polski, zaufany kr�la i bezpo�redni kierownik polskiej polityki zagranicznej. Mo�na uwa�a�, i� "Kronika Konfliktu" odzwierciedla oficjaln� wersj� wydarze�, tak jak j� widzia� i chcia� przedstawi� sam kr�l W�adys�aw Jagie��o i jego najbli�si wsp�pracownicy.

Czytamy w niej:

"Kr�l... doszed�... do rzeki Wis�y i przez t� rzek� wraz z cz�ci� swych wojsk, kt�re w�wczas nie zebra�y si� jeszcze przy nim w ca�o�ci, a tak�e z dzia�ami, machinami i innym sprz�tem wojennym bez �adnej szkody i niebezpiecze�stwa przeprawi� si� po mo�cie wspania�ej konstrukcji.

Tak wi�c w pi�tek przed �wi�tem Ma�gorzaty kr�l roz�o�y� swe obozy w 3 mile od miasta D�br�wna... W tych obozach wypoczywa� przez dwa dni i wyruszaj�c z tych�e oboz�w w sam dzie� �w. Ma�gorzaty roz�o�y� si� obozem obok wzmiankowanego miasta. I przed wieczorem poleci� zdoby� rzeczone miasto nie rycerstwu swemu, lecz pospolitemu ludowi i tym�e [miastem] z miejsca, w ci�gu niespe�na trzech godzin si�� zaw�adn��.

Kr�l poleci� kapelanom przygotowa� si� do mszy, poniewa� nie m�g� wed�ug swego sta�ego zwyczaju wys�ucha� [dot�d] mszy, a to z powodu przeszkody, jak� stanowi�y wiatry wiej�ce, gdy wyruszano z oboz�w. I kiedy sam zatrzyma� si� na szczycie pewnego wzg�rza, a wojska stoj�ce wok� podziwia�y p�omienie ogni buszuj�cych po kraju, zdumiewaj�ce sw� liczb� i rozmiarami, dosz�a do kr�la wie�� o nadej�ciu wrog�w... Wszyscy zatem ludzie w wojskach uzbrojeni dosiedli koni, kt�re tylko dla u�ycia w bitwie przed nimi prowadzono. Kr�l zasi� przyst�pi� wtedy do boskiego obowi�zku wys�uchania mszy, modl�c si� pokornie na kl�czkach.

Kr�l... sam za� dosiad�szy konia, w�asn� osob� pospieszy� przyjrze� si� wrogom i natychmiast rozpocz�� ustawia� szyki na p�aszczy�nie pewnego pola pomi�dzy dwoma gajami, nast�pnie w�asn� r�k� dokona� pasowania do tysi�ca albo i wi�cej rycerzy, tak a� si� zm�czy� tym pasowaniem.

Przybyli do kr�la dwaj heroldowie, jeden [z nich] kr�la w�gierskiego, nios�cy kr�lowi [polskiemu] nagi miecz z ramienia mistrza, drugi, ksi�cia szczeci�skiego, dzier��cy w d�oni podobny miecz, przeznaczony przez marsza�ka ksi�ciu Witoldowi.

Na prawym skrzydle wyst�pi� do boju ksi��� Witold ze swym ludem, z chor�gwi� �wi�tego Jerzego i z chor�gwi� przedniej stra�y. Na kr�tk� zasi� chwil� przed samym rozpocz�ciem bitwy spad� lekki i ciep�y deszcz, [kt�ry] zmy� kurz z ko�skich kopyt. A na samym pocz�tku tego deszczu, dzia�a wrog�w, bo wr�g mia� liczne dzia�a, dwukrotnie da�y salw� kamiennymi pociskami, ale nie mog�y naszym sprawi� tym ostrza�em �adnej szkody.

Spotkali si� z wielkim zgie�kiem i niezmiernym p�dem koni w pewnej dolinie w ten spos�b, �e przeciwna strona z g�ry, a nasza strona r�wnie� z g�ry wzajemnymi ciosami razi� si� pocz�y.

Inna zasi� cz�� wrog�w spo�r�d tych�e wyborowych ludzi krzy�ackich zwar�a si� z najwi�kszym impetem i krzykiem z ludem ksi�cia Witolda i po bez ma�a godzinie wzajemnej walki liczni z obu stron polegli, tak i� ludzie ksi�cia Witolda przymuszeni byli do odwrotu. Ludzie ksi�cia Witolda przymuszeni byli do odwrotu. Tedy wrogowie �cigaj�cy ich s�dzili, i� ju� odnie�li zwyci�stwo i w rozproszeniu odbiegli od swych chor�gwi i szyku swoich hufc�w i przed tymi, kt�rych [uprzednio] do odwrotu zmusili, zacz�li [z kolei] uchodzi�. Niebawem, gdy pragn�li zawr�ci�, oddzieleni od swych ludzi i chor�gwi przez ludzi kr�lewskich, kt�rzy ich chor�gwie na wprost od skrzyde� przeci�li, przepadli albo wzi�ci [w niewol�] albo wyt�pieni mieczem. Ci zasi� kt�rzy... pozostali przy �yciu, powr�cili do swoich ludzi... i zn�w zwarli si� wzajemnie z wielk� chor�gwi� kasztelana krakowskiego, [z chor�gwiami] wojewody sandomierskiego, ziemi wielu�skiej, ziemi halickiej i wieloma innymi.

Zebrawszy si�y... mistrz... maj�cy ze sob� pi�tna�cie lub wi�cej chor�gwi... zapragn�� obr�ci� swe hufce przeciw osobie kr�la. Kr�l w�wczas, skoro Krzy�acy sprawiwszy szyki stali przeciw niemu, chcia� pochwyciwszy kopi� w d�o� z najwi�ksz� �mia�o�ci� skierowa� przeciw nim konia, lecz powstrzymany wbrew [swej] woli si�� i z najwi�kszym trudem przez dostojnik�w, nie m�g� uczyni� zado�� swym ch�ciom. Przeto pewien dobrze zbrojny rycerz z zakonu Krzy�ak�w, chc�c w pojedynk� zwr�ci� swego konia przeciw kr�lowi, podjecha� bli�ej ku niemu. Kr�l za� uj�wszy w d�o� sw� kopi� zrani� go �miertelnie w twarz i zaraz te� [Niemiec] przez innych z konia str�cony, pad� na ziemi� martwy.

Hufce mistrza z miejsca na kt�rym sta�y ruszaj�c przeciw kr�lowi, natkn�y si� na [nasz�] wielk� chor�giew i wzajem m�nie zderzy�y si� [z ni�] kopiami. I w pierwszym starciu mistrz, marsza�ek, komturzy ca�ego zakonu krzy�ackiego zostali zabici. Pozostali za�, kt�rzy ocaleli, widz�c �e mistrz, marsza�ek i inni dostojnicy zakonu polegli, zwr�ciwszy si� do odwrotu, cofn�li si� w owym czasie a� do swych, uprzednio roz�o�onych, tabor�w. W miejscu zasi� oboz�w liczni [wrogowie] widz�c, �e ucieczk� �adnym sposobem nie zdo�aj� uj�� �mierci, utworzywszy z woz�w jakoby wa�, tam�e wszyscy zacz�li si� broni�, lecz niebawem pokonani, wszyscy w paszczy miecza pogin�li. W owym za� miejscu wi�cej poleg�ych stwierdzono ni�li na ca�ym pobojowisku.

Krzy�acy... widz�c, i� wiele jeszcze by�o hufc�w kr�lewskich, kt�re [dot�d] nie wesz�y do bitwy, zobaczywszy te�, i� w�dz ich pad� zabity, rzucili si� do prawdziwej ucieczki i w rozsypce pocz�li pierzcha�. Kr�l zasi�... nie pozwoli� [swoim] �ciga� tak szybko uchodz�cych wrog�w, nie chc�c, aby lud [jego] oddali� si� ode� w rozproszeniu.

Nazajutrz wi�c rano kr�l poleci� �piewa� msze bardzo uroczy�cie... Po mszach przeto przez ca�y ten dzie� i podobnie przez nast�pny znoszono do kr�la wzi�te w bitwie chor�gwie wroga i przyprowadzano je�c�w. Przez trzy dni bez przerwy kr�l zatrzyma� si� na miejscu bitwy, w ci�gu kt�rych to [dni] przynoszono kr�lowi chor�gwie nieprzyjaci�, tak �e wszyscy mogli je ogl�da�. W tych dniach r�wnie� kr�l polski poleci� odszuka� w�r�d trup�w cia�o mistrza, a znalezione poleci� przywie�� do swego namiotu, owin�� w bia�e prze�cierad�o, okry� z wierzchu najdro�sz�, kr�lewsk� purpur� i z czci� na wozie odwie�� do Malborka. Pozosta�e za� zw�oki poleg�ych dostojnych m��w tak naszych, jak i nieprzyjaci�, z czci� i szacunkiem pochowa� kaza� w pewnym ko�ciele w pobli�u pola bitwy."

"Roczniki" Jana D�ugosza powstawa�y w ci�gu �wier�wiecza, poczynaj�c od 1455 r. Ich autor czerpa� wiadomo�ci o bitwie grunwaldzkiej z kilku wa�nych �r�de�. Mia�, przede wszystkim, dost�p do dokument�w przechowywanych w kancelarii kr�lewskiej. Z pewno�ci� korzysta� z orygina�u "Kroniki Konfliktu", zna� r�wnie� i uwzgl�dni� relacje krzy�ackie. Bardzo wiele przej�� te� z opowiada� uczestnik�w bitwy. Nale�eli do nich - ojciec i stryj kronikarza, a przede wszystkim kardyna� i biskup krakowski Zbigniew Ole�nicki, d�ugoletni zwierzchnik i protektor Jana D�ugosza. Czytaj�c D�ugoszowy opis wyprawy grunwaldzkiej musimy pami�ta�, �e jego autor, gor�cy patriota i sumienny badacz dziej�w ojczystych, nie by� wolny od osobistych uprzedze� i nie zawsze umia� obiektywnie oceni� przedstawiane przez siebie zdarzenia. Jako przekonany stronnik Zbigniewa Ole�nickiego reprezentowa� punkt widzenia wy�szej hierarchii ko�cielnej, a zarazem pot�nej grupy ma�opolskich mo�now�adc�w, w�r�d kt�rych kardyna� zajmowa� miejsce naczelne. Z niech�ci� i nieufno�ci� traktowa� D�ugosz Litwin�w, czyni�c tu wyj�tek tylko dla wielkiego ksi�cia Witolda. Nie lubi� dynastii jagiello�skiej i samego kr�la W�adys�awa Jagie��y, kt�rego pozna� ju� jako starca posuni�tego w latach. Pomimo tych wszystkich zastrze�e� relacja D�ugosza jest �r�d�em pierwszorz�dnym, przewy�szaj�cym wszystkie inne bogactwem zawartej w niej tre�ci. A oto jak j� opisuje:

"Kr�l polski W�adys�aw zwa�ywszy, �e nie zosta�a �adna nadzieja na zachowanie pokoju z Krzy�akami, rozes�a� listy i wici i nakaza� wszystkim panom, rycerzom i poddanym swojego Kr�lestwa Polskiego i podleg�ych mu ziem, by chwyciwszy za bro� ruszyli do Prus przeciwko Krzy�akom.

Kr�l W�adys�aw... przyby� nad Wis�� powy�ej klasztoru w Czerwi�sku, do miejsca gdzie by� ustawiony na �odziach most sporz�dzony w Kozienicach i dnia tego kr�l przeprawi� si� przez most i rzek�, a ca�e wojsko kr�lewskie sz�o za nim w ustalonym porz�dku z czterokonnymi wozami, wszystkimi bombardami, mn�stwem �ywno�ci i innymi ci�arami... Przy wej�ciu na most kr�l W�adys�aw postawi� wyborowy oddzia� zbrojnych rycerzy, by zapobiegali t�okowi i zamieszaniu w�r�d wchodz�cych. Nadto boki mostu zabezpieczy� pot�nymi belkami zwanymi kobyleniami, aby nikt si� do brzeg�w nie przybli�a�. Wszyscy musieli wchodzi� na most w najlepszym porz�dku z wozami, lud�mi i ko�mi. Potem, gdy ju� ca�e wojsko kr�lewskie przesz�o po mo�cie przez rzek� Wis��, na rozkaz kr�la most ten natychmiast rozebrano i sp�awiono do P�ocka celem przechowania na powr�t kr�la i wojska.

Kr�l polski W�adys�aw... pomaszerowa� ku miastu D�br�wnu, kt�re po niemiecku nazywa si� Gilgenburg, a kt�rego mury i baszty obmywa�y fale oblewaj�cego go naoko�o jeziora. Rozbija ob�z p� mili od D�br�wna, na polnej r�wninie, nad j...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin