rozdział 13.doc

(41 KB) Pobierz

13

W chwili gdy idę przez ulicę i mijam dziwny budynek, znajdujący się za rogiem staje na skrzyżowaniu Wiśniowej i Aston Martin Roadster staje i patrzę czy rzeczywiście Roman sobie poszedł. Czekam tam kilka minut aż jestem w pełni przekonana, że naprawdę go tam już nie ma i nie wróci w najbliższym czasie. Muszę odnaleźć Damena. Muszę dowiedzieć się co się z nim stało, dlaczego zniknął bez słowa. To znaczy czemu właśnie tej nocy na którą ona (my) czekaliśmy od czterystu lat, więc fakt że nie ma go tutaj przymnie przypomina mi że coś jest bardzo nie w porządku.

Lecz najpierw muszę znaleźć samochód. Nie możesz się poruszać po Orange Country bez niego. Więc zamykam oczy i pierwszą rzeczą jaką mam na myśli – błękitne jak niebo VW Bug – prawie jak takie jedno Shayly Sparks, najstarsze kolory które były dobierane do aut w Hillcrest High, tych do jeżdżenia. Pamiętałam jak miał idealnie okrągłe kształty, czarną tkaninę w środku, która wydawała się taka czarująca. Obraz ten był we mnie taki wyraźny – jakby auto to stałe przede mną, piękne i błyszczące.

Poczułam jak moje palce zginają się wokół klamki, czuje że jest taka miękka skurzana, tworzę sobie także jednego czerwonego tulipana, otwieram oczy i widzę że mój samochód jest gotowy.

Tylko nie wiem jak uruchomić silnik.

Zapomniałam sobie stworzyć kluczyki.

Ale przypominam sobie że coś takiego nigdy by nie zatrzymało Damena, ja po prostu zamykam oczy i uruchamiam go siłą woli, pamiętając dokładny dźwięk samochodu mojego ex-przyjaciela, Rachela, który zawsze stał na parkingu po szkole, i patrząc jak wszyscy w zazdrości spoglądają na to auto. Każdy by w nim chciał siedziec. Nawet na tylnim siedzeniu.

Kiedy silnik już wystarczająco popracował, ruszam w stronę Coast Highway. Poszukiwania zacznę od Montage, miejsca w którym mieliśmy się spotkać, skąd miałam go zabrać.

Ruch o tej porze jest ogromny przez co robią się korki, ale to mnie nie powstrzyma. Koncentruje się na wszystkich samochodach otaczających mnie, wiedząc że każdy ich ruch będzie wpływał na moją podróż. Przemieszczając się szybko i sprawnie prędko dostałam się na miejsce, szybko wskoczyłam do lobby.

Zatrzymałam się dopiero wtedy, gdy parkingowy zawołał za mną: - Hej, czekaj! Gdzie są kluczyki? – wstrzymałam oddech po tym jak dowiedziałam się jaką gafę popełniłam, nie zdając sobie sprawy że wyglądam nie mniej dziwnie, nie tylko nie mam kluczyków ale także butów i wyglądam jak siedem nieszczęść. Niechętnie przechodząc przez tą straszną aferę, biegnę do drzwi i krzyczę: - Nie martw się on działa automatycznie! – robie szybkie kroki w kierunku recepcji, i omijam długą kolejkę bardzo niezadowolonych z tego osób, które mają pełną piłeczek golfowych kijów i całego tego wyposażenia. Wszyscy narzekają na jakieś czterogodzinne opóźnienie. I czekają na następny poziom.

- Czy Damen Auguste tu był? – pytam, ignorując protesty za mną, nerwowo zaciskam palce na blacie aby się jakoś opanować. – Przepraszam, kto? – urzędniczka stojąca przede mną patrzy za mnie i spogląda na resztę ludzi takim wzrokiem jakby chciał powiedzieć: Nie martwcie się, wszystko będzie dobrze, szybko ją odprawie!

- Damen Auguste. – mówię bardzo powoli, zwięźle, z większym opanowaniem niż tak naprawdę mam. Ona zezuje mnie wzrokiem, jej  wargi ledwie się poruszają gdy mówi: - Przykro mi, ale te informacje są poufne. – porusza długim ciemnym końskim ogonem, następnie przerzuca nim przez ramię, tak jak zwykle to bywa gdy dana osoba kończy rozmowę.

Zwężam oczy, koncentruje się na jej bardzo pomarańczowej aurze, wiedząc że to oznacza iż jest pełna organizacji i samokontroli, jest to zaleta ale także i wada. Wiedząc że muszę znaleźć coś w niej co przeważy szale na moją korzyść. Muszę na nią zadziałać, ale tu jest pełno innych ludzi.

Patrzy na mnie, patrzy na parę za mną a potem mówi: - Przykro mi, ale musisz poczekać na swą kolej. Tak. Jak. Wszyscy.

Wiem że mam teraz tylko około dziesięciu sekund nim wezwie ochronę.

- Wiem. – mówię

- Naprawdę mi przykro. Tylko że…

Patrzy na mnie, jej palce wędrują ku telefonowi, a ja w tym samym momęcie chwytam ją za nos, ciągnę palec na jej cienkie usta, a później pod oczy które są zmęczone. Widzę w tym moją szanse.

Była zupełnie ogłupiała. Tak i zupełnie przemęczona tak bardzo, że niedawno jeszcze płakała każdej nocy bo sypia sama. Przeżywałam każdy straszny jej dzień, wszystkie takie dni – sceny takie jak to gdzie była, gdzie poszła, jakie były jej marzenia.

- Tak więc, dobrze… - przerywam, specjalnie, bo tak naprawdę nie wiem co mam powiedzieć. Tak więc chce powiedzieć prawdę, przynajmniej jakieś pozory prawdy, gdy trzeba kłamać można to robić w miarę realnie. – On się nie pojawił od czasu gdy był tu po raz ostatni… więc.. Nie jestem pewna czy w ogóle się pojawi – ciężko próbuje wydobyć jakieś łzy, ale jestem zaskoczona że poszło mi tak łatwo, cieszę się z tego, do czasu gdy zdaje sobie sprawę że płynące łzy są prawdziwe.

Ale kiedy patrzę na nią ponownie, jej wyraz twarzy się zmienił, wyraz jej twarzy się złagodził. – tak jakby się przetransformowała, jak by teraz była zupełnie inną kobietą, była pełna współczucia, solidarności, jedności, wiem że moja broń zadziałała. Jesteśmy teraz jak siostry, jak członkinie plemienia żeńskiego, niedawno porzuconych kobiet. I patrzę jak wystukuje coś na klawiaturze i widzę co ona widzi – litery na ekranie, pokazujące że nasz pokój apartament 309 jest jeszcze pusty. – Jestem pewna, że on się po prostu spóźnia. – mówi, choć w to w ogóle nie wierzy. W jej głowie wszyscy faceci to zwykłe szumowiny, i jest o tym zupełnie przekonana. – Ale jeśli pokażesz mi swój dowód, będę mogła wiedzieć że ty to ty. – ale zanim zdąży skończyć, ja odchodzę. Nie potrzebny jest mi klucz. Nie mogłabym tam wejść, nie mogłabym czekać. Musze iść do dwóch innych miejsc w których on mógłby być. Wskakuje do mojego samochodu i udaje się na plażę, modląc się że  go tam znajdę.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin