Harlequin na Życzenie 36 - Zakazany owoc.pdf

(1072 KB) Pobierz
765802901.001.png
Emilie Rose
Zakazana namiętność
765802901.002.png 765802901.003.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jej mąż. Kochała go. I nienawidziła. A teraz już go nie ma. Ból i poczucie
winy przepełniały Lynn Riggan. Chciała zakończyć to małżeństwo, ale nie w ten
sposób. Nigdy w taki sposób.
Ciesząc się na myśl o zdjęciu szpilek i obcisłej sukienki, zamknęła drzwi za
ostatnim z żałobników i oparła się o nie. Nienawidziła tej sukienki, ale to była jej
jedyna czarna rzecz bez nieprzyzwoicie głębokiego dekoltu.
- Wszystko w porządku? - Głos szwagra przerwał jej rozmyślania.
Wyprostowała się szybko i uśmiechnęła, ale nie udało jej się oszukać Sawy-
era.
Przemierzył chłodny, wykładany marmurem hol i stanął przed nią.
- Lynn?
- Myślałam, że wyszedłeś. - Nie podobało jej się, że widzi ją w takim stanie.
Jej świat się rozpadał i nie miała siły, żeby udawać, że wszystko będzie w porząd-
ku, nawet przed Sawyerem.
- Wróciłem na chwilę. - Strata młodszego brata była dla niego ciężkim cio-
sem. Smutek wypełniał jego niebieskie oczy, twarz pobladła, a błyszczące ciemne
włosy były potargane.
- Powinieneś wrócić do domu i odpocząć, Sawyer. - Proszę, odejdź, zanim
się załamię.
- Tak, pewnie tak. Ale czuję się tak bardzo... samotny. - Przeczesał dłonią
włosy, ale nie udało mu się ich ułożyć. Jeden z kosmyków opadł na czoło, upodab-
niając go bardziej do licealisty niż trzydziestodwuletniego dyrektora prywatnej
firmy komputerowej. - Cały czas czekam, aż Brett wejdzie tymi drzwiami i krzyk-
nie: „Mam was!"
Tak, Brett lubił okrutne żarty. Kilka razy ją obrał sobie za cel. Jego najgor-
szym dowcipem był finansowy bałagan, który teraz musiała uporządkować. Ale
nawet on nie mógłby upozorować tego tragicznego wypadku, w którym zginął.
Sawyer spojrzał jej w oczy.
- Dasz sobie radę sama?
Zagryzła wargę, objęła się ramionami i odwróciła wzrok, unikając jego spoj-
rzenia.
- Nic mi nie będzie.
Oczy piekły ją z braku snu, a mięśnie bolały od chodzenia w kółko całą noc.
Żałowała, że znalazła ten klucz w jego rzeczach osobistych, które odebrała w szpi-
talu. Gdyby nie znalazła klucza, nie otworzyłaby sejfu. A gdyby nie otworzyła sej-
fu...
Wzięła niepewny wdech, a potem kolejny, próbując opanować panikę.
Co teraz?
Szukała polisy ubezpieczeniowej, żeby pokryć koszty pogrzebu, a zamiast
tego znalazła wyciągi z pustych kont i dziennik, w którym jej mąż napisał, że nigdy
jej nie kochał i że szukał przyjemności w ramionach innych kobiet, tak fatalną była
kochanką. Skatalogował wszystkie jej wady z okrutną szczegółowością.
- Lynn? - Sawyer uniósł jej podbródek dotknięciem ręki. - Czy mam dziś z
tobą zostać? Mogę przespać się w gościnnym.
Nie, nie możesz. Przeprowadziła się do pokoju gościnnego wiele miesięcy
temu i gdyby znalazł tam jej rzeczy, dowiedziałby się, że nie wszystko w domu
Rigganów było w porządku. Nie chciała mówić Sawyerowi, że między nią i Bret-
tem psuło się od miesięcy i że podejrzewała męża o romans. Rozmawiała nawet z
prawnikiem na temat rozwodu, ale Brett zrzucił problem na swoje przepracowanie i
namówił ją, żeby dała mu jeszcze jedną szansę. Mimo że w głębi duszy była temu
przeciwna, dała się przekonać, że dziecko ich zbliży. Wtedy poszli do łóżka ostatni
raz. Chwilę przed tym, zanim znalazła dowód jego niewierności, straciła panowanie
nad sobą i wyrzuciła go z domu. Parę minut później zginął w wypadku.
- Nie, wszystko w porządku. - Jej głos załamał się przy ostatnim słowie i
przeszedł ją dreszcz. Nie miała pieniędzy, nie miała pracy, zalegała z płatnościami
za dom i samochód i nie wiedziała, jak je uregulować. I jakby to nie wystarczyło...
Poczuła, że znalazła się na krawędzi załamania. Przycisnęła dłoń do brzucha,
modląc się, żeby zbliżenie z mężem, które miało miejsce trzy dni temu, nie zaowo-
cowało potomkiem. Kochała dzieci, zawsze chciała mieć dużą rodzinę, ale teraz nie
wiedziała, jak ma utrzymać siebie, a co dopiero dziecko.
Sawyer objął ją, przerywając to pasmo użalania się nad sobą. Po chwili pod-
dała się, położyła głowę na jego ramieniu i egoistycznie wchłaniała jego ciepło i
siłę rąk.
W pewnym momencie z jej piersi wyrwał się cichy szloch. Zacisnęła zęby i
napięła wszystkie mięśnie. Będzie silna, nie podda się.
- Ciii - wymruczał z ustami przy jej skroni.
Poczuła ciepło jego oddechu na skórze i dłonie na swoich plecach. Dotarł do
niej przyjemny zapach jego wody po goleniu i przeszedł ją kolejny dreszcz. Prze-
rażona, próbowała się uwolnić, on jednak trzymał ją mocno. Poczuła, jak jego pier-
sią wstrząsa łkanie i na jej szyję spływają gorące łzy. Łzy Sawyera.
Ścisnęło ją w gardle i ogarnął nagły przypływ współczucia. Sawyer był obok
niej, kiedy musiała zidentyfikować ciało Bretta i w trakcie załatwiania wszystkich
formalności pogrzebowych. Przez cały czas ukrywał swój ból. Tym bardziej wzru-
szająca była ta nagła utrata kontroli.
- Wszystko będzie w porządku - powtórzyła nic nieznaczące słowa, które tak
wiele razy słyszała przez ostatnie kilka dni. - Poradzimy sobie z tym, Sawyer.
Objęła go i poklepała po plecach. Szeptała mu uspokajające słowa do ucha,
ale wiedziała, że nic, co powie lub zrobi, nie zmieni przeszłości. Nie mogła spro-
wadzić Bretta z powrotem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin