Lykken Laurie - Niespełnione obietnice.pdf

(337 KB) Pobierz
329061709 UNPDF
LAURIE LYKKEN
NIESPEŁNIONE OBIETNICE
Tytuł oryginału OH, PROMISE ME
ROZDZIAŁ 1
Meredith Miller dokończyła makijaż i spojrzała na swoje odbicie w
lustrze, gdy na korytarzu rozległ się dzwonek. Rzuciła niebieski tusz do
rzęs na toaletkę, po czym poderwała się z krzesła. Uniosła rąbek długiej,
różowej spódnicy, żeby jej nie przydepnąć i wybiegła ze swojego pokoju.
- Otworzę. To na pewno Zak - krzyknęła, zbiegając po schodach.
Długie blond włosy rozsypały się na wszystkie strony. Musiała
przytrzymać ręką mały różowy kapelusik, żeby nie spadł jej z głowy.
Dobiegła do drzwi i niecierpliwie pociągnęła za klamkę.
- Psikus albo fant! - zawołały chórem dzieci. Meredith poczuła
rozczarowanie, ale nie dała po sobie tego poznać. Uśmiechnęła się do
trójki przebierańców.
- Kogo my tutaj mamy?
- Ja jestem przebrany za diabła - odparł najstarszy chłopiec, który
miał na głowie duże czerwone rogi.
- A ty kim jesteś? - zapytała małą dziewczynkę ubraną w błękitną
sukienkę.
- Księżniczką - odparła. Kiedy się uśmiechała, Meredith zauważyła,
że jest szczerbata. - Czy ty też jesteś księżniczką? - zapytała mała.
- Nie - odparła Meredith. - Nie jestem księżniczką, tylko solniczką.
Zobaczcie. - Pochyliła się lak, żeby dzieci mogły obejrzeć jej kapelusik. -
Tędy wysypuje się sól - wyjaśniła, wskazując na dziury w aluminiowej
folii, którą owinięty był kapelusz.
- Ojej. - Mała była najwyraźniej rozczarowana.
- Wiem, że solniczką nie jest ani w połowie tak zachwycająca jak
księżniczka - zgodziła się Meredith.
- Nie szkodzi, i tak jesteś piękna - powiedziała dziewczynka z
zachwytem w głosie. - Mogłabyś być księżniczką.
Meredith uśmiechnęła się.
- W takim razie zostanę księżniczką solniczek. Co ty na to? -
Dziewczynka zachichotała. Wtedy Meredith zwróciła się do najmłodszego
chłopca, który miał na sobie bardzo dziwny kostium. - A kim ty jesteś?
Potworem? - zapytała.
- Nazywam się Tooey - odparł, po czym skrzyżował ręce na
piersiach.
- Tooey nie lubi Halloween i nie potrafi zrozumieć, dlaczego
wszyscy się wtedy przebierają - wyjaśnił jego starszy brat. - Nie chciał
założyć kostiumu, ale mama postawiła na swoim i przebrała go za smoka.
Jednak on wciąż powtarza, że woli być sobą.
- Nazywam się Tooey - powtórzył stanowczo malec.
- Proszę, Tooey. - Meredith wzięła z miski stojącej na korytarzu
pełną garść słodyczy i wrzuciła dwa batony do plastikowej dyni malca. -
Szczęśliwego Halloween! - dodała, po czym obdarowała łakociami
pozostałą dwójkę dzieci. Wszyscy podziękowali, a potem pobiegli do
następnego domu.
Meredith wyszła przed dom, rozejrzała się dookoła, ale nigdzie nie
dostrzegła Zaka Drake'a. Przeszył ją chłód. Zrezygnowana weszła do
domu i zatrzasnęła za sobą drzwi. Pogoda nie sprzyja wydekoltowanym
przebierańcom, pomyślała Meredith. Przed wyjściem na imprezę do Claire
Hubbard będzie musiała włożyć płaszcz.
- Meredith, kto to był? - zapytała mama, kiedy córka weszła do
kuchni. Wszyscy siedzieli przy stole i jedli kolację. - Zak?
- Niestety nie. To tylko mali przebierańcy. - Meredith westchnęła. -
Umówiliśmy się z Zakiem, że przyjdzie do mnie wcześniej, żeby mógł
przebrać się w kostium, zanim pojedziemy na przyjęcie do Claire. Ale
zaczyna się robić późno, a jego wciąż nie ma. Co się mogło wydarzyć?
Może coś mu się stało?
- Prawdopodobnie rozmyślił się i nie przyjdzie. Pewnie nie ma
ochoty nakładać tego starego, cuchnącego kostiumu, który wygrzebałaś
dla niego w sklepie z używanymi rzeczami - powiedziała uszczypliwie
Tiffany, siedemnastoletnia siostra Meredith.
- To prawda, że znalazłam ten kostium w sklepie z używanymi
rzeczami, ale wcale nie cuchnie! - zdenerwowała się Meredith.
- Spokojnie, dziewczyny - wtrąciła się mama. - Nie kłóćcie się.
- Prawdopodobnie utknął gdzieś w korku - powiedział pan Miller. -
W końcu dzisiaj jest Halloween. Na ulicach grasuje cale mnóstwo trolli i
chochlików, którzy na pewno blokują ruch.
- Pewnie masz rację - zgodziła się Meredith. - Ale jeżeli się
spóźnimy, Claire będzie na nas naprawdę wściekła. Włożyła wiele pracy i
wysiłku w przygotowanie tego przyjęcia. Zaprosiła wszystkich znajomych
z kółka teatralnego. Wiecie, że już niedługo wystawiamy Pingwiny pana
Proppera.
- Pingwiny pana Proppera - powtórzyła Tiffany, mrużąc oczy. - Czy
nie mogliście wymyślić czegoś lepszego? Przecież to bajka dla dzieci. -
Pomimo że Tiffany była tylko dwa lata starsza od Meredith, często
zachowywała się tak. jak gdyby miała co najmniej dziesięć lat więcej.
- Po prostu jesteś zazdrosna - odparła Meredith. Zawsze, kiedy się
kłóciły, pani Miller mówiła do nich w ten sposób. Jednak Meredith
wątpiła, żeby siostra zazdrościła jej. że zajmuje się kostiumami dla
aktorów. Wiedziała, że Tiffany nie lubi szyć.
- Jeżeli naprawdę martwisz się o Zaka, to czemu do niego nie
zadzwonisz? - zaproponowała pani Miller, zanim Tiffany zdążyła
powiedzieć coś złośliwego.
- Dobry pomysł - stwierdziła Meredith. Właśnie miała podnieść
słuchawkę, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.
- Założę się, że to Zak - powiedział tata. Ale kiedy dzwonek nie
przestawał dzwonić, zmienił zdanie. - Nie, chyba nie mam racji. To
prawdopodobnie kolejni poszukiwacze słodyczy.
- Meredith. nie zawracaj sobie tym głowy. Tiffany pójdzie otworzyć,
a ty dzwoń - dodała mama. Tiffany niechętnie podniosła się z krzesła, po
czym wyszła z kuchni. Meredith wykręciła numer do Zaka.
- Tak? - Usłyszała w słuchawce głęboki głos.
- Zak? - powiedziała niepewnie. Nigdy nie miała pewności, czy
rozmawia z Zakiem, czy z jego ojczymem. Philem Gannem. Mieli takie
podobne głosy. - To ja, Meredith.
- Cześć. Meredith - odparł Zak. Nie sprawiał wrażenia szczęśliwego.
- Cześć. Dlaczego jeszcze cię tu nie ma? - zapytała. - Myślałam, że
przyjedziesz trochę wcześniej.
- Phil jeszcze nie wrócił z pracy - wyjaśnił Zak. - Czekam na niego,
żeby dał mi samochód. Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że to właśnie
on teraz dzwoni.
- Niestety, to nie on. - Meredith była urażona. - Jeżeli Phil się nie
pojawi, to jak dostaniemy się na przyjęcie do Claire?
- Chyba ktoś będzie musiał nas podwieźć - odparł Zak. Meredith
Zgłoś jeśli naruszono regulamin