Buenos días.docx

(16 KB) Pobierz

- Buenos días! Ma pani ładne pomidory? To poproszę kilogram, jeszcze do tego bazylię i oregano. – Hiszpania cieszy się na wieść, że Romano przyjeżdża. Dawno go nie widział, nawet jak ten był wiecznie skwaszony bez względu na sytuację.

- Mam. Są najlepsze, choć trochę zielone. Nie są niedojrzałe. Nałożyć? – Nie wiedziała, że trafiła na łatwowiernego człowieka, jakim był Antonio. Jemu można było każdą durnotę wcisnąć i jeszcze osiągnąć jakieś korzyści na tym.

- Si. I tą bazylię, oregano. – Dodał jeszcze na koniec, sprawiając wrażenie z siebie zadowolonego. Gracias i

Adiós! – Zapłacił za zakupy i skierował się do swojego domu. Przeszedł przez Gran Via, mijając Plaza de España. Bardzo lubił tą ulicę Było dawno po święcie San Fermín, polegającym na przepędzaniu byków. Tańce, śpiewy, Festiwal Muzyki w Granadzie, Festiwal św. Jakuba w Santiago de Compostela z pokazem sztucznych ogni. Hiszpania lubił takie rzeczy. Musi kiedyś namówić na to Romano, nawet jak powie, że nie jest takim idiotą, by za bykami gonić.

 

****

Otworzył wszystkie okna na oścież, by nie było tak gorąco. Co prawda, sos miał nieco dziwny kolor. Szczerze mówiąc, nie posiadał normalnej czerwonej barwy. Smakował w miarę normalnie. Takie było jego wrażenie, chociaż Lovino skomentuje jego starania dość negatywnie. Wymieszał wszystkie składniki razem. Niedługo musi iść na lotnisko odebrać Romano, by ten się nie zgubił i nie dzwonił do niego z płaczem.

 

****

<i> Pewnie nie będzie czekać, jak zwykle pewnie organizuje sobie jakieś rozrywki, zamiast mnie odebrać. Jeszcze jestem spóźniony. Już się raz u niego zgubiłem. Idiota, kurna. Zawsze buduje takie ulice, że się zgubić można. </i>

Mieli podejrzenie awarii, więc nie obeszło się bez awaryjnego lądowania w połowie drogi. Z ulgą opuścił pokład samolotu. Dostrzegł w tłumie Hiszpanię, który przepychał się do niego.

- Buenos tardes! Jak Ci minęła podróż? – Spytał, od razu obejmując mężczyznę w pasie.Nie mógł się powstrzymać, by tego nie zrobić.

- Boungiorno! Mieliśmy postój, tak to byłbym szybciej. ZBOCZEŃCU JEDEN! ZABIERAJ TE RĘCE Z MOICH POŚLADKÓW!  - Jego gość już przeszedł do normalnego toku dnia. Zwrócili na ich uwagę. Jeszcze ochrony tu brakuje.

- Nic Ci nie zrobiłem. – Odrzekł, łapiąc bruneta za dłoń. Chciał go stąd zabrać, zanim zleci się więcej ludzi.

- Nie?! A teraz?! PUSZCZAJ! – Chciał, żeby Hiszpania puścił go i dał mu święty spokój. Tak żywiołowo rozmawiając doszli do domu.

 

****

Vargas przeżył kolejny szok, kiedy Hiszpania mu powiedział, że tu ma tylko jedno łóżko, więc będzie musiał z nim spać. Wciąż było czuć zapach popisów kulinarnych Antonia.

- Jest coś na obiad? Takie pytanie padło z ust młodszego bruneta. Myślał, że będzie coś dobrego.

- Spaghetti. – Żwawym krokiem skierował się do kuchni, by ogrzać obiad. Postawił na stole dwa talerze z sosem i makaronem. Był zadowolony, że udało mu się włoską potrawę przyrządzić.

- CO TO JEST?! TY DODAŁEŚ TAM ZGNIŁE POMIDORY?! – Było jasne, że tego nie tknie, nawet jak się Hiszpania starał. Uspokoił się nieco i spróbował, bo tak wypada.

- Spaghetti. Nie, ale powiedziano mi, że takie pomidory są dobrze. – Wychodziła teraz łatwowierność i tępota Hiszpana. Skończyło się na tym, że jedli zamówioną pizzę.

 

****

- ZBOCZEŃCU! NIE DOBIERAJ SIĘ DO MNIE TERAZ! – Antonio tylko go objął w pasie, jednak Lovino zareagował zbyt impulsywnie, co było dla niego normalne. Naprawdę, Hiszpania na razie się na niego nie rzucił.

- Nic Ci nie robię. – Jeszcze nic nie robił. Teraz pociągnął bruneta za kanapę, od razu sadzając go sobie na kolanach. Jego reakcja była do przewidzenia.

- NIE POZWAL….! – Nie dokończył, bo poczuł na ustach wargi partnera. Chcąc nie chcąc, odwzajemnił pocałunek, wplątując dłoń w jego ciemne włosy. Tym razem nie zaprotestował, jak mężczyzna pozbawiał go koszulki. Westchnął, odrywając się od jego ust. Nie protestował, czując jak język partnera dotyka na przemian jego sutki, a dłoń Antonia masuje jego krocze. Jęknął cicho. Podciągnął wyżej koszulę starszego mężczyzny. Za to on został pozbawiony spodni, a potem uroczych bokserek w pomidorki. Brunet tylko opuścił niżej swoje ubranie. Wyjęczał głośno imię Hiszpanii, czując jego męskość w sobie. Mężczyzna w tym momencie głośno jęknął, mocniej dociskając partnera do siebie. Pokój wypełnił się głośnymi jękami, świadczącymi o przyjemności obojga. Osiągnęli szczyt w niemal tym samym czasie. Siedzieli długo w takiej pozycji, uspokajając oddech. Romano zażyczył sobie zaniesienie do łóżka.

 

****

- ANTONIO! WSTAWAJ! ZABIERAJ TO KOLANO SPOMIĘDZY MOICH UD! WSTAWAJ! – Mocniej pchnął śpiącego obok niego mężczyznę, by ten się obudził i wstał. Mieli iść trochę pochodzić po mieście. 

-  B - buenos d - días.– Wymamrotał sennie powoli dochodząc do siebie. Zje on coś na mieście, ważniejszy jest prysznic. Brali go osobno, rzecz jasna. Zwiedzili Edificio Metrópolis, mieszczący się przy ulicach  Calla Alcalá i Gran Vía, a także Pałac Kryształowy i Pałac Królewski w Madrycie. Pokazał jeszcze Romano  Katedrę Almudenę i wiele innych miejsc. Wrócili dopiero wieczorem do domu w sam raz, by odpocząć. To był długi dzień. Hiszpania nie zapomni, jak Romano krzyczał „NIE TUTAJ! NIE BIERZ MNIE W KIBLU! SŁYSZYSZ?!” Oczywiście, na wiele się to nie zdało.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin