Marcin
Swietlicki
WIERSZEMarcin Swietlicki - FALSTART
Tym tylko jestem, co powiedzieć zechcę.(pomiędzy Starym i NowymTestamentem jest szczelina, tam mieści się sens)(nie chciałem tego mówić)Okrutny poniedziałku!Neil Young z Crazy Horsegrają piosenkę Like A Hurricane w ciemnościach.Zawsze trzeba zostawić jakiś dobry numerna koniec.
Marcin Swietlicki - Gotowanie
Woda. Zawrze. Wrzuć. Posól.Dwadzieścia minut. Pociąć.Zalać jogurtem. Cukier.Kilkanaście kryształków. Ćwierć łyżeczki soli.Do lodówki. Tymczasem. Rzucić szpinak.Spojrzećna ryż. Trzy ząbkiczosnku zgnieść. Sól. Pieprz. Tyle wszędzie soli.Tyle wszędzie. Pomodlićsię, by jej nie było za wiele. Ale bez niej też źle.I gdybym umiał, gdybym umiał płakać!I wykonuję setkę obraźliwych gestów.W stronę.I robię obiad i go jeść nie będę.Robię, bo trzeba robić.
Marcin Swietlicki - Kochanie
Kocham cię, kocham. Obsesyjna mantra,na którą Bóg uprzejmie reaguje, a i- a i ludziom świeckim podoba się całkiem.*Kocham cię. Łatwiej dostaniesz kanapkę.Łatwiej się wymigujesz. Obsłużą cię łatwiej,jeżeli powiesz: kocham, kocham cię.*Kocham cię. Nawet jeżeli zabijeszi staniesz nad zwłokami- i powiesz: kocham cię,to lżej jest, lżej ci. Kocham cię.*Kocham cię- mówię.Wraca świat.Śpi ze mną.
Kochanie
Marcin Swietlicki - Leżenie
A może jestem po prostu potworem,potworem na wakacjach?Na plaży leżę w ciemnych okularach,w praniebo patrzę.*W praniebo patrzę, jego majowegoprablasku byłbym nie zniósł, gdyby nie wakacje.Nie zniósłbym blasku, kryje się zazwyczajprzed nagonką w ciemnicach.*Tu jest najjaśniej. Tu, pod pralatarnią.Jestem potworem na wakacjach.Całuję jasne widziadło w prasłońcu.Uszczypnij mnie, uszczypnij- mruczę do widziadła.
Marcin Świetlicki - Manifestowanie
- Gazetęna twarz świata- i jazda!
Marcin Swietlicki - *** (Budząc się z ręką)
Budząc się z ręką złożoną spokojnie na genitaliach, w żadnym grzesznym celu,spokojnie i niewinnie, przysłuchujac sięurojonemu deszczowi i znajdując w nimjeden cienki i głośno mamroczący głosikpowtarzający mojotwoje imię,zagłuszany przez dżunglę, w chwilę potem znowuwyraźny i natrętny - bardzo mocno wierzę,że już się obudziłem, a jeśli już nie śpię, to to, co słyszę, pewnie dziś się ziści.Budząc się i nie wiedząc, czy ktoś przy mnie leży,nie poszukując nikogo, nie sprawdzając, czekamaż się ze zgiełku ciemności wynurzyręka i dotknie, nawet jeśli bywaszniemożliwie daleko, poza granicamirozsądku, upiornie na zewnątrz,to tak się stanie, bo tak się stawałozawsze, a to nie pamięć, to jest wiedza, pewność, konieczność, skoro mam płeć i jestem sennie gorący - to dziś się to ziści.Więc nie masz twarzy. Musisz się pogodzićz tą sytuacją. To za każdym razem jest jednakowo silne. To za każdym razemjest jednakowo martwe. Urojony deszczzamalowuje podwórze na nieco ciemniejszyodcień szarości. Jednocześnie zjawia się zjawa słońce - więc kolory, zdajesię, pozostają jednakowe. Całkiemanonimowa historia, tu nikogo nie ma,wymięta pościel z szybko znikającą plamą o kształcie ciała i otwarte okno.
Marcin Świetlicki - ***( i gładka)
...i gładka, głośno kochająca się dwójca,dwie jaskinie wzajemnie się pochłaniające,dwa kościoły doszczętnie wypełnione Bogiem...
Marcin Świetlicki - ***(blachy liści)Blachy liści na blachę ziemi.Myszy liści po zwiędłych myszach.Chłód.
Chłód.Już krwawe szmaty wgrzebane głęboko.Świeży zimowy jasny w dłoni nóż
Marcin Świetlicki - ***(cały pokój...)
Cały pokój jest obwieszony Marcinami.Przynajmniej raz w tygodniu wieszam jednego Marcina.Mgła wisielcowa jest prawie tak gęsta,jak chmura papierosowego dymu.Ten- bo nie chciał. Tamten- bo nie umiał.Tamten- bo go zmęczyło. Tamten- bo nie wierzył.Obracają się w rytmie kłótni za ścianamii nic nie znaczą. Najważniejszy- nowyMarcin wisi pod lampą, wciąż podnoszę głowęi robię straszne miny w jego stronę, wierząc,że skoro drży- to wstyd mu tego, że takczeka i że nie umie czekać, że czeka jak dzieckona Gwiazdkę, czeka na kobietę,która przyjdzie, na pewno przyjdZie, wszystko się odbędzietak jak zawsze, jak zawsze, z jakimiś małyminiespodziankami, te się również zawszezdarzają. Wisi Marcin, drży, obraca się.Wieczór. Gwałtownie wschodzi żarówkowe słońce.Żyję dłużej niż wszyscy młodo zmarli poeci.Żyję dłużej niż wszyscy młodo zmarli poeci.
Marcin Świetlicki - ...ska
Dlaczego twój niepokój tak obraca się wokół wyrazów:niepodległość - wolność - równość - braterstwo - Polskaod morza do morza - bezrobocie - podatki - Gazeta Wyborcza?Czy nie wiedziałeś, że są to małe wyrazy?Czy nie wiedziałeś, że są to wyrazy najmniejsze?Dlaczego właśnie o nie zahacza twój język?Czy nie wiedziałeś, że tym wszystkim rządzi ta szczupła dziwka,ta którą kochasz a raczej masz na nią ochotę?która wybiera sobie tego, którego akurat ty nienawidzisz?Który znęca się nad nią i wbija w nią gwoździe?Przez nią siedzisz w więzieniu! Przez nią jesteś głodny!Przez nią!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Marcin Świetlicki - 1 KWIETNIA, WIĘGROWIEC, POLSKA
obudzony. Od razu wplątany
w sprawy jeziora. Kilka godzin przed
świtem. Prawdopodobnie. A jezioro już
żyje, oddycha, wysyła łabędzie,
żeby go sobie obejrzały: cień
w ciemnościach szukający drogi
na ludzki dworzec. Zbudzony. Zgubiony.
Z ciemnej ziemi startują pierwociny traw.
Po omacku. I po co? Bez siebie, bez czasu.
Czas tak bardzo przestrzenny się okazał, że aż
jest niewidzialny. Zgubiony w ciemnościach.
Obudzony. I po co? A gdyby wciąż nosił
zegarek, który dostał na Komunię Świętą,
gdyby się w odpowiednim czasie wpisał do harcerstwa
i miał kompas, i umiał należycie się
posługiwać kompasem
-- nie byłoby go tu.
Marcin Świetlicki - 24 grudnia
Wrócił do domu. Stanął u podnóża schodów.Pomyślał: oto właśnie wróciłem do domu.Zmęczony każdą przeszłą chaotycznąpodróżą, tymczasowścią poduszek, miłości.Zmęczony wojną, która usiłujego w siebie wciągnąć. Zmęczony każdą ziemską władzą.Wrócił do domu. Jest wcześnie. Śpią jeszcze.Czy aby nie umarł? Byłoby to smutnebanalne zakończenie. Są, żyją. Na pewno.Dojrzał choinkę, nagą i zielonąna podwórku. Papierosa? Tak.Wrócił. Kto teraz śpi w jego pokoju?Jego pokoju? Jego? Zamienił swój pokójna obce miasto. Obce miasto śpi tam.Wrócił do domu. Stanął u podnóża schodóww blasku, w nagłej kolędzie.
Marcin Świetlicki - 79´"Tekst pochodzi z piosenki o tym samym tytule ...z płyty "Perły przed Wieprze"Oczywiście, że nie ma miłości.. Nie ma i nigdy nie było.Nawet to cośmy robili.W żadnym calu nie zahacza o miłość.Oczywiście, że nie ma miłości.. Pomyliłem się, pomyliłem się..Oczywiście, że nie ma miłości..Można już odetchnąć, można wetchnąć..resztki swojego ciepła....w resztki ciepła świata.
Marcin Świetlicki - Baczność
Skończyło się dzieciństwo. Baczność! - mówi Pani.Skończyło się! - od teraz będziemy chadzaliczwórkami. Lub parami. Już się nie schowamy.Już będziemy zmuszeni głosować. I tańczyćwszystkie przedziwne narodowe tańce.Będziemy jednym ogromnym różańcem.Skończyło się dzieciństwo. Baczność! - mówi Pani.Wszyscy wejdziemy przez Europę dosupermarketu-katedry, tam Prezydent czekaoraz czeka tam na nas przemiła Autorkanaszego podręcznika. Wszyscy zaśpiewamypiosenkę napisaną przez to cudne Państwo.Skończyło się dzieciństwo. Baczność! - mówi Pani.Napiszemy felieton do kolorowegopisemka. To doprawdy jestzajęcie dla prawdziwych mężczyzn. I poprowadzimytelewizyjny program kulturalny.Mieliśmy tonąć, jednak utrzymamysię na powierzchni. I skończyło siędzieciństwo. Baczność! Już skończyło się.Więc wywalczmy sobie dostępdo ciepłych zagranicznych mórz i internetu.Stworzymy jedną supersprawną zgodnąsieć komórkową. Baczność! Lepsze papierosy,lepszy alkohol. Wciąż lepsze i lepszepodpaski i pampersy, samochody, proszki.Na zajęciach rytmiki zapoznamy sięz muzyką techno. Kiedy patrzę w twojeoczy - to się jak akwizytor czuję, mały,przegrany, próbujący kupę śmiecia sprzedaćnikomu. Jeśli jesteś - przyślij mejla. To jestnajgorsza rola - akwizytor, którywciska śmieci nikomu. Jeżeli istniejesz -to przyślij esemesa. Mogę być ci wierny.Nic mi nie pozostało. Bo skończyło się.Kulę i bolę się.
Marcin Świetlicki - Białe przepaście
Białe przepaścieGdybyś cośnaprawdę kochałlub był przywiązany- naprawdę: nie byłoby ichRęce i stopy są pełne spadania- co trzyma mnie za język?
Marcin Świetlicki - Bolenie
Zdrowy mężczyzna, piękny czwartek.Chociaż z przyszłości spoglądają raki.Zdrowy mężczyzna. Wypoczęty. Chociażnie spał tej nocy. W ścianę patrzył,jakby chcąc jakiś ekran w ścianie umiejscowić.On nie jest w miejscu, w którym dzisiaj miał być.Patrzy przez okno, jakby chcąc za oknemzobaczyć rozwiązanie, zanim wszystko sięsamo rozwiąże. Rozwiązuje siębezustannie. Rozwiązane armie.I rozwiązane związki krwi.Zdrowy mężczyzna, piękny czwartek.Nie jestem w miejscu, w którym obiecałembyć, bowiem boli. Niewypowiedzianieniewypowiedzianie boli. Nigdzie nie pojadę,bo boli. I nie o szesnastej,ani godzinę później. Bowiem boli. Nie odeślę inie odbędę. Gdyż boli. Będę zajęty czym innym- boleniem. Bowiem boli. Nie przestanie i janie przestanę. Bo nakręcam się.I przeciwbóle gromadzę na później.
Marcin Świetlicki - Brejkanie
Dzisiaj -dzisiaj dostałem list od Papieża.Pisze - pisze, że jestem niezły.Dzisiaj - dzisiaj dostałem list od Papieża.Pisze -pisze, że we mnie wierzy.Brejkam wszystkie rule.Brejkam rule.Jutro -jutro wyzwoli nas Armia Radziecka.Niemców -Niemców uwielbiam od dziecka.Brejkam wszystkie rule.Brejkam rule.Miłość -miłość prosto w oczy.Miłość -miłość prosto w serce.Miłość w jaja.Brejkam wszystkie rule.W Babilonie.Brejkam wszystkie rule.Za pieniądze.Chwalę imię Pana.W Babilonie.Chwalę imię Pana.Za pieniądze.Wasze - czyste - niezależne- pieniądze.Żona.Dzieci.Dom postawić.W Babilonie.Żona.Dzieci.Wanda.Mieczysławek.Halina.Brejkam rule.W Babilonie.Wasze - czyste- niezależne pieniądze.
Marcin Świetlicki - Brudna woda
Więc umarł. Nawet jeśli nie byłoby to prawdą - umarł.Zauważyłam w tym nieokreślonym zamierzchłym momencie, że skoro go nie ma,skoro umarł - to tym bardziej jestem.
Od razu zapragnęłam nowego mężczyzny. Zażenowana zapragnęłam.Ale innego mężczyzny nie było, nie urodził się jeszcze.A ja nie jestem tą, która rodzi mężczyzn.
Więc czekałam, aż jakaś kobieta krzyknie, wypchnie z siebiei nie pozwoli wrócić. Krążyłam, czekałam w kawiarniach i parkach,mówiąc proste spierdalaj natrętom, aż wreszcie (za wcześnie!)
Nadal czekałam, bardziej już zajęta formą i obserwowaniemswoich rosnących oczu. Rosły mi oczy, tak. Żyły stawały się bardziej niebieskie.Patrzyłam na kobiety i ich płaskie brzuchy.
Ach, chodziłam do kina. Lubiłam momenty, kiedy taśma się rwie.Nie uzasadniam. Zasłoniłam lustra, przeglądałam się w szybach ...
Suryamitra