Z pielgrzymki do Sai w 2001 roku zapisków c.d..rtf

(9 KB) Pobierz

16.XI

 

              Henia, sąsiada z naprzeciwka, mieszkającego ze mną i innymi obcokrajowcami  w szedzie w Praśanthi, zmogła choroba. Głównymi objawami są wymioty i biegunka - w odwrotnej kolejności. Zaskoczony byłem, jak szybko jej uległ, w ciągu dwóch być może dni. Dziś wyglądał jak cień lub jak upiór. Przed chwilą powieziono go rikszą do szpitala, chyba tego mniejszego, tuż za murem aszramu - bo jest też ogromny szpital, superspecjalistyczny, oddalony o ok. 5 kilometrów. Tamten został otwarty przez Swamiego, czyli Sathya Sai w listopadzie 1991 roku. Doszły nas po przyjeździe tutaj słuchy, że 23 listopada, czyli w dzień Swoich 76 urodzin, Swami będzie otwierał nowy, olbrzymi szpital w Bangalore. Poprzedni, wspomniany, był szokiem dla wszystkich. Supernowoczesny sprzęt, wybitna kadra lekarska, zatrudniana wyłącznie według swoich kompetencji w zawodzie, ogromna powierzchnia budynk-u/ów, rozmach przedsięwzięcia i ... usługi dla pacjenta całkowicie za darmo. To już jest najwyższa poprzeczka, którą w postaci tego szpitala Swami zaproponował służbie zdrowia  na świecie. Poziom i jakość usług, i to najwspanialsze - gratis. Cudowne. Słodkie. Boskie.

Boskie.

              Medycyna jest naszą religią. Szpital jest naszą świątynią. Pacjent jest naszym Bogiem - obwieszcza jeden z lekarskich napisów w tym szpitalu.

              Nie mogą uczestniczyć w w śpiewaniu Bhadźanów (pieśni na chwałę Boga), z powodu nawału zajęć szpitalnych. Moją praktyką duchową jest powtarzanie Imienia Boga podczas pracy - mniej więcej takie słowa wryła mi w pamięć jedna z lekarek. Ideał tak nośny i - przede wszystkim - wcielany w życie otowiera na nową epokę, nową jakość szpitalnictwa. A ściślej - nowe czasy w podejściu czlowieka do człowieka.

Pacjent Bogiem, szpital dla pacjenta. Tam gdzie wszystko jest bezpłatne dla chorych, różnica pomiędzy ich społeczną pozycją czy majątkiem jest nieistotna.

              Osttanio miałem małe przeziębienie. Trwało około 2 dni i obecnie właśnie się kończy. Powiało mnie od potężnych, schładzających upał tropiku wentylatorów po sufitem -  byłem zgrzany i zdjąwszy niebacznie podkoszulek wdałem się w rozmowę o australijskich Aborygenach z Dionem z Australii, zajmującym trzeci materac po lewej. Zdusiło mi potem krtań chrypą; trochę gorączki... na szczęście nie było tu biegunki. Liczę to na plus, bo biegunka w tropikach to temat na książkę, zda się.

              Jak wszystko co się dzieje w obecności Sai, tak i choroby zyskują tu przedziwny wymiar - odpracowywanie złej karmy z przeszłości, nieznanych obciążeń, które w innym wypadku mogłyby objawić się dużo groźniej. Mówi o tym Sam Baba: narzekacie na choroby w aśramie, ale w istocie wymieniacie po bardzo korzystnym kursie. Lekka dolegliwość w zamian za ciężkie obciążenie karmiczne; ciężka choroba za straszne grzechy z przeszłości. Przypomina się tu zaraz chrześcijańskie wyobrażenie odkupienia. A chrześciajn przyjeżdża tutaj wielu. Jak i wyznawców innych religii. Bo Praśanthi Nilajam, ta Siedziba Najwyższego Spokoju jest ponad wszelkimi religiami i wierzeniami. Ktoś spytał kiedyś Sathya Sai, jakiej jest religii.

- Moją religią jest miłość do wszystkich religii - odpowiedział.

              Jest tylko jedna religia - religia miłości

              Jest tylko jeden język - język serca

              Jest tylko jeden Bóg - jest On wszechobecny.

              To również słowa Sai.

 

              Wczoraj widziałem tu po raz pierwszy grupki wyznawców Siwy. A zatem - wyznawców Boga w wydaniu niszczyciela; niszczyciela wszechświata, któy wcześniej stworzył (w tym wydaniu nazywany Brahmą), a potem podtrzymywał (tu nazywany Imieniem Wisznu lub Hari); na poziomie jednostki Siwa to Boskość niszczyciel zła w nas, zaciemniającego pojmowanie, oddzielającego od świadomości, że jesteśmy Boskością, a nie jasiem, czy Małgosią, czy panem X. Dlatego Siwa jest Panem joginów, tych co docierają poprzez niszczenie ułudy do poznania Boga w sobie, jako swojego jedynego Ja.

              Siwaici wydają mi się rzadcy nawet w Indiach! Widok doprawdy niecodzienny. Kruczoczarni, smagli na twarzy, czoła pomazane obrzędowo popiołem i czerwienią, od stóp do głów odziani na czarno. I trzymają się razem. Podobno są w drodze do swej głównej świątyni w stanie Kerala, dokąd jadą na miesiąc. Nie wiem jak długo pozostaną w aśramie. Chodzą na Darśany, siadają swoimi czarnymi skupiskami... Wzyznawcy Siwy - Władcy Joginów, diabłów i tych, których wszyscy odrzucają, unikają. Siwy, przyjaciela wszystkich istot stworzonych.

              Zjeżdża tu cały świat. Różne religie, narodowości. Wielbiciele, sceptycy, Dotknięci nieszczęściami, rozmyślający nad wyborem drogi. Baba wszystkich przyjmuje, wszystkich bogosławi. Jeżeli zaszczyci kogoś audiencją, kogoś spośród tysięcy czekających codziennie rani i po południu w rzędach na Sali Sai Kulwant, to jest to wydarzenie dla całego aśramu. I przeżycie niezapomniane, dla obdarowanych tą rozmową. Nie ma ona ceny. Nie ma nawet słów, żeby ją opisać, ani tego co ona oznacza. Siwa. Aum. Sai Rama.

To właśnie podczas takich rozmów (ang. interview), w pokoiku świątynnym, dokąd zaprasza po darśanie wybrane osoby czy grupę, Baba czasami stwarza przedmioty i obdarza nimi ludzi. Znikąd pojawiają sie stworzone Jego wolą złote zegraki, pierścienie, naszyjniki, diamenty. I szary popiół - Wibhuthi.

 

Paramam Pawithram Baba Wibhuthim

Paramam Wićithram Liila Wibhuthim

Paramartha Iiśtartha Mokśa Pradhanam

Baba Wibhuthim Idam Aśrajami

Sai Baba Wibhuthi Idam Aśrajami

 

Wielka jest siła Wibhuthi Sai Baby

Uświęca, uzdrawia to Wibhuthi Sai Baby

Darzy nas doskonałością, uświęca dążenia

Wibhuthi Sai Baby, szukam w nim schronienia

 

              Stwarzając Wibhuthi, Sai "sypie" je na dłonie ludzi, pocierając palcami. Wibhuthi, popiół o właściwościach m.in. leczniczych. Piszą o nim święte Pisma Bharatu, Indii, ułożone tysiące lat temu. Jego symbolika jest szczególnie bliska chrześcijanom czy osobom wychowanym w kręgu chrześcijaństwa: wszystko jest przemijające, ulotne, wszystko jest popiołem, przetwarza się w proch... Poza Ja, cnotą, Siwą. Siłą, przyjaźnią. Ona nigdy nie obraca się w proch. Zatem lekcja o przelotności spraw celesno-materialnych, które mają koniec. Nie istnieją na dłużej, ropadną się. Boskość pozosxtaje nad tym i ci, co Nią/w Niej żyją, Ją sobie uświadamija, jak swoje Ja. Oni żyją wiecznie. Ci co uznają się naiwnie i smutno za ciało, doświadczają stawania się prochem, jednak tylko w wyobraźni i swoim przekonaniu, gdyż są i tak Ojcem, Jaźnia, Szczęsciem pond proch. Ale ułuda tamta straszy - umrzesz... umrzesz... i tego rodzaju strachy na Lachy. - Jak to umrę, należy spytać rozsądkowo - skoro nie jestem ciałem, a  tylko ono może umrzeć, bo jest materialne. Umysł już nie może umrzeć, bo nie ma ciała, które jest umieralne. Pamięć też nie umiera bo nie ma śmiertelnego ciała, uczcuia też nie umierają, bo nie mają ciała, co więc może w nich umrzeć, i jak? Nie mówiąc o duszy, ponad śmiercią jednoznacznie i o jeszcze wyższym - i dopiero prawdziwym - Ja, Boskim Ja, Boskośći. To jest Ja. To jest Ty. Tat Twam Asi, jak informują od tysięcy lat Pisma. To punkt dojścia i wóczas już Wiecznego Istnienia. Aum Raama.

Co nad światem rozpadu, którego istotę odsłąnia milcząco Baba, stwarzając jego sedno - wibhuthi? Miłość, Dobroć. To już części Boskości. Siwoham.

              W grupie około dwudziestu Polaków, przede wszystkim z Wrocławia (Dolny Śląsk) oczekujemy na upragnione spotkanie - rozmowę. Siwa Aum. Na to, co jest tak upragnione przez wszystkie grupy tu, ze wszystkich stron świata. A Jedynie On wybiera, która grupa tę rozmowę otrzyma i - czy.

Całkowita tajemnica.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin