R5. Opowieści. Zbetowane.doc

(125 KB) Pobierz
R

R.5 Opowieści.

PWB

Od momentu, w którym wyjawiliśmy prawdę Cullenom, poczułam jakby ogromny ciężar przygniatający moje barki zniknął. Choć miałam nadzieję, że będzie dobrze, bałam się jak rodzina Carlisle’a przyjmie do wiadomości to, co im wyjawiliśmy, a trzeba przyznać, że zrobili to nadzwyczaj dobrze.

Po naszych wyjaśnieniach reszta zgromadzonych wróciła do przerwanych czynności. Kate i Garrett udali się na polowanie, Esme i Carmen rozmawiały w ogrodzie, Carlisle z Eleazarem zażarcie debatowali w gabinecie na temat pewnego opasłego tomu, a my z Gabrielem, opowiadaliśmy różne anegdoty związane z naiwnością Aro.

Emmett wydawał się najbardziej zaciekawiony naszymi opowieściami. Wyglądał jak dziecko, które z podekscytowaniem czeka na dalszą cześć ulubionej bajki. Kątem oka widziałam, jak Edward przygląda mi się z tajemniczym uśmieszkiem… A może nie, może po prostu patrzy w naszym kierunku, bo słucha tego, co mówimy, tylko moja wyobraźnia płata mi figla. Ach, pięknie… Zawsze odpływam myślami wtedy, kiedy nie powinnam potrząsnęłam głową, by wrócić do rzeczywistości.

- I wtedy Bella założyła tarczę na Wielką Trójcę, osłona dla mnie, Willa i Aro, zamiast do Belli robił maślane oczka do Williama. Biedna Jane, myślała, że za chwilę straci przywileje i przestanie być jego pupilką. Gdyby tylko mogła, rozszarpałaby naszego brata na strzępy. W duchu modliłem się, by to spotkanie nie trwało zbyt długo, bo ciężko mi było zachować kamienną twarz. W środku skręcałem się ze śmiechu. – Opowiadał Gabriel.

- Bello, nie mam pojęcia, jak ty wtedy wytrzymałaś? – Zwrócił się do mnie.

- Ja? Z wielkim trudem. – Odpowiedziałam. – Chociaż… Kiedy udoskonaliliśmy nasze praktyki, szło mi znacznie lepiej.

- Nie mogę uwierzyć, jak Aro dawał się tak nabierać… - Wyksztusił Emmett kręcąc głową. – Szkoda, że tego nie widziałem.

- Cóż, nasz nadworny artysta – iluzjonista potrafi być przekonujący – zachichotałam.

- Bello! – Jęknął.

- No co?! – Spytałam przybierając minę niewiniątka. – To Will ci nadal to przezwisko. Do niego miej pretensje.

- A propos Willa, coś długo nie wraca… - spostrzegł Gabriel, odwracając się w stronę okna.

- No wiesz, pewnie godzi się z Tanyą… To zajmie im pewnie jeszcze trochę czasu.

- Tak szczególnie, jeżeli, wzięli samolot i…

- Gabrielu, stop!!! – Teatralnie przyłożyłam dłonie do uszu, czym wzbudziłam chichot Cullenów. - Ja nie chcę wiedzieć, co oni robią w powietrzu. Wolę żyć w błogiej nieświadomości. - Mówiłam z wciąż zakrytymi uszami i zamkniętymi oczami.

- Jak chcesz, ale chciałem cię ostrzec.

- Dzięki. – odparłam sarkastycznie.- A waśnie, czuję go. Williamie! – Krzyknęłam.- Twój brat się za tobą stęsknił, chodź go przytulić!

- Bardzo śmieszne. - Złożył ręce na piersi. – Cha, cha, cha.

- Czujesz go? Jak to jest, że my nie czujemy waszego zapachu? – Spytał Jasper.

- Cóż, to przeze mnie. To jedno z zastosowań mojej tarczy. Podświadomie rozciągam ją na moich braci. Już nawet nie zwracam uwagi, kiedy ją na nich nakładam.

- Co nie znaczy, że nie czujemy siebie nawzajem. – Wtrącił Gabriel.

- Rozumiem. –  Blondyn pokiwał głową. – Czyli, gdybyś nałożyła na mnie swoją tarczę, ja mógłbym was wyczuć, ale moje rodzeństwo mnie już nie? Tak to działa?

- Niezupełnie. To trochę bardziej skomplikowane. Mogłabym nałożyć na ciebie ochronę i Edward na przykład, nie mógłby cię wyczuć, ani usłyszeć twoich myśli, ale jeżeli bym zechciała, ty nadal byś nie wyczuł ani mnie, ani moich braci. Mogłabym też nałożyć ją na Alice i byście nie czuli się nawzajem. Albo mogłabym zrobić tak, że tarczą przyblokowałabym tylko ciebie, a wtedy ty byś nie wyczul ani emocji, ani zapachu każdego ze zgromadzonych, za to ktoś inny bez trudu mógłby ingerować. Alice by cię widziała, Edward słyszał myśli, Demetri by cię wytropił. – Wzruszyłam ramionami.

- Rzeczywiście, to skomplikowane.- Stwierdził Edward. – A mogłabyś zdjąć ją całkowicie? – Spytał.

- Teoretycznie tak. A praktycznie… A właściwie po co? – Spytałam unosząc do góry jedną brew.

- Ale mogłabyś? – Nie ustępował.

CholeraW tej chwili poczułam, jak na moim ramieniu siadają dwa duszki, jeden reprezentujący umysł, a drugi – serce?! W każdym razie, zamiast mi podpowiedzieć, chyba w tej chwili urządzają sobie prywatną pogawędkę

Widziałam jego hipnotyzujący wzrok i nagle byłam skłonna zrobić wszystko, o co mnie poprosi… Co się z tobą dzieje, do cholery!? Opanuj się! Beształam się w myślach.

Na szczęście w tej chwili do salonu wszedł Will z Tanyą  pod rękę.

- Bello, mogę cię prosić na chwilę? – Spytał, nie odrywając od niej spojrzenia, mówiącego ni mniej, nie więcej tylko:Ubóstwiam cię, kotku

W innej sytuacji stwierdziłabym, iż w tej chwili nie jestem mu do niczego potrzebna, teraz jednak poczułam ulgę, ponieważ zostałam uwolniona od bicia się z myślami i podjęcia decyzji, co do prośby Edwarda.

- Bello, idziesz? – ponaglił mnie, niechętnie odrywając wzrok od ukochanej.

- Tak, już jestem.

- A gdzie byłaś wcześniej? Na lodowcu? – Spytał, w jego mniemaniu żartobliwie.

- Byś się zdziwił. – Odpowiedziałam wychodząc pierwsza z pomieszczenia, nie zwracając uwagi, czy ruszył za mną.

 

PWE

Słuchałem o możliwościach Belli kompletnie skupiony, choć sam nie wiem, czy ze względu na to co mówiła, czy dlatego, iż po prostu to z jej ust płynęły informacje. Miałem wrażenie, że gdyby czytała instrukcję obsługi suszarki, także chłonąłbym każde słowo tylko dlatego, że to ona je wypowiedziała.

Boże, co ta kobieta ze mną robi?! Przez sto lat mojej egzystencji tak się nie czułem, a teraz mam wrażenie, jakbym przy niej stał się bezwładną marionetką. Spokój Cullen!!!

Ogarnij się! Twoja inteligencja nie brała dziś wolnego!! Beształem się w myślach. I wtedy mnie oświeciło! Pewna myśl spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Czy mógłbym czytać jej w myślach? Czy ona może pozbyć się tarczy?

- A mogłabyś zdjąć ją całkowicie? – Spytałem, niecierpliwie czekając na jej odpowiedź.

- Teoretycznie tak. A praktycznie… A właściwie po co? – Spojrzała na mnie unosząc brew. Wierciła dziury swoim spojrzeniem. W tej chwili czułem, że ma nade mną władzę, gdyby kazała mi się tarzać błocie, zrobiłbym to.  Gdyby kazała zjeść robactwo, uczyniłbym to…. Co jest w niej takiego, że przyciąga mnie jak magnes, nie robiąc pozornie nic, co miałoby skupić na niej moją uwagę. A może ona wcale nie musi robić nic, może to mnie na mózg padło… Jakby nie było, mam już swoje lata…

- Ale mogłabyś? – Nie chciałem ustąpić. Nie mogłem ustąpić, to byłoby za dużo. Gdybym się poddał, równie dobrze od razu mógłbym podąć się jej na złotej tacy i napisać sobie na czole „ Twój oddany niewolnik”

Patrzyła mi w oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy, ale przecież dwoje może grać w tę grę…

Utkwiłem, swój wzrok w jej oczach, i mógłbym przysiąc, iż widziałem, jak rozdarta bije się z myślami. Co takiego sprawiło, że jest tak ostrożna. Otworzyła się przed nami. Zaufała, poznała nasze reakcje, a mimo wszystko wciąż nie jest przekonana. Zachowuje dystans. Chyba nie wszystko nam opowiedziała. Jest jeszcze COŚ… i ja się tego dowiem! Czułem, że szala przechyla się na moją korzyść. Jeszcze chwila i się przede mną otworzy.

3… Odsunie, swoją tarczę,

2… Pokaże mi siebie

1… O, rzesz K***A NO!

 

- Bello, mogę cię prosić na chwilę? – W tym momencie do salonu wkroczył jej brat z Tanyą uwieszoną na szyi. Ten to ma k***a wyczucie, nie ma co!

Bella nie oderwała ode mnie wzroku, chociaż mogłem dostrzec w jej oczach ulgę, że William jej przerwał.

- Bello, idziesz? – ponaglił ją, a dziewczyna przerwała ze mną kontakt wzrokowy, po czym w jednej chwili, stała już w progu drzwi.

- Tak już jestem. -  Odpowiedziała bezbarwnym tonem.

- A gdzie byłaś wcześniej? Na lodowcu? – spytał uśmiechając się lekko, przy czym wymienił porozumiewawcze spojrzenie z jej bliźniakiem.

- Byś się zdziwił. – Odgryzła się wychodząc z pomieszczenia, nie patrząc nawet, czy ktoś podąża za nią.

Gabriel odwrócił wzrok z miejsca, gdzie wcześniej stało jego rodzeństwo i przejechał wzrokiem po zebranych, na końcu spojrzał na mnie. Taksował mnie wzrokiem z nieodgadnionym wyrazem twarzy, potem lekko przechylił głowę szepcząc bardziej do siebie niż do nas: - Increible[1]

- Co jest niewiarygodne? – Spytała Alice.

- Hm, Bella, nigdy tak długo się nie zastanawia. Zazwyczaj jest bardzo zdecydowana – Po czym spojrzał z powrotem na mnie i kontynuował. -  Zastanawiam się, co jest w tobie takiego, że moja siostra była rozdarta. Jakie ty miałeś, bądź masz nadal dla niej znaczenie. Ona zawsze odpowiada „nie, nawet naszym bliskim znajomym. Jedynym wyjątkiem był Eleazar, kiedy pomagał nam okiełznać nasze umiejętności. Ty zaś spytałeś ot tak, po prostu, - pstryknął palcami mówiąc to i ciągnął - a ona zaczęła się wahać. – Zaczął przyglądać mi się podejrzliwie, po czym spytał :

- Jak wiele pamiętasz ze swojego ludzkiego życia? Naprawdę jej nie kojarzysz?

Ja sprawiłem, że zaczęła się wąchać? Ja tak oddziałuję na nią? Teraz naprawdę muszę się dowiedzieć więcej! Nie ma opcji, żebym to tak zostawił! W głowie układałem już plan, aby dowiedzieć się o niej więcej, aby ją lepiej poznać. Szybko jednak wróciłem na ziemię, czując na sobie wzrok jej brata, co zaczynało się robić, delikatnie mówiąc, irytujące. Co to jest, przesłuchanie?!

- A jakie to ma znaczenie? Nie pamiętam zbyt wiele. Nie rozwodziłem się zanadto nad swoją przyszłością.Odpowiedziałem spokojnie, jednak moje rodzeństwo mogło wyczuć frustrację w moim tonie. - A dlaczego pytasz? To twoja siostra. Sądziłem, że ty będziesz więcej o mnie wiedział, niż ja sam. - Odparowałem.

- O to właśnie chodzi, że nie! Ani ja, ani William nie wiemy – wymamrotał. Rozczarowanie wypełniało jego głos. – W jej wamiprzym życiu stało się coś, co bardzo mocno przeżyła. Po części to także odbiło się nas. To temat tabu. Nie mówi się o tym. Nie wspominamy z Williamem przy niej tego… hm, incydentuW każdym razie, po tym co się stało Bella długo dochodziła do siebie. W końcu odłączyła się od nas, podróżowała po Stanach i Kanadzie około 17 lat. Wysłała do nas telegram, że już jest z nią dobrze i ma zamiar do nas wrócić. Stwierdziła, iż za dużo czasu spędziła w jednym miejscu. Po czym wysłała do nas kolejną wiadomość, że jednak jeszcze nie wraca, jest coś, co ją zatrzymało, ale mamy się nie martwic, to nic złego i sama sobie da radę. Potem wróciła po roku, już spokojna i opanowana, nawet się uśmiechała, choć jej uśmiech jeszcze długo nie sięgał oczu. Często odpływała myślami daleko stąd. Opowiedziała o wszystkim, co się z nią działo przez ten czas, jednak pominęła w opowieściach ten ostatni rok. Niechętnie o tym opowiadała. A jeżeli już, to niewielkie urywki, a i przy nich mogliśmy wyczuć zmieszanie. Wygląda na to, że miała ku temu ważny, przynajmniej dla niej, powód i mam nieodparte wrażenie, iż jest z tobą związany. Wygląda na to, że to ty jesteś powodem, dla którego ryzykowała dłuższe pozostanie w tym samym miejscu. Jednak ciągle nie mogę zrozumieć dlaczego… - Wskazał na mnie, kończąc swoją wypowiedź. Ostatnie słowa wyszeptał jakby tylko do siebie, jednak każdy z nas doskonale go usłyszał.

- Przykro mi, jednak nie mogę ci pomóc, sam chciałbym wiedzieć, jak wiele Bella wiedziała o mnie i jak to się stało, że ona mnie znała, a ja tego nie pamiętam.

Nie mogę ci nic powiedzieć, jeżeli sam z nią o tym nie porozmawiam. – Zwróciłem się do niego. Skinął głową na zgodę.

- Edwardzie?

- Tak?

- Nie chciałbym, abyś zaczął rozmowę od bombardowania jej tymi „rewelacjami”. Zdaje się, że to jest bardzo delikatny temat. Powiedziałem o tym, ponieważ sądzę, że mogę wam zaufać. Jednak ostrzegam, jeżeli coś będzie nie tak, możliwe, że w najlepszym wypadku ta rozmowa zostanie wymazana z waszej pamięci, a ja będę musiał długo ją błagać o wybaczenie. Możliwe też, że jeżeli zdobędziesz jej pełne zaufanie, opowie ci całą swoją historię. Dowiesz się, co skłoniło ją do wyjazdu z Europy. Musicie wiedzieć, że od tamtego zdarzenia Bella praktycznie nie ufa nikomu. Jeżeli omamisz ją, a potem wykorzystasz to, co ci powie przeciwko niej, znajdę cię, choćby w czeluściach piekielnych i rozprawię się z tobą nie przebierając w środkach! Nie pozwolę jej ponownie skrzywdzić! – Gabriel napiął się, jakby za chwilę miał walczyć z hordą wilkołaków. Cokolwiek wywołało u niego taką reakcję, nie mogło być czymś błahym, jeżeli reagował w ten sposób nawet na samo wspomnienie. Spojrzałem wymownie na Jaspera, który próbował załagodzić sytuację.

- Spokojnie, Gabrielu. My mamy pokojowe zamiary. Nie zamierzamy nikogo skrzywdzić. Możecie nam zaufać. – Przekonywał go.

- Przepraszam – powiedział zrezygnowany, gdy się uspokoił. Podążył przepraszającym wzrokiem do każdego z nas.

- Chodzi o to, że to jest moja siostra. Moja bliźniaczka. Między nami bywa różnie, ale nikt z was nie był światkiem tego, przez co ona przechodziła. Jestem pewny, że nikt z was nie doświadczył takiego cierpienia, a najgorsze było to, że ja i Will byliśmy całkiem bezradni. Nie mogliśmy jej w żaden sposób pomóc. Dlatego nie wyobrażam sobie, aby spotkało ją choćby w jednej setnej coś podobnego. Kiedy wyjechała, zgodnie stwierdziliśmy z Williamem, że nigdy nie dopuścimy do tego, by ją jeszcze kiedykolwiek coś takiego spotkało. Być może brzmię teraz jak ciepła klucha, ale jestem pewny, że każdy z was by zachowywał się tak samo na moim miejscu. – Zakończył, chowając twarz w dłoniach.

- Rozumiemy i dziękujemy. Zaufaliście nam i to wystarczy. Nie mamy zamiaru drążyć. Sami nam o tym opowiecie, jeżeli uznacie to za stosowne. – Alice znalazła się przy nim, przytulając go i posyłając uśmiech dodający otuchy. Gabriel odpowiedział jej tym samym. No tak, chochlikowi nie można się oprzeć. Chciał coś odpowiedzieć, ale wtedy do pokoju weszła Bella. Obiegła wzrokiem salon. Wyglądała na zdezorientowaną, gdy zobaczyła nasze miny.

- Gabrielu, co tu się dzieje? - Spytała ostrożnie, krzyżując ręce na piersi.

- Nic. Odpowiedzieliśmy ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin