Błogosławiony... znaczy szczęśliwy!.rtf

(34 KB) Pobierz
Karol Wojtyła przyszedł na świat 18 maja 1920 roku w Wadowicach

Błogosławiony… znaczy szczęśliwy!

Montaż słowno – muzyczny poświęcony pamięci Jana Pawła II

 

Kres jest niewidzialny, jak początek.

Wszechświat wyłonił się ze Słowa i do Słowa też powraca.

W samym centrum Sekstyny artysta ten niewidzialny kres wyraził

w widzialnym dramacie Sądu –

I ten niewidzialny kres stał się widzialny jakby szczyt przejrzystości:

omnia nuda et aperta ante oculis Eius!

Słowa zapisane u Mateusza, tutaj zamienione w malarską wizję:

„Pójdźcie błogosławieni … idźcie przeklęci”…

 

Pieśń Barka

 

Karol Wojtyła przyszedł na świat 18 maja 1920 roku w Wadowicach. Jego matka Emilia powtarzała ponoć sąsiadkom, że Lolek będzie wielkim człowiekiem...

 

A tak mówił o niej sam Ojciec Święty:

Usiądźmy w fotelu pod lampą z abażurem i weźmy do ręki album. Są to zdjęcia                    z najmłodszych lat. Młoda kobieta tuli w ramionach dziecko.

Matkę straciłem w wieku dziewięciu lat, nie doczekała dnia mojej Pierwszej Komunii Świętej, i dlatego mniej ją pamiętam. Po jej śmierci, a następnie po śmierci mojego starszego brata, zostaliśmy we dwójkę z Ojcem.

 

Nad Twoją biała mogiłą

kwitną białe życia kwiaty –

o, ileż lat było

bez Ciebie – przed iluż to laty?

             

Nad Twoją białą mogiłą,

o Matko, zgasłe Kochanie –

za całą synowską miłość

modlitwa:

Daj wieczne odpoczywanie.

 

Błogosławieni, którzy się smucą…

 

A tak Karol Wojtyła mówił o swoim ojcu:

Moje lata chłopięce i młodzieńcze łączą się przede wszystkim z postacią Ojca, którego życie duchowe po stracie żony i starszego syna niezwykle się pogłębiło. Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem jak umiał od siebie wymagać, widziałem jak klękał do modlitwy. Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków.

 

Błogosławieni ubodzy w duchu…

 

W przedwojennej Polsce antysemickie nastroje i zachowania nie należały do rzadkości. Nawet w szkole, w klasie Karola Wojtyły „dokuczano im czasami”. Jednak Wojtyła nie brał w tym nigdy udziału, zawsze stawał w ich obronie.

Regina Beer, Żydówka, sąsiadka rodziny Wojtyłów wspomina:

Była tylko jedna taka rodzina, która nigdy nie okazała śladu wrogości rasowej wobec nas: Lolek i jego tata.

 

Pewnego dnia kiedy ogłoszono wyniki egzaminu wstępnego do gimnazjum, Jurek Kluger dowiedziawszy się, że cała klasa pomyślnie zdała ów egzamin postanowił podzielić się dobrą nowiną z przyjacielem. Po długich poszukiwaniach znalazł go wreszcie w kościele.

-          Lolek, Lolek, zostałeś przyjęty!

-          Co ty tu robisz? Czy nie jesteś synem prezesa gminy żydowskiej?

-          Czego chciała od ciebie ta kobieta?

-          Nie wiem. Pewnie zdziwiła się, widząc Żyda w kościele.

-          Czemu miałaby się dziwić? Przecież jesteśmy wszyscy dziećmi jednego Boga!

 

Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój…

 

Jesienią 1938 roku Karol Wojtyła zapisał się na I rok polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim i przeprowadził się wraz z ojcem do Krakowa. Zamieszkali w domu przy ulicy Tynieckiej, który należał do krewnych jego matki.

Jego koledzy studenci podczas wykładów układali różne fraszki na profesorów            i kolegów. Oto jedna z nich: „Poznajcie Lolka Wojtyłę, wnet poruszy ziemi bryłę.”

A na drzwiach Jego pokoju w Bursie Akademickiej przypięli wizytówkę: „Karol Wojtyła – początkujący święty.”

 

1 września 1939 roku wybuchła wojna. Uniwersytet został zamknięty. Karol Wojtyła, żeby zdobyć kartki żywnościowe dla siebie i ojca i uchronić się przed wywózką na roboty do Rzeszy poszedł do pracy: do fabryki sody „Solvay”. Na początku trafił do kamieniołomu - rozbijał bloki wapienne, pracował też przy kolejce wąskotorowej.

W kamieniołomach robotnicy umówili się, żeby nie pomagać koledze w podnoszeniu przewróconego wagonika, bo ten – męcząc się z tym sam – przedłużał czas odpoczynku kolegów, a przez to i Niemcy mieli mniej wykonanej pracy fur Sieg, dla zwycięstwa. Wszyscy robotnicy się temu podporządkowali – tylko akademik Wojtyła nie mógł znieść widoku długiego męczenia się kolegi z podniesieniem wagonika i zawsze mu pomagał.

 

Błogosławieni, którzy łakną sprawiedliwości…

 

W lutym 1941 roku zmarł Ojciec Karola Wojtyły: Ten mój Ojciec, którego uważam za niezwykłego człowieka, zmarł – prawie nagle – podczas drugiej wojny światowej i okupacji, zanim ukończyłem dwudziesty pierwszy rok życia.

 

Karol Wojtyła powoli dojrzewał do wyboru kapłaństwa – jesienią 1942 roku powziął ostateczną decyzję wstąpienia do Krakowskiego Seminarium Duchownego. Miało ono wtedy charakter tajny. Karol uczył się i zdawał egzaminy, mieszkając nadal w domu przy ulicy Tynieckiej i pracując w oczyszczalni sody.

 

Robotnicy, którzy z nim pracowali wspominają: Spotkałem go w zakładzie. Była dwunasta godzina. Dzwoniło na „Anioł Pański”. Dzwonek usłyszał, wiadra położył, przeżegnał się        i modlił się. Potem wstał i poszedł dalej.

Był bardzo pobożny. Na nocnej zmianie, około dwunastej w nocy, klękał na środku oczyszczalni i modlił się. Po chwili kończył modlitwę i zabierał się do pracy.

 

Kiedy klerycy ze względów bezpieczeństwa zamieszkali w pałacu arcybiskupim mogli obserwować biedaków gromadzących się tam i proszących o pomoc. Wkrótce zaczęli oni przychodzić także do księdza Wojtyły. A on oddawał im co miał. Sam marzł i dygotał             z zimna.

 

Błogosławieni miłosierni…

 

Pierwsza parafia młodego księdza to Niegowić. Mieszkańcy tej wioski do dziś ciepło wspominają swojego dawnego wikarego.

 

To był ksiądz, nie znajdziesz takiego! Co ci prości ludzie w nim widzieli takiego nadzwyczajnego? Co w nim było takiego? Modlitwa, pokora i ubóstwo. Wstawał rano, wolno szedł ścieżką ku Wiatrowcom albo chodził wkoło kościoła z książką i się modlił. A ubóstwo? Gdy chodził po kolędzie, to co brał od bogatych zostawiał u biednych, a na plebanię wracał    z pustymi rękami. A pokora? Z każdym potrafił rozmawiać, choć był po studiach rzymskich!

 

Następną placówką duszpasterską księdza Wojtyły był Kraków: parafia św. Floriana. To właśnie tutaj narodziło się niekonwencjonalne duszpasterstwo akademickie prowadzone przez księdza, którego studenci nazywali Wujkiem. Wędrowali po górach, jeździli na nartach, pływali kajakami, dyskutowali, ale najważniejsza była wspólnota modlitwy, a zwłaszcza modlitwy eucharystycznej.

 

Wróciliśmy z gór. Było pięknie. Namioty schły w słońcu.

Żywica się sączy po konarach, trawy wysokie, środkiem biegnie ścieżyna,

ledwo, ledwo przedeptana w trawie. Więc człowiek może się zaszyć

i dumać. Odkrywać głębie istot cudzych i własnej - odkrywać, dosięgać. Dosięgać tym, co jest we mnie, tego – co w Tobie.

Potem sosny – piramidy cienia. Potem niskie krzewy pełne jagód i potok.

 

Błogosławieni czystego serca…

 

Po święceniach biskupich – 1958 r. – wychowankowie księdza Wojtyły byli przekonani, że biskupstwo oznacza kres „wujkowego” duszpasterstwa. Mylili się. Jeden z nich wspomina: Czekamy dość długo, napięcie rośnie. Wreszcie wchodzi. Jest w piusce, z krzyżem                  i łańcuchem na piersi, ale bardzo uśmiechnięty. Wstajemy wszyscy z miejsc i nagle słyszymy: „Wujek jestem”.

 

Jeden z urzędników kurii za każdym razem,  gdy rozmawiał z biskupem przyklękał do ucałowania pierścienia, co w widoczny sposób zawstydzało młodszego Księdza Biskupa. Bronił się bezskutecznie gestami i postawą ciała. Wreszcie sobie poradził – także ukląkł.

 

Błogosławieni cisi…

 

16 października  1978 r. Karol Wojtyła został wybrany Papieżem. Tak o tym mówił: Wierzcie mi, że udając się do Rzymu na konklawe, najbardziej pragnąłem wrócić do mojej ukochanej Archidiecezji i do Ojczyzny. Skoro jednak inna była wola Chrystusa Pana, zostaję i podejmuję nowe posłannictwo, które mi wyznaczył.

Od tamtej pory staram się spełniać to zadanie, czerpiąc każdego dnia światło z wiary, która wiąże mnie z Chrystusem.

 

Jan Paweł II od samego początku swego pontyfikatu zaskakiwał wszystkich, łamiąc watykańskie obyczaje. Na zakończenie konklawe, kiedy przygotowano już dla niego tron papieski, na którym powinien był usiąść, by odebrać hołd od członków kolegium kardynalskiego, oświadczył: „Nie, ja przyjmę moich braci na stojąco.”

 

13 maja 1981 roku turecki terrorysta Mehmet Ali Aga dokonał zamachu na życie Jana Pawła II. Trzy dni później – za pośrednictwem radia – papież odmówił z wiernymi modlitwę „Anioł Pański”. Powiedział wówczas: „Modlę się za brata, który mnie zranił, a któremu szczerze przebaczyłem”.

 

Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie…

Oto Papież Misjonarz, zdecydowanie i niezmiennie głoszący stałe prawdy Boże. Uczył modlitwy, bronił godności życia ludzkiego, zabiegał o zjednoczenie wierzących w Boga          i pokój na świecie. Jego siła tkwiła w nieustannej modlitwie i zjednoczeniu swego cierpienia z cierpieniem Chrystusa.

Papież Pielgrzym, niosący miłość do Boga i ludzi mówi także do ciebie:

„Nie ma szczęścia, nie ma przyszłości człowieka i narodu bez miłości, tej miłości, która przebacza, choć nie zapomina, jest wrażliwa na niedolę innych nie szuka swego, ale pragnie dobra dla drugich; miłości, która służy, zapomina o sobie i gotowa jest do wspaniałego dawania.”

 

2 kwietnia 2005 roku o godz. 21.37 odszedł od nas nasz umiłowany Ojciec. Kardynał Joseph Ratzinger podczas homilii w czasie mszy pogrzebowej Jana Pawła II powiedział: „Możemy być pewni, że nasz umiłowany Papież stoi obecnie w oknie domu Ojca, spogląda na nas i nam błogosławi. Tak, błogosław nam, Ojcze Święty.”

 

Osiem błogosławieństw

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin